9
Chłopak miał czerwone oczy włosy płaszcz i buty. Jego mina wyrażała potępienie. Był chudy.
Bee patrzył na niego obserwując każdy jego ruch.
-Bee rozluźnij się.-mruknełam podchodząc bliżej.
-To dawny decept.-szepnął mi na ucho i cmoknął w policzek.
Usiedliśmy przy stole a Hania przyniosła herbatę.
-Jak podróż?-zapytał były Dariki.
-Bardzo dobrze-odparła jakby nie do niego.
-Ej...kiedy wpadłaś na pomysł zmieniacza?-zapytał oglądając swoje ciało. Podałam mu lusterko. Z boku Jay drażnił się z Dariką.
-Po przyjeździe Bee. Naprawiłam mu też modulator głosu.
-Właśnie widz...-przerwał mu krzyk Dari.
-Ogarnij się pacanie!-wszyscy odwrócili głowę w jej stronę.-musimy się rozpakować.-wstała złapała mnie za rękę i mimo moich sprzeciwów zaprowadziła do pokoju. Po dfodze zabrałam KO lusterko.
2 tyg później...
Obok mnie podjechała żółta terenówka. Otworzyła drzwi od pasarzera a ja wsiadłam. Na miejscu kierowcy pojawił się chłopak.
-Grey...-zaczął niepewnie.
-wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Wyjeżdżam.
-co?! Dlaczego?!-on tylko spojrzał na mnie i zjechał w dół wąwozu.
-Nie powinienem cię całować.
-Bee to było 2 tygodnie temu.
-Jestem twoim tymczasowym strażnikiem.-zjechał z prawie pionowej ściany. Pisnełam.-spokojnie robiłem to wiele razy.
-Na Cybertronie?
-Nie. Tutaj. Na Ziemi. Ale moim poprzednim pojazdem
-jeździsz po wąwozach Camaro!!!???-krzyknełam a chwilę później wyjechaliśmy na górę.
-tak po prostu wyjedziesz?-zapytałam gdy wysiadłam z samochodu.
-nie z efektami specjalnymi.-zaśmiał się KO.
-och zamknij się-powiedziałam i spojrzałam na żółtego.
-Muszę pilnować teraz Miji. Siostrzenicy Prima.
-tak po prostu.-szepnełam a oni odjechali. Po chwili znikneli z pola widzenia.
1,5 roku później...
Siedzę sobie na mostku ze spuszczonymi nogami. Patrzę w wodę chcąc zobaczyć statek którym wraca tata. Wyjechał na szkolenie. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
-Powinniśmy wracać.-odparła Asha. Zamrugałam. Kiwnełam głową i wstałam.-choć.-wsiadłyśmy do taksówki. Odkąd Bee odhechał nie mamy auta. Choć może to poprawiłoby mi humor?
-Asha.-spojrzała na mnie.-może kupiłybyśmy sobie auto?-zapytałam.
-Tak. Jasne. Ale może nie dzisiaj? Słońce już zachodzi.
-Jutro po południu.-odparłam. Zgodziła się a gdy dojechaliśny bez jedzenia kolacji położyłam się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro