Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Trzy dni. Dokładnie tyle minęło od momentu ostatniej sprzeczki z Uchihami. Na szczęście, wszystko w miarę obeszło się i ludzie z mojego klanu, w porę udzielili mi pierwszej pomocy. Dzięki temu nadal żyję i nie wącham kwiatków od spodu.

Ale zbaczając z tematu. Gdy nareście mniej więcej powróciłam do zdrowia, dostałam polecenie od starszyny aby przesłuchać porwanych Uchihów. Szczerzę, dziwię się iż oni w ogóle coś mi powierzyli, gdyż ni dla kogo nie będzie to odkryciem dnia, ale nienawidzą mnie. Chociaż na szczęście, nie zbyt obchodzi mnie zdanie już na pół żywych, poruszających się kościotrupów.

- O, kogo moje oczy widzą. Moja ukochana kuzynka - właśnie takie słowa usłyszałam podchodząc do odpowiedniego pokoju, zza pleców. Odwróciwszy się do tyłu, ujrzałam starszego i ciepło uśmiechającego się kuzyna, który rozprostował swoję ręce w różne boki, tym samym zapraszając mnie do przytulasa. Nie długo myśląc zbliżyłam się do niego i mocno uścisnęłam.

- Hej, hej. Dawno cię nie widziałam. Gdzie się podziewałeś? - odpowiedziałam z równie miłym uśmieszkiem, podnosząc wzrok na mordkę blondyna.

- A miałem parę spraw do załatwienia poza terenem klanu. Sama wiesz jakie starszyna zadania wydaje.

- Eheh, tak, wiem... - powiedziałam z niezręcznym uśmieszkiem, po czym odpuściłam z ucisku Senju. 

- A tak swoją drogą, słyszałem od Tobiramy, iż w ostatniej sprzeczce zostałaś mocno ranna. Ty jak się czujesz? Już lepiej?

- A, no nie jest źle. To miło z twojej strony, iż spytałeś się, Daisuke.

- Oi proszę cię, daj spokój. To przecież nic dziwnego, że martwie się o swoją młodszą kuzynkę - po tych słowach, chłopak szeroko uśmiechnął się i poczochrał moje włosy. W tamtym momencie przymkęłam oczy, w szerokim uśmiechu, nie protestując przeciwko głaskaniu.

- No już, już, zepsujesz mi fryzurę - powiedziałam po minucie, a blondyn jak by obudzony z transu szybko zabrał dłoń.

- Wybacz, zamyśliłem się heh. 

- Nie szkodzi.

- Dobra, to ja już może nie będę dłużej cię przytrzymywać. Chyba miałaś jakiś cel, skoro spuściłaś się tutaj - kiwnęłam spokojnie głową na potwierdzenie słów o "celu".

- Masz rację. Mam robotę do wykonania.

- W  takim razie powodzenia i leć już.

- Mhm - pod koniec jeszcze raz przytuliłam kuzyna i niespiesznym krokiem zmierzyłam w stronę odpowiednich drzwi.

Po wejściu do pomieszczenia, ujrzałam jedynie jednego jeńca na samym środku. Widząc to, zmarszczyłam brwi, rozumiejąc iż innych już zdążyli zabrać dla nieznanych mi celów. Cicho warknęłam pod nosem, po czym zbliżyłam się do chłopaka na oko w moim wieku, który siedział z spuszczoną głową i związanymi kończynami. Nie długo myśląc pociągnęłam dłoń ku jego twarzy, oczekując jakiej-kolwiek reakcji, jednak ona nie nastąpiła. 

W kolejnej sekundzie złapałam jego podbródek i uniosłam w górę głowę. Twarz, którą ujrzałam, była kompletnie bez życia. Puste oczy, blada skóra, ranienia tu i tam. Napuchnięte oko od najprawdopodobniej tortur, które przeszedł tutaj.

- Chyba ci starzy pojeby żartują... - wysyczałam pod nosem, po czym ciężko westchnęłam. - Dobra gościu, chcesz żyć?

- ...

- No tak czy nie? Bo masz teraz wybór albo cię szybko i bezboleśnie zabijam albo leczę i ty mi mówisz jakieś randomowe informacje o klanie. - słysząc ostatnie słowa, na dosłownie mig, w jego oczach pojawiła się złość przerastająca w wkurzenie. Jednak pomimo tego, czarno-włosy nadal milczał jak grób. Póki oczekiwałam odpowiedzi, zaczęłam rozpatrywać twarz Uchihy biegając po niej wzrokiem. Gdy dotarłam do ust, przymrużyłam lekko oczy, po czym spokojnie wypowiedziałam - O ty. Pamiętam cię skubany. Zaatakowałeś mnie przed tym jak Tobiramcia mnie osłonił. Cóż... W takim razie ja podejmuję decyzję za ciebie

Po tych słowach odpuściłam podbródek chłopaka i zobaczyłam jak ten przykrywa oczy jak by się przygotowując do śmierci. Tym czasem, ja złożyłam odpowiednie pieczęci i korzystając z mojego medycznego jutsu, stałam leczyć Uchihę. Jeśli mówić dokładniej, to w miejscach ranień jeńca zaczęły wyrastać kwiaty, które zmieniając swój skład chemiczny, przyśpieszały i pomagały gojeniu się urazów. Czując ulgę, czarno-włosy cicho warknął i spojrzał się na mnie złym wzrokiem.

- Po co mnie leczysz?

- Dobrze o tym wiesz. Dla informacji - odpowiedziałam niewzruszona mrożącym w żyłach krew, wzrokiem.

- Strata czasu. Prędzej na śmierć się zgodzę - nadal warczał chłopak a ja ciężko westchnęłam i usiadłam po turecku przed krzesłem, opierając łokieć na udzie a podbródek na dłoni.

- Naprawdę chcesz zginąć w takim miejscu? Tym bardziej od rąk dziewuchy, którą wcześniej miałeś okazję zamordować ale coś poszło nie tak? - słysząc moje słowa Uchiha przycichł jednak jego zabójczy wzrok nigdzie nie znikł.

-Nie nabiorę się na taką prostą manipulację.

- Manipulację? Proszę cię ja tam mówię tylko fakty. Trafiłeś do najgorszego z możliwych miejsc, do tego aby przesłuchać ciebie wysłali najbardziej nie zaufaną osobę w całym klanie. Będziesz mógł spokojnie umrzeć z tą myślą?

- Nie obchodzi mnie to...

- To dobrze, miej nadzieję iż twoich rodziców i bliskich też nie będzie to obchodzić - powiedziałam dosyć obojętnym tonem, wyciągając z kabury kunai, po czym niespiesznie zaczęłam go kręcić na palcu. W tym samym momencie, po skórze czarno-włosego przeszedł lekki dreszcz, nie rozumiejąc co już ma myśleć.

- O czym ty do cholery...

- O czym? A nic takiego szczególnego. Czasami po przesłuchaniach podkradam się pod teren klanu z którego pochodził jeniec i wieszam jego pobite i wykrwawione ciało na jakimś drzewie. A i no zostawiam notatkę obok "Wrzeszczał jak baba gdy umierał~" czy coś w tym stylu. Wiesz, taki zwykły akt aby osiągnąć demoralizację przeciwników - mówiąc o tym, na twarzy posiadacza sharingana wymalowało się nietypowe dla Uchihów zdziwienie i... Strach. To był pierwszy raz w życiu, gdy na mordzie jednego z tych osłych Uchihów, ujrzałam przerażenie. Zdziwiło mnie to strasznie, jednak że pozostawałam tak samo spokojna jak przed tym, gdy opowiadałam o "swoich metodach". 

- Jesteś chora...

- Może. Nie śmiem zaprzeczać. - odparłam z taką samą obojętnością, po czym nie śpiesząc się wstałam z podłogi, tym samym powodując wzrost przerażenia u czarno-włosego - A więc, mówiłeś, że prędzej zdechniesz. To jakie tortury preferujesz?~ - po tych słowach słodko uśmiechnęłam się, przestając kręcić kunai. 

- Pierdo... - nie zdążył Uchiha zakończyć mówić jak wolną dłonią złapałam jego policzki, tym samym przykrywając jego usta. Po tym szybko podsunęłam swoją twarz do jego i cicho wysyczałam.

- O nie kochaniutki, bez takich komentarzy. Dawałam ci szanse na przeżycie, teraz nie narzekaj. - po moich słowach znów ujrzałam ten przerażający wzrok, którym spoglądał na mnie, tamten stary dziad, od rąk którego, prawie że zginęłam - Hm... Twój wzrok przypomina mi kogoś, z kim walczyłam niedawno - powiedziałam to bardziej do siebie niż do jeńca, jednakże nie zwracając na to uwagi, odpuściłam policzki i znowu wyprostowałam się.

- Kogo niby? - wysyczał przez zęby posiadacz sharingana, a ja jedynie splotłam swoje ręce pod klatką piersiową.

- Trzy dni temu, miałam okazję walczyć z Uchihą o wiele silniejszym ode mnie. Macie podobne włosy, tak samo szpiczaste i wzrok równie ostry i przerażający. - powiedziałam w zamyśleniu, kontynuując lustrowanie jeńca. Po chwili grobowej ciszy, nieznajomy przymknął oczy i biorąc głęboki wdech, odpowiedział.

- Właśnie dałaś opis połowy mojego klanu. Precyzyjnie, nie powiem - tym razem głos czarno-włosego już był spokojniejszy. Dosyć szybka przemiana nastroju. Chyba chłop nareszcie ogarnął się, co szczerze mówiąc, nie było mi na rękę. Zawsze trudniej mi przechodzi manipulacja w spokojnej atmosferze... Kurde trzeba coś na szybko wymyślić aby wyciągnąć z niego chociaż by jakieś informacje.

Po odpowiedzi chłopaka lekko uśmiechnęłam się i i rozluźniłam mięśnie. Nie za długo myśląc przyjęłam bardziej otwartą pozycję oraz nieśpiesznie usiadłam na ziemi. Pocierając swoją szyję, spokojnie rzekłam.

- A jak inaczej. Precyzja to moje drugie imię. Dobra mniejsza o to. Nie chcę mi się już próbować wyciągać z ciebie info. To zbyt uciążliwę...

- Teraz nie dziwię się czemu jesteś najbardziej "nie zaufaną osobą w klanie" - powiedział pod nosem jeniec a moja brew lekko drgnęła. Pomimo tego, moja twarz została niewzruszona, nieukazując tym samym dosyć sporego oburzenia.

- Tak-tak, cierpię przez swoje lenistwo. Cóż... Trudno się mówi. - odpowiedziałam jakby od niechcenia, po czym w pokoju nastąpiła dosyć niezręczna cisza pod czas której nieznajomy obstawiał wszystkie najbardziej prawdopodobne scenariusze dalszych dziejów. Koniec końców, on nie wytrzymał pewnej "presji" i dosyć niepewnie zapytał.

- To... Co zamierzasz ze mną teraz zrobić?

- M? A, że z tobą? Dobre pytanie. Mogłabym zostawić cię tutaj, ale w takim razie przyjdzie cię męczyć ktoś inny. Nie zbyt podoba mi się perspektywa odebrania mi zabawy, więc ja jeszcze się zastanowię. Chociaż...

- Chociaż? - dopytywał się nadal niepewny swojej przyszłości Uchiha, a ja rozumiejąc iż ten zaczął chociażby trochę więcej mówić, po cichu cieszyłam się z progresu.

- Chociaż po mnie teoretycznie przyjdzie mój starszy braciszek, więc mu to bym mogła oddać zabawę. Hmmm zbyt trudny wybór - po tych słowach zaczęłam przeczysywać niewidzialna brodę a jeniec jedynie lekko uśmiechnął się. Widząc to udałam zdziwioną po czym pochylając głowę na bok, rzekłam - M? Co jest? Powiedziałam coś nie tak, że aż tak się szczerzysz?

- A? Nie twoja sprawa...

- Ej to było dosyć nie miłe - odparłam z teatralnym oburzeniem.

- I?

- No i nic, ale mógłbyś chociażby przed śmiercią być milszy.

- Nie, nie mógłbym. - prawie że od razu odparł Uchiha, ciągle lustrując mnie wzrokiem.

- Jesteś chujem...

- A ty zbyt dwu-licową osobą.

- To że wykonuje swoją pracę nie oznacza, że... - nie skończyłam mówić, gdy bez większego zastanowienia czarno-włosy przerwał mi.

- Pracę? Ph śmieszne. Weź ty kobitko przed tym jak nazywać ten swój śmieszny teatrzyk "przesłuchaniem", poducz się manipulacji i kontroli nad swoim ciałem - słysząc te słowa, moja mina w mig stała dosyć oschła, a ja sama nie wydusiłam ani słowa przedłużając kontakt wzrokowy między mną a Uchihą - Myślisz iż nie zauważyłem, że zmieniłaś "taktykę"? Wszystko jest wypisane w twoich oczach a czytanie twoich zamiarów wychodzi łatwiej niż oddychanie. - gdy chłopak skończył monolog, ja jedynie wstałam z ziemi i widząc czerwone światło w oczach nieznajomego, wysłałam czakrę do oczodołów a z nich już wyrosły kwiaty, które zasłoniły moje narządy.

- Oczy powiadasz... Dobrze wiedzieć. - odparłam dosyć oschło a Uchihą widząc krew spływającą po moich policzkach, zaczął spoglądać na mój wyczyn z mieszanką emocji. - W takim razie nie ujrzysz ich więcej.

Po tych słowach zrobiłam krok do przodu, i nie zwracając na okropny ból towarzyszący technice, która dawała mi możliwość widzenia na 360°, dotknęłam nadgarstka jeńca. Ten na początku z niezadowoleniem spróbował uniknąć mojego dotyku, ale oczywiście oblał próbę i już w kolejnym momencie Uchihą mógł poczuć dwa nieprzyjemnych ukucia.

Skończywszy swoje zadanie, bez słowa skierowałam się do drzwi. W ostatnim momencie postawiłam dłoń na klamce i zrobiwszy pół obrót zimnym, wręcz chłodzącym w żyłach krew głosem, powiedziałam.

- Dzięki, pomogłeś mi zdecydować o twoim losie. A teraz... Zapraszam na seans tortur - po tych słowach pstryknęłam palcem a z jednego z miejsc ukucia zaczęły wyrastać malutkie lianki, rozrywając przy tym na strzępy mięśnie i żyłki. Cóż... Jego parę kolejnych godzin już zapowiadało się dosyć ciekawie.

Parę minut później stałam już przed swoim domem zamierzając już zapukać, aby któryś z starszych braci wpuścił mnie do środka, jednak moja uwaga w mig przeniosła się na sąsiadkę wychodzącą z swojego domku. Widząc mnie, kobieta ciepło uśmiechnęła się i miłym głosem rzekła.

- O, Mikoto kopelat. Dawno cię nie było widać. Już lepiej czujesz się? - w trakcie tych słów odwróciłam się w stronę innej Senju, przez co ta zauważyła moją nadal aktywną technikę, a na jej twarzy wymalowało się lekkie zażenowanie - Czy ty znowu...

- Tak-tak, wiem że nie powinnam jej używać bez większej potrzeby ale tym razem naprawdę był odpowiedni moment - odparłam z niezręcznym uśmieszkiem,  po czym potarłam swoją obolałą szyję. W tym czasie po ulicy przeszedł się dźwięk cichego wydechu a później nadal  łagodnego głosu sąsiadki.

- Tiaa... Już ci wierzę... Dobra mniejsza o to, choć do mnie, zaraz coś poradzimy na to. - słysząc jej słowa, stałam chwilę zdziwiona przed swoimi drzwiami, po czym zaczęłam niepewnie mówić.

- A-ale ja chciałam pójść do...

-Taida-sama dzisiaj ma wolne, właśnie miałam iść na dyżur zamiast niej. Plus ani Hashirama-kun ani Tobirama-kun nie znają się na medycynie a ty nadal jesteś niewystarczająco doświadczona dla leczenia własnych ranień, więc nie marudź i choć - gdy kobieta skończyła mówić, nie długo myśląc otworzyła drzwi i zaczęła czekać kiedy podejdę. Ciężko westchnęłam po czym przeskoczyłam ogrodzenie i znalazłam się tuż przed Senju - A droga i furtka dla kogo istnieje co?

- A...Przepraszam... - znów posłałam niezręczny uśmieszek czekając na reakcję starszej osoby.

- Eh dobra już tam, właź szybko do środka, nie mam całego dnia.

Po pół godzinie już spokojnie siedziałam w swoim pokoju a jeszcze za parę godzin przyszedł Tobirama. Słysząc jego kroki szeroko uśmiechnęłam się po czym szybko zbiegłam z piętra na parter. Widząc starszego braciszka w korytarzu rzuciłam się mu na szyję i z dziecięcym uśmiechem rzekłam.

- Witam z powrotem, Tobiramcia - po tych słowach na chwilę przymknęłam swoje oczy i poczułam jak ten również  przytula mnie.

- Mhm, wróciłem. Jak się miewa najgorszy demoek na świecie?

- A nie jest źle. Chociaż musiałam pójść do Misaki-san aby ta wyleczyła moje oczy.

- M? Czemu? Użyłaś znowu tej dziwnej techniki z kwiatkami? - spytał się zdziwiony biało-włosy po czym wypuścił mnie z ucisku. Uczyniłam podobnie, dając mu możliwość zdjęcia butów i umycia rąk.

- "Ta dziwna technika" ma nazwę, gdybyś zapomniał.

- Oi tam, oi tam. I tak każdy kto ją widział nazywa ją właśnie dziwną.

- Bu bu bu. Nie po to męczyłam się z nazwą aby teraz jej nikt nie pamiętał - odparłam oburzona, po czym znów splotłam swoje ręce pod klatką piersiową.

- Dobra tam, chodziło ci bardziej o nazwę czy samą technikę, co?

- A, no jak by...

- Dobra, nie ważne. Nie było pytania. A więc, po co jej użyłaś? Poszło coś nie tak na przesłuchaniu? 

- Tiaaa... Można tak powiedzieć - odparłam już z mniejszym entuzjazmem, po czym zobaczyłam jak do mnie znowu podchodzi brat. Gdy  ten znalazł się niedaleko mnie, to oparł się na ścianę i spokojnie rzekł.

- Mam przejąć tę sprawę? 

- A... Nie, nie tym razem. - odpowiedziałam zamyślona, po czym niespiesznie pokierowałam się do kuchni a Tobirama poszedł zaraz za mną.

- M? Czemu? Chcesz się wyżyć na nim, czy coś w tym stylu?

- Nie, nie zgadłeś. Chociaż zapewne w tym momencie i tak wrzeszczy z bólu. Ale jest to akurat konieczne. - odparłam spokojnie biorąc dwa kubki herbatki z blatu. Gdy Senju wziął jeden z nich i zaczął po trochu popijać napój, zaczął kontynuować rozmowę.

- Po co? Co z nim zamierzasz zrobić?

- Cóż... Zapewne nie będziesz zadowolony z tej odpowiedzi, ale jeśli moje podejrzenia okażą się prawdziwe, to puszczę go wolno. - słysząc te słowa biało-włosy zaczął dusić się powietrzem a ja tylko ciężko westchnęłam. Tak, to była dosyć przewidywalna reakcja...

- Że co proszę?! Miko, czy ciebie główka boli?! 

- Hej no nie wrzeszcz...

- Jak tu nie wrzeszczeć skoro ty zamierzasz popełnić OGROMNY błąd?

- Nawet nie wiesz po co chcę go wypuścić... - słysząc moją już bardziej cichą odpowiedź brat ciężko westchnął i pocierając swoją górną część nosa, już spokojniej odparł.

- Eh dobra... To po co ci to do cholery?

- Jak już mówiłam, jeśli moje podejrzenia okażą się prawdziwe, to wypuszczając tego gościa możemy uzyskać dobre wsparcie w przyszłości.

- U Uchihów?! Mikoto czy ty słyszysz siebie?

- No Tobirama proszę cię, zaufaj mi tym razem...

- Ale to jest szaleństwo - odparł oburzony biało-włosy a w tym momencie do kuchni zajrzał Hashirama, który jak przypuszczam, słyszał większość rozmowy.

- M? Szaleństwo? Ale co konkretnie? I czemu wy znowu kłócicie się? 

- O, Hashi już jesteś! - odparłam już z większym entuzjazmem, po czym podbiegłam do niego i złapałam pod ramie - Właśnie miałam ci trochę podokuczać z pytaniami.

- Ej, Mikoto nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać! - rzekł nadal oburzony Tobirama a ja jedynie wystawiłam mu język i pociągnęłam ze sobą najstarszego brata - Kh nie wytrzymam z tym bachorem...

Po tych słowach Senju usiadł na sofie i nadal rozmyślając nad moimi słowami, kontynuował popijanie herbatki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro