Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Po nocnej wyprawie, wróciłam do domu dopiero nad ranem. O dziwo Tobirama już nie spał, dlatego przeleźć do swojego pokoju niezauważoną nie udało się. 

Gdy tylko spróbowałam przyjąć postać jakieś muchy z pomocą techniki, aby przelecieć do swojego pokoju, dosłownie w paru centymetrach przed moim nosem przeleciał nóż, który lekko drasnął mój policzek a później wbił się w ścianę obok mnie. Gdyby tego było mało, w tym samym czasie, całe moje ciało przeszły dreszcze spowodowane mrożącym w żyłach krew wzrokiem, który jak nie trudno się domyśleć, należał do starszego brata.

- A jednak zrobiłaś to... - wysyczał przez zęby a ja niespiesznie przeniosłam na niego wzrok. Gdy ujrzałam wkurwioną twarz biało-włosego, cicho przełknęłam ślinę, zastanawiając się jak bardzo przesrane ja mam.

- Heheh, ale co zrobiłam? Tobiramcia uspokój się, nie warto z samego rana krzyczeć - odparłam z dość niezręcznym uśmieszkiem. Lecz nie został on odwzajemniony a jedynie powiększył złość mojego brata, który niespiesznym krokiem zaczynał zbliżać się do mnie.

- Ja ci dam "uspokój się". Choć no tu gówniaro, porozmawiamy trochę - nadal złowieszczo syczał Senju, a ja zrozumiałam iż to odpowiedni moment na ucieczkę. Nie długo myśląc zerwałam się z miejsca i z krzykiem pobiegłam do pokoju najstarszego braciszka.

- HASHIIIII RATUJ! TO JEST KURWA PRZEMOC W RODZINIE! - właśnie z takimi słowami wbiłam Senju do pokoju i widząc jak ten dopiero co obudzony podnosi się do siadu, wskoczyłam mu na łóżko i zalazłam za plecy, tym samym stwarzając barierę między mną a wkurwionym Tobiramą, który również wbiegł do pomieszczenia.

- Miko, Tobirama? Co tu u diabli z samego rana dzieje się?  - rzekł zaspany brunet a biało-włosy w tym momencie z całej siły rzucił w moją głową klapek. Nie długo myśląc schowałam się za starszym z braci, przez to klapek trafił Hashiemu w głowę. Moment po trafieniu, brunet stracił świadomość a ja wymieniłam zdziwione spojrzenia z Tobiramą.

Po tym, słysząc jak  najstarszy z nas zaczął cicho chrapać, bez większych wyrzutów sumienia, otworzyłam okna i wyskoczyłam na dach, po czym zaczęłam uciekać jak można dalej. W pewnym momencie miałam nawet głupią nadzieję na to iż udało mi się już oderwać się od pogoni, lecz zrozumiałam jak bardzo się myliłam w momencie gdy tuż za mną jak niby znikąd, zjawił się biało-włosy.

- TY GÓWNIARZU-SZMACIARZU, STÓJ!

- CHYBA CIĘ GŁÓWKA BOLI! ODCZEP SIĘ!

- NIE WRZESZCZ NA STARSZYCH!

- A TY NA MŁODSZYCH!

- MAM PRAWO, PO TYM CO ZROBIŁAŚ!

- NO CHYBA CIĘ POJEBA...

- SŁOWNICTWO!

- OI WYPIERDALAJ - po tych słowach, stworzyłam cztery grubsze liany ze swoich pleców, po czym odepchnęłam się od dachu, w stronę lasu. Lecz nie biorąc pod uwagę tego faktu, biało-włosy nawet nie myślał o tym aby odstawać. Na odwrót, co raz bardziej zbliżał się do mnie, co zdecydowanie nie było mi na rękę.

Tak czy inaczej, po prostu starałam się uciekać jeszcze szybciej. Dlatego gdy kolejny raz spadłam na ziemie, przetoczyłam się przez chwilę aby nie tracić szybkości. Gdy już odbiłam się z ziemi, zauważyłam kątem oka swojego kuzyna.

- O Daisuke, kopelat! - powiedziałam uśmiechnięta i gdy ten już miał odpowiedzieć, zobaczyłam z tyłu nadal biegnącego Tobiramę - O kurwa... Dobra, do zobaczenia później! 

Po tych słowach kontynuowałam ucieczkę, tym samym zostawiając niczego nieświadomego kuzyna  z tyłu.

Gdy dobiegłam do lasu, nie zaprzestałam ucieczki, na odwrót pokierowałam się na dobrze znaną mi polankę. Parę minut później już byłam na miejscu i nie długo myśląc stworzyłam z róż ogromny miecz po którego stronach znajdowały się grube kolce, które bez problemów mogły rozerwać na strzępy ciało. Od razu po tym na polanę dotarł wkurwiony do miary możliwości biało-włosy. Ten nie długo myśląc odepchnął się od ziemi i w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Słysząc świst od katany mojego brata, instynktownie zamachnęłam się ogromnym mieczem z góry w dół, tym samym blokując atak.

Widząc to, Tobirama spojrzał na mnie, po czym złowieszczo uśmiechnął się. Zauważywszy uśmieszek, chciałam już odskoczyć do tyłu, lecz nie zdążyłam, gdyż z ust Senju wyleciała jedna igła, skierowana mi w szyję. Mechanicznie odpuściłam miecz i zaczęłam wtapiać się pod ziemię. Lecz nie mogło być przecież wszystko tak pięknie. Dlatego też, w kolejnym momencie biało-włosy złapał mnie za rękę przed tym jak zdążyłam zgubić się pod ziemią i wyciągnął mnie na zewnątrz po czym odrzucił w pobliskie drzewo. Po uderzeniu plecami o roślinę chciałam już dalej kontynuować walkę lecz obok mojego policzka wbiła się katana a ja z obawą spojrzałam na brata.

- Nareszcie... Mam cię mały draniu. - rzekł z nadal słyszalną złością, po czym splótł swoje ręce pod klatką piersiową - A więc? Masz coś do powiedzenia? 

- Y-yyy... Przepraszam?

- A co jeszcze? 

- To się więcej nie powtórzy? 

- Ty rozumiesz, że to w ogóle nie miało się stać?

- No ale... - zaczęłam niepewnie, lecz od razu przerwałam gdy usłyszałam jak Tobirama ciężko wdycha, pocierając górną część nosa.

- Żadnych "ale" Miko. Do tego nie powinno było dojść. Zapamiętaj nareszcie, Uchiha to zło wcielone.

- Ts stereotypy...

- Żadne stereotypy, tylko prawda.

- Czy ty w ogóle poznałeś jakiegoś Uchihę, żeby tak stwierdzać?

- A ty to niby poznałaś.

- Tak, poznałam i wiem lepiej! - po tych słowach na chwilę zamarłam przygryzając język, lecz było już za późno.

- Że co proszę? Mikoto, czy ty serio zwariowałaś? Jeszcze nam kurde tego brakowało. Dobra, rozumiem gdyby to powiedział Hashirama. On to jest zdolny do podobnych wyczynów, ale żeby ty?

- Oi no nie mów mi tylko, że teraz zawiodłeś się na mnie.

- A co jeśli tak? - słysząc odpowiedź, zamilkłam wpatrując się w oczy brata. Nie długo myśląc może i zbyt złośliwie, lecz bez zastanowienia odpowiedziałam.

- W takim razie, bardzo mi przykro iż możesz zmienić zdanie o swojej siostrze tylko przez jeden mało znaczący fakt. Najwidoczniej nienawiść do Uchihów jest dla ciebie ważniejsza niż ja... - po tych słowach opuściłam wzrok i nie długo myśląc ominęłam biało-włosego. O dziwo ten nie odwrócił się i nie poszedł za mną gdy zaczęłam odchodzić. Tobirama jedynie stał dalej wpatrując się w miejsce gdzie stałam moment wcześniej.

Nie minęło i pół godziny, gdy znalazłam się około jednego mało-znanego źródełka. Bez zastanowienia zdjęłam swoje buty i opuściłam nogi do dość zimnej wody. Po tym zaczęłam niespiesznie poruszać stopami to w przód to w tył. Robiąc to, zapatrzyłam się na swój tatuaż. 

- Hm... Dziwne, ona miała by już wrócić... Może coś się stało? - wyszeptałam u siebie pod nosem myśląc o żmijce, którą zostawiłam nieopodal terenu klanu Uchiha. Po tym ciężko westchnęłam i wyrywając się z rozmyślań, obejrzałam się dookoła. Jak na zawołanie zobaczyłam na horyzoncie stworzenie, które pospiesznie kierowało się do mnie. Ta jak by w pośpiechu wtopiła się w tatuaż a ja zdziwiona tą reakcją, zaczęłam spoglądać na wspomnienia.

"Wybuch. Chwila później, znów nastąpiła grobowa cisza. Czekając aż coś się stanie, żmijka znów spojrzała na byłego jeńca, który nadal siedział pod drzewkiem nieopodal.

Parę minut, kompletnie nic się nie działo, aż w pewnym momencie od strony wybuchu posłyszał się hałas. Parę osobników płci męskiej, z dość dużym niezadowoleniem coś intensywnie obgadywali a gdy ujrzeli siedzącego chłopaka, od razu pobiegli do niego. Paru z nich zaczęło sprawdzać stan znajomego, a reszta monitorowała okolicę by wykryć intruza. Gdy ci zauważyli iż Izuna żyje, to radośnie uśmiechnęli się i jeden z nich dość głośno krzyknął.

- Madara! Znalazł się! Izuna znalazł się! - chwilę później ujrzałam czarno-włosego, który jak można szybciej przybiegł do grupki. W momencie gdy ten ujrzał swojego brata, zbliżył się bliżej klatki piersiowej aby sprawdzić czy bije mu serce. Słysząc bicie narządu, na twarzy Uchihy znalazł się mały lecz ciepły i szczery uśmiech, którym on obdarzył nieprzytomnego  brata.

- Żyje... Zabierzcie go do domu a ja jeszcze rozejrzę się za intruzem - wydał rozkaz czarno-włosy, po czym jakby niewzruszony zabrał z włosów Izuny kwiat i doczekał się gdy reszta odejdzie. 

Jak tylko w tym miejscu nikogo nie zostało, ten od razu zwrócił swoje oczy do żmijki a ta schowała się za drzewem. Następnie nastąpiła krótsza chwila ciszy, po której stworzenie wróciło na swoją poprzednią pozycję, lecz Uchihy już nie było. Zakłopotany płaz zaczął rozglądać się wokół szukając nieznajomego, aż raptem ktoś złapał żmijkę za szyję i nakierował ją na siebie. Był to nikt inny jak Madara.

- Ten kwiat... Należy do twojej pani? - spokojnie spytał się czerwono-oki, który teraz spoglądał z aktywnym sharinganem w oczy i w międzyczasie pokazywał kwiat, który wcześniej zdjął z włosów znajomego.  Tym czasem żmijka jedynie niepewnie pokiwała głową - Rozumiem... A twoja pani, przypadkiem nie ma na imię Mikoto? - słysząc kolejne pytanie, wąż znów kiwnął głową - Czyli moje przypuszczenie okazało się słuszne... Ale po co jej... Khm dobra mniejsza o to. Możesz coś przekazać Mikoto? - kolejne pytanie i kolejne kiwnięcie głową - Jeśli to naprawdę ona uwolniła Mikoto, powiedz jej, że choć i nie chcę przyznawać tego, lecz jestem niezmiernie wdzięczny. Mam u niej dług. W razie gdyby coś się stało, mogę pomóc z jedną sprawą. Gdy będzie taka potrzeba niech powie abym zwrócił jej ten kwiat - po tych słowach Madara spojrzał na kwiat w swojej ręce  a później w oczy stworzenia, które po raz kolejny kiwnęło głową. - A teraz... Wracaj do siebie

Po tych słowach Uchiha uwolnił żmijkę i ta zaczęła jak można szybciej kierować się w moją stronę"

Gdy wspomnienia przestały pojawiać się przed moimi oczami, ciężko westchnęłam po czym potarłam górną część nosa.

- Powinnam nauczyć je kłamać... Ale słowa Madary... To było dosyć niespodziewane... - cicho rzekłam pod swoim nosem, po czym kontynuowałam siedzenie przy wodzie. 

Dopiero pod wieczór dotarłam do domku. Wchodząc do środka, zobaczyłam palące się na kuchni światło. Bez większego zastanowienia wkroczyłam do pokoju i od razu w oczy rzuciła mi się brązowa czupryna.

- O, już jesteś - rzekł miłym głosem najstarszy brat, jak tylko zauważył moją obecność.

- Mhm, wybacz że tak późno.

- Nic nie szkodzi. I tak jesteś szybciej niż Tobirama. - słysząc tę słowa, podniosłam ze zdziwienia brwi, po czym niespiesznie zajęłam miejsce za stołem.

- W jakim sensie?

- No nie ma go jeszcze w domu.

- Ale że od rana nie ma?

- Tak, nie ma od rana. Myślałem, że jesteście razem, więc zbytnio się nie martwiłem, ale teraz... Coś się między wami stało? - słysząc pytanie, zamarłam na chwilę robiąc analiz dzisiejszego dnia. 

- No niby się pokłóciliśmy ale wiesz, jak to zawsze mamy.

- Może jednak tym razem stało się coś co mogło go urazić?

- Ja... Nie wiem... Chyba nie.... - po moich słowach nastąpiła krótsza chwila ciszy, pod czas której raz za razem kręciłam w głowie wspomnienia z dzisiejszego dnia. Gdy nareszcie dotarło do mnie, co mogłam powiedzieć nie tak, zerwałam się na równe nogi jak poparzona, po czym rzuciłam szybkie spojrzenie na bruneta - Dobra, oficjalnie zjebałam. Muszę biec!

- Ale gdzie?

- Ciul go wie gdzie jest Tobiramcia ale zapewne do jutra wrócimy. Do zobaczenia Hashi! - właśnie z takimi słowami wybiegłam z domku i stworzyłam z lian wilka, w którego ciele moment później pojawiła się sieć "mięśni". Nie długo myśląc wskoczyłam na stworzenie i z całych sił pobiegłam na polankę gdzie ostatni raz widziałam biało-włosego.

Minęło parę dobrych myśli przed tym jak dotarłam na miejsce, lecz na nie szczęście, zastałam jedynie pustkę.

- Cholera jasna... Spóźniłam się... - cicho wysyczałam, po czym zaczęłam chodzić w kółko, nerwowo przeplatając swoje palce. - Kurwa dobra, Mikoto skup się... Pomyśl gdzie on może być... - dalej mówiłam sobie pod nosem, próbując tym samym bardziej uruchomić swoje szare komórki.

Po dłuższej chwili rozmyślań, znów zerwałam się jak poparzona i wskoczywszy na wilka, pokierowałam się w stronę dużej polany, która znajdowała się tuż nad przepaścią. Lecz jak na złość, znajdowała się ona spory kawał drogi od terenu naszego klanu, przez co droga do niej zajęła mi z dobrych pół godziny.

W momencie gdy dotarłam na miejsce, ujrzałam biało-włosego, który w blasku słońca, schodzącego za horyzont wykonywał ćwiczenia z kataną. Zeskoczywszy z stworzenia, niespiesznie pokierowałam się w stronę brata. Gdy byłam w odległości dosłownie paru kroków, niepewnie zaczęłam mówić.

- Słuchaj, Tobirama ja...

- Nie zaczynaj, Mikoto. - nagle przerwał biało-włosy, po czym odwrócił się do mnie twarzą - Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz o tym co się stało w dzień. Dopiero co uspokoiłem się. - gdy Senju skończył mówić, stałam w ciszy pierwszy czas spoglądając na twarz biało-włosego, po czym jedynie opuściłam wzrok w ziemię. 

Miałam dość nieprzyjemne uczucie. Koniec końców, wyrwało mi się to, co nigdy nie miało być wypowiedziane. Przez to, z każdą sekundą moje poczucie winy jedynie wzrastało. Tym czasem Tobirama w ciszy spoglądał na to jak co raz bardziej zaciskam swoje palce na ubraniu do pewnego momentu, gdy ten ciężko westchnął i bez żadnych słów mocno przytulił mnie. Ja natomiast bez protestów utknęłam swoją twarz w jego klatce piersiowej.

- Przepraszam... Nie powinnam była tego mówić - zaczęłam cichym głosem. Nie słysząc protestów ze strony biało-włosego - Wiem, że to twoje słabe miejsce, dlatego naprawdę przepraszam... Ja nie chciałam... 

Po tych słowach na mojej głowie wylądował podbródek starszego brata a uścisk stał się mocniejszy. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, nasłuchując pięknej ciszy panującej w okolicy.

- Słuchaj, Miko. To co powiedziałaś, rzeczywiście zabolało mnie, ale ja również nie byłem zbyt ostrożny przy wyborze słów. Ale wiesz, że ja po prostu martwię się o ciebie... Nie chcę aby ciebie spotkało to samo, co spotkało Tayo...

- Wiem... Wiem...

- Eh, ale mniejsza z tym. Teraz nie czas na takie rozmowy. Tak czy inaczej, jesteśmy kwita. Zgoda? - słysząc pytanie biało-włosego jedynie kiwnęłam ciszy, nie zamierzając puszczać go wolno.

Jakiś czas później, zaczęliśmy miłą pogawędkę, wspominając dzieciństwo i czas spędzony na tej polance całą czwórką. W międzyczasie uzbieraliśmy kwiaty i usiadłszy wśród zieleni, zaczęliśmy pleść wianki, tak samo jak szesnaście lat temu.

~🌸🌸🌸🌸🌸~🌸🌸🌸🌸🌸~

Krótki wpis od autora:

MikoYuu: Hej, hej. Przepraszam iż przeszkadzam w dalszym czytaniu, lecz chciałabym zatrzymać cię na chwilę aby pomóc w zrozumieniu pewnych technik mojej oc

A mianowicie, mogłeś/ już zauważyć iż Mikoto używa techniki związane z lianami oraz kwiatami. Właśnie dlatego pragnę pokazać wam arty które w przybliżeniu przedstawiają dane techniki (jak coś, arty są z pinteresta)

1. Technika tworzenia lian:


2. Technika tworzenia broni:

3. Technika tworzenia chimer:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro