Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Lucille's POV

Naprawdę nie chciałam, żeby to wszystko się tak potoczyło. Nie tak miało wyglądać ogłoszenie ciąży Ethanowi. Chciałam dać mu czas, żeby wróciła mu pamięć, a jeśli by nie wróciła to powoli doszlibyśmy i do tego rozdziału naszej historii. Czy kiedykolwiek los postanowi się do mnie uśmiechnąć i nie sprawiać mi przykrości na każdym kroku? Jestem już naprawdę tym zmęczona.

Piętnasty tydzień ciąży, tak, to już tyle czasu minęło. Hormony, które temu towarzyszyły w niczym mi nie pomagały. Ciągłe nudności, częste wizyty w toalecie, wahania nastrojów, wrażliwość na różne zapachy. Wszystko mnie przytłaczało. Do tego fakt, że Ethan o tym nie wiedział i nie mogłam mu tego powiedzieć mnie dobijało, aż do dzisiaj. Jeden telefon wystarczył, by zaskoczyć naszą dwójkę.

- Ethan...? - szepnęłam niepewnie przyglądając się mu. Stał jak słup soli wpatrując się pusto w jakiś niewidzialny punkt przed sobą - odezwij się, proszę - powiedziałam drżącym głosem.

Niestety dalej trwała głucha cisza. Powietrze było tak gęste, że można je było kroić nożem.

- Ethan! - podniosłam nieco głos. Zobaczyłam, że wybudza się z jakiegoś transu. Odetchnęłam z lekko wyczuwalną ulgą.

- Jesteś w ciąży - powtórzył przełykając gorzko ślinę. Jabłko Adama w jego gardle poruszyło się niespokojnie.

Przytaknęłam powoli czekając na jego dalszą reakcję.

- i ojcem nie jest Axel...jesteś tego pewna? - przeniósł na mnie wzrok.

Poczułam jakby właśnie kopnął mnie w serce z półobrotu. W oczach zebrały mi się łzy. Pociągnęłam nosem spuszczając wzrok na swoje stopy.

- Przepraszam... nie chciałem żeby to tak zabrzmiało - po głosie słyszałam, że nie miał pojęcia jak ma zareagować - po prostu jestem w ciężkim szoku - zrobił kilka kroków w moją stronę zmniejszając odległość - nie spodziewałem się takiej wiadomości z rana... i w najbliższych latach również.

- Myślisz, że ja się spodziewałam? - wybuchłam załamującym się głosem - noszę w sobie dziecko od trzech miesięcy - wskazałam na swój brzuch - i tak, jestem pewna, że to ty jesteś tatą. Czasowo wszystko się zgadza.

Położyłam dłoń na brzuszku gładząc go lekko. Wybrzuszenie było wyczuwalne pod palcami, zdążyłam się już do niego przyzwyczaić i oswoić z myślą, że będzie tylko rosło, tak jak dzieciątko w środku. Co za wizja, dopiero co zaczęłam karierę, o której zawsze marzyłam i teraz będę musiała usunąć się w cień by poradzić sobie z macierzyństwem.

Będę mamą. Będę mamą. Będę mamą...mamą. To coś abstrakcyjnego, a wspaniałego zarazem.

Ethan podsunął się jeszcze bliżej, tak że odległość między naszymi ciałami wynosiła kilka centymetrów. Spojrzał w dół na mój brzuch, na którym trzymałam dłoń. Rozprostował palce umieszczając swoją rękę na mojej. Wciągnął głośno powietrze wyczuwając zmianę w moim ciele. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. To było coś surrealistycznego. Po moim ciele aż przeszły ciarki. Pierwszy raz dałam dotknąć brzucha komuś innemu.

- Trzeci miesiąc? - dopytał - a od jak dawna wiesz?

- od piątego tygodnia - szepnęłam podnosząc na niego wzrok.

Zmrużył lekko brwi próbując sobie to poukładać. Prawie głowa mu parowała gdy starał się przywołać sobie wspomnienia związane z tym co ciało się kilka miesięcy temu.

- Pamiętasz mecz? -próbowałam mu jakoś pomóc - Ostatni, na którym byłam i poczułam się źle? Zabrałeś mnie wtedy do szpitala - zacisnęłam usta w cienką linię.

Po tej wiadomości zobaczyłam jak jego twarz się rozjaśnia, lampka w głowie zaświeciła się w mgnieniu oka. Otworzył szeroko oczy.

- Wiesz od tamtego momentu i nic mi nie powiedziałaś? - spytał z wyrzutem.

- Bałam się, okej? - powiedziałam - to wszystko było takie nowe. W zasadzie dalej jest. Sama się musiałam oswoić z tą myślą, później podjęłabym decyzję o tym kiedy poinformować Ciebie. Lekarz jak powiedział mi, że jestem w ciąży myślałam, że robi sobie ze mnie żarty, że to Prima Aprilis. Ale pokazał mi badanie usg, tego już nie mogłam podważyć. Poza tym... byłam z Axelem, jak mogłabym mu o tym powiedzieć wiedząc, że dziecko nie jest jego? Zauważył by to prędzej czy później. A ty? Zniszczyć Ci zawodowe życie, w którym dopiero się rozkręcasz? Nie mogłam tego zrobić.

- Nie zniszczyłabyś mi tym życia - przerwał mi mój wywód.

- Jak to? - Zmrużyłam brwi przyglądając się niezrozumiale jego twarzy.

- Lucille, planowałem i dalej planuję spędzić z tobą życie. Tamta noc, która wszystko zmieniła była jakimś totalnym nieporozumieniem. Nie miałem najmniejszego zamiaru się z tobą rozstawać. Wiem, że to brzmi średnio męsko, ale naprawdę chciałem żeby wyszło nam razem.

- Brzmi to bardzo męsko - szepnęłam i uniosłam mimowolnie kącik ust.

Uniósł dłonie biorąc w nie moją twarz. Kciukami zataczał delikatne kółeczka na policzkach. Odetchnęłam z ulgą rozluźniając się pod jego dotykiem. Pochylił się składając kilka wilgotnych pocałunków na moim czole. To było tak urocze, że znowu wezbrały się łzy w moich oczach.

Załkałam cicho pod nosem. Odsunął się kawałek nieco zaniepokojony.

- Zrobiłem coś nie tak?

- Przepraszam, nie kontroluję czasem emocji. Najmniejsze czynności doprowadzają mnie płaczu - wymamrotałam.

- To słodkie - zaśmiał się cicho - mamuśko - dodał po chwili.

Spojrzałam mu w oczy, a po moich policzkach zaczęły płynąc rzewnie łzy. Całkowicie bez kontroli. Usłyszenie tego słowa z jego ust mnie rozczuliło.

Objął mnie od razu zamykając w swoich silnych ramionach. Oparłam głowę o jego ramię szlochając w nie i mocząc jego szarą bluzę. Owinęłam go ramionami w pasie trzymając się go blisko na tyle ile mogłam. Dawno tego nie czułam. Naprawdę mi tego brakowało.

- Dziękuję - szepnęłam po dłuższej chwili - bałam się, że się wściekniesz.

- Wścieknę? Gadasz głupoty. Nigdy - pokręcił przecząco głową.

Odetchnęłam odsuwając się od niego gdy moje oczy postanowiły przestać wydzielać potok łez.

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał już dziewiątą dwadzieścia.

- Jasny gwint... muszę jechać - wróciłam do sypialni ubierając skarpetki na nagie stopy. Wyszłam z pokoju zgarniając ze stołu torebkę, teczkę z artykułami i klucze do mieszkania. Wsunęłam nogi w buty zawiązując się w mgnieniu oka.

- Chętnie bym cię odwiózł, ale nie przyjechałem autem - dodał drapiąc się nerwowo po karku.

Wyprostowałam się i spojrzałam na niego. Pokręciłam głową na znak by się nie martwił.

- Nie przejmuj się, poradzę sobie - uniosłam kącik ust. Przygryzłam lekko wargę - jak chcesz to zostań, wrócę za kilka godzin.

- Lepiej jak wrócę do siebie. Pewnie ktoś się u mnie pojawi w ciągu dnia, a nie chcę żeby wzywali policję bo mnie nie ma. Muszę wszystkich poinformować o tym, że wróciła mi pamięć.

- No tak. Wszyscy się ucieszą - poprawiłam torbę na ramieniu patrząc na niego.

Czułam między nami znowu taki lekki dystans, nie wiem czy sama go wytworzyłam czy po prostu oboje musimy się odnaleźć w nowej roli.

Wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam je na klucz po czym zjechaliśmy na parter wychodząc przed budynek.

Przeszliśmy na przystanek autobusowy, który znajdował się kilka metrów od miejsca, w którym mieszkałam. Udało mi się z lokalizacją. Wszędzie miałam w miarę blisko, a połączenie komunikacyjne było doskonałe.

Przystanęłam w miejscu i zobaczyłam z daleka jak zbliża się mój autobus. Przeniosłam wzrok na Ethana, który się we mnie wpatrywał tymi brązowymi oczami. W których nie raz się zatracałam bez pamięci.

- To... do później - podsunęłam się z chęcią pocałowania go w policzek. Ten jednak miał inne plany i przechylił głowę powodując, że nasze usta się złączyły. Przymknęłam oczy rozluźniając się pod jego ciepłymi wargami. Odwzajemniłam delikatny pocałunek bez dłuższego zastanawiania. Poczułam jego dłoń na swoich lędźwiach przyciągającą mnie bliżej ku jego ciału.

Odczepiliśmy się po długiej chwili dopiero jak zaczęło braknąć nam powietrza.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Teraz ja powinienem ci się odwdzięczyć - powiedział szeptem opierając czoło o moje.

Odsunęłam się na milimetry i przytaknęłam nieśmiało.

- Dobrze. Dziękuję...

- Nie, to ja dziękuję. Za wszystko co dla mnie zrobiłaś.

Odetchnęłam cicho.

- Pa, Ethan. - cmoknęłam go ostatni raz w policzek.

Autobus podjechał na przystanek, na którym staliśmy. Weszłam do środka i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie, odwróciłam głowę w jego stronę by móc na niego spojrzeć ostatni raz i autobus ruszył.

Pomachał mi na pożegnanie.

Sylwetka Ethana stawała się coraz mniejsza znikając w oddali.

***

Weszłam do Redakcji przechodząc obok recepcji. Przeszłam do pomieszczenia, w którym przydzielone było dla mnie miejsce. Położyłam torbę na biurku i opadłam ciężko na krzesło. Nikomu nie mówiłam o mojej sytuacji. Wiedziałam, że wygadanie się w takim środowisku o ciąży świadczyłoby o nieustających plotkach. Wystarczyło mi przygód jak na razie.

Zabrałam się za artykuł, który miałam przygotować w nawiązaniu do drużyny Ethana, opisać samego kapitana i wypadek, który się mu przytrafił dwa miesiące temu. Oczywiście musiało to paść na mnie, tyle ludzi, a opisywanie swojego byłego-przyszłego tatę dziecka zaszczyciło właśnie mnie. Czułam, że napisanie tego artykułu będzie cięższe niż się mogło wydawać.

Odpaliłam laptopa i zabrałam się za pisanie. Niestety moje myśli cały czas odbiegały w innych kierunkach.

Cieszyłam się w końcu na wieść o powrocie pamięci Ethana, nie dawałam już na to żadnych nadziei, a tu miłe zaskoczenie. Do tego wyznanie o nocy, w której postanowiłam od niego odejść było szokujące. To był jakiś wieczór niefortunnych zdarzeń, źli ludzie w złym miejscu. A ja byłam w stanie dopuścić do siebie myśl, że jednak mnie zdradził. Stara reputacja Ethana ze szkoły średniej przyćmiła mi chyba wtedy umysł. No i wisienka na torcie, dzisiejszy telefon od lekarza. Mieszanka wybuchowa.

Właśnie, lekarz, powinnam do niego oddzwonić.

Nie, nie teraz. Zrobię to później jak wrócę do domu. Teraz skupiam się na pracy.

Lucille, ogarnij się. Karcę się w myślach.

***

Dzień mija mi powoli. Czekało mnie jedno spotkanie zespołowe. Rozpoczęcie nowych projektów i ślęczenie nad artykułem. Jak już myślałam, że zdania nadawały się do całości, wszystko po chwili kasowałam bo nic ze sobą nie współgrało. Kompletnie nie mój dzień.

Potarłam zmęczone oczy zamykając laptopa. Usłyszałam po chwili jak dzwoni mój telefon.

Sięgnęłam do torebki wyciągając go. Szczerze mówiąc, gdy na wyświetlaczu nie zobaczyłam imienia Ethana, trochę się zawiodłam.

- Cześć April - odebrałam z lekkim uśmiechem.

- No dzień dobry, jeszcze o mnie pamiętasz? - spytała po drugiej stronie.

- Jak mogłabym zapomnieć? Twoje zdjęcie na tapecie w telefonie cały czas mi o tobie przypomina - uśmiecham się pod nosem.

- To dobrze. Wolę cię sprawdzić czy nie znalazłaś tam sobie jakiejś inne przyjaciółeczki, której musiałabym pokazać gdzie raki zimują.

Zachichotałam. Uwielbiałam tę dziewczynę. Zawsze potrafiła poprawić mi humor.

- Co u ciebie? Jak... - zamilkła na chwilę - samawieszkto w samawieszgdzie - wyszeptała szybko dociskając telefon bliżej ust.

- W porządku. Przwyczajamy się do siebie - odetchnęłam - i rośniemy jak na drożdżach - oparłam się wygodnie na oparciu krzesła.

- Mówiłaś w końcu mamie? - dopytała.

Zacisnęłam usta w cienką linię. Nie wiedząc co odpowiedzieć. Od jakiegoś czasu nie mam dobrych relacji z mamą i nie poinformowałam jej o tym, że jestem w ciąży. Gdyby się o tym dowiedziała, a najważniejsze, gdyby dowiedziała się z kim to chyba padłaby na zawał.

- Wiesz...to trochę skomplikowane - próbowałam obejść jakoś ten temat.

- Lucy - powiedziała ostrzegawczo - obiecałaś, że to zrobisz. To w końcu twoja mama.

- Tak, wiem i zrobię to...kiedyś - wyszeptała ostatnie słowo.

- Lucille - powiedziała ostrzejszym tonem. Aż wywróciłam oczami.

- April, proszę cię, powiem jej kiedy będę uważała to za stosowne. Jeszcze nie jest na to czas. Za to dowiedział się o tym Ethan i wróciła mu pamięć.

- Chociaż tyle dobrego. Jak zareagował?

- Był zszokowany. Myślał, że sobie żartuję, ale szczerze? - spojrzałam przed siebie przypominając sobie jego reakcje - był szczęśliwy z tego powodu, tak sądzę.

- Ten Ethan, który stawiał karierę na pierwszym miejscu był szczęśliwy z powodu informacji o dziecku? - czułam jak jej brwi wędrują ku górze w lekkim niedowierzaniu.

- Tak, był szczęśliwy. Tak przynajmniej wyglądał i się zachowywał. Nie uciekł tylko przyjął godnie informację o tym, że zostanie tatą.

- Jestem pod wrażeniem - zagwizdała pod nosem.

- A ja jestem pod wrażeniem, że to tak szybko się potoczyło. Chociaż wiem, że niedługo nie będę w stanie ukryć brzucha - szepnęłam tak by nikt tego nie usłyszał, w końcu dalej siedziałam w biurze.

- Na pewno wyglądasz pięknie - powiedziała z uśmiechem.

- Oj przestań. Jak w końcu do mnie przyjedziesz to sama ocenisz - zachichotałam.

- No, mam nadzieję, że niedługo. Chcę zobaczyć Hot Mamuśkę i sama muszę przyzwyczajać się powoli do roli tej zajebistej ciotki, która nigdy nie będzie miała faceta tylko kochanków i będzie kupowała najlepsze prezenty dla twojego bobasa.

Zaśmiałam się głośno, ale szybko przyłożyłam ust tłumiąc śmiech.

- Mówiłam już, jesteś wariatką - pokręciłam głową. Usłyszałam w słuchawce jak jakiś inny numer próbuje się do mnie dobić. Odsunęłam na chwilę słuchawkę od ucha by spojrzeć na telefon, wyświetlił się na nim numer od Doktora Philipa.

- April, muszę kończyć. Zdzwonimy się później. Buziaki - powiedziałam szybko i rozłączyłam się nie dając jej nic już dodać.

Odebrałam telefon od lekarza.

- Dzień Dobry Panie Doktorze.

- Dzień Dobry Pani James, mogę zająć chwilkę? - spytał.

- Tak, czy coś się stało? - dopytałam.

- Nie, oczywiście, że nie. Prosiłem rano by do mnie Pani oddzwoniła ponieważ miałem wiadomość do przekazania.

- Ach tak, przepraszam - położyłam dłoń na czole - zupełnie wypadło mi to z głowy.

- Nic nie szkodzi. Chciałem poinformować, że znamy już płeć pani dziecka - powiedział z uśmiechem.

Wyprostowałam się.

- Naprawdę? Już? - powiedziałam nieco zaskoczona. Nie sądziłam, że tak szybko będzie taka informacja.

- Tak, czy chciałaby je Pani poznać teraz, czy przekazać komuś informację?

- Hmm... - zastanowiłam się chwilę- czy mogłabym dostać takie pismo pocztą? Chciałabym, żeby jednak była to niespodzianka...

- Tak, oczywiście, nie ma problemu. W takim razie wysyłam w sposób tradycyjny na pani adres. A niedługo widzimy się na wizycie kontrolnej.

- Oczywiście, dziękuje Panie Doktorze. Do usłyszenia.

Pożegnał się i rozłączył. Płeć dziecka? Chyba nie byłam gotowa na posiadanie tej wiedzy już teraz. Potrzebowałam czasu.

Schowałam telefon do torebki. Zgarnęłam wszystkie swoje rzeczy i opuściłam biuro wracając do domu.

Zauważyłam, że przez ciąże szybciej się męczę, zwykłe czynności zaczynają sprawiać trudność a kondycja nieco spadła. Do tego ta wieczna ochota na coś słodkiego. Nigdy nie zjadłam tylu żelków co przez ostatnie kilka tygodni. Można by to liczyć w kilogramach.

Weszłam do swojego pustego mieszkania opadając plackiem na kanapę. Nawet nie chciało mi się zdejmować butów.

***

Ethan's POV

Cały dzień spędziłem na obdzwanianiu rodziny by poinformować ich o pozytywnych zmianach. Rodzice zaoferowali, że przyjadą do mnie jak najszybciej będą mogli. Czyli potrwa to kilka dni. Korciło mnie, żeby powiedzieć wszystkim, że zostanę ojcem, ale wiedziałem iż muszę się wstrzymać. Ta decyzja należała do Lucille.

Przedzwoniłem do Cecilii. Też pomagała mi przy wszystkim. Pojawiała się, dzwoniła by sprawdzić jak się trzymam. Czuć było, że bardzo to przeżywa.

- Och, jak wspaniale Ethan - powiedziała uradowana gdy przekazałem jej dobre wieści - mogłabym wpaść? Przywiozę coś dobrego do jedzenia.

- Pewnie - odpowiedziałem bez zastanowienia - dla przyjaciółki zawsze znajdę czas.

- Taaaaak - przeciągnęła to słowo - będę za Max godzinę. Nigdzie się nie ruszaj.

Rzuciła słuchawkę. Spojrzałem na telefon unosząc brwi. Co ją tak napadło?

Po około godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Przeszedłem przez korytarz łapiąc za klamkę i otworzyłem je. W drzwiach stała Cecilia z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Uniosła plastikową torbę na wysokość twarzy by pokazać, że nie przyszła z pustymi rękoma.

- Cześć, wchodź - usunąłem się w drzwiach wpuszczając ją do mieszkania.

- Nie wiedziałam co dokładnie chcesz, więc wzięłam wszystkiego po trochu - uśmiechnęła się słodko i przelotnie cmoknęła mnie w policzek przechodząc do kuchni połączonej z salonem.

Zamknąłem za nią drzwi dołączając do niej.

- Jak się czujesz? - spytała rozpakowując jedzenie.

- Lepiej. W zasadzie to całkiem dobrze. Pamięć wróciła i powoli wracam do żywych - uśmiechnąłem się zakładając ręce na piersi i opierając pośladkami o blat w kuchni.

- Cieszę się - wyprostowała się i spojrzała na mnie - naprawdę - uśmiechnęła się.

- A jak u ciebie? - spytałem czując, że nastąpiła chwilowa niezręczna cisza.

- Bez zmian. Dalej tworzę projekty i cykam fotki na meczach. Brakuje tam jednak ciebie. Cała drużyna za tobą tęskni.

Zacisnąłem usta i przytaknąłem. Wiedziałem, że powrót na boisko nie przyjdzie w najbliższym czasie. Czekały mnie rehabilitacje i powrót do formy.

- Może za jakiś czas - skomentowałem i usiadłem przy stole obok niej. Zabraliśmy się za jedzenie.

- Masz tu coś - powiedziała gdy brałem kolejnego kęsa kurczaka.

- Gdzie? - spytałem oblizując usta.

- O tu - wyciągnęła rękę w moją stronę kciukiem ścierając sos z kącika moich ust - Już - uśmiechnęła się lekko wycierając dłoń w serwetkę.

- Dzięki - puściłem jej oczko z uśmiechem.

Skończyliśmy jeść w ciszy. Brakowało mi w sumie takiego spędzania wspólnie czasu z ludźmi. Gdy przyjechałem do miasta Cecilia była jedną z pierwszych osób które poznałem i szybko się zakolegowaliśmy, przez większość czasu byliśmy nierozłączni. Była moją najlepszą przyjaciółką. Dlatego cieszę się, że przyjechała.

- Jestem pełna - położyła dłoń na brzuchu głaszcząc się po nim.

- Właśnie widzę - zaśmiałem się - żeby guzik nie wystrzelił i nie podbił mi oka.

- Ej - trzepnęła mnie w ramię cicho się przy tym śmiejąc.

Podniosłem się z krzesła zbierając opakowania i resztki, wyrzucając wszystko do kosza.

Cecilia podążyła za mną stając przy mnie.

- W zasadzie to przyjechałam też z tobą porozmawiać. Skoro już odzyskałeś pamięć.

- Tak? O czym? - odwróciłem głowę w jej kierunku wycierając ręce w ręcznik.

- O nas - wskazała na siebie i na mnie.

Zmrużyłem brwi nic nie rozumiejąc.

- O nas? - dopytałem - jesteśmy przyjaciółmi Cece, chyba nie musimy tego omawiać.

- Wiem, ale... - fuknęła - to nie jest takie proste.

- Więc wytłumacz - zmrużyłem brwi.

Podsunęła się do mnie niebezpiecznie blisko stając na palcach. Spojrzała to na moje oczy to na usta... i po prostu mnie pocałowała.

Stałem tak chwilę w bezruchu. Co tu się właśnie odpierdala?

Nie czując mojego oporu, podsunęła się bliżej bardziej dociskając usta do moich.

Wyrwałem się w końcu z transu. Położyłem dłonie na jej ramionach odsuwając ją od siebie.

- Cecilia, nie - zmrużyłem brwi - co ty robisz?

Zagryzła dolną wargę.

- Już dawno chciałam i powinnam to zrobić, Ethan. Nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem - szepnęła.

- O czym ty mówisz? - potrząsnąłem głową - jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

- Kocham Cię, debilu - powiedziała twardo patrząc na moją twarz - naprawdę tego nie zauważyłeś przez tyle czasu?

Odsunąłem się od niej na wyciągnięcie ramion. Patrzyłem na nią w totalnym szoku. Przyjaźnimy się od prawie roku, zawsze przy mnie była. Nie spodziewałem się takiego wyznania. Nie czułem do niej nic więcej. Musiała odbierać błędnie sygnały. Cholera.

- Cecilia, ja... - zaniemówiłem.

Westchnęła spuszczając głowę i przymknęła na chwilę oczy.

- Nic nie mów - szepnęła - myślałam... nieważne - owinęła się ramionami - pójdę już.

Minęła mnie zbierając swoją torbę i opuściła pośpiesznie mieszkanie. O co tu dzisiaj chodzi? Przysięgam, że gram w jakiejś ukrytej kamerze. Nigdy nie odjebało się tyle co przez ten jeden dzień.

Usiadłem na krześle przy stole przejeżdżając dłońmi po twarzy. Traktowałem Cecilie jak własną siostrę, nigdy nie myślałem, że mogłoby coś między nami zaiskrzyć.

Jestem zakochany w Lucille. To się nie zmieniło.

Wypuściłem ciężko powietrze z płuc patrząc przed siebie i myśląc o tym wszystkim.

Muszę dzisiaj zwolnić. Nie mogę się przeciążać.

Przeszedłem na kanapę i odpaliłem jakiś mecz w telewizorze. Muszę to wszystko poukładać sobie w głowie i przetrawić.

Ciężkie dni dopiero nadejdą.

__________________________________

Hello! Dzień Dobry! Guten Morgen!
Tak, ja również nie spodziewałam się, że jeszcze tu wrócę.
Brak weny, inne obowiązki i ciągle zakręcenie nie sprzyjały myśleniu o pisaniu.

Opowiedzcie co u was. Jestem bardzo ciekawa co się zmieniło ☺️

Nie będę zapowiadała się z kolejnym rozdziałami. Jak się pojawi to się pojawi. Prędzej czy też później, ale na pewno dotrzemy do końca opowiadania.

Kisses!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro