Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Następnego ranka

Lucille's POV

Po obudzeniu się, wstałam i poszłam do kuchni. Stał tam Axel z kubkiem kawy w ręku.

- Dobry - mruknęłam sennie.

Odwrócił się w moją stronę i posłał mi uśmiech.

- Dzień dobry piękna!

Przytuliłam go i rozejrzałam się po apartamencie.

- Wrócili wczesnym rankiem do hotelu by spakować swoje rzeczy - Powiedział Axel jakby czytając mi w myślach, gdyż chciałam o to zapytać.

- Hm?

- Cecilia i Ethan. Musieli wrócić do domu. Wydaje mi się, że mówili coś o treningu Ethana jutro?

Przytaknęłam. Rozmyślałam nad wczorajszą wieczorną rozmową z Ethanem kiedy spytał mnie dlaczego odeszłam. Nie mogła w to uwierzyć, że mnie jeszcze o to pytał. Nie wiem czy udaje, że nie pamięta, albo naprawdę nie pamięta. To już nie ma znaczenia. Teraz jest z Cecilią. Mam nadzieję, że możemy ruszyć przed siebie. Ja potrzebowałam ruszyć naprzód.

- Gdzie poszłaś wczoraj wieczorem?

- Huh? - spytałam nieco zbita z tropu.

- Gdzieś poszłaś. Obudziłem się na sekundę i zobaczyłem, że ciebie tam nie było...

- Oh... poszłam po wodę.

- Coś długo ci to zajęło.

- Tak wyszło...

- To wszystko? - kontynuował.

Przytaknęłam.

Nie wyglądał na bardzo przekonanego, ale przytaknął.

- Okej.

- Co chcesz dzisiaj robić?

Zmienił temat.

Odchyliłam głowę by chwilę pomyśleć.

- Hmmm...

- Oh, a tak poza tym, Cecilia i Ethan zaprosili nas na wyjazd wypoczynkowy, chcesz jechać?

Przestałam rozmyślać i Zamrugałam słysząc nieoczekiwane zaproszenie.

- Wypoczynkowy?

- Tak... będziemy my i jeszcze kilka osób. Jeszcze przez kilka tygodni nie mamy szkoły.

- Mam praktyki...

- Wiem, ale to tylko jeden weekend. Tylko na trzy dni.

Axel podszedł do mnie bliżej kładąc ręce na mych ramionach.

- Proszę... - powiedział patrząc na mnie szczenięcym spojrzeniem.

Uśmiechnęłam się z westchnięciem.

- Dobra! Ty i to twoje spojrzenie - powiedziałam.

- Wohoo! Dziękuję! - krzyknął po czym pocałował mnie w polik. Odszedł po chwili, a ja zostałam z mieszanym uczuciami. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie...

Dzień wyjazdu

- Podekscytowana? - spytał Axel składając pocałunek na moim czole i włożył nasze walizki do bagażnika. Wewnętrznie byłam zdenerwowana. Spędzę ten weekend ze swoim chłopakiem, byłym chłopakiem i dziewczyną byłego chłopaka i grupką nieznajomych. Mam tylko nadzieję, że nie zrobię nic głupiego ani upokarzającego, ale nie chciałam niczego powiedzieć Axelowi.

- Mhmm, będzie świetnie - skłamałam. Posłał mi uśmiech i ruszyliśmy.

Na terenie ośrodka kręciło się już sporo ludzi.

Spojrzałam na przepiękną scenerię przed sobą. Wysokie sosnowe drzewa rozciągały się po lądzie, a przez nie przedzierało się zachodzące słońce. Śpiew ptaków tworzył przepiękną harmonię i rozsyłało rozluźniające wibracje. Wciągnęłam głęboko w płuca trochę świeżego powietrza. Dobrze być od czasu do czasu w kontakcie z naturą. Nie wiedziałam o tym, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam znaleźć się daleko od zapracowanego świata i zwariowanych wspomnień, które jak najwyraźniej mnie prześladowały.

- Hej, chodź! Pomożemy im wszystko ustawić - Ax wyrywał mnie z zamyśleń splatając nasze dłonie. Przytaknęłam. W momencie gdy chcieliśmy już stamtąd odejść, usłyszeliśmy głos Cecilii, która nas woła.

- Hej!

Odwróciliśmy się by spotkać Cecilie, a obok niej Ethana. Unikałam z nim kontaktu wzrokowego więc patrzyłam tylko na Cecilie uśmiechając się delikatnie.

- Siemaneczko! - powiedział Axel w tym samym czasie. Ja przytuliłam się z Cecilią, a panowie przywitali się skinieniem głowy.

- Gotowi na najlepszy weekend w waszym życiu? - spytała rozpromieniona Cecilia.

- Oczywiście! - zaśmiałam się.

- No to chodźmy! - odezwał się Axel owijając mnie ramieniem w pasie. Ruszyliśmy w stronę grupki ludzi. Zerknęłam dyskretnie w bok i ujrzałam jak Ethan intensywnie się we mnie wpatruje. Odwróciłam szybko wzrok wtulając się bardziej w Axela. 

Po tym jak skończyliśmy rozstawiać namioty i stoliki, Axel i ja usiedliśmy nad brzegiem błyszczącego jeziora. Ułożyłam głowę na jego ramieniu.

- Cieszę się, że przyjechałaś - szepnął mi do ucha przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Ja też się cieszę.

Sięgnął do kieszeni swojej bluzy i wyjął z niej delikatny wisiorek. Wpatrywałam się w niego uważnie. On po prostu się uśmiechał i kazał mi się odwrócić do niego tyłem.

- A za co to? - spytałam.

- Za naszą 6-miesięcznicę. Chciałem dać ci to wcześniej, ale również chciałem ci to dać w tak pięknym miejscu jak to, więc odwróć się dla mnie.

Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam to o co poprosił.

Zapiął wisiorek na mojej szyi, wzięłam kryształek w dłonie przyglądając się mu. Był w kolorze niebieskim i owinięty delikatnym miedzianym drucikiem. 

Powoli odwróciłam się do niego twarz, ale zatrzymał mnie. Zamiast tego owinął mnie swoimi ramionami i oparł brodę na moim ramieniu.

- Dziękuję, że usiadłaś obok mnie tamtego dnia na lekcji, dzięki temu cię poznałem.

Zachichotałam.

- Jest przepiękny, dziękuję - powiedziałam trzymając dalej kryształek między palcami.

- Dałbym ci coś piękniejszego, ale mam już to w swoich ramionach - jego słowa spowodowały, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Odwróciliśmy się oboje w tamtą stronę i ujrzeliśmy Ethana.

- Um, cześc, zwołują wszystkich na ognisko. Powiedzieli, żebym was zawołał - powiedział. Usłyszałam lekkie zakłopotanie w jego głosie. Odsunęłam się od Axela i podniosłam się z ziemi.

- Okej, już idziemy - odpowiedział Axel. Ethan przytaknął i odszedł. Wpatrywałam się za jego znikającą sylwetką.

- W porządku? - spytał Axel.

- Tak tak - odpowiedziałam z westchnięciem - jest lepiej niż w porządku.

- Cieszę się.

Przytaknęłam i odeszliśmy znad jeziora. Spotkaliśmy się ze wszystkimi przy ognisku. Słońce już praktycznie zaszło, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Hot dogi i hamburgery smażyły się na ogniu. Wszyscy się śmiali i rozmawiali ze sobą. Podeszłam do Cecilii i trzech innych dziewczyn by pomóc im z kebabami. Każdy się sobie przedstawił. Każdy wydawał się miły.

- Więc, Cecilia, Ethan Collins? - spytała jedna dziewczyna o imieniu Rose. Reszta dołączyła.

- No właśnie, jak ci się udało tak szczęśliwie zdobyć takiego gracza? - zawtórowała kolejna, Amanda.

Wszystkie podsunęły się bliżej by usłyszeć tą historię. Nie odzywałam się tylko zapełniałam kebaby warzywami.

- Cóż, odpowiedziałaś za mnie, to szczęście - Cecilia zażartowała ze śmiechem. Reszta dziewczyn dołączyła do chichotów w kółku. Ja jedynie posłałam sztuczny uśmiech i udawałam, że interesuje mnie ta historia. Dlaczego tematem do rozmów musiał być właśnie Ethan?

- Ale serio, opowiadaj soczyste szczegóły! - ostatnia z grupki, Mani, dołączyła się.

- Cóż... - Cecilia miała zacząć, jednak przerwał jej krzyk.

- Chodźcie dziewczyny, ogień jest gotowy na więcej jedzenia! - jeden z chłopaków krzyknął.

- Zgaduje, że dowiemy się tego później - powiedziała Amanda zbierając gotowe kebaby. Rose ruszyła za nią, a Mani została by wziąć przyprawy.

- Ethan Collins to początek do konwersacji, hm? - uśmiechnęła się Cecilia.

Uniosłam delikatnie kącik ust.

- Jest gwiazdą baseballa. Dlaczego mięlibyśmy omijać jego obecność? - odpowiedziałam.

- Nie mogę się z tym nie zgodzić. Dalej staram się, by wpuścił mnie do swojego świata.

- Będzie ciężko z kimś takim jak on... - powiedziałam bezmyślnie.

- Co masz na myśli?

Przestałam robić co robiłam i odwróciłam się w stronę Cecilii. Patrzyła na mnie nieco zdziwiona tym co powiedziałam. Bez zastanowienia, starałam się to naprawić.

- T-to znaczy, wiele facetów, nie tylko Ethan, mają taką ścianę przez którą ciężko się przebić, ale jestem pewna, że wkrótce ci pozwoli. Zrozumie, że cię potrzebuje. Nie martw się za dużo tak długo jak jest u twojego boku... - powiedziałam już pewniej. Posłałam jej delikatny uśmiech z nutką ulgi.

- Też mam taką nadzieję.

Odetchnęłam głęboko, zadowolona, że o nic więcej już nie pytała, ale zaczęłam się zastanawiać nad swoimi słowami. Kim ja niby byłam, aby mówić jak bym go znała? Ale znałam. Znałam go bardziej niż ktokolwiek inny. Bynajmniej tak sądziłam, jednak już tak nie jest...

- Więc podoba się wyjazd do tej pory? - Cecilia przerwała moje rozmyślenia.

- Jest cudownie - odpowiedziałam z uśmiechem.

- To dobrze. Bałam się, że będziesz czuła się niekomfortowo z grupką ludzi których dopiero co poznałaś. Martwiłam się też o Ethana, ale wygląda na to, że wkręcił się w towarzystwo. Plusy bycia w drużynie baseballowej, tak sądzę. Ma wiele pewności siebie ze wszystkim co robi - powiedziała wpatrując się we mnie.

Zawsze miał, pomyślałam. Przestań, Lucille, przestań rozmyślać o przeszłości. Mówiłam do siebie w myślach.

- Kilku z nich to znajomi moi i Axela z liceum, dlatego was zaprosiłam. Cieszę się, że nie czujesz się niekomfortowo - odwróciła się do mnie.

- Oczywiście, że nie. Są naprawdę wspaniałymi ludźmi. Sceneria również jest przepiękna.

- Cieszę się, że to powiedziałaś. A co z tobą? Jacyś znajomi z liceum, którzy wpadliby cię odwiedzić w Nowym Jorku raz na jakiś czas? Axel powiedział, że pochodzisz z Kalifornii.

- Um... - zawahałam się.

Znajomi z liceum? Kto to niby mógł być? Nawet nie powiedziałam Axelowi jakim popychadłem tam byłam. Nie znał faktu, że nie miałam znajomych w liceum. Jedynie kogo miałam to Ethan. Miałam. To już przeszłość, ale nie mogłam jeszcze powiedzieć Axelowi o Ethanie. A jak miałabym to powiedzieć Cecilii? 

- Cecilia! - ktoś krzyknął ratując mnie w ten sposób od niewygodnego pytania.

- Hej, wybacz. Wzywają mnie. Powiesz mi o tym później, okej? - powiedziała, po czym odeszła. Pokiwałam głową. Gdy tylko zniknęła mi z oczu, wypuściłam powietrze z ust, które wstrzymywałam dość długi czas. Odeszłam by użyć wychodka. Wszystkie te rozmowy powodowały dziwne uczucie w moim brzuchu. Gdy stamtąd wyszłam, zetknęłam się z twarzą, której starałam się unikać przez cały dzień.

- Oh, cześć - powiedział Ethan. Nie było nikogo dookoła, tylko my. Toi toi był oddalony od pola namiotowego, no cóż, trzeba było unikać nieprzyjemnych zapachów. Było to odcięte miejsce od reszty ludzi.

Zrobiłam krok w tył, nieco zaskoczona.

- Um, hej - powiedziałam z zawahaniem w głosie.

- Trochę przerażające jak bardzo oddalone są toalety, hm?

- Ta...

- Lu...

- Wracam do ogniska.

Minęłam go. Złapał mnie delikatnie za rękę zatrzymując i usłyszałam jego ciche westchnięcie.

- Lucille, jak długo będziesz to ciągnąć?

- Odpuść, Ethan.

Puścił powoli moją rękę.

- Nie rób tego Luce.

Słysząc jak wymawia moje imię, zbiło mnie z tropu przez co znowu się zatrzymała.

- Czego, Ethan?

- Nie ignoruj mnie. Nie każ mi błagać tylko o rozmowę! - powiedział zirytowany.

- Nikt nie mówił ci żebyś błagał.

- Ale nie robię niczego innego odkąd nie chcesz ze mną rozmawiać! Ignorujesz mnie albo odchodzisz w przeciwną stronę. Zachowujesz się tak, jak byśmy w ogóle się nie znali.

- Nie znam cię, Ethan. Już nie.

- A to dlaczego? Wytłumacz mi to, wtedy może zrozumiem. Chcę zostawić cię w spokoju, ale nie mogę myśleć o tym, że mnie nienawidzisz.

- Nie nienawidzę cię... - powiedziałam cicho. Nieważne jak bardzo chciałam po tamtej nocy, nigdy, ani razu nie mogłam go nienawidzić. Po prostu starałam się o nim zapomnieć. Albo raczej udawałam.

- Więc w takim razie co to jest? Pewnej nocy się obudziłem, a ciebie nie było!

Stałam w ciszy.

- W porządku, jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, to czemu nie wrócimy do rozmów z Axelem i Cecilią? - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę reszty ludzi z wyjazdu, jednak nie drgnęłam - A co ze wszystkimi tutaj? Powiedzmy wszystkim jak ja i ty pieprzyliśmy się w liceum i teraz jesteś na mnie wściekła bez powodu! Oh, może im nawet powiemy ile razy się piep...

Przerwałam mu uderzając go mocno w polik. Nie widziałam wyraźnie jego twarzy, ale mogłam zauważyć zszokowanie i ból w jego oczach.

- Bez powodu? Naprawdę masz tupet żeby tak mówić. A ty się jeszcze zastanawiasz dlaczego nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? Właśnie dlatego...

Odeszłam w przeciwnym kierunku niż nasz obóz. Byłam zraniona. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Moje serce bolało. To był ten Ethan, w którym byłam tak szalenie zakochana w zeszłym roku? Chciał ze mną porozmawiać? Ten kretyn chciał ze mną rozmawiać, ale to jest to co zrobił? Stał się jeszcze gorszy niż sądziłam. Wcześniej go nie nienawidziłam, ale teraz tak. Nienawidzę go. Nienawidzę go. Nienawidzę Ethana Collinsa.


______________________________________________________________________________

I jak wrażenia po następnym rozdzialiku? Dzieję się ostro. Jak myślicie, wybrną jakoś z tej sytuacji? 

Mam nadzieję, że czekacie cierpliwie na kolejne rozdziały :)

DODAJCIE MNIE NA SNAPIE: malenkaxo 

I tam pytajcie o co chcecie, łatwiej mi jest się tam kontaktować :*





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro