Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Hejka Kochani!

Wybaczcie proszę, ostatnio dopadło mnie jakieś choróbsko i wena trochę nie łaskawa... ale mam nadzieję, że już będzie lepiej.  

A tak przy okazji. Tym którzy dziś rozpoczęli nowy rok szkolny, życzę powodzenia! Bawcie się dobrze, nie psioczcie za bardzo na profesorów, zdobywajcie nowych przyjaciół i ogólnie cieszcie się życiem!

Wiem, wiem brzmi to dziwnie, ale uwierzcie, jakby źle nie było, kiedyś za tym zatęsknicie. 

A teraz zapraszam Was na kolejny rozdział.


- Ufff.... na dziś koniec - Naruto przeciągnął się na krześle i wyjrzał przez okno.

Praca w przychodni dawała mu pewnego rodzaju odprężenie. Skupiając się na pacjentach, chociaż przez chwile nie myślał o swoich problemach. Dopiero zaczynał, ale już zdobył pewnego rodzaju popularność wśród ludzi. Zdobycie zaufania pacjentów, to podstawa jego pracy, a nie, jak niektórzy koledzy po fachu, wypisywanie recept. A słuchanie zawsze było jego mocną stroną. Jak na razie nie miał z tym większych problemów. W końcu Sasuke dał mu niezłą praktykę jak dotrzeć do ludzi. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Kto by przypuszczał, że tak się to wszystko potoczy. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. 

- Czyżbym o kimś zapomniał? - mruknął patrząc na karty pacjentów. - Nie, wszyscy byli... Może jakiś nagły wypadek? Cóż, zaraz się przekonam o co chodzi.

- Proszę - rzucił, prostując się na krześle. 

Drzwi lekko skrzypnęły i Naruto ujrzał znajomą twarz. Chociaż w te pare sekund przez jego umysł przetoczyło się chyba ze sto możliwości tajemniczego gościa, to tej osoby nigdy by się nie spodziewał.

- Nie przeszkadzam? - spytał stojąc w progu.

- Nie, jasne, że nie. - uśmiechnął się niepewnie.

- Musimy porozmawiać.

Naruto patrzył w jego czarne oczy a w głowie miał mętlik, gdyż już przeczuwał, że to nie jest tylko przyjacielska wizyta.

Sasuke wpatrywał się w telefon. Właśnie skończył przedziwną rozmowę z Naruto, który prosił aby jak najszybciej wrócił z Asami do domu. Były wakacje, i o tej porze dnia zawsze zabierał małą z domu aby mogła się wyszaleć. Shizune miała chwile dla siebie, aby odpocząć po rehabilitacji. Taki mieli rytm dnia. Sasuke odwoził Shizune do ośrodka, po czym miał dwie godziny aby przygotować z małą obiad. Kiedy przywoził ją z powrotem, zabierał Asami na spacer, do parku czy na plac zabaw. Widział jak Shizune po ćwiczeniach potrzebowała spokoju, a Asami wręcz rozpierała energia. Śmiał się czasem pod nosem, że został gosposią. Chociaż za nic na świecie by się do tego głośno nie przyznał, pasowało mu to. Uwielbiał Asami, a zajmowanie się domem miał już wcześniej opanowane. Między innymi i dlatego nie poszedł na studia. Bo jak to wówczas pogodzić? Naruto w pracy, on na uczelni a dziewczyny same? Jeszcze zdąży wszystko nadrobić. Na razie ma ważniejsze rzeczy do roboty. 

- Asami, wracamy do domu - złapał ją za rękę.

- Co? Dlaczego? Przecież mieliśmy iść do parku? - zrobiła smutną minę. Lubiła te ich wypady, choć Sasuke udawał, że wcale dobrze się nie bawił, ona wiedziała swoje. 

- Naruto, prosił abyśmy wrócili do domu. - starał się uśmiechnąć, chociaż na wspomnienie tej rozmowy czuł dziwny niepokój.

Nie chodziło o to co powiedział, a jak powiedział. A dokładniej o głos jakim to powiedział. Starał się być spokojny, brzmieć jak zwykle, ale nie wychodziło mu to. Jego głos drżał nieznacznie, i dało się w nim wyczuć zdenerwowanie. Sasuke stał się bardzo wyczulony na wszelkie tego typu zmiany. Odkąd już wie, że Naruto ma  problemy, nazwijmy to "emocjonalne", większą uwagę przykłada do zachowania partnera. Sporo też rozmawiał o tym z Shizune, przecież sam nie jest ani psychiatrą, ani psychologiem. Po prostu martwił się o niego.

- Sasuke, powiedz co się dzieje? Naruto ciągle powtarza, że wszystko jest dobrze, ale wiesz, że jest beznadziejnym kłamcą. Nie ukrywaj niczego przede mną. 

Siedzieli w kuchni popijając herbatę. Asami szalała z Tonton w ogródku a Naruto jeszcze nie wrócił z pracy. 

- Ja nie wiem jak mam mu pomóc? - westchnął.

Shizune ma racje. Nie chcąc dokładać jej zmartwień, starał się nie wtajemniczać ją w ich problemy, jednak sam nie da rady. Potrzebuje pomocy. Obaj potrzebują pomocy.

- Naruto ma koszmary, i czasem popada w, jakby to nazwać, zawieszenie. Nie wiem co wówczas robić? On w tych chwilach jakby.... - zamyślił się szukając odpowiedniego słowa.

- Jest nieobecny? - dokończyła za niego.

- Tak... Dokładnie tak. Skąd to wiedziałaś? - zdziwił się, że tak trafnie to określiła.

- Czyli jednak, tego się obawiałam najbardziej.- rzekła smutno wpatrując się w herbatę.

- Co masz na myśli? - miał jak najgorsze przeczucia. - Chcesz powiedzieć, że to już się działo?

- Niestety, tak - spojrzała na niego lekko się uśmiechając - Ale nie martw się, tym razem też damy radę. Te wszystkie wydarzenia... Naru się za nie obwinia. Za narażenie Asami, za mnie, za wszystko, nawet  za śmierć pani Nakamura. 

- Ale to nie jego wina! Jeśli już to moja! - uniósł się słysząc co mówi.

- Sasuke, to niczyja wina. Ani jego, ani twoja. Jeśli już chcesz szukać winnych, to jest nim ten, który na ciebie poluje. Jednak Naruto już taki jest. Rodzina na pierwszym miejscu. Naru kocha cię całym swoim sercem. Pewnie nie za często ci to mówi, jeśli w ogóle - uśmiechnęła się - Ale tak jest. Co więcej, jest on cholernie wrażliwy. Nie pokazuje tego. Nie chce uchodzić za jakiegoś mięczaka, ale tak jest. 

Sasuke uniósł brew w niedowierzaniu. Wiele można było powiedzieć o tym młotku, ale na pewno nie to, że jest mięczakiem.

- Te wszystkie lata, kiedy jako dzieciak nie był akceptowany odcisnęły się na nim. On sam przed sobą to ukrywa, ale wiesz jak to jest. Nie uciekniesz przed samym sobą, ani przed swoimi demonami.

O tak, Sasuke doskonale to wiedział. Sam walczy ze swoimi demonami, chociaż odkąd ma przy sobie Naruto, jest mu dużo prościej. Wystarcz, że pomyśli o nim, czy poczuje jego ciepło a już jest dużo lepiej. Też chciałby aby Naruto czuł się przy nim bezpieczny, spokojny, szczęśliwy.

- To co mam robić?  - wyszeptał. - Jak wtedy dał radę?

- Bądź przy nim, zachowuj się normalnie, kochaj go. A jak będzie chciał mówić, wysłuchaj. Niech wie, że przy nim jesteś. - uśmiechnęła się - Trafił ci się nie łatwy partner. 

- Ta, jakbym ja był łatwy - pomyślał, odwzajemniając uśmiech. - Być przy  nim... Niczego innego nie pragnę, jednak mam wrażenie, że to nieco za mało. 

- Psychiatra potrzebuje psychiatry - Sasuke zażartował.

- Psychiatra też człowiek - odpowiedziała mu z uśmiechem.


Od tamtej pory stał się jeszcze bardziej wyczulony na wszystko, co tyczyło się Naruto. I tym razem naprawdę nie podobała mu się ta nutka w jego głosie. 

- Później to sobie odbijemy - poczochrał blond loki - A po drodze zajdziemy do naszej cukierni, co ty na to?

Szeroki uśmiech rozpromieniający jej twarzyczkę był wystarczającą odpowiedzią. 

- Jesteśmy! - krzyknął w głąb domu. 

Asami swoim zwyczajem zrzuciła buty i migiem pognała do kuchni, aby dobrać się już do zakupionych pyszności. Kiedy odstawiał swoje, jego uwagę przykuła para lśniących półbutów. 

- Ciekawe czyje? - zastanawiał się idąc za Asami do kuchni.

Stanął w pół kroku. Spodziewał się każdego, nawet Świętego Mikołaja, ale nie tego, kogo zastał w kuchni.

Przy stole w jadalni, jakby nigdy nic, popijając herbatę siedział nie kto inny, jak jego braciszek. Sasuke zacisnął szczękę i spojrzał z furią na Naruto. Jeśli to jest powód dla którego go ściągnął do domu, to lepiej niech się dobrze nad sobą zastanowi. 

- Sasuke... - Naruto chciał coś powiedzieć, lecz on wcale nie chciał słuchać. Obrócił się wściekły i ruszył do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Pójdę po niego - Naruto wstał zrezygnowany. Przypuszczał, że tak będzie, ale tym razem nie ma na to czasu.

Asami bacznie przyglądała się gościowi. Widziała go dopiero drugi raz, i Sasuke drugi raz tak zareagował na jego obecność. Podeszła do niego i zmrużyła oczy.

- Czy ty chcesz zabrać nam Sasuke? - spytała podejrzliwie.

- Asami! - upomniała ją matka.

Córka co raz ją zaskakiwała. Po kim ona to ma? Jest bystra, ale i nieobliczalna. Zawsze mówi to co myśli i ma swoje sposoby osiągania celu.

- Bo wiesz, jeśli tak to będziesz miał ze mną do czynienia - podniosła do góry zaciśnięte piątki. - Nie pozwolę ich rozdzielić. Tu jest jego dom, rozumiesz?

Itachi mało nie zachłysnął się powietrzem. Ta mała nie owija w bawełnę, tylko co miała dokładnie na myśli?

- Asami, tak nie wolno! To jest brat Sasuke, Itachi! - zaczęła tłumaczyć - Wybacz jej proszę - zwróciła do Itachiego - Czasami w ogóle jej nie poznaje.

- Nic się nie stało - zaśmiał się - I nie, nie chcę go zabrać, chyba że sam będzie chciał iść. - uśmiechnął się ciepło do dziewczynki. 

Asami nadal nie spuszczała z niego swojego ostrego spojrzenia.

- To dobrze, ale pamiętaj mam cię na oku. - wskazała go palcem.

- Będę pamiętał - Itachi uniósł ręce,  jakby się poddawał.

Asami stała jeszcze chwilę po czym obróciła się na pięcie i powróciła do rozpakowywania łakoci.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro