Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 15

Nancy

Carl zadzwonił do mnie ponownie tego samego dnia, tuż po zachodzie słońca, który nawet w mglistej Walii wyglądał przepięknie. Chociaż był taki sam jak w Stanach, gdzie spędziłam dużą część swego życia, różnił się w jakiś trudny do określenia sposób od tego zachodu słońca do jakiego przywykłam.
No, ale nie o tym miałam mówić. Nie miałam zamiaru rozwodzić się nad pięknem Walii oraz nad urokami życia w USA, zatem wracajmy już do sedna sprawy.
Zadzwonił Carl, długo nie odpuszczał, ale okazałam się twardszą niż oboje moglibyśmy przypuszczać i znowu nie odebrałam. Nie miałam już powodu, żeby z nim pogadać. Zapewne wiedział, gdzie i dlaczego byłam, co robiłam i że opowiedziałam się po stronie "wroga", toteż nasza ewentualna rozmowa mogłaby nie różnić się zbytnio od karczemnej awantury.
Zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć Connorowi, że Carl się odezwał. To była bardzo trudna decyzja, ponieważ nie wiedziałam, co było lepsze: milczenie czy szczerość. Ale gdy odczytałam SMS od Carla, który przyszedł tuż po nie odebranym przeze mnie połączeniu, uznałam, że lepiej będzie postawić na szczerość.
- Powiem Connorowi - rzekłam do siebie, próbując dodać sobie odwagi. - On musi o tym wiedzieć, bo w przeciwnym wypadku Carl nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel.
Zniszczenie Surrey'ów. Carl zyskałby nawet czas, żeby zaskoczyć Connora i zaszkodzić każdemu, kto stanąłby mu na drodze.
Miałby dużo możliwości, by wprowadzić swój przewrotny plan w życie. A niechby Connor uważał mnie za wariatkę, ale przecież nie potrafiłabym przejść obok sprawy obojętnie. Patrzeć jak mój biologiczny ojciec niszczy mężczyznę, którego ja wcześniej prawie zniszczyłam?
To nie ta bajka!
Z tą myślą wsunęłam smartfona do kieszeni z tyłu spodni i udałam się na poszukiwania uparciucha. Connor siedział w swoim pokoju, pochylony nad ekranem laptopa i coś tam ślabizował, nie zwracając uwagi na otoczenie.
Był tak skupiony nad tym, co czytał, że nie od razu zarejestrował zmysłami moją obecność w wynajmowanym przez niego pokoju. Nie wyglądał na zachwyconego, ale zapytał z czym przyszłam. Zamiast odpowiedzieć po ludzku, podsunęłam mu pod nos mój smartfon z SMS - em od Carla, żeby sam przeczytał, co napisał mój pożal się Boże ojciec.
- Cholera jasna! - Nieczęsto słyszałam jak Connor przeklinał, ale widocznie Doyle postanowił nadrobić to drobne niedopatrzenie. - Czy on rzeczywiście nie miał nic innego do roboty?! Na serio wywalił Petera z roboty?! A tobie, Nancy, zagroził wydziedziczeniem?
- Nie miałam wątpliwości, że był kreatywny w negatywnym sensie skoro pozbył się dobrego pracownika i nikt mu nic na to nie powiedział, a jeśli chodziło o wydziedziczenie to mam to głęboko w poważaniu, więc ty też nie powinieneś się przejmować moim ewentualnym spadkiem. - Wzruszyłam ramionami, ponieważ naprawdę miałam gdzieś czy Carl zapisałby mi cokolwiek w testamencie.
Connor był naprawdę wściekły, nie gorzej niż byk na corridzie. Nie myślał pewnie o mnie, lecz o Peterze, który nie był taki najgorszy, a pomimo tego został bez pracy. Poniekąd z mojej winy.
- Kevin! - Connor był i zaniepokojony, i zdenerwowany, gdy wołał syna, lecz nic już nie mogłam na to poradzić.
- Czemu tata tak krzyczy? Coś nie tak z Surrey' ami? - Kevin nie wyglądał na wzburzonego, ale wyraz jego twarzy dobitnie mówił, co chłopaczysko sądziło o mojej obecności w ich pokoju.
- Czytaj. - Przyszła kolej na Kevina, by ten przeczytał SMS, który wysmażył do mnie Carl.
No i poleciało kolejne piękne słówko pod adresem byłego szefa Connora.
- Wyrażaj się! - Connor upomniał syna, ale ten nie wyglądał na takiego przekonanego, że Carlowi nie należą się "słówka na niedzielę".
- To, że wpadliśmy w lekką panikę nie oznacza, że możemy pozwolić sobie na błędy - odezwałam się po chwili. - Prawdę mówiąc, to nie wiem, czy można pomóc Peterowi ani jak to zrobić, ale musimy przyjąć do wiadomości, że Carl to trudny przeciwnik i będzie z nim niełatwo wygrać.
– No to co dalej? Z Peterem? Z Carlem i z Surrey'em? – Kevin patrzył na mnie, jakbym to ja podsunęła mojemu ojcu pomysł wyrzucenia Petera z pracy.
A co ja mogłam? Carl nie pytał nikogo o zdanie, czy może zrobić to czy tamto, ewentualnie uważał, żeby swoimi decyzjami nie wkurzyć nikogo z zarządu. I to wszystko.
Ale skoro Kevin oczekiwał odpowiedzi, to ją dostał.
– Mam pewien pomysł  – zaczęłam niepewnie, lecz Connor dał znak, bym mówiła dalej.
No i powiedziałam co mi chodziło po głowie. Może nie zatrzymamy Carla i nie wyhamujemy go w jego poczynaniach, ale powinniśmy spowolnić godzinę i zyskać czas, żeby pomyśleć co dalej.
– To ma sens. – Kevin powiedział też, że  sir William Adam Surrey też musiał się dowiedzieć, jaki mieliśmy plan względem Carla.
– Mam tu gdzieś jego numer. – Connor przeglądał listę kontaktów w swoim smartfonie.
– A nie lepiej powiedzieć osobiście? – zasępiłam się .
– Nie wypada, byśmy co chwilę do niego biegali i zakłócali spokój w Surrey Hall. – Sama nie wiedziałam, czy słowa Kevina są słuszne i czy rzeczywiście lepiej nie chodzić z każdą "drobnostką" do hrabiego.
I czy knowania Carla też były czymś nieistotnym, z czym sobie sami poradzimy.
Ale za późno było o tym myśleć, bo William Adam Surrey odebrał połączenie od Connora.
– Słucham, panie Doyle? – Hrabia miał zmęczony głos.
I to nie od nadużywania trunków wysokoprocentowych, ale od sytuacji w jakiej postawił go mój ojciec czyli Carl właśnie.
– Jest sprawa, panie hrabio. – W miarę jak Connor opowiadał Walijczykowi, co planował Carl i jak chcieliśmy nieco go spowolnić, żeby zyskać na czasie, dało się wyczuć pełne zdenerwowania napięcie.
W końcu, gdy Connor skończył mówić, hrabia Surrey postanowił zabrać głos.
W przeciwieństwie do mojego "byłego" William Adam mówił krótko. Gdy uzgodniliśmy co i jak, nie pozostawało nic innego jak zakończyć połączenie. Nie było już niczego do dodania. Carl dał nam do zrozumienia, że prędzej czy później odbierze nam wszystko, co miało dla nas, Connora, Kevina i mnie, znaczenie. Zaczął od Petera i dopiero się rozkręcał.
– Dziękuję, że byłaś wobec nas szczera.  – Connor zachowywał się wobec mnie powściągliwie, ale miał prawo do tego.
Bardzo go zraniłam swym postępowaniem i egoizmem.
– Tak trzeba było. – Zrobiłam wszystko, co należało zrobić, więc równie dobrze mogłam wrócić do pokoju, który wynajmowałam.
Tak też zrobiłam. Pomyślałam, że jeszcze długa droga przed nami i tylko czas miał pokazać, czy się nie myliłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro