Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI

Kolejnego rana, po tym jak zawarłam umowę z Uchihą, siedziałam spokojnie w ogrodzie z kawusią w rękach i czytałam książkę o psychologii. W międzyczasie kątem oka ujrzałam jak najprawdopodobniej Tobiramcia ledwo wleczy się do kuchni i dosłownie  chwilę po nim, Hashirama. Parę minut później ci przyleźli na dwór z kubkami w rękach i synchronie usiedli na ławeczce.

- A wam co?

- Nawet nie pytaj - zaspany odparł biało-włosy, po czym zaczął cicho siorbać.

- Starszyna wzywała.

- I co w związku z tym? - po moim pytaniu przeniosłam wzrok na bruneta, który zdecydował się odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie.

- Mieli dla nas zadanie. Masakra jakaś a nie robota. 

- Oficjalnie, zaczynam nienawidzić papierkowej roboty - wtrącił się średni z nas, po czym wrócił do siorbania kawy. Natomiast ja ciepło uśmiechnęłam się i wstając z hamaka, podeszłam do nich niespiesznym krokiem i poczochrałam po włosach.

- Ojoj, biedactwo moje. Współczuję wam - zaczęłam łagodnym głosem, po czym zaszłam za tył ławeczki i wyjęłam z kabury szczoteczkę. Niedługo myśląc zaczęłam przeczesywać włoski bruneta.

- Chcesz mi włosy związać? - spytał się spokojnie Hashi, odkładając kubeczek na swoją dłoń.

- Mhm. Będą tak ci mniej przeszkadzać.

- No spoczko, dziękuję - po tych słowach brunet zaczął kontynuować poranne popijanie kawusi a Tobirama odrzuciwszy głowę do tyłu, przeniósł swój wzrok na mnie. Moment później, ten spokojnie spytał się.

- Miko, masz na dzisiaj jakieś plany?

- M? No coś tam mam, a co?

- Nic szczególnego. Myślałem że moglibyśmy pójść w trójkę na jakiś nocny spacerek w lesie. - słysząc tę propozycje, miałam ochotę od razu odpowiedzieć twierdząco, lecz przypomniałam sobie o umowie z Uchihą, przez co ciężko westchnęłam.

- Cóż.. Ja bym chętnie ale...

- Masz jakieś plany?

- Mhm... Sorki. Możemy pójść po tym, jak wrócę z misji. Oki? - słysząc moją odpowiedź, biało-włosy lekko uśmiechnął się, po czym kiwnął głową w znak zgody.

- Mi tam pasi. A tobie, Hashi?

- Mi również. Chętnie przejdę się z wami, jak ogarniemy nasze rzeczy.

- No i cudnie - wypowiedziawszy te słowa, skończyłam wiązać brunetu kok i spokojnie odłożyłam z powrotem szczotkę. Po tym niespiesznie wróciłam na swój ulubiony hamak - A wy chłopaki, macie jakieś plany na dzisiaj?

- Starszyna powiedziała, że ja i Daisuke, musimy zająć się bachorami z klanu. No tam potrenować ich, czy coś w tym stylu. - słysząc tę odpowiedź, zaczęłam cicho chichotać, gdyż co jak co, ale nie wyobrażałam sobie aby Tobiramcia zajmował się dziećmi - Weź ty w ogóle cichaj. Wiem że to zadanie nie ma dla mnie żadnego sensu. Gdybym miał możliwość, chciał bym zwiać, ale nie chcę również Daisuke zostawiać samego z tymi potworami. Więc jestem skazany dzisiaj na tę męczarnie...

- Oi tam, nie przesadzaj. Dzieci z naszego klanu nie są aż takie upierdliwe.

- To ty ich chyba nie znasz.

- Dramatyzujesz.

- Nie tym razem - po tych słowach podniosłam jedną brew jednocześnie z kącikiem ust, po czym popatrzyłam się z pod byka na średniego z nas, który w międzyczasie już zdążył skrzyżować ręce pod klatką piersiową.

- Nu, nu. Powiedzmy, że ci wierzę. No dobra, a co tam u ciebie Hashi?

- Chciał bym wyspać się, ale już wcześniej umówiłem się z ojcem na rozmowę.

- Z ojcem? - spytałam się zaskoczona, a ten jedynie kiwnął głową. - No to w takim razie, życzę powodzenia. 

- Nie no bez przesady. On nie jest taki zły.

- No tak, on nie jest naszą matką.

- Miko...

- No co?

- Nie zaczynaj. - po tych słowach, wzięłam głębszy wdech i dopiwszy kawusie, odparłam.

- No dobra, dobra, już milczę.  W sumie to rzeczywiście nie najlepszy temat na ten moment. Więc mniejsza o to - po tych słowach wstałam na równe nogi i niespiesznie powłóczyłam się w stronę domku - Ja jak coś idę się zbierać. Mam dzisiaj lekcję u Pani Taidy więc jak coś, zapraszam. - chwilę po tym, zniknęłam w głębie domku.

Godzinę później już weszłam do dość dużej sali, która służyła poczekalnią dla ludzi z klanu. Nie długo myśląc, podeszłam do stolika w samym końcu tego pomieszczenia i widząc tam moją sąsiadkę, która ostatnim razem pomogła mi podleczyć oczy z uśmiechem rzekłam.

- Dzień dobry, Misaki-san. Nie spóźniłam się? - słysząc mój głos, kobieta odwróciła się do mnie twarzą i z równie miłym uśmiechem, odparła.

- O, kogo ja widzę. No witaj Mikoto. Nie spóźniłaś się, zresztą wiesz jak to wygląda z Taidą-san.

- Czyżby znowu zasiedziała się w domku? - na moje pytanie, o niewiele starsza ode mnie kobieta, kiwnęła głową, po czym naszą dwójkę przeszły ciarki po ciele, gdyż zza moich pleców wybrzmiał głos, należący do wcześniej wspomnianej osoby.

- Co to ma być? Z samego rana obgadujecie mnie? I nie wstyd wam?

- O, Taida-san, dzień dobry! - powiedziałam prawie że od razu, gdy kobieta skończyła mówić, a ja odwróciłam się przodem do niej. Z przyzwyczajenia skłoniłam się na znak przywitania, a stojąca przede mną Senju, jedynie ciężko westchnęła, po czym poczochrała moje włosy. Gdy wyprostowałam się, skierowałam swój wzrok bardziej do góry, na twarz mojego nauczyciela, gdyż Taida-san jest o wiele wyższa w porównaniu do mnie (ok. 185 cm).

- Dobry, dobry. I tak, Mikoto idź już do sali, reszta osób powinna już tam być, a ja za chwilę dołączę. A co do ciebie, Misaki, mam jeszcze jedną sprawę. - słysząc te słowa, moja sąsiadka, już spokojniej kiwnęła głową.

- W porządku. - po tych słowach pokierowałam się do innego pomieszczenia i jedyne zdążyłam usłyszeć jeden urywek z rozmowy tej dwójki.

- Coś się stało ciociu?

- Owszem... Spotkajmy się po pracy w naszym ogródku, wtedy na spokojnie wszystko ci opowiem. W porządku?

- Dobrze, będę czekać na ciebie tam.

Po wejściu do pokoju, zwrócili na mnie uwagę wszyscy obecni tu osoby i u większości z nich zagościł miły uśmiech.

- Kopelat Mikoto! - powiedziała jedna z dziewczyn, po czym zaczęła energicznie machać ręką zapraszając mnie do siebie.

- Hej, hej. Jak widzę, jestem jak zawsze ostatnia.

- Cóż, to już stało się prawie tradycją. 

- Eheheheh no bez przesady, przecież nie spóźniam się aż tak bardzo - po tych słowach potarłam tylną część szyi a inny chłopak z naszej grupki jedynie podniósł swoją brew, po czym bez zbytniej złośliwości odparł.

- Nie aż tak bardzo, czyli tuż przed przyjściem Taidy-san, która zawsze spóźnia się o pół godziny?

- Oi tam, oi tam.

- Dobra Tsukishida, został już Miko - powiedziała dość spokój trzecia osóbka z naszego kółka, po czym odwróciła się do mnie twarzą - A co do ciebie.

- M?

- Widziałam jak wczoraj uciekałaś w nocy do lasku. Co, miałaś nielegalne spotkanie ze swoim chłopakiem?~ - słysząc to pytanie zaczęłam dusić się powietrzem. Widząc moją reakcję na twarzach dwójki innych osób zagościł typowy "leny face".

- Ulala, u kogoś tutaj pojawiła się zakazana miłość~

- Mikoto, nie wiedziałem że ty to taka "bad girl"~

-  A weźcie się ogarnijcie! - gdy grupka usłyszała moją odpowiedź to zaczęła cicho chichotać a ja jedynie potarłam swoje czoło - To była jedynie nocna wylazka na spacer. Przecież wiecie że dość często to robię...

- No, no, jedynie spacerek powiadasz~ - gdy miałam już coś odpowiedzieć, do sali zrobiła z buta wieżdżam nasza sensei, która już na samym początku miała zapalonego papierosa.

- Cichać dzieci! Skończyły się pogawędki, czas na praktyki. - słysząc te słowa wszyscy jak w wojsku jednocześnie odpowiedzieli.

- Tak jest!

Po tym do każdego z nas zaczęła podchodzić Taida-san aby przydzielić każdemu zadanie na dzisiejsze zajęcia. Gdy kobieta dotarła do mnie to od razu i bez większego zastanowienia uderzyła mnie z całej siły w brzuch, przez co odleciałam na inny koniec sali stwarzając przy tym dość głośny huk.
Moment później opadłam na ziemię i zaczęłam intensywnie próbować nabrać tchu, lecz nic nie wychodziło, gdyż przepona nie chciała się kurczyć. W międzyczasie kobieta jedynie wypuściła spory kłębek dymu i ze stoickim spokojem rzekła.

- A twoim, Mikoto zadaniem na dziś, będzie praktyka w leczeniu samej siebie - słysząc te słowa ledwo podniosłam swój kącik ust po czym kiwnęłam głową.

Około dwie minuty później, udało mi się złapać oddech. Cóż, to był już jakiś tam progres. Gdy tylko wyrównał mi się mniej więcej temp oddychania, powoli usiadłam na podłodze, prostując swoje nogi. Po tym poprowadziłam chakrę do ręki i przedtem jak zacząć leczyć swoje, niezbyt poważne obrażenia, przeprowadziłam krótką analizę aby mniej więcej dowiedzieć się co zostało najbardziej i najmniej uszkodzone.

Już po paru minutach skończyłam dane zajęcie i zaczęłam powoli leczyć swoje obrażenia.
W międzyczasie gdy ja leczyłam siebie, do mnie ponownie podeszła sensei i z niezadowoleniem rzekła.

- Słabo ci idzie, Mikoto. Jeśli chcesz normalnie korzystać ze swoich technik, takiej jak "kwiatuszki z oczu" powinnaś opanować lecznicze techniki do perfekcji. - słysząc te słowa, podniosłam głowę do góry, uważnie słuchając starszej ode mnie Senju - W ogóle, czemu ty dziecko nie korzystasz ze swojego żywiołu przy leczeniu? Przecież stworzyłaś wystarczająco mocną leczniczą technikę aby móc samej się regenerować

- Oi no nie wiem Taida-san czy to aż taka "potężna" technika. Powinnam ciągle kontrolować przebieg leczenia i zamienianie się wiązań chemicznych w inne, właściwe wiązania. Nie mogłabym jej używać na sobie czując przeszywający ból. To zbyt ryzykowne

Gdy skończyłam mówić, usiadłam po turecku nadal spoglądając na nauczyciela. W tym samym czasie kobieta ponownie wypuściła z ust jasno-szary kłębek dymu po czym odparła głosem nieznającym sprzeciwu.

- Czyli zdecydowane. Od teraz masz siebie leczyć jedynie swoją techniką

- Ale Taida-san, przecież...

- Cichać mi tu. Wiem co ci każę robić. Ewentualnie jeśli będziesz źle odnawiała kanaliki krwionośne oraz mięśnie, to po prostu będziemy je rozrywać z powrotem aż do skutku - słysząc te słowa, moje ciało przeszły dreszcze. Oczywiście ufam Taidzie-san jak i każdy tu zebrany ale czasami to już zdecydowana przesada...

- Pani mnie zabić chcę?

- Jeszcze nie. Ale mniejsza o to. Zaczniemy od prostego zadrapania - po tych słowach dosłownie moment później moje ciało zostało podrapane w licznych miejscach takich jak ręce, szyja, nogi i klatka piersiowa. Nikt z obecnych w sali nie zauważył kiedy to się stało, dlatego każdy z nas że zdziwieniem spoglądał na nauczyciela. - No co tak się gapicie? - rzekła cserwono-włosa po dłuższej chwili milczenia.

- Kiedy Pani... - zaczęła niepewnie jedną dziewczyna z grupy a Senju jedynie zgasiła swojego papierosa i znów mgnienie później za jej plecami pojawiła się zgraja wodnych komarów.

- Jeżeli nie zauważyliście ich ruch, to mam dla was złe informacje. Nadal jesteście strasznie słabi. Te komarki to jedynie dość słaba technika medyczna, lecz doprowadzona do perfekcji.

Słysząc wytłumaczenie Senju, większość w ciszy kiwnęła, po czym wróciła do swoich zadań a czerwono-włosa zapaliła kolejnego papierosa, stojąc nade mną.

- A ty czego czekasz dziecko? Dawać mi tu już, zaczynaj leczenie. - słysząc te słowa, ciężko westchnęłam, rozumiejąc że reszta zajęć będą dość mocno męczące.

Parę godzin później, już po zmroku, wylazłam na dwór z przygotowaną w zamykanym kubku, herbatą i wykończoną twarzą. Nie długo myśląc zaczęłam włóczyć się w stronę lasku.

Mniej więcej w paru metrach od zarośli, zauważył mnie Daisuke i z uśmiechem na cały ryjek, podbiegł do mnie od tyłu.

- Witaj Miko! - rzekł wyszczerzony blondyn, wstając przede mną. Widząc go, podniosłam twarz do góry i odparłam że słabym uśmieszkiem.

- Hej, hej. Widzę że ci humor dopisuje, co? - słysząc to pytanie, na twarzy Senju wymalowało się najpierw lekkie zaskoczenie a później niezręczny uśmieszek. Chwilę później chłopak podrapał się po tyle głowy.

- To aż tak rzuca się w oczy?

- No, trochę tak. Ale to na odwrót dobrze - po tych słowach mój uśmiech stał się cieplejszy. Nie śpiesząc się wzięłam łyczek herbatki i od razu po tym, kontynuowałam - A więc... Co się stało że jesteś taki szczęśliwy?

- Cóż, akurat to, to długa historia, więc nie wiem czy jest sens teraz zaczynać opowiadać, tym bardziej iż ty gdzieś zmierzasz.

- No skoro tak powiadasz... Hm, w takim razie, jutro spróbuję wyrwać się wcześniej z ćwiczeń i znaleźć jak można więcej czasu na słuchanie twojej opowieści. Pasi?

- Jeszcze jak. A teraz ja chyba żegnam, bo muszę jeszcze ogarnąć parę rzeczy w domku - po tych słowach chłopak przytulił mnie i od razu pobiegł wgłąb osiedla. Widząc to, lekko westchnąłam i nareszcie pobiegłam ku polance.

Jakiś czas później znalazłam się na miejscu i obejrzawszy się po okolicy nie zauważyłam nikogo.

- Dziwne. Myślałam że to ja się spóźniłam... - wyszeptałam pod nosem, kontynuując popijanie jeszcze ciepłego napoju. Dosłownie mgnienie później poczułam za sobą czyjąś obecność i mieszankę świstu ostrza oraz głosu.

- Bo się spóźniłaś - rzekł już znajomy Uchiha, a ja rozumiejąc iż ostrze zbliża się do mojej głowy od prawej strony, postawiłam swoją przeciwną nogę do tyłu, tym samym stając na stopę przeciwniku. Mgnienie później, opóściłam swój tors w dół, w tym samym czasie obracając się do tyłu. Gdy zrobiłam obrót, zamachnęłam się wcześniej gotową ręką i uderzyłam czarno-włosego palcami pod żebra. Przez to chłop na chwilę zaprzestał ruch, a ja wykorzystując tę możliwość powaliłam go na ziemię. Gdy ten spadł na ziemię, usiadłam mu na dolnej części klatki piersiowej i odebrałam kunai, tylko po to aby w następnym momencie wbić go w zimie obok głowy znajomego.

Dopiero po tym schyliłam się nad chłopem i biorąc go dłonią za szyję, nareszcie rzekłam.

- I co to kurwy nędzy miało być?

- Zwykły test na szybkość reakcji - odparł z zadowolonym uśmieszkiem, a ja jedynie ciężko westchnąłam, zabierając dłoń.

- Mmmm, no dobra...

- No i jeszcze sprawdzenie czy to ty. - słysząc te słowa, uniosłam jedną brew ku górze.

- Sprawdzenie?

- Tak, dokładnie.

- Z jakiej to niby racji?

- Masz o wiele mniej chakry niż poprzednio. - gdy otrzymałam odpowiedź, ciężko westchnąłam i w międzyczasie potarłam swoją górną część nosa.

- I tylko przez to? Eh, no dobra, rozumiem...

- Cóż, skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, może zejdziesz że mnie, co? - słysząc odpowiedź, popatrzyłam się na to gdzie siedzę, po czym szybko podniosłam się i wstałam obok Uchihy.

- Sorki, przyzwyczajenie - wypaliłam nie zbyt myśląc, po czym zrozumiałam że powiedziałam coś nie tak i od razu zaczęłam próbować poprawić się - W sensie. Nie, czekaj, nie przyzwyczajenie. Ja ten. Fuck, dobra, nie ważne, nie zwracaj lepiej uwagi.

- Widzę że ktoś tu miał laga mózgu. Ciężki dzień, co? - powiedział widocznie rozbawiony Madara, który w międzyczasie niespiesznie wstał z ziemi i otrzepał swoje spodnie.

- Eh... Można i tak rzec. Mój sensei mnie dziś tak dosyć konkretnie pomęczył.

- Hmmm, rozumiem. W takim razie lepiej dziś poćwiczymy bardziej w rzucanie kunai'ami czy z czego ty tam korzystasz. - słysząc słowa Uchihy lekko kiwnęłam głową, po czym wyjęłam z kabury parę ostrzy.

- No dobra, a co będzie celem? - gdy wybrzmiało pytanie, na twarzy czarno-włosego zagościł pewny siebie uśmieszek.

- Nie "co" a "kto".

- Aha... Czyli mam w ciebie celować?

- Tak jest. Taki trening będzie zdecydowanie skuteczniejszy niż rzucanie do nieruszających się celów.

- W sumie, masz rację. No dobra, w takim razie, możemy zaczynać - po tych słowach wzięłam ostatni na najbliższy czas łyczek i rzuciłam w stronę Madary ostrze, które wbiło się w drzewo za nim, gdyż znajomy już zdążył odskoczyć gdzieś na drzewo.

Widząc to, westchnęłam ciężko, po czym cicho wyszeptałam pod nosem.

- No dobra... Czyli gra w chowanego, co?...

~🌸🌸🌸🌸🌸~🌸🌸🌸🌸🌸~

Krótki wpis od autora:

MikoYuu: Heeeej... Ja ten... Trochę tak zapomniałam o tym fanfiku na jakiś czas, dlatego też przepraszam wszystkich pokrzywdzonych czytelników. Dlatego w znaku przeprosin, jeszcze dzisiaj wleci kolejny rozdział (ewentualnie jutro)
No i już się postaram nie znikać tak na miesiąc 😅

I to chyba wszystko co chciałam przekazać
Więc na tym już się żegnam z wami
Miłego dnia/nocy życzę i do zobaczenia w kolejnym rozdziale °^°

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro