Rozdział 30
Witajcie Kochani!
Pisząc te słowa ryczę jak bóbr. Wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem sprawiły, że moje serduszko pęka. Nie sądziłam, że tak wielu z Was zżyło się z tą opowieścią równie mocno jak ja. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za te wszystkie słowa.
Nie przedłużając zapraszam Was na ostatni rozdział.
Miłego czytania
Ogród przy rezydencji Uchiha pękał w szwach nie tylko od zastawionych stołów ale przede wszystkim od znajdujących się w nim ludzi. Naruto szukając nieco wytchnienia ukrył się w niewielkiej altance. To było jego ulubione miejsce, kiedy przychodzili w odwiedziny, szczególnie o tej porze roku, kiedy rozkwitały róże. Zrzucił marynarkę, poluzował nieco krawat i z błogim uśmiechem, rozsiadając się na huśtawce, przyglądał się całemu zgromadzeniu.
Sasuke wraz z Itachim próbowali właśnie uspokoić małego Tomoe. Wydurniali się robiąc coraz to głupsze miny aby rozweselić młodego spadkobiercę rodu Uchiha. Miał już roczek i stawiał pierwsze, jeszcze niepewne kroczki. Właśnie zanosił się płaczem po niefortunnym upadku po którym został ślad na jego białych spodenkach. Jednak małego nie interesowało co wyprawiał jego tata z wujkiem wyciągając rączki do swojej starszej siostry. Jak tylko znalazł się w bezpiecznych ramionach Asami od razu przestał ronić łzy a przez ogród przetoczył się jego cudowny śmiech.
Do tej pory nie mógł uwierzyć, że Shizune z Itachim stworzyli rodzinę. Kiedy wyszedł ze szpitala dziewczyny już nie wróciły do domu. Z początku Itachi tłumaczył to tylko chęcią pomocy, odciążenia ich, choć tak naprawdę to nie potrafił już zostać sam. Obecność Shizune, ich wieczorne rozmowy, sprawiały, że łatwiej radził sobie z tym całym bałaganem. I tak ich przyjaźń zmieniła się w szczere i głębokie uczucie. W niecały rok później powiedzieli sobie sakramentalne tak, a w dwa lata po tym na świat przyszedł Tomoe. Asami z początku była obrażona, gdyż uważała, że ją oszukali kiedy przyszli rodzice oznajmili, że będzie miała braciszka. Nie zamawiała braciszka, chciała mieć siostrzyczkę! Doszło nawet do tego, że przez dwa miesiące mieszkała z Naruto i Sasuke jednak jak tylko ujrzała brata, pokochała go całym sercem.
Asami wyrasta na blondwłosą piękność, o wielkich szmaragdowych oczach otulonych długimi rzęsami. Już teraz, w wieku zaledwie dziesięciu lat, ma na koncie wiele złamanych męskich serc z Shikadajem na czele, który odkąd trafili do jednej klasy, chodził za nią krok w krok. Nawet teraz nie odstępował jej chociaż dała mu wyraźnie do zrozumienia, że jest zajęta braciszkiem. Shikamaru nie mógł wyjść z podziwu, skąd u jego syna wzięła się nagle taka determinacja.
Za to najmłodszy z rodu Uchiha był kopią swego ojca. Czarne włosy, równie czarne przenikliwe i mądre oczy zdradzały, że stworzony jest do wielkich czynów. Jeszcze jako niemowlę, zakończył dwie waśnie, które jak się zdawało nigdy nie dobiegną końca. Pierwszą - miedzy braćmi, kiedy młodzi rodzice poprosili Sasuke aby był jego ojcem chrzestnym. I drugą, kiedy matką chrzestną stała się Sakura. Dla małego Tomoe zakopali topór i zeszli z wojennej ścieżki. I tak Sakura stała się ważnym członkiem ich rodziny.
Uśmiechnął się na wspomnienie ich rozmowy. Widział, że Sakura zaczyna traktować go nie tylko jak przyjaciela i nie chcąc wzbudzać w niej płonnych nadziei powiedział o związku z Sasuke.
- Spóźniłam się - rzekła patrząc w jego błękitne oczy. Dziwnie było tego słuchać, jednak była mu wdzięczna za szczerość.
- Sakura, życzę ci abyś znalazła swoją miłość - uśmiechnął się promiennie ściskając jej dłoń - Zobaczysz, tylko miej oczy szeroko otwarte.
Jak na razie jej miłością stała się praca. Poświęcała się jej bez reszty stając się jednym z najlepszych neurochirurgów. Mimo, że nie skończyła jeszcze stażu już po szpitalu krążyły o niej legendy. Była na najlepszej drodze do osiągnięcia międzynarodowej sławy.
- Jiraiya, znowu oszukujesz! - krzyk Tsunade przykuł jego uwagę.
- Znowu to samo - Naruto parsknął śmiechem. Zawsze kiedy ta dwójka razem piła było dokładnie tak samo. Najpierw spokojnie, wesoło, aż po kilku głębszych wracali do wciąż nie rozstrzygniętego pierwszego konkursu. Oni chyba nigdy się już nie zmienią.
- Tak myślałem, że tu cię znajdę. - Sasuke usiadł obok. Wyglądał zjawiskowo w ciemnym garniturze. Był już na trzecim roku prawa i zapowiadał się z niego wspaniały obrońca.
- Nie żałujesz? - Naruto spytał opierając głowę o jego ramię.
- Niby czego? - Sasuke musnął ustami jego skroń.
- Że nie będziesz ojcem - uśmiechnął się wtulając nos w zagłębienie szyi. Widział jak Sasuke rozkwita przy małym porzucając swoją maskę zimnego drania. - Byłbyś wspaniałym ojcem.
- A ty? - Sasuke przygarnął go bardziej do siebie - Nie żałujesz?
- Nie - odparł bez namysłu po czym pocałował go w kącik ust. Sasuke ujął jego podbródek wpatrując się w lazur jego oczu. Już chciał go pocałować kiedy wyrosła przed nimi Asami.
- Nie chowajcie się tak! Wszyscy się już niecierpliwią, a wy co? Mało wam jeszcze? - złapała ich za ręce - No co ja się z wami mam? Jesteście gorsi od Tomoe! - ciągnęła ich aby się pospieszyli.
- Już współczuję jej mężowi - zażartował Naruto.
- Jak na razie to współczuj nam - zaśmiał się chwytając jego dłoń.
Stanęli przy wielkim torcie w otoczeniu wszystkich. Jeszcze raz spojrzał na matkę, która wpierana ramieniem Minato ocierała łzy wzruszenia. Uśmiechniętego Itachiego z synem na rękach oraz Asami trwającą przy matce. Chrzestnego z Tsunade trzymających w dłoniach czarki, gotowych na wzniesienie kolejnego toastu. Kakashiego obejmującego swojego Irukę. Sakurę uśmiechającą się promiennie oraz Shimamaru z rodziną i nie mógł powstrzymać napływających do oczu łez. Ręce drżały mu z nadmiaru emocji i kiedy myślał, że nie da rady Sasuke stanął tuż za nim ujmując jego prawą dłoń. Kiedy podnosili nóż w blasku słońca zalśniły ich obrączki.
- Gotowy, panie Uchiha? - ciepłe powietrze owiało jego kark kiedy przytulił go mocniej do siebie.
- Na wszystko panie Uchiha!
KONIEC II TOMU
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro