R25
Natalia:
Ciepłe promienie słońca, wpadające przez małe okienko i gładzące przy tym moją obolałą twarz, obudziły mnie z cudownej krainy snów, w której byłam pogrążona.
Pierwszy raz, od miesięcy miałam normalny sen.
W końcu to nie był koszmar, czy czarna dziura drążąca się w moim umyśle.
Lekko otwierając oczy, spróbowałam zeprzeć się na rękach i podnieść trochę wyżej, aby móc usiąść.
Co dziwne, próba zakończyła się sukcesem, a ja poczułam przeszywający moją czaszkę ból głowy.
Automatycznie chwyciłam się za nią dłońmi, a pod palcami poczułam miękkie, rozmieżwione włosy.
Spenetrowałam całą głowę, a następnie spojrzałam po sobie w poszukiwaniu bandaży.
Nie było ich.
W okolicach brzucha naklejony był tylko duży plaster, a prawe biodro pokrywała nie wielka blizna w kształcie ćwierć księżyca.
Przesunęłam miękkimi opuszkami palców po zaspanej jeszcze twarzy.
Moja drżąca dłoń zakończyła swoją drogę na łuku brwiowym.
Czułam tam jakieś dziwne tworzywo, które w dotyku przypominało nitki.
Chwilę po tym, zorientowałam się, że są to szwy scalające moją rozciętą brew w całość.
Najbardziej jednak niepokoiła mnie ta okropna migrena, która chyba ani myślała opuścić moją głowę.
Reszta ran goiła się bez znaczniejszych śladów i większego bólu.
Na moją twarz, mimowolnie wkradł się szeroki i rozpromieniony uśmiech, ale w oczach dalej gościł smutek i krople słonych łez.
Nadal nie mogę uwierzyć jak mogło w ogóle do tego wszystkiego dojść.
Nie mam pojęcia co dokładnie się stało...pamiętam Michaela i wypadek, ale między tymi dwoma wydarzeniami jest jakby luka.
Ogromna dziura, w której brakuje wspomnienia.
Gorsze jest jednak to, że jestem tu sama i nie wiem gdzie jest moja miłość.
Czemu nie ma go tu teraz przy mnie?
Co do cholery się wydarzyło?!
Czy...czy on w ogóle jeszcze mnie kocha?
To boli...
Ta pustka i tęsknota drążąca się w moim sercu jest straszna.
Z każdą chwilą gości się jej tam co raz więcej.
Dziura z każdym obrotem wiercącej się w nim śruby, robi większa, aż w końcu nie zostanie tam nic, oprócz drobnych opiłków, z których już nic nie da się posklejać.
Dalej siedząc i wgapiając się w pustą białą ścianę, lekko opadłam na miękką poduszkę znajdującą się tuż za moimi plecam.
Moje powieki delikatnie zamknęły się, tym samym pozwalając dwóm drobnym kroplom powoli spłynąć po moich bladych policzkach.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w okno.
Świeciło słońce, ale rownież padał deszcz.
Kapryśna pogoda ujawniała się co raz częściej.
Gdzieś w oddali dostrzec można było kilka jasnych kolorów tęczy.
Po chwili ciemne chmury zasłoniły rozpromienione słońce, a krople spadające z nieba wzmogły się z wielką prędkością, teraz rozbryzgując się na miliony części o dachy ponurych budynków.
Od dwóch dni leżę tu całkiem sama.
Nikt nie przyszedł, nawet Macaulay.
Jedynie lekarze i pielęgniarki co jakiś czas się tu kręcą podając jakieś leki i sprawdzając mój stan.
Codziennie modlę się o to, aby wszystko było w porządku.
Żeby wróciło do dawnej normy i tego co było kiedyś.
Mac. nie przyszedł ani przedwczoraj, ani wczoraj.
Dzisiaj niestety też jeszcze się nie zjawił.
Boję się, że już nigdy nie przyjdzie.
Obawiam się, że oni oboje mnie zostawili, jak i Macaulay, tak i Michael.
Mojej głowy dopadają myśli, że to wszystko było jakąś maskaradą, jedną wielką grą, której zasady są za trudne do pojęcia dla początkujących, albo po prostu są nielogiczne.
Że to wszystko, ta cała miłość to tylko sen, który dobiegł końca, a na jawie był tylko udawany, jak odegrana scena do filmu przed kamerą.
Tak naprawdę, to nie mam najmniejszego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, a moje domysły snujące się w głowie, pozostać mogą tylko domysłami.
Kiedy ja pogrążona byłam w tym głębokim zamyśle, wtedy właśnie usłyszałam głos, którego brakowało mi przez ostatnie dni.
To był Macaulay, on jednak nie zapomniał i nie zostawił...wrócił.
Spojrzałam w stronę blondyna, a na mojej twarzy pojawił się drobny uśmiech.
-No witam Panią witam. Wyglądamy już znacznie lepiej ja widzę. Kochana z góry przepraszam za moją nieobecność przez ostatnie dwa dni, ale miałem do załatwienia sprawy formalne...A to co?-wszedł do pokoju szpitalnego jak burza, ale już po chwili twarz aktora przybrała gest zdziwienia. Odłożył swoje rzeczy na krzesło, po czym bezszelestnie podszedł do małej, ale dość wysokiej szafeczki stojącej niedaleko mojego łóżka.
Spojrzał na nią ze skupieniem, tak jakby właśnie coś z niej wyczytywał, jednocześnie odpinając przy tym guziki mankietów swojej śnieżno białej koszuli.
-Był tu ktoś przede mną? Dzisiaj, albo przez ostatnie dwa dni?-gwałtownie oderwał wzrok od siwego blatu, po czym marszcząc brwi skierował go na mnie.
Zebrałam wszystkie możliwe w sobie siły i już po chwili wydobyłam z siebie słowa, co o dziwo nie sprawiało mi większego bólu:
-Nie, chyba nie...nie wiem. Z tego co pamiętam kręcili się tu tylko lekarze i pielęgniarki. Dzisiaj dopiero co wstałam, więc też nie mam pojęcia, a co?- ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowo zabolało trochę bardziej niż poprzednie.
Postanowiłam tego nie ukazywać i nie reagować żadnym gestem, ani ruchem na to odczucie.
Nie chciałam bardziej martwić Macaulay'a i tak już ma dużo problemów ze mną.
-Nic, bo przyszedł list do ciebie i jakieś pudełeczko od Mike'a.
-Tak? Właśnie, mógłbyś mi powiedzieć co się wydarzyło? Bo ja za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć.
Blondyn zamyślił się nieco, po czym chwycił w dłoń papierową kopertę i kierując ją w moją stronę dodał:
-Myślę, że tu znajdziesz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania.
Już miałam odebrać wręczany mi list, kiedy w sali rozległ się donośny głos Dr.Jonesa:
-Dzień dobry gołąbeczki! Jak się czujesz?-zapytał, jednocześnie osłuchując mi plecy.
-Dobrze doktorze, tylko mam ogromną migrenę i nie mam pojęcia czemu- odparłam z zaniepokojeniem w głosie.
-Mhm...zrobimy jeszcze jedno najważniejsze badanie, które będzie nam potrzebne, a mianowicie rezonans głowy.
-Co?-powiedzieliśmy w tym samym czasie z Macaulay'em.
Lekarz tylko się zaśmiał, po czym zaraz szybko wytłumaczył:
-Prześwietlenie głowy moi drodzy.
-Uff, no dobrze. Kiedy?-zapytałam głośno wypuszczając powietrze z płuc.
-Najlepiej zaraz, tylko musisz tu podpisać- doktor powiedział i wręczył niewielki plik z dokumentami.
Przeczytałam wszystko powierzchownie i szybko podpisałam w wyznaczonym miejscu.
Lekarz zabrał kartki po czym zawołał jedną z pielęgniarek aby pomogła przejść mi na wózek inwalidzki, ponieważ nie odzyskałam jeszcze wszystkich sił.
Spojrzałam na aktora, a moje źrenice wypełnił strach. Wychodząc z pomieszczenia usłyszałam tylko za sobą:
-Trzymaj się, będzie dobrze, a list zostawiam Ci tam gdzie go znalazłem-powiedział Mac głosem pełnym nadziei i otuchy.
Uśmiechnęłam się w duchu i wlepiając tępo wzrok w posadzkę, przemierzałam szpitalny korytarz pchana przez pielęgniarkę na wózku jak jakiś kaleka.
Michael:
Od dwóch dni trwają już przygotowania do koncertu.
Wszyscy gdzieś chodzą, pojawiają się i znikają.
Nie ma nawet z kim porozmawiać, czy chociaż wymienić zdania.
O dziwo panny Kate też dzisiaj i przez ostatnie dwa dni nie widziałem.
Może to i dobrze?
Tylko dalej zastanawia mnie, czego ona chce?
Jakim cudem znalazła się wtedy w Neverland?
Moją głowę zakrzątało wiele dziwnych pytań, na które brak było niestety logicznych odpowiedzi.
Siedząc na dużym, czarnym głośniku, stojącym gdzieś na scenie, wpatrywałem się w pochmurne niebo, z którego momentalnie zaczął padać przyjemny dla skóry deszcz.
Lekko zamknąłem oczy i dalej kierując swoją twarz ku górze pozwoliłem chłodnym kropelką opadać na nią.
Wtedy właśnie poczułem się wolny.
Bez żadnych zobowiązań, mnustwa krytyki, czy krok za krokiem śledzących mnie fleszy paparazzi.
To uczucie było wspaniałe,
takie...inne.
No, jakby to ująć...ono było magiczne.
Tylko ty i deszcz, który każdą swoją, choć najmniejszą kroplą zmywa z ciebie wszystkie popełnione błędy, rany, choćby te najbardziej bolesne.
Pozwala ci czuć się "czystym" i niewinnym, jak nowo narodzone niemowlę.
Oddech staje się smaczniejszy i badziej kojący płuca, a serce rozpiera energia i chęć życia.
Tak właśnie powinno być zawsze, ale niestety dzisiejszy świat i ludzie już tacy nie są.
Większość społeczeństwa patrzy tylko jak zdobyć fortunę, nie licząc się z tym, że to co robią może ranić drugiego człowieka.
To okropne jak zazdrość czy żądza pieniędzy potrafi zepsuć i zniszczyć człowieka.
To staszne do czego zdolna jest posunąć się rasa ludzka, do jakich kłamastw i bzdur aby tylko się wzbogacić.
Wiem to, bo odczułem wiele takich ran na sobie i nie chodzi mi tu jedynie o cierpienie pod względem fizycznym, ale i duchowym.
Blizny po wyrządzonych krzywdach goją się do dziś, ale ból jaki po nich zostanie, nie zniknie.
Deszcz nagle ustał.
Otworzyłem ociężałe powieki i spojrzałem w górę, przed siebie.
Moim oczom ukazał się ogromny dach, który został wysunięty przez techników.
Opuściłem głowę w dół i spojrzałem na mokrą scenę.
Westchnąłem głośno, po czym zszedłem z głośnika i udałem się tyłem sceny do hotelu.
Przemierzając swoją drogę, nagle usłyszałem znany mi już głos Kate.
Szybko, ale po cichu cofnąłem się w tył.
Rozmawiała z kimś przez telefon.
Postanowiłem chwilę poczekać i postarać się coś usłyszeć.
Wiem, że nie powinienem, ale chciałem się w końcu czegoś dowiedzieć, a ona rozmawiała przez ten telefon bardzo dyskretnie i cicho jakby chciała coś ukryć:
-Jestem za sceną, spokojnie nikt mnie nie usłyszy.
-...
-No tak, przecież sama wiesz, że udało mi się nawiązać kontakt.
-...
-Co? Ale jak to? Ja nie mogę! Tego nie było w umow...
Słuchałem z wielkim skupieniem. Kate najwyraźniej się denerwowała, bo parę słów powiedziała zbyt głośno, przez co rozejrzała się w okół siebie, a ja musiałem bardziej cofnąć się do tyłu.
Po krótkiej chwili znów wróciła do rozmowy, a ja dalej słuchałem:
-No dobra, przepraszam poniosło mnie, ale nie ma mowy o-przystopowała na chwilę, zastanawiając się chyba jak dokończyć zdanie-no sama wiesz o czym. Ja mam dopiero 20lat i nie chcę reszty życia spędzić w pudle.
-...
-Przestań. Pomyśl, z tego będą same problemy, on nie jest zwykłą osobą...
-...
-Wiesz co? Nie wiem co ty zrobisz, ale mnie w to nie mieszaj.
Rozłączyła się.
Była wyraźnie zdenerwowana i roztrzęsiona.
Gwałtownie schowała komórkę do swojej małej, czarnej torebki, po czym jeszcze raz się rozejrzała i ruszyła w kierunku gdzie stałem ja.
Nie wiedziałem co robić, czy iść, czy zostać.
Wlepiłem swoje ciało w ścianę, za którą przed chwilą się chowałem i wstrzymałem oddech.
Blond włosa jednak przeszła obok jak burza, nawet mnie nie zauważając.
Co to wszystko miało znaczyć?
Jak całego życia spędzić w pudle?
O czym one do cholery rozmawiały?
Zrobić czego?
Nagle w mojej głowie zaczęło wszystko się układać, a odpowiedzi na zadawane sobie pytania nabierały sensu.
Oszołomiony tym co przed chwilą udało mi się zobaczyć, a raczej usłyszeć, ruszyłem do hotelu, prosto do swojego pokoju.
Miałem się położyć przed dzisiejszym koncertem, ale wątpię, że teraz choć zmrurzę oko.
Dotarłem do pomieszczenia, w którym aktualnie powinienem przebywać.
Całą drogę oglądając się za siebie i powoli łącząc fakty, próbując odpowiedzieć sobie na jedno główne pytanie:
Dlaczego?
Nacisnąłem pozłacaną klamkę po czym wszedłem do pokoju.
Zamykając masywne drzwi o kolorze bieli, przekręciłem zamek na klucz.
Szybko obszedłem cały pokój sprawdzając czy aby napewno jestem sam, następnie zamknąłem wszystkie możliwe okna, równierz przekręcając zamki.
Na koniec sprawdziłem jeszcze łazienkę, po czym wróciłem do okien aby je zasłonić.
Wolałem zachować wszystkie środki bezpieczeństwa i czuć się chociaż odrobinę mniej zagrożonym.
Udałem się w stronę ogromnego łóżka z poscielą o barwie intensywnej czerwieni.
Położyłem się na miękkim i niezwykle wygodnym łożu, po czym sięgnąłem jeszcze po budzik stojący tuż na stoliku nocnym.
Ustawiłem godzinę pobudki i odstawiłem go na miejsce.
Dalej myśląc o dzisiejszej rozmowie Kate położyłem się i próbowałem zasnąć, lecz na marne...strach był silniejszy, znów to on przejął nade mną kontrolę.
Odwróciłem się na plecy i wpatrując w biały sufit, który teraz w ciemności wydawał się być siwy pogrążyłem się w myślach, ale też obawach o swoją ukochaną jak i o siebie.
******************************
WITAM MIŚKI!
JESTEM Z KOLEJNYM ROZDZIAŁEM!
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA ;)
WIEM, ŻE TROCHĘ KRÓTKO...
:((
SPRAWY ZACZYNAJĄ SIĘ KOMPLIKOWAĆ, CZY TEŻ ROZJASNIAĆ?
JAK MYŚLICIE, CO OZNACZAŁA ROZMOWA KATE Z TĄ TAJEMNICZĄ DZIEWCZYNĄ?
PS.
Pamiętajcie, że nie wszystko musi być takie, na jakie wygląda... ;)
To co?
Do next'a! ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro