nauczycielka
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy tylko zamknęły się drzwi budynku, w którym mieścił się budynek Raikage.
Odczekała chwilę, po czym odwróciła się do swojego brata, który stał tuż obok niej.
– To jak, idziemy coś zjeść? – zaproponowała.
Tamten popatrzył na nią z namysłem.
– Nao, teoretycznie powinniśmy poczekać, aż Jiraiya–sama skończy rozmawiać, a potem zdać raport Raikage–sama.
– No właśnie, teoretycznie – spojrzała chłopakowi prosto w oczy. Nie oczekiwała, by tak prosty gest mógł cokolwiek zdziałać, ale a nóż tym razem zadziała. – Omoi–kun i Karui powinni na nas czekać. Nie było nas tak długo!
Itsuki jedynie skrzyżował dłonie na piersi, nic nie odpowiadając. Dwójka, którą przywołała jego siostra, była jej najbliższymi przyjaciółmi, a zarazem dawnymi uczniami chłopaka.
– Nie daj się prosić – Naomi schowała dłonie za plecami i zaczęła nerwowo pocierać dłonie. Chciała po prostu wrócić do domu i móc odpocząć. Oraz spędzić jakiś czas – najlepiej całe życie – bez obecności Jiraiyi.
Jej brat westchnął.
– Idź, Nao. Ja tu zostanę i sam zdam za nas raport.
Rozpromieniła się.
– Dziękuję, nii–san. Jesteś kochany – uśmiechnęła się radośnie, pocałowała go w policzek i już jej nie było.
Pozostawiony chłopak wywrócił oczami, ale nie skomentował głośno jej zachowania. Spojrzał jedynie ostro na strażników, który już zaczynali patrzeć na niego z ciekawością. Gdy tylko tamci złapali jego spojrzenie, prychnęli pod nosem i zainteresowali się plamą na podłodze.
Itsuki oparł się o ścianę, przymknął oczy i zaczął szykować się na długie czekanie.
–––
Gdyby ktoś miał kiedyś okazję zapytać Uchihę Sasuke, czy jest coś, w czym ten sobie nie radzi, chłopak spojrzałby na tego ktosia jak na idiotę i odpowiedział, że oczywiście, że nie.
Gdyby znalazł się jednak ktoś sprytny (lub wredny) i zmienił lekko treść pytania na: "jak poszło ci pierwszego dnia pracy w policji?", odpowiedź byłaby zgoła inna. I brzmiałaby ona: tragicznie.
Tak, ten Uchiha Sasuke, geniusz poszukiwany przez całą Konohę, uczeń Orochimaru i zabójca Deidary, nie był w stanie poradzić sobie z, zdawałoby się prostym, zajęciem jakim był policyjny patrol.
Nic więc dziwnego, że po skończonej pracy, zamiast zostać z członkami swojego zespołu, którzy zachęcali go do wyjścia na miasto, Sasuke tylko parsknął i oddalił się, by spędzić czas sam ze sobą.
I tak właśnie trafił na rodzeństwo Namikaze, które z wypiekami na twarzy oczekiwali na ramen w przydrożnym barze.
Sasuke przyspieszył kroku, licząc, że go nie zauważą.
Naiwne myślenie.
– SASUKE–NII! – krzyk Neishy rozdarł powietrze. Dziewczynka w ułamku sekundy znalazła się przy chłopaku, wspinając się na palcach, by być choć trochę wyższa i móc go zobaczyć. – Co tu robisz?
Naruto odwrócił się przez ramię.
– Dziwnie wcześnie skończyłeś – zauważył.
– I? – Neisha wyciągnęła w stronę brata język. – To tym lepiej!
Sasuke cofnął się o krok, chcąc zachować odpowiednią odległość.
– Nie powinnaś mieć zajęć? – spytał, zmieniając temat. Nie miał zamiaru opowiadać o tym, jak wyszła mu praca.
– Powinnam. Ale sensei powiedziała, że da mi dziś wolne, więc––
– Zwiała – przerwał jej brat.
– Nieprawda! To ona mi zniknęła!
Sasuke uniósł brew.
– Wiesz, nauczyciele zwykle nie znikają – zauważył.
Neisha prychnęła, obróciła się ostentacyjnie na pięcie i z przytupem usiadła na swoim wcześniejszym miejscu.
– A moja sensei znika – powiedziała uparcie. – Miałam mieć zajęcia, ale ona się nie pojawiła. Czekałam na nią, a potem Hanabi się znudziła i powiedziała, że ona wraca do domu, więc ja też chciałam to zrobić. A wtedy zobaczyłam braciszka, więc zostałam tutaj i...
Przerwała, gdyż przed nią pojawił się talerz z gorącym daniem. Jej oczy zalśniły radośnie, gdy pochwyciła pałeczki w dłonie i zabrała się za pałaszowanie jedzenia, nie przejmując się urwanym wątkiem.
– Ej, to było moje, dattebayo! – Naruto trącił ją palcem.
Wzruszyła ramionami i wymamrotała coś niewyraźnie.
– Tak czy siak – powiedziała, gdy tylko przełknęła. – Sensei nie było na miejscu. Więc tu przyszłam.
– Nie było mnie, powiadasz? – łagodny, rozbawiony głos wtrącił się w rozmowę.
Sasuke zamarł, rozpoznając ten głos. Odwrócił się powoli, by dostrzec niewysoką kobietę o krótkich, czarnych włosach. Ubrana była w typowy strój jounina z Konohy. Dłonie skrzyżowała na piersi, a jej oczy wpatrywały się w towarzystwo uważnie.
– Naprawdę nikogo nie było! – Neisha poderwała się na równe nogi, nagle blednąc. – Przysięgam! Pytałam się też Hanabi, dattebayo!
Naruto uśmiechnął się radośnie i, korzystając z nieuwagi dziewczynki, złapał jej talerz i przyciągnął go do siebie.
Brew kobiety zadrgała niebezpiecznie, znak, że traci cierpliwość.
– Neisha. A powiesz mi, gdzie byłaś?
Dziewczynka przełknęła ślinę.
– Czekałam przy bramie...
– A gdzie mieliśmy się spotkać? – kobieta uśmiechała się, ale nie był to miły uśmiech.
– Przy bramie?
– Przy wejściu do Akademii.
Choć zdawało się to być niemożliwe, Neisha zbladła jeszcze bardziej.
– Em, ups? – rzuciła, po czym wskazała palcem przed siebie. – Patrzcie! Latający shinobi!
Trik zadział tylko w wypadku Naruto, który faktycznie podążył wzrokiem w wskazywanym kierunku. Neisha zerwała się do biegu, za główny cel obierając sobie dotarcie do domu w jednym kawałku.
Sasuke wywrócił oczami. Co za dziecko.
– Będę musiała ją potem pogonić – westchnęła kobieta, a następnie zerknęła na młodego Uchihę. – Kiedy wróciłeś do Konohy, Sasuke?
Chłopak przyjrzał się uważnie kobiecie, chłonąc jej rysy twarzy. Tak, to bez wątpienia była jego matka, Uchiha Mikoto. Ale od kiedy Mikoto interesowała się nauczaniem innych?
– Wczoraj – wymamrotał Sasuke. W przypadku ojca wiedział mniej więcej, jak się zachować, ale teraz?
Matka uśmiechnęła się lekko.
– I nic mi nie powiedziałeś?
– Tak jakoś wyszło – spróbował się usprawiedliwić.
Kobieta spojrzała na niego z czymś, co równie dobrze mogło być niezadowoleniem, co radością, gdy dodała, wskazując na Naruto, który po pochłonięciu porcji siostry, zabierał się za własny ramen:
– Słyszałam, że się pogodziliście.
– Nom. – Odpowiedział Naruto, po czym zamachał jej dłonią. – Hejka, ciociu Mikoto.
– Miło was widzieć – uśmiech na jej twarzy stał się szerszy, gdy podeszła do syna i wzięła w ramiona. – Bałam się o ciebie, Sasuke – wyszeptała, trzymając się go kurczowo.
Chłopak zamarł. Nie spodziewał się takiego powitania. Co jak co, mimo wszystko, był (prawie) dorosły. Takie powitanie od rodzicielki (nawet jeśli w jego świecie była martwa) w obecności znajomych było po prostu nieco zawstydzające.
– Tęskniłam za tobą – powiedziała Mikoto.
– Ja też – wyszeptał Sasuke, decydując się zignorować Naruto i resztę świata. Rozluźnił się lekko, po czym także objął kobietę.
Ponieważ tęsknił za nią. Za nią i za ojcem. Za tymi spokojnymi czasami. Za tym, czego u siebie nigdy już nie odzyska.
Ale to wszystko było fałszywe. To był inny świat, w którym mógł spędzić tylko miesiąc. Nie powinien się przywiązywać.
– Na przyszłość móc mi od razu, gdy wracasz – Mikoto jeszcze mocniej go uścisnęła. – Gdyby nie Shisui, który przybył mi z raportem, nie miałabym pojęcia, co się z tobą dzieje. Nie rób już tak nigdy więcej, dobrze?
Sasuke wyplątał się z uścisku matki, czując się dziwnie.
A więc Shisui go szpiegował i informował o wszystkim jego rodziców?
– Dobra – powiedział.
– Kamień spadł mi z serca – zaśmiała się kobieta, po czym podeszła do Naruto i poczochrała jego głowę. – A ty, Naruto–kun, będziesz mi potrzebny.
– W czym? – zaciekawił się chłopak.
– W znalezieniu twojej siostry, oczywiście. Cała drużyna na nas czeka.
– Nie mogę tego zrobić! – sprzeciwił się. – Neisha mnie zabije!
Mikoto westchnęła.
– Oczywiście. Mogłam się tego spodziewać. Dobra, idę ją złapać.
Zamachała im ręką, po czym zniknęła z cichym pyknięciem w obłoczku dymu.
– Zawsze mnie zastanawia, jak ona to robi – wymamrotał Naruto, wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą była kobieta. Zmarszczył brwi. – Sasuke?
– Co? – wzdrygnął się chłopak.
– Żyjesz? – Naruto zerknął na niego kątem oka. – Od jakiegoś czasu w ogóle się nie ruszasz.
Sasuke poczuł, że musi usiąść na chwilę.
– Wszystko w porządku – powiedział, zasiadając koło Naruto. – Tylko trochę mnie to zaskoczyło.
– Ale co?
Sasuke wzruszył ramionami.
– Nic.
Naruto spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Serio?
Uchiha nie kłopotał się odpowiedzią. Milczał przez chwilę, obserwując, jak Naruto dojada ramen.
Sasuke z zamyśleniem oparł twarz na dłoni. Ta reakcja jego matki, nieco zbyt przesadzona oraz to, co usłyszał od kuzyna wcześniej...
Na twarzy Sasuke pojawił się niecodzienny uśmiech, gdy zdecydował się, o co zapyta Shisuiego, gdy tylko wróci do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro