Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8.


Posłusznie zajęłam miejsce koło mojej przyjaciółki. Rozsiadłam się na fotelu pasażera i delektowałam się otaczającym mnie luksusem, bijącym z wnętrza Mercedesa.

Kocham to auto. Naprawdę, szczerze je kocham.

Nie mogłam się doczekać, aż Zuza pozwoli mi je znów poprowadzić. Muszę odzyskać to pieprzone prawo jazdy. Pamiętam dzień, w którym mi je zabrano. Myślałam, że to najgorszy dzień w moim życiu. Tak mi się wtedy wydawało.

***

Lilianna – osiem miesięcy temu

Jechałam z bratem kłócąc się z nim o jakąś nieistotną głupotę. Gdybym wiedziała, co stanie się dzień później, zamknęłabym buzię na kłódkę. Po prostu. Odebrałam go z jakiejś imprezy u jednego z kolesi dopingującego wrocławską Wrocław, który działał w ruchu kibicowskim. Oczywiście musieli zachlać. Byłam okropnie zła, Łukasz obiecał mi, że gdy wróci weźmiemy motocykle i skorzystamy z ostatniego w tym roku, względnie ciepłego, dnia.

– Jesteś chujem – krzyknęłam, posyłając mu spojrzenie, które mogłoby zabić.
– Wiem – zaśmiał się ironicznie. – I ty też o tym wiesz, nie od wczoraj – Przewrócił ostentacyjnie oczami.
– Przestań to robić! – warknęłam ostrzegawczo. – Wiesz, że tego nienawidzę – Nic nie odpowiedział, tylko ponownie przewrócił swoimi ciemno orzechowymi oczami. – Skurwysyn – mruknęłam.
– To akurat prawda, też bym tak nazwał naszą matkę – prychnął z rozbawieniem. – Cieszę się, że się zgadzamy – odparł, po czym pociągnął łyk wódki prosto z butelki. – Lula, – westchnął przeciągle – dorośnij w końcu, przecież nie zawsze mogę być obok ciebie.

– Przestań pieprzyć, Łukasz, co w ciebie wstąpiło? – Uniosłam głos, realnie zaniepokojona stanem brata. – Przywykłam do tego, że jesteś chujem dla dziewięćdziesięciu pięciu procent społeczeństwa, ale to, jak się ostatnio zachowujesz wobec mnie – urwałam na chwilę, skupiając się na wyprzedzeniu auta, które niemiłosiernie się wlekło – jest martwiące – położyłam nacisk na ostatnie słowo, by podkreślić swoje zaniepokojenie.

– Mnie martwi to, że za chwilę nie dożyję jutra, jeśli zaraz nie zwolnisz, młoda – Spojrzał we wsteczne lusterko, po czym dodał – No i masz za swoje.

Chwilę później jechałam za ciemnym BMW, wgapiając się w napis "Follow me".

– Kurwa mać – zaklęłam pod nosem, wiedząc, że na koncie mam już wystarczająco punktów, by od jutra pożegnać się z moim kochanym autkiem. Policjantów nie dało się ubłagać, odebrali mi prawo jazdy za punkty. Zaje– kurwa– biście, pomyślałam. Łukasz próbował ich straszyć, niezrozumiałym dla zwykłego śmiertelnika, prawniczym bełkotem. W rezultacie ja zakończyłam przygodę z prawem jazdy, a on, z mandatem za obrażanie funkcjonariusza na służbie.

***

Lilianna – teraz

– Halo, ziemia do Lilki – Z zamyślenia wyrwał mnie zdenerwowany głos Zuzy.
– Co? Coś mówiłaś? – Potrząsnęłam głową. – Przepraszam, po prostu myślę o tym, jak bardzo tęsknię za prowadzeniem auta.
– Mhm – mruknęła wyraźnie zirytowana, wycofując z podjazdu. – Pytałam, czy masz ochotę na coś do jedzenia? Chciałabym usiąść i porozmawiać na spokojnie.
– Skąd w ogóle wiedziałaś, że dziś tu będę? – odpowiedziałam, jakbym nie słyszała jej pytania. – Masz do mnie żal, prawda?

– Powinnaś zapytać inaczej – westchnęła. – Jak mogłabym nie wiedzieć, że moja najlepsza przyjaciółka wychodzi po sześciu tygodniach z terapii. Szkoda tylko, że nie dowiedziałam się tego od ciebie – spojrzała na mnie ukradkiem. – To jak, chcesz coś do jedzenia?
– Zuza, przepraszam, że ci nie powiedziałam – mówiąc to poczułam łzy pod powiekami.
– Przestań – Położyła dłoń na mojej i ścisnęła ją lekko. – Mało się napłakałaś u psychoterapeutów? Zaraz o tym porozmawiamy, tylko powiedz mi w końcu, kurwa, gdzie chcesz jechać – jęknęła zirytowana.
– Weźmy cokolwiek i jedźmy nad zalew. Jest pięknie, szkoda tracić czas na siedzenie w czterech ścianach.

Pojechałyśmy po sushi i bubbletea jak za starych, dobrych czasów. W aucie panowała kompletna cisza. Niezręczna. To nam się nigdy nie zdarzało. Do teraz. Popołudniowe słońce ogrzewało moją twarz. Odwróciłam głowę w kierunku Zuzy, która całkowicie skupiła się na drodze. Wiedziałam, że moja przyjaciółka czuła się pewniej, gdy to ja prowadziłam. Patrząc na nią wspomnienia wracały jak bumerang. Nawet zaraz po tym, gdy dostała Mercedesa wolała, by prowadził go mój brat, który spędzał z nami naprawdę dużo czasu.

Mimo że moi rodzice byli pojebani, byliśmy szczęśliwi. Mieliśmy siebie, więc mieliśmy wszystko. Uśmiechnęłam się ciepło.
– O czym myślisz? – zapytała Zuza, która dostrzegła mój wyraz twarzy.
– Pamiętasz, jak pijane śpiewałyśmy razem z Taco Hemingwayem "Szlugi i Kalafiory", a Luks próbował za każdym razem pominąć tę piosenkę? – parsknęłam śmiechem, a Zuzka razem ze mną.

– No jasne – odpowiedziała. – Pamiętam też, że nienawidził tej piosenki, ale mimo to obserwował nas z rozbawieniem, choć za wszelką cenę próbował powstrzymać śmiech. Byliśmy naprawdę zgraną paczką. Obok nas przewinęło się wiele mniej lub bardziej ważnych osób, ale my zawsze trwaliśmy – Otarła łzę, która mimowolnie popłynęła jej po policzku. Zaparkowała auto na żwirowym parkingu i wysiadła, ruszając w stronę pomostu.

Znajomi Łukasza nie potrafili zrozumieć, dlaczego buja się z sześć lat młodszą siostrą i jej przyjaciółką, ale ja wiedziałam. On nas kochał. Kochał za to, że byłyśmy beztroskie i lekko pieprznięte. To pozwalało mu odpocząć, od pracy, wymagających studiów i wszystkich zobowiązań, których się podjął. Naprawdę dużo pracował jak na dwudziestoparolatka.

– Wiesz, – odezwała się cicho, siadając na drewnianym molo – ja też bardzo za nim tęsknię. Za jego śmiechem. Za tym, jak się z nas nabijał. Jak się troszczył. Naprawdę cholernie za nim tęsknię. Każdego dnia. Kiedy dowiedział się, że spotykam się z Pawłem, powiedział, że porachuje mu każdą jebaną kosteczkę, gdy tylko się dowie, że uroniłam przez niego choćby jedną łezkę – Słowa przyjaciółki mnie zszokowały. Nawet Łukasz wiedział o związku Zuzy i Pawła. – Gdyby tylko miał świadomość, ile łez wylałam przez niego – westchnęła. Chyba musiałby zagipsować się cały – Przygryzła wargę, która drżała coraz bardziej – Kiedy tata do mnie zadzwonił, że Łukasz jest w krytycznym stanie, świat się dla mnie zatrzymał. Wiedziałam, że muszę być silna, dla ciebie. Jednak gdy miałam pewność, że nie słyszysz, wylewałam hektolitry łez. Nie zrozum mnie źle – kontynuowała. – Nigdy nie żywiłam do niego żadnych romantycznych uczuć, zwłaszcza że przez jego łóżko przewijały się tabuny lasek, dla których był niesamowitym chujem. Kochałam go, jak starszego brata. Ja... – zająknęła się. – Czułam się jak wasza siostra – wyznała cichutko, jakby nieco zawstydzona.

– Zuza, – odpowiedziałam łamiącym się głosem. – ty zawsze byłaś i będziesz naszą siostrą. Ty i twoi rodzice byliście nam bliżsi, niż ktokolwiek z naszej rodziny. Masz prawo, żeby się tak czuć. To ja nie powinnam być taką egoistką. Zabrałam dla siebie całość cierpienia. Wydawało mi się, że nikt nie może cierpieć równie mocno co ja, aż do tego feralnego dnia, do rozmowy z Pawłem, o tym, co nawyczyniałam i jak bardzo cię zaniedbałam. Zuza uwierz mi, że poczułam się wtedy jak skończona suka. Informacje, które przekazał mi Paweł, zmusiły mnie do podjęcia decyzji o wyjeździe do Przystani. Zrozumiałam, że jeśli tego nie zrobię, to zapadnę się w sobie i przy tym zniszczę wszystkich, których kocham. Uwierz mi, że to była spontaniczna decyzja, wiedziałam, że jeśli odłożę ją w czasie, to tego nie zrobię.

– Wiem – wyszeptała. – Nie mam żalu, naprawdę. Byłam strasznie wkurzona na Pawła, że ci powiedział. Chyba wtedy, pierwszy raz, tak poważnie się pokłóciliśmy. Chciałam ci sama powiedzieć, naprawdę. Czekałam na odpowiedni moment. Niestety on nie nadchodził – odparła smutno i spuściła głowę. Objęłam ją ramieniem i przysunęłam się bliżej.
– Jak się teraz czujesz? – zapytałam zatroskana. – Opowiesz mi o tym? Proszę.
– Chyba nie jestem na to gotowa – Pokręciła głową. – Tak jak ty nie jesteś w pełni gotowa, aby porozmawiać o tym, co się stało dwunastego listopada zeszłego roku – Popatrzyła mi prosto w oczy. – Gdy dowiedziałam się, że wyjechałaś na terapię, ja również znalazłam psychoterapeutę. Jest lepiej, ale przede mną jeszcze długa droga – Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.

Miała rację. To, że próbuję pogodzić się ze śmiercią brata, nie jest równoznaczne z tym, że byłam gotowa o niej rozmawiać. Milczałyśmy, jednak to już nie było tak niezręczne, jak jeszcze przed chwilą w aucie.

– Opowiesz mi o tym jak było na terapii? - zapytała cicho Zuza. Uśmiechnęłam się smutno, po czym pokręciłam przecząco głową. – To teraz tak to będzie wyglądało? – zapytała z wyrzutem. – Będziemy przed sobą wszystko ukrywać?
–Nie – westchnęłam. – Wiesz, że nie, – zapewniłam przyjaciółkę – ale naprawdę wiele przeszłam. Otwarcie się przed tymi ludźmi sporo mnie kosztowało. Mogę ci opowiedzieć o tym, jak poznałam Marcela.

– Nie gadaj! – Ożywiła się Zuza – Zamknęłaś się na sześć tygodni w jakimś ośrodku i poznałaś kogoś?! Przystojny? – Zaśmiałam się i odruchowo przewróciłam oczami. Hipokrytka – Zrugałam się w myślach. – Ej, a co z "nie przewracaj oczami, tak mnie to wkurwia"? – zapytała zaczepnie. Roześmiałam się i wzruszyłam ramionami. Nikt nie jest tak spostrzegawczy, jak ona.
–To chcesz posłuchać czy nie? – westchnęłam z udawaną irytacją, na co przyjaciółka kiwnęła głową.
– Marcel miał coś takiego w sobie, co sprawiało, że mnie przyciągał. Był wysokim, szczupłym młodym mężczyzną, miał piegi i kasztanowe włosy wpadające w odcienie miedzi. Nie można było jednoznacznie stwierdzić czy był przystojny, czy też nie, natomiast z pewnością był nietuzinkowy. Jednak to nie jego wygląd, a cechy charakteru sprawiały, że z dnia na dzień stawał mi się bliższy. Nie mogę go określić swoim przyjacielem, ale w Przystani spędzaliśmy ze sobą naprawdę wiele czasu. Takiej więzi nie nawiązałam z nikim innym z grupy, ani nawet ze swoją terapeutką. Wiesz co Zuzka, – westchnęłam nieco rozczarowana – jestem prawie przekonana, że on jest gejem.

– Ooo niee, – jęknęła – a już liczyłam na śliczne rude, zielonookie dzieci – Szturchnęła mnie łokciem, po czym radośnie się roześmiała.
– Jesteś nienormalna – zaśmiałam się beztrosko.
– Skąd wnioski, że uroczy Marcel jest gejem?
– Nie wiem – Wzruszyłam ramionami. – Głupio było mi zapytać wprost, ale raz otworzył się przede mną w rozmowie o byłych partnerach, że jego ojciec nigdy tego nie zaakceptował i on sam miał problem z zaakceptowaniem siebie.
– Czyli, to już pewne. Dzieci z tego nie będzie. Myślę jednak, że rude z fiołkowymi oczami, byłyby równie piękne – Popatrzyła na mnie niepewnie.
– O nie – jęknęłam, zaciskając powieki. – Zuza nie zaczynaj. Nie będę rozmawiać o tym, którego imienia nie wolno wymawiać.

– Ja pierdolę – parsknęła. – Mikołaj Skrzycki, aka Lord Voldemort – Spiorunowałam ją wzrokiem, jednocześnie próbując powstrzymać śmiech. Na marne. Kocham ją i tak cholernie tęskniłam. Ocierałyśmy łzy, płacząc ze śmiechu. – Ej Lili, ale ja bym naprawdę chciała wiedzieć, co między wami zaszło. Co poszło nie tak? – Przyjaciółka zasypywała mnie kolejnymi pytaniami dotyczącymi Mikołaja, dlatego ostatecznie skapitulowałam i postanowiłam podjąć interesujący ją temat.
– Nie wierzę, że Voldi – ponownie parsknęłam śmiechem na to określenie – się nie pochwalił, ani że Paweł ci nie powiedział. Przecież był na tym pieprzonym boisku.
– Paweł stwierdził, że to są sprawy między wami i nie zamierza się w nie mieszać. Natomiast Mikołaj, gdy próbowałam go przycisnąć powiedział, że zabierze to ze sobą do grobu, bo nadal ma ciarki żenady.

– Sam jest jedną wielką żenadą – mruknęłam – ale skoro on nie powiedział, to ja też nie będę do tego wracać.
– Lili, weź nie bądź taka – fuknęła, patrząc na mnie swoimi wielkimi błękitnymi oczami – umrę z ciekawości – zagroziła. – Poza tym, wiesz, że ciężko wam będzie się unikać biorąc pod uwagę, że ja za tobą skoczyłabym w ogień, a Mikołaj przyjaźni się z Pawłem.
– Okej – westchnęłam, po czym streściłam jej nieco okrojoną wersję wydarzeń.
– Pierdolony Voldi – Przewróciła oczami, na co ja się roześmiałam. Kocham tę ksywkę, niemal tak bardzo, jak kiedyś kochałam Mikołaja Skrzyckiego. Nie, nie myśl o tym, zrugałam się. To zamknięty etap.

***

Mikołaj

Stałem przed lustrem poprawiając kołnierzyk koszuli, gdy na szklanym stole w garderobie zawibrował iPhone, dając znać o czekającej na Insta wiadomości.

@mlody_skrzycki: Wiesz, że Lilka wróciła do miasta?

@orginal_skrzycki: Wiesz, że mam wyjebane?

@mlody_skrzycki: Powinieneś z nią porozmawiać

@original_skrzycki: Nikodem, do kurwy nędzy, czego nie rozumiesz w sformułowaniu "mam wyjebane"?

@mlody_skrzycki: Ciebie.

Czy chcesz zablokować użytkownika @mlody_skrzycki? Tak.

Nie musiałem długo czekać na wiadomość na iMessage.

Nikodem: Czy ty mnie zablokowałeś na Insta?

Ja: Tak. I nie zmuszaj mnie, żebym zrobił to też tu.

Nikodem: Jesteś niepoważny. Kochasz ją. Wszyscy o tym wiemy. Z Tobą na czele.

Zablokować kontakt Nikodem? Zablokuj.

Dostrzegłem wtaczającego się na podjazd Range Rovera Autobiography, co oznaczało, że zachwilę Niki przygna do mnie z awanturą. Kochałem swojego brata, ale czasem wkurwiał mnie, jak nikt inny. Obserwowałem przez okno jak wchodzi do domu, ewidentnie zirytowany. Jak gdyby nigdy nic odwróciłem się do lustra, kontynuując układanie włosów. Nie pomyliłem się, usłyszałam ciężkie kroki brata wchodzącego po schodach.

– Ty jesteś pierdolnięty! – krzyknął wpadając jak burza do mojej garderoby. – Przecież mieszkamy razem. Nie będziesz mnie unikał w nieskończoność.
– W nieskończoność nie, ale tak długo jak będziesz używał przy mnie jej imienia – odpowiedziałem zirytowany. – Ach, i jeszcze jedna sprawa – zagaiłem spokojnie, próbując zmienić temat. – Jak już jeździsz moim autem to mógłbyś je chociaż umyć? – popatrzyłem zdegustowany przez okno. – Niko, ja pierdolę, to auto kosztowało osiemset czterdzieści tysięcy. Pieprzony lakier British Racing Green to pięćdziesiąt jeden tysięcy, a nawet go nie widać, bo jest ujebany jak stół w TVN.

– Umyję – burknął. – Nie musisz się na mnie wyżywać.
– Nie mam teraz czasu, jadę na dyżur. Umyję sam, ale od jutra bądź łaskaw jeździć swoim autem.
– Nie wiem, co między wami zaszło, bo nadal nie chcesz o tym gadać. Znajomy mi pisał, że była na terapii – Na dźwięk słowa terapia ścisneło mnie w piersi, ale za wszelką cenę starałem się tego nie okazywać.
– Nie obchodzi mnie to – żachnąłem się, stając twarzą do okna. – Das ist mir egal. I don't care. No me importa. Non mi interessa – wyrecytowałem, próbując zagłuszyć rozszalałe myśli.

Kogo ja próbuję okłamać, oczywiście że mnie to obchodzi.

Obchodziło, gdy chlała do odciny, gdy płakała, gdy przespała się z moim największym wrogiem. Pocałowałem ją, bo chciałem, a nie dlatego żeby jej coś udowodnić. Jednak tamtego dnia, na boisku, obiecałem sobie, że Lilianna Brynicka to zamknięty temat. 

Moja Lilia nigdy nie będzie moja i najwyższy czas się z tym pogodzić.

– Po jakiemu mam ci jeszcze powiedzieć żebyś w końcu pojął, że mam na nią wyjebane? – warknąłem, choć prawda była zgoła inna. Absolutnie nie mam.
– Możesz nawet po chińsku i w swahili. Nie uwierzę ci w to. – odpowiedział z niezwykłą determinacją w głosie. – W Liliannie łatwo jest się zakochać, w drugą stronę jest niestety trudniej. Wiem, bo ona niestety zakochała się w innym – mówiąc to posłał mi ironiczny uśmiech.

– Ja pierdolę – Przewróciłem oczami. – Wychodzę – odpowiedziałem i jak gdyby nigdy nic opuściłem pomieszczenie, starając się wyrzucić z głowy słowa brata.
– I tak od tego nie uciekniesz! – odkrzyknął.
– Jeszcze się przekonasz – mruknąłem do siebie.

Oczywiście, że ucieknę, choćby po to by nigdy więcej jej nie skrzywdzić.

Poczułem wibrowanie w kieszeni. Spojrzałem na ekran, na którym wyświetliła się kolejna wiadomość na Insta.

@konarski_is_here: Rozmawiałem z Zuzą, Lilka wróciła do miasta. Powinieneś się do niej odezwać.

No nie, no po prostu, kurwa, no nie. Boże, czy Ty to widzisz?!

Czy chcesz zablokować użytkownika @konarski_is_here? Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro