Rozdział IX
Wieczorem tego dnia, już biegłam do lasu z pakunkiem w rękach, lekko uśmiechając się sama do siebie. O dziwo, ulice mojego klanu, były dość puste.
- Może teraz jest jakieś klanowe spotkanko, o którym nie wiem? - zaczęłam po cichu rozmyślać, nadal kierując się w stronę polanki - Chociaż, może to na lepiej. Mniej nerwów będę musiała stracić hehe.
Jakiś czas później, już dobiegłam na miejsce spotkania. Obejrzawszy się po okolicy, nie wykryłam żadnej żywej duszy, oprócz przedstawicieli fauny. Nie długo myśląc, podeszłam do rzeki i odstawiwszy na bok pakunek, usiadłam po turecku przed wodą. Zaraz po tym, nachyliłam się nad strumieniem, spoglądając w swoje zniekształcone odbicie. Im dłużej spoglądałam na taflę wody, tym bardziej moja twarz zaczęła przypominać mi o bliskiej mojemu sercu osobie.
- Tayo? - wyszeptałam pod nosem, po czym pociągnęłam swoją rękę w stronę rzeki aby jej dotknąć, lecz niespodziewanie od pleców usłyszałam znajomy głos.
- Kto to taka? - o ile nie oczekiwałam iż znajomy przybędzie tak szybko, lekko podskoczyłam, tym samym tracąc równowagę i lecąc do przodu. Gdy miałam już spotkać się z mrożącą wodą, poczułam jak mój brzuch mocniej przyciska pasek, a ja sama zatrzymuję się nad rzeką. Okazało się, iż Madara zdążył złapać mnie za pasek i już w kolejnym momencie pociągnął na siebie. Jak już okazałam się na równych nogach, tuż przed klatką piersiową Uchihy, ze złością w oczach odwróciłam się do czarno-włosego aby spojrzeć na jego ryjek - Zawsze tak reagujesz, gdy ludzie próbują z tobą zagadać? - spytał się czarno-oki, przez co już w kolejnej sekundzie dostał palcami pod żebra. Widząc to, znajomy jedynie zwierzchnie uśmiechnął się, co jeszcze bardziej zwiększyło moją złość.
- Zawsze tak nachodzisz ludzi od tyłu, co Uchiho?
- Nie, tylko tych którzy dość śmiesznie reagują.
- Doprawdy kurde? Co jest z tobą nie tak? - po tych słowach splotłam swoje ręce pod klatką piersiową, aby stworzyć pozornie "ścianę" między nami, gdyż ogarnęłam na ile blisko stałam przed Madarą, co robiło się z chili na chwilę, bardziej niezręczne. Natomiast znajomy jedynie pogorszył sytuację, gdyż zbliżył swoją twarz do mojej, aby spojrzeć się mi prosto w oczy.
- Wszystko~ - w tamtym mgnieniu, czarno-włosy ponownie zadziornie uśmiechnął się, a moje oko zaczęło drgać ze złości. Nie długo myśląc przykryłam twarz czarno-okiego swoją dłonią i szybko lecz ostrożnie odsunęłam ją od siebie. O dziwo Uchiha nie sprzeciwiał się, jedynie spoglądał na mnie, zza odstępów między moimi palcami. - No dobra, dobra. Już nie będę, więc się uspokój. - rzekł nadal trochę rozbawiony ninja.
- Ts, dobrze - odparłam pod nosem, po czym odwróciłam się od Madary, aby podejść do pakunku, który oddałam w kolejnej chwili. - Wiem że już mówiłam, lecz dziękuję... Nawet jeśli zrobiłeś to ze względu na to aby nie dostać opierdziel od Hashiego, czy coś w tym stylu - po tych słowach, niezręcznie podrapałam się po tyle głowy. W tym samym czasie, Uchiha wziął swoje ubranie do rąk, po czym ubrał po wierzch czarnego golfa.
- Nie masz za co. To był zwykły akt człowieczeństwa, nic wielkiego.
- Heh, no tak... Racja... - po wypowiedzianych słowach, między nami nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą raczył przerwać znajomy.
- No dobra, jeśli z tym skończyliśmy, zapierdalaj pięć kółek wokół polanki. Musisz trochę rozruszać swoje kości po całym dniu leżenia.
- Dobra, dobra. Już się robi. - gdy miałam już zacząć biec, zrozumiałam coś, przez co szybko odwróciłam wzrok do Madary - Chociaż czekaj. Skąd ty wiesz że ja leżałam cały dzień? - słysząc pytanie, czarno-włosy ciężko westchnął, po czym pocierając szyję odparł.
- Czy to istotne teraz?
- W sumie... Niby nie. Ale to jest w ciul podejrzane.
- Ugh... Hashirama powiedział wczoraj, że nie ma zamiaru wypuszczać cię z pokoju, dopóki nie poleżysz wystarczająco długo w łóżku. Teraz jesteś zadowolona?
- Hmmm.... Powiedzmy, ale to i tak było podejrzane - po tych słowach lekko uniosłam swoje barki, po czym opuściłam je. Chwilę później, już zaczęłam robić pierwsze okrążenie.
W międzyczasie Uchiha usiadł sobie na sporym kamieniem, opierając o niego swoją nogę, a na niej, wyprostowaną rękę. Po krótkim korygowaniu pozycji siedzenia, ninja przeniósł swój wzrok na mnie.
Pod czas spoglądania, do nosa czarno-okiego dotarł dość przyjemny zapach kwiatów. Czując go, Madara zaczął rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu kwiatuszków, które mogłyby imitować ten piękny zapach, jednakże wszystkie one były pozamykane.
- Dziwne... Może to już moja schiza... - wyszeptał pod nosem znajomy, po czym oparł swój podbródek na ręce. Siedząc tak przez jakiś czas, Uchiha zauważył jedną rzecz - Hę? Czyli to był zapach od ubrania? - gdy czarno-włosy skończył szeptać, nadal zastanawiał się nad tym faktem.
"Cóż... Nie uśmiecha mi się fakt iż moje ubranie pachnie kimś innym, chociaż..." - w tamtym momencie znajomy prawie niezauważalne lecz dość ciepło uśmiechnął się, spoglądając po cichu na to, jak kończę biegać - "Tym razem, nie mam nic przeciwko. Ten jeden raz, po prostu przemilczę".
- Madara, skończyłam - powiedziałam po dłuższym czasie, z lekko przyspieszonym oddechem. W międzyczasie gdy ninja słodził z głazu, rozpuścilam swoje włosy, aby w następnym momencie związać je w wysoki kucyk.
- Cóż, nie zła robota. Poszło ci trochę lepiej niż oczekiwałem - rzekł spokojnie znajomy, po czym splótł swoje ręce pod klatką piersiową.
- Heh, dzięki... Chyba... - odparłam z niezręcznym uśmieszkiem, czekając na dalsze polecenie.
- No dobra, to możemy zacząć właściwy trening. Aby nie przemęczać twojego ciała, dzisiaj będziemy trenować jutsu. Jakieś zastrzeżenia? - słysząc pytanie, lekko uśmiechnęłam się, po czym z szerokim uśmiechem odpowiedziałam.
- Żadnych, szefie.
W czasie gdy ja zaczynałam męczyć się wraz z nowym znajomym, na terenie mojego klanu ludzie skończyli spotkanie.
- Taida-san, proszę nie śpiesz się - wypowiedziała w pośpiechu Misaki, biegnąc w ślad za swoją ciocią. Ta natomiast niechętnie zwolniła, aby siostrzenica mogła ją dogonić.
- Dobra...
- Taida-san, co cię tak rozwcirczyło? Moim zdaniem tym razem na spotkaniu nie było nic szczególnego... Dlaczego w takim razie, ciociu jesteś tak wkurzona? - słysząc pytania, czerwono-włosa spojrzała się na swoją siostrzenicę z góry, po czym ciężko westchnęła.
- Misa, w tym miejscu ściany mają uszy, więc choć do ogrodu, co?
- W porządku... - w tamtym momencie młodsza Senju kiwnęła głową, po czym dwójka ninja pokierowała się do ogrodu.
Gdy kobiety znalazły się na miejscu, od razu pokierowały się pod drzewko, co stało w środku ogrodu. Swoimi liściami, roślina ta robiła idealną kryjówkę od świata zewnętrznego. Właśnie tam dotarła dwójka Senju.
- Zapal świece - spokojnie powiedziała niebiesko-oka, po czym zabrała się za robienie bariery wokół liści, aby nikt z zewnątrz nie mógł usłyszeć ich rozmowy.
- Dobrze, ciociu - natomiast Misaki przekierowała czakrę do końcówki swojego palca, przez co już w kolejnym mgnieniu, zapalił się tam mały płomyczek, którym ona podpaliła świeczki. - Już. - słysząc te słowa starsza Senju kiwnęła głową, po czym usiadła na zieloną trawę i zaczęła pocierać swoją szyję aby trochę zniwelować stres - A więc... Co się stało, Taida-san? Dawno nie widziałam cię wściekłą...
- Jak by to tak odpowiedzieć... Hm, dobra zadam najpierw pytanie. Słyszałaś, że małego bachorów chcą wysłać na misję?
- Którego konkretnie?
- Tego, który ma niedomatkę.
- Ale, że Mikoto? - słysząc to pytanie, czerwono-włosa kiwnęła głową - No dobra... To trochę dziwne, lecz co to ma do rzeczy? Koniec końców, Mikoto również jest prawowitym członkiem naszego klanu.
- Ph, bardzo śmieszne. - w tamtym momencie, starsza kobieta cicho zaśmiała się.
- Przepraszam? Coś nie tak powiedziałam?...
- Dziecko moje drogie, naprawdę nie zauważyłaś jak bardzo starszyna a zwłaszcza jej niedomatka starają się pogorszyć bachorkowi życie?
- Cóż, widziałam to, ale nie myślę że to coś poważnego. W końcu starszyna ma również problem do innych członków klanu.
- Owszem, ale przynajmniej nie próbują ich zabić...
- Co proszę? Ciociu... Ty na pewno jesteś świadoma swoich słów?... - w tamtym krótkim mgnieniu, młodsza Senju lekko dostała wachlarzem po głowie, a starsza ninja z niezadowoleniem spoglądała na swoją siostrzenicę.
- Może i mam już parę lat na koncie, lecz nie znaczy to iż mi już odwala. Mamy jasność?
- Tak ciociu...
- Wracając do tematu, tak jestem jak najbardziej świadoma swoich słów. Dlaczego bowiem starszyna stwierdziła że wyśle bachorka na misję, z którą ja bym miała trudności, a co już tam ona, plus ci pojeby przesunęli datę początku misji na jutro, zaraz po tym jak dowiedzieli się iż Mikoto mocno zraniła się pod czas treningu?
- Ale... To przecież nie ma sensu...
- Właśnie o tym mówię. Gdyby zależało im na jej życiu, to nigdy by takiego nie zrobili. - po tych słowach między kunoichi nastąpiła głucha cisza. Pod czas niej, każda z kobiet zastanawiała się nad bieżącym tematem, nie wiedząc do końca co powiedzieć.
- W takim razie, co możemy zrobić?
- Myślę że wyślę swoją marionetkę w ślad za grupą, aby obserwować od strony co się dzieje. Lecz obawiam się, że moich sił wystarczy jedynie na pierwszą dobę. Dalej technika rozwieje się...
- W sumie, jeśli oni zamierzają coś zrobić, to będzie to w pierwszym dniu. Więc tego z pewnością wystarczy. W razie czego, ruszymy jej pomóc, tak? - słysząc to pytanie, niebiesko-oka lekko kiwnęła głową.
- Oczywiście. Ale musisz wtedy poprowadzić jutrzejszą lekcję zamiast mnie.
- To nie będzie problem, Taida-san.
- No to cudnie. Dobra to teraz... - nie zdążyła czerwono-włosa skończyć swoich słów, jak usłyszała od strony wejścia, dość znajomy głos.
- Taida-san! Jest tu Pani? - po tych słowach dwójka Senju wymieniła się krótkim kontaktem wzrokowym, po czym starsza kobieta niespiesznie wstała z miejsca i wyszła zza liści.
- Nie wrzeszcz tak. - odparła spokojnie, w tym samym czasie podpalając swój papieros.
- O, tu jest Pani - rzekł uradowany chłopak, po czym podszedł bliżej ninja.
- Tak, tak. Czego potrzebujesz o tak późnej porze, Hashirama?
- Cóż, mam do Pani dość... Nietypową prośbę... - zaczął niepewnie brunet, a w tym samym czasie ja wraz z Uchihą skończyłam swój trening.
- A niech mnie gęś kopnie czy chuj wie co. Zmęczyłam się... - wyjęczałam na wydechu, spadając na zimną trawę i spoglądając na nocne niebo. Mgnienie później, mój widok został zasłonięty przez twarz czarno-okiego, który właśnie schylił się nade mną, stojąc od strony mojej głowy - Ej no! Zasłaniasz piękne widoczki - rzekłam z oburzeniem, a znajomy jedynie cicho prychnął, po czym usiadł obok mnie.
- Nie sądziłem, że tak szybko zejdziesz.
- Oj uwierz mi, ja też. - słysząc moją odpowiedź, Madara lekko uniósł swój kącik ust, po czym spokojnie powiedział.
- Zawsze tak przesadzasz na treningach?
- M? O czym mowa?
- O nadużyciu chakry, lub po prostu fizycznej siły.
- Hej ale ja dzisiaj nie przesadzałam. Skąd takie pytanie? - odparłam nadal trochę zaskoczona, spoglądając kątem oczu na ryjek czarno-włosego.
- Nawiązuję do wczoraj. To była zdecydowana przesada. Plus, w ogóle co to była za technika? Te kwiaty wyglądały dość przerażająco...
- Wiem, wiem, że przesadziłam. Ale nie miałam innego pomysłu jak wyjść z sytuacji, więc wykorzystałam pierwsze co mi przyszło do głowy. I ej, no wiesz. To było nie miłe. - pod koniec swoich słów dodałam wyczuwalną nutkę niezadowolenia w moim głosie, po czym z tak samo niezadowoloną miną zwróciłam swoje oczy ku Madarze, przez co zaczęliśmy utrzymywać kontakt wzrokowy przez jakiś czas.
- To jest jedynie stwierdzenie faktu. Od boku to wygląda przerażająco na tyle, że zesrać się można - odpowiedział na pół serio na pół żartem Uchiha, po czym przywrócił swojej twarzy spokojny wyraz - Mikoto, nie odpowiedziałaś jeszcze na jedno pytanie.
- Cóż... Wybacz ale wolę chyba nie mówić. Mogę opowiedzieć o innych, które widziałeś dzisiaj, ale tylko nie o tej... - słysząc moją odpowiedź, na chwilę odniosłam wrażenie iż znajomy zawiódł się, lecz to uczucie dość szybko minęło.
- Rozumiem... To nie było stosowne pytanie, mój błąd. - odparł z pozoru spokojnym głosem Uchiha, po czym w ciszy spojrzał się na niebo. To milczenie trwało jeszcze parę minut. Każdy z nas zastanawiał się nad swoimi rzeczami, przy tym pilnie przyglądając się gwiazdą.
- Słuchaj...
- Hm?
- Jak skończy się ten tydzień... Wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy, czyż nie?... W sensie. Znowu będziemy po dwóch stronach tej "wojny"... - powiedziałam niepewnie, z lekko wyczuwalnym smutkiem.
- A co, będziesz za mną tęsknić? - odparł Uchiha, podnosząc kącik ust. Przez to, w następnym momencie znajomy dostał lekko po barku (gdyż nie dosięgałam z ziemi do głowy).
- No wiesz ty co. Musisz teraz żartować?
- Heh, wybacz, przyzwyczajenie. Ale jeśli odpowiedzieć na poważnie... Tak, znowu będziemy po dwóch różnych stronach. Chociaż prawdę mówiąc, nigdy nie byliśmy po jednej stronie. Chociaż mamy ugodę, to nadal nic nie zmienia. - słysząc odpowiedź Madary, opóściłam wzrok gdzieś na dół, po czym przykryłam ręką swoje oczy.
- No tak... Racja... - cicho powiedziałam, po czym znowu zamilkłam.
- Ale...
- M? Co "ale"? - spytałam się prawie od razu, podnosząc się do siadu i ponownie spoglądając na Uchihę.
- Ale mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni - skończył mówić spokojnie czarno-włosy, a ja opóściłam na bok głowę.
- Zmieni się? Niby jak? Przecież od tak się nic nie zmieni.
- Wiem o tym dobrze. W swoim czasie dowiesz się co się szykuje.
- Co proszę? Madara można dać jakoś więcej szczegółów czy coś? Bo to brzmi dość podejrzanie... - słysząc moje słowa, znajomy zaczął przez jakiś czas wpatrywać się w moje oczy, po czym cicho westchnął, pocierając przy tym swoją szyję.
- Nie mogę nic zbytnio mówić, przynajmniej teraz. Bo miał tym się zająć Hashirama.
- Hm? A on co ma do rzeczy?
- Pracujemy razem nad pewnym rozwiązaniem tych ciągłych wojen, że tak to ujmę - czarno-włosy mówił dość ostrożnie, pilnując swoich słów, natomiast ja słysząc to otworzyłam szerzej swoje oczy, nie odwodząc wzroku od twarzy Uchihy.
- Naprawdę? Nie pierdolisz?...
- Po co miał bym? - gdy otrzymałam pytanie jako odpowiedź, zaczęłam wpatrywać się w swoje nogi, przez dłuższy czas trwając w milczeniu - Hej, w porządku? - spytał się znajomy, trochę zakłopotany Madara, opuszczając głowę, aby dojrzeć moją twarz, którą przysłoniły włosy - Czekaj, ty płaczesz? - rzekł z jeszcze większym zakłopotaniem, nie do końca wiedząc jak reagować, natomiast ja ze zdziwieniem przeniosłam swój wzrok na ryjek ninja.
- A? - nie śpiesznie dotknęłam obszaru pod okiem i poczułam lekką wilgoć - O kurwa... Przepraszam, wszystko jest w porządku, nie musisz się martwić - cicho odparłam, przy tym w pośpiechu wycierając oczy.
- Na pewno wszystko jest "w porządku"? - nadal dopytywał się Uchiha, spoglądając na mnie z uniesioną brwią, a ja lekko kiwnęłam.
- Tak, to nic takiego. Wybacz, musiałeś się zapewne poczuć się dziwnie, heh... - słysząc moją odpowiedź, czarno-włosy potarł swoją szyję odwracając swoją głowę w bok.
- Nie szkodzi. Po prostu, bardziej nie spodziewałem się tego... - po tych słowach między nami zapanowała głucha cisza, pod czas której każdy z nutką niezręcznością spoglądał w różne strony - Dobra słuchaj, robi się już dość późno. Warto już zamykać do siebie.
- A. Tak, rzeczywiście masz rację - odparłam już spokojniej niż wcześniej, po czym przyjęłam pomocną dłoń, którą w międzyczasie wyciągnął znajomy aby pomóc mi wstać.
- Dasz radę wrócić sama?
- Tak, oczywiście. - po tych słowach lekko uśmiechnęłam się, przykrywając oczy. W tym samym czasie Uchiha pilnie przyglądał się mojemu wyrazu twarzy.
- "Czemu jej wyraz twarzy jest taki... Ciepły? Przypomina trochę Izune. On również tak słodko uśmiecha się... Czekaj, czekaj, co? Słodko? Kurwa mać, skąd taki pomysł? Ja pierdole, o czym ja już myślę. Przebywanie z tym małym stworzeniem, zdecydowanie działa na moją niekorzyść..." - w tym momencie Madara poprawił swoje kimono, aby przerzucić swoją uwagę na coś innego - No dobra, w takim razie widzimy się jutro.
- Mhm. Dobranoc, Uchiha - Po tych słowach lekko poklepałam znajomego po barku. Zaraz po tym pokierowałam się w stronę swojego domu, nie wiedząc iż jeszcze przez jakiś czas czarno-włosy że zdziwieniem spoglądał w moją stronę.
Po wejściu do domu, ze zmęczeniem westchnęłam. Nie długo myśląc pokierowałam się do kuchni w której siedział biało-włosy. Od razu po wejściu położyłam swój podbródek na jego czubek głowy.
- Hej Tobiramcia, czemu nie śpisz, co?
- Jakiś czas temu dopiero skończyło się spotkanie klanowe. Nie mogłem zasnąć - odparł cicho Senju, nawet nie próbując spojrzeć na mnie. Widząc to dość dziwne zachowanie, przerzuciłam swój wzrok na to, na co spoglądał mój brat i ujrzałam w jego rękach list.
- A co to takiego? - spokojnie spytałam się, wskazując na wcześniej zauważony przedmiot. Słysząc pytanie Tobirama w ciszy podał mi list. Nie długo myśląc otworzyłam go i zaczęłam uważnie czytać. Gdy skończyłam, usiadłam na krzesło stawiając głowę na stół - Oni chcą aby ja przypadkiem tam gdzieś zeszła pod ziemię, co?
- Chyba tak... Ale wiesz co jest najgorsze? - spytał się z pustką w oczach, biało-włosy.
- Może być coś gorszego?
- Tak... Między osobami które wypowiadały się za przesunięciem misji, była między innymi nasza matka... - słysząc te słowa, uniosłam swoją głowę, w milczeniu utrzymując kontakt wzrokowy z bratem.
- Matka?...
- Tak...
- ... - szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego aby uniknąć dalszej rozmowy, po cichu wstałam zza krzsesła, po czym zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju. Przechodząc obok Senju, ten złapał mnie za nadgarstek, tym samym zatrzymując na krótki czas.
- Naprawdę zamierzasz iść? Miko, to jest samobójstwo...
- Tobirama, my oboje wiemy że nie mam wyboru, nie zważając na moją kondycję. Misja to misja... - po tych słowach odwróciłam się na chwilę do biało-włosego tylko po to aby posłać mu ciepły uśmiech - Nie martw się, powrócę nie zważając na nic. Powrócę na złość kościotrupą. To obietnica. - zaraz po tym starszy brat odpuścił moją rękę w ciszy spoglądając na moją twarz. Natomiast ja pokroczyłam w stronę swojego pokoju.
- Proszę, dotrzymaj swojej obietnicy... Nie łam ją tak samo jak zrobiła to Tayo... - rzekł na ostatek pod nosem chłopak, lecz nie byłam już w stanie tego dosłyszeć, gdyż weszłam do moich czterech ścian...
~🌸🌸🌸🌸🌸~🌸🌸🌸🌸🌸~
Krótki wpis od autora:
MikoYuu: Witam wszystkich ponownie. Zgadnijcie kto znowu nie wstawiał rozdziału prawie miesiąc •-•''''
Oczywiście że ja (proszę nie bijcie mnie)
Dlatego z całego serduszka ponownie przepraszam wszystkich poszkodowanych 🙏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro