Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Chłopaki, to może jednak byśmy gdzieś wyszli? 

Obaj popatrzyli na nią ze zdziwieniem. Tak naprawdę, odkąd wrócili do Konohy, Shizune po raz pierwszy zaproponowała jakieś wyjście. Do tej pory opuszczała dom jedynie na rehabilitacje, a kiedy proponowali jej spacer, zawsze odmawiała. A teraz sama chce gdzieś iść?

- Co masz na myśli? - Naruto usiadł obok niej.

Kończyli porządki w ogrodzie. Pozbyli się nieszczęsnej trampoliny, choć nie obyło się bez opowiedzenia Sasuke, całej krępującej historii z jej zarwaniem. Naruto coraz bardziej miał wrażenie, że wszyscy chcą go skompromitować w oczach jego chłopaka, aż momentami żałował, że się ujawnili. 

- No ja wiem, że dawno nigdzie nie byliśmy, a w zasadzie to w tym gronie w ogóle nigdzie nie byliśmy, ale to będzie i zakończenie roku u Sasuke i urodziny Asami, dlatego pomyślałam, że moglibyśmy po rozdaniu świadectw gdzieś pójść, no nie wiem do zoo,  wesołego miasteczka, albo do kina, a wieczorem wpadłaby Tsunade i wówczas byśmy oblali twoje idealne świadectwo. Co wy na to? - patrzyła na nich roziskrzonymi oczami.

Spojrzeli po sobie.

- A przypadkiem Asami nie chciała mieć przyjęcia na które by zaprosiła znajomych? - spytał Naruto.

- Nie, nie chcę! - wykrzyknęła stając tuż za nim - Ale możemy iść do zoo.

- Matko, mam zawał! - złapał się za serce i opadł na deski werandy udając martwego.

- Asami jak mogłaś?! - do zabawy dołączył się Sasuke. - I co my teraz zrobimy? - rozejrzał się po ogrodzie - Wiem, zakopiemy go pod wiśnią. Tam nikt go nie będzie szukał. Przynieś łopatę.

Asami klasnęła w ręce, rzuciła mamie na kolana listy, które przyniosła i pobiegła w podskokach po łopatę.

- No, to już wiem czego mogę się po was spodziewać - mruknął otwierając jedno oko.

- Cicho młotku, trupy nie gadają - walnął go w głowę.

- Ałć, mógłbyś być delikatniejszy! - syknął przez zaciśnięte zęby.

Shizune śmiała się pod nosem, przeglądając pocztę. Rachunki, rachunki, i jeszcze... Spojrzała na trzymaną w dłoni kopertę.

- Naru, to do ciebie - rzekła z wolna odczytując nadawcę - Z kliniki w Bostonie.

Naruto zerwał się w jednej chwili, niemal zderzając  z Sasuke,  wręcz wyrwał list z rąk przyjaciółki, po czym nawet na niego nie patrząc schował do kieszeni. Sasuke uniósł brew i spojrzał zdziwiony.

- Co to?

- Nic ważnego - mruknął - Dobra, wracamy do pracy, bo inaczej nigdy tego nie skończymy.

- Naru? - Shizune była w szoku takim zachowaniem przyjaciela - Wiesz może o co chodzi? - zwróciła się do równie zdumionego Sasuke.

- Nie - odparł, obserwując jak partner odbiera od Asami łopatę.

Mała nie była zadowolona, że ich zabawa tak szybko się skończyła. Naru nawet się nie uśmiechnął tylko poklepał ją po główce i poszedł przekopać kawałek ogródka, gdzie chcieli posadzić kilka warzyw. Nie poznawał go, i wcale taka postawa mu się nie podobała. W tej chwili przypominał mu jego samego, kiedy chciał odizolować się od wszystkich, a przecież Naru taki nie jest. 

- Pójdę mu pomóc, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę.

- Sasuke, nie naciskaj na niego. Sam w końcu powie o co chodzi. 

Skinął  głową na znak, że zrozumiał. W końcu Shizune zna go lepiej, przynajmniej od tej strony, jednak nie lubił kiedy mieli przed sobą jakieś tajemnice. Do tej pory nie najlepiej się to dla nich kończyło, chociaż łagodzenie sytuacji było nad wyraz przyjemne. 

Naruto do końca dnia chodził nie swój. Ciągle błądził myślami gdzieś daleko, do tego stopnia, że wieczorem przy kolacji, próbował zalać swoją malinową herbatę ciepłym mlekiem dla Asami. Nim się zorientował, ostatnia torebka ukochanego napoju znikła w białych odmętach barwiąc je na śliczny różowy kolor.

- Cholera - przeklął pod nosem, rozlewając resztki mleka po blacie i podłodze.

Sasuke chciał już skomentować jego niezdarność, jednak kiedy spojrzał jak Naruto wpatruje się tępo w skapujące na podłogę mleko podszedł do niego, bez słów odebrał z rąk garnuszek i odstawił na kuchenkę. 

- Ja się tym zajmę - wziął do ręki ścierkę i zaczął sprzątać. 

Naruto stał bez ruchu. Co roiło się w jego głowie, chyba nawet on sam nie wiedział. Tak, jakby zawiesił się gdzieś w próżni, a jego umysł wyłączył pozostałe zmysły. Patrzył, jak biały płyn zalewa bordową posadzkę, pokrywając coraz większą powierzchnię, z jednej strony natrafiając na przeszkodę, w postaci cokołu szafki, nie pozwalającego na ekspansję nieznanych terenów, z drugiej mając otwartą przestrzeń, którą bezkarnie zagarniała. Krople lekko marszczyły taflę, sprawiając również kolejne posunięcie do przodu. Nieregularny kształt stawał się coraz większy.

- Naru, idź się położyć.

Delikatny głos Sasuke wyrwał go, z tej dziwnej zadumy. Podniósł na niego wzrok i wyciągnął dłoń muskając policzka.

- Masz racje, dziękuję kochanie - szepnął, jeszcze nie do końca rozumiejąc co się właściwie stało, i podreptał do pokoju. 

Zwinął się w kłębek, chowając głowę w rękach. Oddychał szybko, urywanie. Szeroko otwarte oczy niczego w tej chwili nie widziały, jednak bał się je zamknąć. Bał się nawet mrugnąć, gdyż jak tylko powieki opadały widział.... krew.

- Martwię się o niego - szepnął.

Sasuke pomógł Shizunie ułożyć się  wygodnie na łóżku. Było już późno, Asami spokojnie spała. Przeróbki domu były już na ukończeniu, w zasadzie zostało tylko kilka drobiazgów, co bardzo ułatwiało życie. Przenosząc pralkę do kuchni, zyskali na tyle dużo miejsca, że spokojnie pod prysznic mogła wjechać na wózku, usadowić się na specjalnie do tego przygotowanej półce i jednym, silniejszym pchnięciem odsunąć wózek na bezpieczną odległość. Specjalne chwytaki pozwalały jej, po skończonej toalecie, dobyć ręcznika jak również swojego pojazdu a antypoślizgowa posadzka chroniła przed upadkiem. I choć na początku wychodziło to dość nieporadnie, i bardzo ją to irytowało, jednak z biegiem czasu stawało się rutyną. Czekali jeszcze na specjalne, regulowane łóżko, dzięki któremu i w sypialni stanie się niezależna. 

Kilka razy, w ciągu wieczora zaglądał do niego. Cały czas był w tej samej, embrionalnej pozycji, jednak oddech miał spokojny. Jakby spał.

- Jak myślisz co to było? 

- To, miejsce... dokładnie tam... zginął mój mąż - jej słowa były na granicy słyszalności. 

Domyślała się, że przyjaciel, podobnie z resztą jak i ona, i jak pewnie każda inna osoba, nosił w sobie pewnego rodzaju strach, a może pustkę po zdarzeniach w Teksasie. Z resztą, musieliby być bez serca i sumienia, aby ich to nie obeszło. A jeszcze dziś ten list...

- Sasuke, bądź przy nim. Cokolwiek by się nie działo, bądź przy nim. - położyła swoją drobną dłoń na jego, patrząc błagalnie w oczy.

- Będę. - rzekł stanowczo, jakby składał przysięgę.

Jedno słowo. Cztery litery. A miały moc przywrócenia spokoju w ciemnych tęczówkach kobiety.

- Dziękuję - poklepała jego dłoń.

Sasuke, uśmiechnął się blado i z cichym "spokojnej nocy" i "nic się nie martw" opuścił jej pokój. Oparł się o ścianę i odetchnął głęboko. Wziął szybki prysznic, i ubrany w ciemną koszulkę i równie ciemne bokserki wślizgnął się do pokoju. Mając nadzieję, że Naruto śpi, przysiadł na krawędzi łóżka i pogładził jego ramię.

W tej samej chwili, w pomarańczowym, wątłym świetle nocnej lampki,  ujrzał przerażenie w szeroko otwartych, błękitnych oczach. Nim zdążył zareagować, silne dłonie powaliły go na materac, wczepiając się palcami w materiał koszulki. 

Naruto, nadal zwinięty w kłębek, wtulił twarz w gorący tors. Sasuke objął go ramionami gładząc delikatnie, spięte mięśni pleców. Na przemian, to całował czubek jego głowy. to wtulał policzek w miękkie włosy. Czuł, jak drżał każdy, nawet najdrobniejszy jego mięsień, i choć kolana brutalnie wbijały się w jego brzuch, jeszcze zachłanniej przyciskał go do siebie.

Było już późno w nocy kiedy usnął, czując jak ciało Naruto w końcu się rozluźnia. Ostatnią jego myślą było, że koniecznie musi z nim o tym porozmawiać. W końcu chyba też i na tym polega bycie razem. Na dzieleniu się nie tylko tym co dobre, ale również na wspólnym dźwiganiu problemów i obaw. 

Rano Naruto zachowywał się całkiem normalnie, znaczy normalnie  jak na niego. Uśmiechał się, żartował, wygłupiał jakby całej wieczornej sytuacji w ogóle nie było. Szykowali się na ekscytujący dzień. Najpierw rozdanie świadectw, następnie zoo, a wieczorem niewielka impreza. Akurat dziś nie miał dyżuru, z czego bardzo się cieszył. Zaczął pracę w niewielkiej przychodni, i to na dodatek na pół etatu, więc nie miał jeszcze zbyt wielu pacjentów. Sama praca nie przynosiła praktycznie żadnych dochodów, jednak musiał rozpocząć praktykę aby nie stracić uprawnień. Jak tylko wszystko już uporządkuje, wówczas rozejrzy się za czymś innym, albo może otworzy własną poradnię. 

Na razie podziwiał jak jego chłopak odbiera, z rąk Tsunade dyplom ukończenia szkoły.  Na samą myśl "mój chłopak" robiło mu się cieplej na sercu, a dziś też nie pomagało, że w ciemnym garniturze Sasuke wyglądał zjawiskowo, aż miał ochotę zedrzeć go z niego i... 

- Nie.... nie spokojnie - karcił się w myślach, wręcz pożerając go wzrokiem - Na to przyjdzie czas. Oj, przyjdzie.... 

Asami biegała od jednego wybiegu do drugiego, śmiejąc się perliście obserwując coraz to nowe zwierzaki, a Naruto biegał za nią, biorąc na barana aby lepiej mogła widzieć. Sasuke szedł powoli prowadząc wózek Shizune. Przysiedli na ławce wiedząc, że przy klatce z małpami trochę się im zejdzie. Od rana gryzło go wczorajsze zachowanie Naruto. Nie mógł tego pojąć a z nim na razie nie mógł o tym porozmawiać. Postanowił skorzystać z okazji.

- Shizune...

- To nie czas ani miejsce na tą rozmowę - przerwała mu nim zadał pytanie.

Lewa brew uniosła się a czarne oczy wpatrywały w nią w zdumieniu. Już chciał coś powiedzieć, jednak i tu kobieta go uprzedziła.

- Nie martw się, nic złego się nie dzieje. Jeszcze nie... - uśmiechnęła się i pomachała do córki. 

Jeden z kącików ust uniósł się do góry, kiedy Shizune poklepała go po ramieniu szepczą na ucho "Będzie dobrze". Do odpoczywającej dwójki, dołączyli pozostali niosąc ze sobą lody. 

- Draniu, nie wiem jaki smak lubisz, ale wziąłem ci sorbet cytrynowy. - wyszczerzył się.

- Mogą być - prychnął odbierając smakołyk. Za nic na świecie nie przyznałby się, że akurat sorbet cytrynowy jest na szczycie jego krótkiej  listy.

Naruto nie przejął się jego postawą. Usiadł obok niego a zaraz po drugiej stronie przycupnęła Asami, machając wesoło nóżkami, i pochłaniając malinową gałkę. 

- Panie Uzumaki, nie spodziewałem się tu pana spotkać. - rozległo się za ich plecami.

Na dźwięk tych słów Naruto zakrztusił się, z rąk wypadł mu rożek a czekoladowa gałka z cichym plaskiem uderzyła o ziemię. 

- Nie, nie, nie.... to nie może być on - przeleciało mu przez głowę, nim wszyscy obrócili się w stronę skąd dobiegł ich głos.

- A jednak.... 

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro