Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Chłopak miał czerwone oczy włosy płaszcz i buty. Jego mina wyrażała potępienie. Był chudy.
Bee patrzył na niego obserwując każdy jego ruch.
-Bee rozluźnij się.-mruknełam podchodząc bliżej.
-To dawny decept.-szepnął mi na ucho i cmoknął w policzek.
Usiedliśmy przy stole a Hania przyniosła herbatę.
-Jak podróż?-zapytał były Dariki.
-Bardzo dobrze-odparła jakby nie do niego.
-Ej...kiedy wpadłaś na pomysł zmieniacza?-zapytał oglądając swoje ciało. Podałam mu lusterko. Z boku Jay drażnił się z Dariką.
-Po przyjeździe Bee. Naprawiłam mu też modulator głosu.
-Właśnie widz...-przerwał mu krzyk Dari.
-Ogarnij się pacanie!-wszyscy odwrócili głowę w jej stronę.-musimy się rozpakować.-wstała złapała mnie za rękę i mimo moich sprzeciwów zaprowadziła do pokoju. Po dfodze zabrałam KO lusterko.
2 tyg później...
Obok mnie podjechała żółta terenówka. Otworzyła drzwi od pasarzera a ja wsiadłam. Na miejscu kierowcy pojawił się chłopak.
-Grey...-zaczął niepewnie.
-wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Wyjeżdżam.
-co?! Dlaczego?!-on tylko spojrzał na mnie i zjechał w dół wąwozu.
-Nie powinienem cię całować.
-Bee to było 2 tygodnie temu.
-Jestem twoim tymczasowym strażnikiem.-zjechał z prawie pionowej ściany. Pisnełam.-spokojnie robiłem to wiele razy.
-Na Cybertronie?
-Nie. Tutaj. Na Ziemi. Ale moim poprzednim pojazdem
-jeździsz po wąwozach Camaro!!!???-krzyknełam a chwilę później wyjechaliśmy na górę.
-tak po prostu wyjedziesz?-zapytałam gdy wysiadłam z samochodu.
-nie z efektami specjalnymi.-zaśmiał się KO.
-och zamknij się-powiedziałam i spojrzałam na żółtego.
-Muszę pilnować teraz Miji. Siostrzenicy Prima.
-tak po prostu.-szepnełam a oni odjechali. Po chwili znikneli z pola widzenia.
1,5 roku później...
Siedzę sobie na mostku ze spuszczonymi nogami. Patrzę w wodę chcąc zobaczyć statek którym wraca tata. Wyjechał na szkolenie. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
-Powinniśmy wracać.-odparła Asha. Zamrugałam. Kiwnełam głową i wstałam.-choć.-wsiadłyśmy do taksówki. Odkąd Bee odhechał nie mamy auta. Choć może to poprawiłoby mi humor?
-Asha.-spojrzała na mnie.-może kupiłybyśmy sobie auto?-zapytałam.
-Tak. Jasne. Ale może nie dzisiaj? Słońce już zachodzi.
-Jutro po południu.-odparłam. Zgodziła się a gdy dojechaliśny bez jedzenia kolacji położyłam się spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro