Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R22

-Ta piękna blond włosa kobieta to...- gdy ja zastanawiałem się co ona tu robi, jak w ogóle ma czelność się tu jeszcze pojawić, Frank zaczął przedstawiać blondynę, lecz nie zdążył dokończyć, kiedy ta się wtrąciła:

-Witaj Michael, jestem Kate Hudson-oznajmiła przepychając się przed Franka i energicznie wyciągając swoją drobną dłoń w moją stronę.

Na jej twarzy widniał szyderczy uśmiech, a głębokie, atramentowe oczy pożerały moje ciało kawałek po kawałeczku.
Czułem się wtedy dość nieswojo, ale moje odczucia przysłaniała bardziej chmura myśli kłębiących się w moim umyśle.

Ciągle nie mogłem pojąć o co w tym wszystkim chodzi.
Co ona tu robi?
Dlaczego pojawia się jeszcze raz i to po tym jak zrujnowała mi życie?
Kim ona do cholery jest?!

Myśli napływało co raz to więcej.
Pogrążony w nich, nie zwracałem uwagi nawet na to, co dzieje się wokół mnie.

-Michael? -z tego niby transu wytrącił mnie głos kobiety stojącej zaraz na przeciw.

Uniosłem wzrok lekko ku górze, kierując go wprost na nią.
Patrzyłem w jej oczy pytającym wzrokiem, po czym zaraz znów usłyszałem jej cichy głos:

-Nie podasz mi ręki?

-Nie-odparłem stanowczo, a na mojej twarzy malowała się powaga.

Dziewczyna uniosła lekko brwi ku zdziwieniu, ten sam gest widniał na twarzy mojego menagera.

-Wszystko w porządku Mike?-zapytał Frank, a w jego głosie rozbrzmiewała ogromna troska.

On zawsze się martwił, wiedział kiedy coś się dzieję i zawsze potrafił mnie zrozumieć.
Szkoda, że teraz nie mogę nic mu powiedzieć.
Gdyby to wszystko wyszło na jaw, to oh Boże, nie chciałbym widzieć tego co działoby się w mediach.

Dziewczyna odsunęła się w tył, z powrotem do Franka.
W końcu czułem się choć trochę bezpieczny, a napięcie jakie przed chwilą narastało we mnie, powoli uchodziło.

-Tak Frank, wszystko gra. To na czym skończyłeś?- odpowiedziałem na wcześniej zadane pytanie, po czym skierowałem twarz na mojego menagera.
Kąciki moich ust automatycznie się uniosły, a oczy rozweseliły.

-Emm...a tak! Więc jak już wiesz, ta Pani to Kate Hudson.

-Mhm...Kate Hudson, tak. Jakbym już gdzieś Cię widział. Nie spotkaliśmy się nigdy?-podchodziłem co raz bliżej, chciałem ją trochę sprowokować, może sama przyznałaby się do tego co zrobiła.

-No wiesz tak bliżej? Na jakiejś gali? A może w jakimś pokoju?-nie spuszczałem z niej wzroku.
Widać było, że się spłoszyła, a jej policzki pokrył rumieniec o bardzo intensywnej barwie.

-Ja...ja...-odezwała się cicho, wręcz szepcząc. Jej tęczówki robiły się co raz ciemniejsze, a źrenice z każdą chwilą rozszerzały się mocniej.

Bała się.

To było widać.

Tylko czego?

Po co miałaby robić to całe zamieszanie, a potem wracać żeby się tego bać?

To wszystko robi się z każdą chwilą bardziej tajemnicze.
Muszę wiedzieć o co w tym chodzi, zanim będzie zbyt późno.

-To jak? Była to gala, czy jakiś pokój? A może spotkaliśmy się u mnie, w którymś z pokoi?- blond włosa odsunęła się, byłem znacznie za blisko.
Ale o to chodziło, chciałem wywołać na niej presję, niech powie, niech w końcu powie prawdę!

-Michael, przestań. Ona się Ciebe boi-po chwili wtrącił Frank.

-To kim ona w końcu jest?- zapytałem.

-Twoja przyszła menager.

-Co?! Nie ma mowy! Frank, tylko ty wiesz o wszystkim, nie ma opcji abyś odszedł.

Słowa, które przed chwilą wydobyły się z ust mojego przyjaciela, były jak cios prosto w twarz.
To jest takie nagłe...
Wszystko dzieje się tak znienacka, szybko...za szybko.
Ja, ja już nie nadążam.
Nie wiem co się dzieje.
Powoli zaczynam się w tym wszystkim gubić...
Dlaczego?
Dlaczego wszyscy mnie opuszczają?
Co ja takiego zrobiłem, że muszę tyle cierpieć?
I znów to samo uczucie...
Ja już nie wiem czy to jest ból, strach czy pustka, czy może wszystko razem wziętę i wyżerające mnie od środka.

Moje oczy znów się przeszkliły.
Spojrzałem prosto w tęczówki Franka.
Były smutne, pozbawione jakiejkolwiek iskierki szczęścia.

-Frank, nie możesz tego zrobić, nie możesz mnie zostawić. Proszę Cię, jesteś jedyną osobą tutaj, której mogę zaufać. Nie zostawiaj mnie, nie teraz-po moich policzkach zaczęły spływać pojedyńcze łezki. Podszedłem bliżej mojego menagera i bez dłuższego zastanowienia, wtuliłem się w niego, pozwalając płynąć łzą do woli.

Dalej będąc w objęciach przyjaciela, udało mi się cicho wyjąkać:

-Proszę Frank, nie zostawiaj mnie...

-Nie zostawiam Michael-odparł, po czym odsunął się lekko

-Muszę wyjechać w połowie twojej trasy. Dostałem rolę w filmie i muszę lecieć do Hollywood. Mike, zrozum jesteś moim najważniejszm i najlepszym przyjacielem, ale ja też mam jeszcze pracę, oprócz bycia twoim managerem. Ej młody, głowa do góry! Nie zostawiam Cię przecież na zawsze, ja wrócę. Uśmiechnij się! A w czasie kiedy wyjadę, Kate mnie zastąpi.

Pokiwałem twierdząco głową i wymusiłem na sobie skromny uśmiech, po czym ocierając z policzków ostatnie słone krople, skierowałem się w stronę drzwi prowadzących na pokład samolotu.

Wszedłem i zająłem miejsce przy stoliku, tuż obok okna wychodzącego na piękny widok rozgwieżdżonego nieba.

Zaraz po zajęciu miejsca usłyszałem komunikat od kapitana z prośbą o zapięcie pasów i nie wstawanie z foteli, ponieważ startujemy.

I znowu sam, daleko od Natalii.
Nawet nie wiem co się z nią teraz dzieję.
Nie ma mnie z nią zaledwie godzinę, a już się martwię.
Kocham ją i nie wybaczyłbym sobie gdybym ją stracił.
Tęsknię i to bardzo.
Gdy nie ma jej przy mnie, moje serce i umysł wypełnia ta straszna pustka i samotność.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie mogę przestać o niej myśleć.
To uczucie, kiedy jesteś z kimś, ale jednak sam, jest takie...straszne.
Serce rozpada się na drobne kawałeczki, a umysł wypełniają same czarne scenariusze.
Światełko, które niegdyś paliło się w tunelu aż do oślepienia, teraz gaśnie pozostawiając Cię samego w ciemności i niewiedzy co dalej.
Próbujesz odnaleźć się w tej mrocznej czerni, po omacku szukasz wyjścia, lecz na marne, bo tunel okazuje się być klitką, małym sześcianem bez wyjścia.
Nie wiesz co masz robić.
Siadasz i zamykasz oczy modląc się o jakikolwiek ratunek, chociaż jedną małą szczelinę, przez którą mogłaby przedostać się choć smuga światła.
Myślisz, co dalej?
Co z Tobą będzie?
Jesteś zamknięty w sześciu ścianach.
Sam.
I co?
Nic nie widzisz.
Ciemność, pochłania Cię co raz bardziej.
W sercu czujesz większą pustkę.
Strach, który towarzyszy Ci w umyśle, z każdą chwilą się nasila, kieruje na myśli niedorzeczne, ale jednak jest w Tobie coś takiego, że stawiasz się tym myślą i znów otwierasz oczy, dalej sunąć dłońmi po ścianach w poszukiwaniu nadziei.
Nagle napotykasz klamkę, tą szansę, to wyjście.
Twoje nadzieję znów się rodzą.
Znów widzisz te złudne światełko w tunelu.
Chwytasz za klamkę, naciskasz ją...kiedy za drzwiami nie ma nic.
Ciemność, czarna otchłań.
Mimo tego, że nic nie widzisz, porywasz się na to ryzyko i przechodzisz przez tajemnicze drzwi, znów wchodząc w pochłaniającą Cię ciemność.
Tym razem to nie sześćścian zabity po prostu w ściany.
Idziesz przed siebie, ciągle oglądajac się za plecy.
W sumie nie wiesz dlaczego, przecież jesteś sam.
Nikogo tam nie ma, oprócz Ciebie.
Idziesz co raz bardziej niepewnie.
Znów to samo, nagle napotykasz ścianę.
I co teraz?
To już koniec?
Ślepy zaułek?

Nie.

Niemożliwe.

Oglądasz się wokół siebie.
Wracasz.
Tylko, że tam już nie ma sześćścianu.
Stajesz, a przed Tobą jest ściana.
Obracasz się i znów niepewnie się rozglądasz.
Przed Tobą są trzy tunele, trzy drogi, trzy wyjścia, ale żadne z nich nie jest podpisane.
Jednak, musisz którąś wybrać, ale nie wiesz którą.
Przecież nie wiesz co czeka Cię tam, na końcu.
Jednak postanawiasz wybrać, zdając się tylko na sam los i znów idziesz ciemnym tunelem.
Ryzykujesz, choćby życie, stawiasz wszystko na jedną kartę, jak w pokerze.
Dochodzisz do końca i
zastajesz...drzwi.
Zastanawiasz się chwilę czy wyjść i przekonać się co tam jest, czy może zostać tutaj w tej ciemności i ukrywać się dalej.
W głowie znów kłębią się myśli i te czarne, ale też i te jasne.
W końcu decydujesz się nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi, a za nimi widać światło.
Tak jasne, że jego blask razi Cię w oczy, aż niemal do oślepienia.
Na twoją twarz mimowolnie wkrada się promienny uśmiech, po czym postanawiasz przekroczyć próg tajemniczych drzwi.
To światło.
Teraz już wiesz, że ono nigdy nie zgaśnie.
Te małe światełko w tunelu nadziei będzie świecić zawsze, dopóki Ty będziesz wierzyć, że tam jednak coś jest.

******************************
NO WITAM MIŚKI!
WIECIE CO?
TEN ROZDZIAŁ JEST AŻ O 32słowa DŁUŻSZY NIŻ POPRZEDNI! ;) HIHI
JAK SIĘ PODOBA?
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZANUDZAM, CO?
A TAK W OGÓLE TO CO MYŚLICIE O TEJ KATE?
PISZCIE W KOMACH! ;)

AHA!

TEN ROZDZIAŁ CHCIAŁABYM ZADEDYKOWAĆ TRZEM OSOBĄ, A MIANOWICIE:

MyTeQuilla123

VictoriaAndMJ

Margaret3333

KOCHANE MOJE!
DZIĘKUJĘ WAM ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ I MOIMI ROZDZIAŁAMI ZAWSZE I RÓWNIEŻ DZIĘKUJĘ WAM ZA TE CUDOWNE SŁOWA W KOMENTARZACH <33

Okaaay ;)
To do next'a! ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro