Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

- Niedługo będę - powiedziałam wstając. Zrobiłam to na na tyle szybko, że zakręciło mi się w głowie.

 - Lucille... - dodała cicho - naprawdę nie musisz, chciałam Cię tylko poinformować - zacisnęłam usta w cienką linię słysząc te słowa. Nie miałam zamiaru się teraz wycofać. Powinnam go zobaczyć. 

- Niedługo będę - powtórzyłam - do zobaczenia - dodałam rozłączając się i odłożyłam telefon. Wypuściłam powietrze z ust pocierając lekko oczy. 

- Gdzie niedługo będziesz? - spytał Axel wchodząc do sypialni z łazienki. Wzdrygnęłam się lekko. Podniosłam na niego powoli wzrok. 

- Um... - przełknęłam gulę w gardle. Czy naprawdę powinnam go karmić kolejnymi kłamstwami? - do Alice - mruknęłam. Tak, właśnie wymyśliłam sobie koleżankę. Podeszłam do szafy wyciągając jakieś spodnie i bluzę. Brawo Lucille, naprawdę pięknie potrafisz załatwić sprawę. 

- Mhm... okej - odpowiedział Axel. Na pewno widział, że coś jest nie tak. Zdaję sobie też sprawę, że prawdopodobnie jest tym wszystkim zmęczony. Chciałabym mu wszystko powiedzieć, ale nawet nie wiem jak zacząć. 

- Wrócę później, nie czekaj na mnie z obiadem - zgarnęłam ubrania wchodząc do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam w czyste ciuchy. Włosy związałam w kucyk. Nie miałam ochoty skupiać na nich dzisiaj większej uwagi. 

Gdy już w pełni się ogarnęłam, przeszłam do salonu, w którym siedział Axel i jadł śniadanie. Ubrałam buty i zerknęłam jeszcze na niego przez ramię.

- To... Pa - rzuciłam i wyszłam z mieszkania. 

Nie miałam ochoty na komunikację miejską, więc pod blokiem zamówiłam taksówkę. Podałam adres szpitala i po 20 minutach byłam już na miejscu. 

Skierowałam się prosto na salę, w której leżał Ethan. W środku dalej byli jego rodzice. Zapukałam do drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. 

- Dzień Dobry - powiedziałam cicho i przeniosłam wzrok na chłopaka leżącego na łóżku. Podłączony do tych wszystkich dziwnych aparatur.  Ten patrzył na mnie mrużąc lekko brwi. 

Podeszłam bliżej i złapałam go za zdrową dłoń ściskając delikatnie. Uśmiechnęłam się smutno. 

- Hej Ethan - szepnęłam patrząc na niego. Cały obandażowany. To naprawdę nie był widok, w jakim chciałabym go kiedykolwiek zastać - Cieszę się, że... żyjesz. - dodałam. 

Jego rodzice siedzieli cicho przez ten czas. Było to lekko krępujące i dziwne. Jego mama zawsze miała coś do powiedzenia. 

- Kim... - wychrypiał Ethan patrząc na mnie - Kim... ty jesteś? 

- Nie żartuj sobie, to ja Lucille - powiedziałam patrząc mu w oczy. Zawsze był żartownisiem. Tym razem też, pomimo tylu obrażeń. 

- Kto? - zmrużył bardziej brwi.

Patrzyłam się dłuższą chwilę na jego twarz szukając oznak, że jednak mnie wkręca. Ale w jego oczach widziałam jedynie pustkę. Naprawdę nie wiedział kim jestem.

- Co? - Wydusiłam. 

Spojrzałam na Panią Collins. Siedziała na krześle ze spuszczoną głową ocierając nos chusteczką. Co tu się do cholery dzieje? 

- Nas też nie pamięta - szepnęła - Wie tylko jak ma na imię. Poza tym... nic - pokręciła głową - Przepraszam na chwilę - wstała wychodząc na korytarz. Za nią wyszedł jej mąż. 

Przeniosłam znowu wzrok na chłopaka. Nie pamięta praktycznie nic? Nie, to niemożliwe. Przecież to było tylko wstrząśnienie mózgu, nikt nie przewidywał amnezji. Nie nie nie. To tylko taki kiepski żart. Zaraz powie, że robi sobie jaja. Prawda?

Ethan cofnął powoli swoją dłoń kładąc ją z powrotem na łóżku i spojrzał przed siebie. 

- To tylko głupi żarcik, tak? - wymamrotałam. - tak? - powtórzyłam. Nie uzyskałam od niego żadnej odpowiedzi. 

Spojrzałam w bok biorąc głęboki przerywany wdech. W oczach zbierały mi się łzy. Odwróciłam się wychodząc z pokoju. Przeszłam szybko do łazienki opierając się o umywalkę. Pochyliłam głowę próbując jakoś uspokoić oddech. 

Co jeśli nigdy nie wróci mu pamięć? Jak mu powiem, że byliśmy ze sobą, ale już nie jesteśmy? I że będziemy mieć razem dziecko? Kurwa. To nie tak miało wyglądać. To życie miało w końcu się ułożyć, a jest coraz gorzej. 

Wyprostowałam się po chwili doprowadzając do porządku i otarłam mokre policzki. 

Wyszłam z łazienki wracając pod salę, na korytarzu dalej stali jego rodzice, którzy teraz rozmawiali z lekarzem. 

- Nie wiemy ile to potrwa - powiedział lekarz - może kilka dni, tygodni, miesięcy... możliwe jest nawet, że już nigdy nie wrócić mu pamięć. Jesteśmy jednak dobrej myśli. Proszę pokazywać pacjentowi jakieś zdjęcia z różnych wydarzeń, filmy, a nawet przedmioty. Może to przyspieszy powrót pamięci - zapisał coś na karcie prostując się - w razie pytań. Jestem do Państwa dyspozycji - kiwnął do nich głową. 

Przyłożyłam dłoń do ust słysząc wyraźnie każdego jego słowo. Pokręciłam głową i wybiegłam ze szpitala. Musiałam to przetrawić w samotności. 

- Wiedziałem... - usłyszałam znajomy głos. Zatrzymałam się patrząc przed siebie. U dołu schodów stał Axel. Patrząc na mnie z bólem w oczach. 

- Axel... - szepnęłam pociągając nosem - To nie tak... - zeszłam ze schodów podchodząc do niego. Ten cofnął się o krok nie pozwalając siebie dotknąć. 

- Axel proszę, daj mi to wytłumaczyć - wydusiłam spanikowana, a w oczach znowu zbierały mi się łzy.

- Nie - warknął patrząc na mnie zawiedziony - okłamałaś mnie. Znowu Lucille. Jak mam ci teraz w cokolwiek uwierzyć? - pokręcił głową - Nie  rozumiem tylko po co to robisz. 

- Ja... - przełknęłam głośno ślinę - dostałam informację, że Ethan się obudził. Musiałam sprawdzić co z nim... Musisz to zrozumieć. Jest moim byłym, to nie jest tak, że po rozstaniu przestanę się o niego martwić... - patrzyłam na jego twarz czekając na jakąś reakcję.

Prychnął i zacisnął szczękę - Nie, nie zrozumiem tego, bo non stop mnie okłamujesz. Aż tak mi nie ufasz? Poważnie?

- To nie prawda, ufam... - próbowałam się wybronić. 

Przestań - przerwał mi Axel. Ze zmęczeniem w głosie - po prostu przestań - przejechał ręką po twarzy. Spojrzał na mnie po dłuższej chwili - Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz...

Nie, Axel proszę nie rób tego. Mówiłam sobie w myślach.

- Kochasz go? - spytał ze słyszalną gulą w gardle.

Stałam wmurowana patrząc na niego w ciszy. Nigdy nie chciałam usłyszeć tego pytania, szczególnie nie od Axela. A najgorsze było to... że znałam odpowiedź. 

- Axel... - szepnęłam podchodząc do niego o krok. 

Ten pokręcił jedynie głową i cofnął się.

- Tak sądziłem - mruknął - nie mogę tak dłużej Lucille... To nie ma sensu. Z nami koniec - powiedział beznamiętnie. Odwrócił się wsuwając ręce do kieszeni i ruszył w przeciwnym kierunku.

Patrzyłam za nim, jak wsiada do samochodu i odjeżdża. 

Nogi same mi się ugięły. 

I nastała ciemność...


____________________________________________________________________________

CZEŚĆ 

Dawno mnie tu nie było :D

Do następnego (tym razem na pewno szybciej niż za rok)





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro