ROZDZIAŁ 9
Hrabia William Adam Surrey
Po rozmowie z panią McDonald chodzilem po domu jak struty, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że jej amerykańscy goście nie bez powodu zaczęli interesować się tym, czego w żadnym wypadku nie powinni tykać. Tą całą Nancy to ja nawet chyba skądś kojarzyłem, ale gdy próbowałem połączyć w pamięci obraz z okolicznościami, moje wysiłki spełzły na niczym.
Kiedy i gdzie ją spotkałem pozostawało dla mnie niejasną zagadką. Pomyślałem więc, że to pewnie nieistotne skoro nie pamiętałem, gdzieś mi mignęła i tyle. Ważniejsze było, bym nie pozwolił całej trójce na władowanie się z buciorami w życie moje i mojej rodziny.
Martwiłem się, że Amerykanie z jakiejś przyczyny fatygowali się przez pół świata, żeby pojawić w w Walii. To nie mógł być przypadek, nic z tych rzeczy!
Moja żona wraz z dziećmi patrzyli na mnie z autentyczną troską w oczach. W końcu Anna zaproponowała, żebyśmy wspólnie napili się herbaty.
Nie odmówiłem, bo w tamtej chwili potrzebowałem, żeby po prostu byli przy mnie, gdyż nie wiadomo, czego mogliśmy spodziewać się w przyszłości. Tamta cała Nancy ostrzegała, żebym uważał na Carla i na moją kuzynkę mieszkającą obecnie w Stone Hill. Skąd ją znała i jaką rolę odgrywała sama Nancy ostrzegając przed obojgiem, nie wyjaśniła. Skąd się znali i dlaczego było Nancy z nimi nie po drodze? Co się między nimi porobiło?
Dzieciaki miały dosyć siedzenia w jednym miejscu i pobiegły na górę do pokoju dziecinnego, żeby się pobawić. Gdy tylko zajęły się sobą, Anna poruszyła trudny temat.
– Czy pani McDonald naprawdę może mieć rację, że Amerykanie nieprzypadkowo pojawili się w naszych stronach? – zapytała Anna.
– Myślę, że to nie zbieg okoliczności. Powinniśmy przygotować się na niełatwą przeprawę – odpowiedziałem zmęczonym głosem.
– Przejdziemy przez to razem – powiedziała Anna. – Ty i ja. Zadbamy, żeby naszym dzieciom nie stała się krzywda.
Jak spojrzałbym żonie w twarz, gdyby stało się inaczej? Co powiedziałbym dzierżawcom, których miałem w swej pieczy? Jakim byłbym ojcem?
Nie zniósłbym, gdyby ktoś z mych najbliższych cierpiał z mej winy albo gdyby choćby jeden z dzierżawców poniósł szkodę z mojej przyczyny.
Dlatego też powiedziałem Annie, że muszę zrobić coś, czego zrobić nie chciałem.
– Nie mam innego wyjścia. – Wiedziałem, że mówiłem prawdę, że komuś musiałem zaufać, czy też jakby powiedziano za czasów sir Edvarda, dać wiarę. – To najlepsze wyjście dla naszej rodziny.
Widziałem, że Anna się obawia tego, co sobie umyśliłem zrobić. Mimo wszystko musiałem podjąć ryzyko i porozmawiać z trojgiem amerykańskich gości pani McDonald.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro