Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

- Naruto! Naruto! Słyszysz mnie? Boże Naruto! - Sasuke nie mógł powstrzymać łez widząc go w takim stanie. Nikłe światło latarki nie ukazywało całego otaczającego go okropieństwa, jednak to co zdołał w nim zobaczyć wystarczyło aby poczuł mdłości. O okropnym smrodzie już nie wspominając. 

Naruto siedział wciśnięty w kąt osłaniając głowę rękoma. Nie miał siły się ruszyć, jakby jego mięśnie zastygły już w tej pozycji. Czuł że zbliża się jego koniec i umysł płata mu ostatnie okrutne figle, przywołując tak realistyczny głos ukochanego i dłonie na głowie.

- Sas - jego spierzchnięte usta ledwo się poruszały a głos był nie wiele mocniejszy niż tchnienie. 

- Sasuke odsuń się, zabieramy go stąd. Natychmiast! - Minato ledwo panował nad głosem. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, że człowiek może zgotować taki los drugiemu człowiekowi. Zabije ich gołymi rękoma kiedy ich znajdzie. - Czekaj, trzeba zasłonić mu oczy.

- Trzymaj - podał mu swoją koszulkę - Gotowy? 

Ich głosy odbijały się od pustych ścian. Chcieli opuścić to miejsce jak najszybciej ale musieli zadbać o Naruto. Był przetrzymywany w tych ciemnościach ponad miesiąc, muszą być ostrożni. 

- Sas prowadź - nakazał Minato. Tym razem pokonanie krętych korytarzy zajęło im dużo mniej czasu. Znali już trasę jak również leżące gdzie nie gdzie ciała nie robiły już na nich wrażenia. Najważniejsze, że mieli Naruto. 

Sasuke siedział na tylnej kanapie trzymając go w objęciach. Był tak bardzo wychudzony, że miał wrażenie iż rozsypie mu się rękach. Gładził delikatnie zapadnięte policzki nie mogąc zapanować nad łzami. Jak on mógł do tego dopuścić?! Nigdy sobie tego nie wybaczy! Nigdy!

- Nie zostawiaj mnie, proszę... - szeptał muskając ustami jego czoło - Nie zostawiaj mnie...

- Już niedaleko, zaraz będziemy na miejscu - Minato pędził jak szaleniec. Muszą jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Zapewne powinni zadzwonić na policję i może byłoby lepiej wezwać karetkę jednak nie mogli ryzykować. Wszystko i tak zakrawało o jakiś absurd!

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - Shizune traciła już cierpliwość. Nie dość, że przeżywa najazd rodziny Uzumakich to jeszcze Kakashi i Kiba, którego nie widziała od lat? To stanowczo za dużo! 

Minato złapał Kushinę za ramiona i posadził na fotelu nakazując milczenie. Pozostali również się rozsiedli jedynie Sasuke podpierał ścianę, z tego miejsca miał widok na nich wszystkich. Wspomniał kiedy w Teksasie mieli takie zebranie i poczuł ukłucie w sercu. Wtedy miał go obok...

- No, słucham! - ponagliła. 

- Kakashi ty zacznij - rzucił sucho Sasuke zaciskając palce na zapalniczce. Był bardzo ciekawy czego się dowiedział, a skoro są tu praktycznie wszyscy zamieszani w tę sprawę to nie będzie lepszego momentu do tego. 

- Ale ja nie rozumiem... - Kiba próbował się wtrącić. Kompletnie nie rozumiał co on tu robi i zaczynał się naprawdę bać. 

- Siedź cicho, przyjdzie i twoja kolej - warknął na niego Sasuke a Kiba wbił się głębiej w fotel mając nadzieję, że uda mu się zniknąć. - Słuchamy!

- Hmmm jakby to powiedzieć - zaczął powoli i podrapał się po policzku.

- Najlepiej od początku! - wybuchła Kushina.

- Miałem dziś niezwykłe spotkanie - ciągnął, ignorując jej wybuch - Z naszą nieuchwytną kurierką - spojrzał na Itachiego - Przekazała nam ciekawe materiały na temat tych którzy za tym stoją. Hashirama już nad nimi pracuje. Z uderzeniem mamy czekać na jej sygnał. 

- A Naruto? - głos Shizune drżał.

- Nie wiem. 

- Może to pułapka? - Minato był pełen obaw.

- Hmmm, z początku też tak myślałem jednak było w niej coś co sprawiło, że jej wierzę. - wrócił myślami do przedziwnego spotkania, które rozpoczęło się słowami "Nie przyszłam tu aby cię zabić"  - Nie mamy innego wyjścia. Musimy zaryzykować. 

- "Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem" - zacytował Itachi.

- Dokładnie. A o co chodzi z Kibą? - wskazał na bladego ze strachu mężczyznę.

- Wygląda na to, że widział moment porwania Naruto - Sasuke choć starał się brzmieć spokojnie, wewnątrz cały aż się gotował. W końcu, po tak długim czasie mieli jakiś punkt zaczepienia.

Wszystkie oczy zwróciły się na nic nierozumiejącego Kibę. Przeskakiwał wzrokiem od jednego do drugiego i miał wrażenie, że został wciągnięty do jakiegoś niskobudżetowego filmu kryminalnego. Siedzi w otoczeniu zwykłych ludzi z małym dzieckiem na czele i o czym rozmawiają? O pułapkach, wrogach i porwaniach... 

- Zaraz, zaraz - pokręcił głową jakby się przesłyszał - Naruto porwany?

- Tak geniuszu! - Sasuke już tracił cierpliwość - A teraz gadaj co widziałeś tamtego dnia! - miał ochotę go walnąć w łeb. 

- Sasuke chodź ze mną na chwilę. - Itachi złapał go za ramiona i wyprowadził do kuchni - Uspokój się, słyszysz - patrzył mu w oczy wciąż trzymając za ramiona. I tak był pod wielkim wrażeniem, że tak długo panował nad sobą, ale teraz był najgorszy moment aby stracić kontrolę. - Spójrz na mnie! Znajdziemy go, słyszysz, znajdziemy!  - powtórzył przytulając go do siebie - Znajdziemy. - Itachi nawet nie potrafił sobie wyobrazić co on przechodzi. Do tej pory myślał, że Naruto to tylko znajomy ale skoro łączyło ich coś więcej, musiał przechodzić istne katusze. Pewnie nawet większe niż on, kiedy myślał że już więcej go nie zobaczy, a przecież sam był wówczas na granicy postradania zmysłów. 

W tym momencie w Sasuke coś pękło. Nic nie powiedział, nie uronił ani jednej łzy tylko mocno się wtulił w ramiona brata szukając w nich siły. Wrócił już spokojniejszy, silniejszy, gotowy do dalszej walki. 

- Kiba co widziałeś. To bardzo ważne, skup się i postaraj sobie wszystko przypomnieć - Kakashi starał się go  uspokoić. 

- No... więc...  - jąkał się próbując w głowie odnaleźć wspomnienia z tamtego dnia - To było przy  parku, tam gdzie się dziś spotkaliśmy  - spojrzał na Sasuke - Nie widziałem dokładnie bo byłem dość daleko, ale czupryny Naruto nie da się z nikim pomylić  więc na sto procent to był on. Były z nim jakieś dwie osoby... - podrapał się w głowę - Czerwonowłosa... dziewczyna, tak na pewno dziewczyna bo była w spódnicy  i jasnowłosy chłopak... znaczy chyba chłopak, bo miał długie włosy. Wyglądało jakby się znali i nagle Naruto osunął się na ramie tej dziewczyny a potem oboje wsadzili go do samochodu i odjechali. To tyle. 

- Kiba jaki to był samochód? - z tego co na razie powiedział nie wiele się dowiedzieli. Opis pasował do jednej trzeciej populacji, ale samochód jest bardziej charakterystyczny.

- Chyba Honda, czerwona - skulił się pod obstrzałem spojrzeń. 

- Numery? 

Pokręcił głową w odpowiedzi. Miał wrażenie, że jest bezbronną owieczką wystawioną przed stadem głodnych i wściekłych wilków. 

- Kiba spokojnie - Kakashi położył mu dłoń na ramieniu - Dobrze się spisałeś. Jeśli jeszcze coś sobie przypomnisz zadzwoń do mnie koniecznie. Niech go ktoś odwiezie do domu. 

Itachi odesłał jednego z ochroniarzy.

- Nie wiele nam to dało - skwitował Minato 

- Może tak, a może nie - Kakashi potarł skroń - Monitoring! - wykrzyknął - Sporo czasu minęło ale jest jakaś szansa. Teraz wiemy czego szukać! Jadę odwiedzić kumpla! Jesteśmy w ścisłym kontakcie! - rzucił opuszczając ich dom. 

Dwa dni nic się nie działo. Dwa bardzo długie i wyczerpujące dni aż do przyjścia krótkiej wiadomości od nieznanego nadawcy:

"Opuszczone magazyny we wschodniej dzielnicy. Jeszcze żyje"

Sasuke kiedy otrzymał tą wiadomość był akurat z Minato na tarasie. Wystarczyło jedno spojrzenie i już obaj siedzieli w samochodzie gnając we wskazanym kierunku, nawet nie powiadamiając pozostałych. Nie mieli ani chwili do stracenia. 

- Sas - bardziej wyczytał z ruchu spierzchniętych warg niż usłyszał.

- Jestem tu,  Naruto słyszysz? Jestem tu młocie! - szeptał nie przestając głaskać go po policzku - Jestem tu... - mógłby przysiąc, że kącik jego ust uniósł się do góry - Minato pospiesz się! - wrzasnął.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro