5
I'm back :) Myślę, że wam się spodoba chodź nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale tu już wy osądzcie:)
P.S Dziękuje za gwiazdki i komentarze one naprawde motywują :) :* Nieprzedłurzając zapraszam do czytania :)
_________
Obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Nikogo nie było w sypialni oprócz mnie. Resztkami sił wstałam z łóżka w poszukiwaniu jakiejś osoby, która mi pomoże. W miarę szybko udałam się w stronę wyjścia z pokoju. Ból był nie do zniesienia. Nieraz byłam pobita, ale jeszcze nigdy tak się nie czułam. Ojciec dopią swego i nie odpuści puki mnie nie zniszczy całkowicie.
Schodziłam po schodach stopień po stopniu. Ból stawał się coraz bardziej nieznośny. Dotarłam do kuchni gdzie był Jungkook i Jin.
- Błagam pomóżcie- wypowiedziałam płaczliwym tonem.
Obaj odwrócili się do mnie i przerazili moim widokiem.
- Kurwa Maja co się dzieje ? - Jungkook.
Ból był nie do zniesienia zsunęłam się po ścianie. Ostatnim co usłyszałam było wypowiedzenie mojego imienia i zanazany obraz chłopaków podbiegających do mnie. Potem tylko ciemność.
Jungkook pov.
Pojechaliśmy do szpitala za karetką, która zabrała nieprzytomną Maję. Boję się o nią. Cały czas mam przed oczami jej przerażoną i pełną bólu twarz z dzisiejszego ranka. Jeszcze nigdy tak się nie bałem. Mogłem poczekać aż się obudzi i w pore zareagować w razie potrzeby. Nie wiedziałem, że tak się stanie. Spała spokojnie nic nie wskazywało na żadne powikłania.
Siedziałem wraz z Jinem właśnie przed salą gdzie ją badali. Już od godziny siedziałem bezczynnie czekając na jakie kolwiek informacje, ale jak zwykle nikt nic nie wiedział albo nie mógł udzielić żadnych informacji. Siedziałem jak na szpilkach. Co chwile Jin- Hyung prosił, a wręcz upominał żebym się uspokoił, ale nie potrafiłem. Po kilku następnych minutach z sali wyszedł lekarz podbiegłem do niego.
- Co z nią ?
- A pan to ..?
- Jestem jej chłopakiem - Jin spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili zmienił wyraz twarzy. Pomyślał pewnie, że przez to czegoś sie dowiem.
- W takim razie proszę za mną do gabinetu.
Szliśmy długim korytarzem prawie na drugi koniec budynku. Wkońcu lekarz otworzył jedne z drzwi i zaprosił mnie do środka. Kazał usiąśc naprzeciwko niego. Zrobiłem to. Strach dawał o sobie znać, ale próbowałem to ukryć.
- Więc jest Pan chłopakiem mojej pacjentki.
- T-tak - odpowiedziałem drżacym głosem - co z nią ? Jest bardzo źle?
- Była pobita i to nie tak dawno tak ?
Kiwnąłem głową.
- Pan chyba nie myśli, że to ja - powiedziałem podniesionym głosem - to naprawdę nie ja .. ja ..ja ją znalazłem całą we krwi w ciemnym załuku.
- Ja Pana nie osądzam - wypuścił powietrze - z blizn i ran jakie ma wnioskuje, że ktoś ją regularnie bił i z resztą nie tylko - spóścił wzrok - z badań, które przeprowadziliśmy była ona zgwałcona i to nie jednokrotnie.
Spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Powiem wprost - westchnął - po tym pobiciu i innych uszczerbkach na zdrowiu pacjentka, w tym wypadku Pana dziewczyna może mieć problemy z zajściem w ciążę, bądź jej donoszenia lub też może urodzić dziecko z wadą genetyczną. Ale jest cień szansy, że urodzi zdrowe dziecko. Ale nie teraz rzecz jasna.
- Kiedy moge ją zobaczyć i kiedy wyjdzie ze szpitala - zapytałem, a po policzku spłynła mi łza.
- Teraz śpi, ale możesz do niej wejść. Ze szpitala wypuścimy ją dopiero za 2 tygodnie. Czekamy jeszcze na kolejne wyniki badań.
Przytaknąłem i podziękowałem lekarzowi. Po moich policzkach spływały łzy, kocham ją i będę ją wspierał. Szedłem korytarzem pod salę gdzie leżała Maja. Pod jej tymczasowym pokojem byli chłopcy. Próbowali coś odemnie wyciągnąć lecz nie dałem za wygraną. Wszedłem bez słowa do sali. Leżała tam podpięta do kroplówki. Miała taką spokojną twarz. Spała spokojnie. Wyglądała beztrosko. Usiadłem obok niej na krześle i złapałem jej dłoń. Była zimna. Zawsze kiedy dotykałem jej ręce, one były zimne, ale to miało swój urok. Czułem na sobie wzrok Hyungów, ale nie zbyt się przejąłem. Kiedy przypomniałem sobie co mówił lekarz prowadzący odrazu się rozpłakałem. Nigdy nie mówiła, że była zgwałcona, aż do wczoraj, kiedy opowiedziała mi wszystko. Może się bała albo wstydziła. Sam nie wiem. Ale wiem jedno nigdy nie przestane jej kochać, nawet z takiego powodu. Chce stworzyć z nią przyszłość, bo kocham ją szczerze, a nie na pokaz.
Kiedy tak rozmyślałem poczułem jak ściska moją dłoń lecz się nie budzi. Spojrzałem na jej twarz, lekko sie uśmiechała jakby wiedziała, że jestem obok. Przytuliłem się do niej i po chwili zasnąłem z wyczerpania.
______________________________________
Poprawione:
7 Maja 2018
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro