8
Choć maj na dworze nie było tak ciepło jak się mogło wydawać. Co prawda Hania jest wspaniałą osobą i pomogła nam się ugościć. Mieliśmy mieszkanko z dwoma pokojami i łazienką w jednym. Pierwszy pokój miał ponedyncze łóżko stolik i komodę a drugi łóżko podwójne,komodę stolik i szafeczkę nocną.
-Ja śpię sama!-krzykneła już od wejścia Darika.
-Dobra idź.-weszła i Darika zaczeła się rozpakowywać.-weszłam do drugiego pokoju i mruknełam pod nosem.
-To ja idę do auta-odparł Bee
-Możesz spać tutaj. W końcu masz mnie pilnować a nie będziesz spać w aucie cały tydzień.-zaśmiał się tylko i położył na kołudrze obok mnie.
-Wiesz...dziękuję ci.
-Za co Bee?-oparłam głowę na ręce i spojrzałam na niego.
-Za wszystko.-spojrzał na mnie a nasze twarze dzieliły milimetry. W końcu nachylił się i pocałował mnie. Po chwili oddałam pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie a chłopak przyłożył czoło do mojego.-wiesz...chyba się zakochałem.
-Wiesz że ślizgoni są wredni?-mruknełam.
-Żyjemy w naszych czasach. Panienko od węży.-uśmiechnął się.
-Ja chyba też.
-W kim?-przekomarzał się ze mną.
-W kosmicie z Cybertronu. Który jeździ...czerwone Lambo?
-w KnockOucie?-zapytał. Podniosłam się i podeszłam do okna. Przeszłam przez korytarz i uderzyłam kilka razy w drzwi do pokoju Dariki. Otworzyła a ja wcisnęłam się do środka.
-Nie uwierzysz.
-O co ci chodzi...weź się ogarnij Grey...-zaczeła leniwie.
-Nie. Przyjechał twój ex.
-żartujesz sobie?!-Pokręciłam głową. Nałożyła bluzę i zeszła na dół a ja zaraz za nią. Obok mnie szedł Bee. Stanęliśmy na polanie gdzue zatrzymywały się wszystkie auta. Patrzyła na niego z nienawiścią i żalem. Co prawda ona z nim zerwała ale zrobiła to gdy ten pobił się z jej bratem.
-Cześć Hania.-przytulił kobuetę która zbierała brudne naczynia.-ktoś jeszcze jest?
-Jasne. Ale 2 jest wolna możesz się tam rozgościć.
-Dzięki ciocia.-nie była jego ciocią po prostu tak się przyjeło. Wyjął z bagarznika torbę którą zarzucił na plecy.-zostajesz tu KO.
-Nie nazywaj mnie tak padalcu.-warknął samochód. Po czym zaczął się transformować w (w mediach).
Takie coś.
Zawarczał silnikiem i przejechał kawałek obok nas.
-Widzisz Bee. On jest uzależniony od swojego ciała. Ty nie.-powiedzialam z wyższością.-Biedny KO.
-Darika...-mruknął zdziwiony chłopak.-co ty tu robisz?
-a ty? Ja przyjechałam odpocząć.
-a ja pojeździć.
-Nie zrobiłeś mu przekaźnika?-zapytałam przyglądając się autu. Byłoby mu wygodniej.
-O czym ty mówisz?-zdziwił się. Zamrugałam.
-Bee ma przekaźnik który stwarza jego namacalną holoformę.
-myślałem że tak się nie da.-Bumblebee objął mnie w pasie a ja podniosłam głowę patrząc na jego twarz która wyrżała potępienie.
-Bumblebee uspokój się.
-Tak to działa? Nasz kochany Bee...-dwa pierwsze dni mineły na przyzwyczajaniu się do otoczenia i konstruowaniu przekaźnika dla KO. Gdy w końcu się udało i podpieliśmy go do silnika obok nas pojawił się wysoki szczupły chłopak w naszym wieku.
-Nie dotykaj mojego silnika! Kumasz?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro