
Rozdział 10
Witajcie Kochani!
Wybaczcie, że tak dawno mnie nie było. Ta pora roku nie jest dla mnie łaskawa i zamiast hasać po lesie czy pisać rozdziały leżałam półmartwa walcząc z choróbskiem. Masakra normalnie! Wszechogarniający ból doprowadzał mnie do szaleństwa, a na koniec jeszcze zapalenie strun głosowych odebrało mi mowę. Totalna załamka!
Na szczęście główny kryzys już zażegnany (mam nadzieję) i choć nadal nie mówię to przynajmniej już jestem w stanie pisać :)
Zapraszam zatem na kolejny rozdział i jak zawsze czekam na Wasze opinie
- To wspaniały pomysł Sasuke - Shizune chichotała.
- Też tak myślę - również się uśmiechnął - Rozmawiałem już z Tsunade. Przyjedzie do ciebie po południu i zostanie na cały weekend. Pojedziemy od razu jak odbiorę go z pracy. W bagażniku już mam spakowaną torbę.
- Nawet nie będę pytać co zabrałeś - przewróciła oczami.
- Same najpotrzebniejsze rzeczy - uśmiechnął się tajemniczo.
Sasuke nadspodziewanie dobrze dogadywał się z Shizune. Traktował ją jak starszą siostrę z którą mógł rozmawiać praktycznie o wszystkim. A w szczególności o Naruto. Była kopalnią wiedzy i dobrych rad i tak podczas jednej z takich rozmów wpadł na pomysł krótkiego wypadu. Musieli złapać dystans a przy okazji pobyć tylko we dwoje.
Od otrzymania koperty minęło już kilka dni, jednak nic więcej się nie wydarzyło. Starali się być ostrożni ale to całe napięcie najbardziej odbijało się właśnie na Naruto. Przecież dwudniowy wypad do gorących źródeł nie mógł nikomu zaszkodzić. Nieprawdaż? A, że przy okazji Sasuke, w końcu będzie mógł wykorzystać jedną z deklaracji Naruto to już inna sprawa.
Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o zawartości ich bagażu. Naruto nie będzie mógł powiedzieć nie! W końcu obietnica to obietnica, a Naruto jest honorowym człowiekiem. O tak, to będzie fantastyczny weekend!
- Nie potrzebnie fatygujesz Tsunade - skarciła go - Dałybyśmy sobie radę.
- O nie! - zaprotestował - Jakby młotek dowiedział się, że zostawiłem cię bez należytej opieki nie dałby mi żyć i z wyjazdu nici!
- Sasuke, dlaczego nazywasz go młotkiem?
- Bo jest młotkiem - usłyszała w odpowiedzi.
Spojrzała na Sasuke, który uśmiechnął się... czule. Zawsze kiedy rozmawiali o Naru jego twarz przyjmowała tak ciepły wyraz, że aż serce się jej ściskało. To była prawdziwa miłość. Taka jaką ogląda się w komediach romantycznych, czy czyta w bajkach. Kiedy prosiła Naruto o pomoc nie przypuszczała, że to wszystko tak się potoczy. Owszem, przeszli ciężkie chwilę, ale widząc ich szczęście to wynagradzało wszystko. I chociaż żaden tego głośno nie przyzna, jeden bez drugiego nie potrafił by już żyć.
Shizune odetchnęła i pokręciła głową. Mogła śmiało przyznać, że zazdrościła Naruto. Zazdrościła, że znalazł to o czym większość ludzi marzy przez całe swoje życie.
- Nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć wam udanego wyjazdu.
- Dzięki - rzucił - Asami choć się pożegnać.
Z prędkością błyskawicy Asami znalazła się przy nim. Nie była wcale tym zadowolona, że obaj znikają na całe dwa dni, ale mama obiecała jej to wynagrodzić. W Teksasie tak bardzo spodobała się jazda konna, że wręcz wymusiła zapisanie jej do pobliskiej stadniny, i właśnie jutro ma mieć pierwsze jazdy.
- Pamiętaj, bądź grzeczna i słuchaj się cioci Tsunade- upomniał ją ściskając.
Asami przywarła do niego mocno i pokiwała główką, że obiecuje.
- Grzeczna mała - pogłaskał ją po złotych loczkach.
- Sas, a co ty tu robisz? - zdziwił się Naruto widząc go opartego o samochód.
- To już nawet nie można po ciebie przyjechać? - uniósł jedną brew.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - zaśmiał się - Nie spodziewałem się ciebie.
- A co, umówiłeś się z kimś? - zmrużył oczy.
- Ta jasne, z koch... - w ostatniej chwili ugryzł się w język.
W końcu byli na parkingu przed kliniką. Jeśli ktokolwiek by się dowiedział o jego orientacji miałby nie lada kłopoty. Może i świat był postępowy, jednak w niektórych kręgach lepiej takie rzeczy zachować dla siebie. Spłonął delikatnym rumieńcem i mamrocząc coś pod nosem wsiadł i zatrzasnął drzwi.
Kącik ust Sasuke uniósł się nieznacznie. Uwielbiał go takiego. Kiedy się rumienił wyglądał tak słodko, że aż musiał wziąć się w garść aby nie rzucić się na niego. Ale spokojnie, będzie na to czas. Już niedługo, bardzo niedługo.
- Czekaj, ale gdzie ty jedziesz? Do domu to w drugą stronę! - krzyknął zaskoczony.
- Dziś nie wracamy do domu - odparł nie odrywając oczu od drogi. - Ten weekend należy tylko do nas.
- No to po mnie - pomyślał i przełknął głośno ślinę wpatrując się w mijany krajobraz.
Całą drogę praktycznie się nie odezwał. Oczywiście nie miał absolutnie nic przeciwko spędzeniu trochę czasu tylko we dwoje, jednak znając Sasuke to będzie to dość męczący weekend. Męczący szczególnie dla niego.
- Onsen? - Naruto rozglądał się dookoła.
- Dokładnie! - uśmiechnął się i wyciągnął torbę z bagażnika. - Zrelaksujemy się nieco.
- Relaks, ta akurat! Uwierzę we wszystko tylko nie to. Co ty knujesz? - spojrzał na niego podejrzliwie.
- Zobaczysz - szepnął mu na ucho muskając je nieco.
- I tego właśnie się boję - westchnął a w tym samym czasie zaburczało mu w brzuchu. No tak, Sas zgarnął go zaraz po pracy, bez żadnego obiadu a i po drodze nigdzie się nie zatrzymywali.
-To wcale nie jest śmieszne - burknął widząc jak jego partner ledwo powstrzymuje się od śmiechu. - To wszystko twoja wina! - dodał zaplatając ręce na piersi.
- Jasne, jasne młotku. Tak sobie to tłumacz. - zaśmiał się w odpowiedzi.
Ryokan był przepiękny. Utrzymany w starym, klasycznym japońskim stylu. Zameldowali się w recepcji i skierowali się do pokoju. Sasuke specjalnie wybrał taki w najdalszym zakamarku. Dyskretnie również wywiedział się czy mają jakiś sąsiadów. Znał doskonale zasięg głosu swojego chłopaka, a miał ochotę odbić sobie co nieco. Na jego szczęście nie było zbyt wielu gości.
Przesuwane drzwi skrywały za sobą surowy acz przeuroczy pokój. Podłoga wyłożona była tatami, na środku stał niewysoki stolik a przy nim poduszki do siedzenia. W kącie, na lekkim podwyższeniu stał telewizor. Nieco dalej za kolejnymi przesuwanymi drzwiami skrywała się część sypialna, z cienkimi futonami, oraz szafą na ubrania. Wszystko w tonacjach beżu, brązu i bieli. Duże drzwi prowadziły na taras gdzie znajdował się nieco wyższy stolik i dwa fotele.
- Sasuke to jest... - Naruto aż zaniemówił.
Sam myślał, żeby się gdzieś wyrwać, naprawdę brakowało mu prywatność gościnnego domku w Teksasie.
- Gdzie znalazłeś to miejsce?
- Kakashi poleca. - uśmiechnął się podchodząc bliżej - Twierdził, że te gorące źródła są najlepsze.
- Nie wątpię - objął go w pasie i pocałował - A chociaż raz do nich pójdziemy? - spytał oderwawszy się od niego.
- Taki jest plan - ścisnął jego pośladki.
Naruto jęknął i przygryzł dolną wargę. Zapomniał już o głodzie, z resztą jak zawsze, kiedy miał Sasuke u swojego boku.
- Ale to za chwilę, najpierw trzeba cię nakarmić abyś mi nie osłabł w trakcie. - cmoknął go w nos i wyplatał z objęć. - Jemy tu czy wolisz w restauracji?
- Niech będzie tu - fuknął niezadowolony.
Sasuke prychnął w odpowiedzi. Zamówił kolacje, podszedł do Naruto stojącego na tarasie i przytulił się do jego pleców.
- Nie podoba ci się? - spytał całując jego kark.
- Podoba... - odchylił głowę w bok dając mu lepszy dostęp. - Tylko... - przymknął powieki i westchnął rozkoszując się jego ciepłem.
- Tylko? - zachęcał wodząc językiem po jego uchu.
Naruto odwrócił się i zachłannie wpił w jego usta.
- Tylko to ja powinienem myśleć o takich sprawach - wyszeptał wpatrując się w czerń jego oczu.
Sasuke prychnął i złapał zębami jego dolną wargę pociągając nieco do siebie. Miał ochotę wziąć go tu, teraz, zapomnieć o wszystkim co przygotował. Po prostu chcąc się z nim kochać, aż do utraty tchu.
Ręce Naruto wkradły się pod koszulkę błądząc po krzywiznach ukochanych pleców. Policzki pokryły się rumieńcem zarówno od przyspieszonego bicia serca, jak i ogarniającego go podniecenia. Już chciał ściągnąć z Sasuke ciuchy i zatopić usta w bladej skórze kiedy dobiegło ich cichutkie pukanie. Naruto jęknął niezadowolony i spojrzał groźnie w stronę drzwi, jakby chciał przez nie wzrokiem zabić intruza.
- Spokojnie - Sasuke oderwał się od niego - to tylko kolacja. - cmoknął go w szyję i wyminął.
Wściekły Naruto mamrotał pod nosem całą wiązankę przekleństw usuwając się nieco w głąb pokoju aby nikt nie zobaczył w jakim jest stanie.
- Chodź, zjemy - Sasuke usadowił się przy stole.
- Wolałbym dokończyć to co zaczęliśmy - burknął niezadowolony.
Sasuke uśmiechnął się półgębkiem. On też najchętniej zostawiłby posiłek na później, jednak ta przerwa wyrwała go z amoku i znów mógł wrócić do swojego planu.
- Dokończymy, dokończymy - uśmiechnął się i nachylił do jego ucha.
Z każdym usłyszanym słowem oczy Naruto robiły się coraz większe a czerwień z policzków rozlała się już do linii włosów i na szyję.
- Nie zrobię tego - pokręcił głową wpatrując się z niedowierzaniem w swojego chłopaka.
- Zrobisz, zrobisz - cmoknął go w policzek i nałożył sobie porcję sushi - Sam obiecałeś. Mam ci przypomnieć? - spojrzał na niego z ukosa - "Sas błagam, pojedź po Shizune w zamian zrobię co tylko będziesz chciał" - parodiował jego głos trzymając pałeczkami kawałek ryby.
- Jesteś draniem! - parsknął
- I za to mnie kochasz - uśmiechnął się pochłaniając kęs.
--------------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro