Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Wygrana? (ending 1)

~Eleven~

Huczało mi w głowie, co utrudniało rozeznanie w sytuacji, zwłaszcza, że miałem zamknięte oczy. Próbowałem się skupić na dźwiękach i tym, co czułem, ale miałem wrażenie, jakbym dryfował w nicości a wokół panowała głucha cisza, nie licząc szumu w uszach. Miałem problemy z przyswojeniem, co właściwie się stało. Nacisnąłem guzik, oślepił mnie blask, bijący od Serca, więc zamknąłem oczy. Potem poczułem falę energii, która zapewne odrzuciła mnie do tyłu, a potem nic, dziura. Musiałem stracić przytomność. Postanowiłem zignorować tępy ból w czaszce i powoli rozchyliłem powieki. Rozejrzałem się uważnie dookoła i dotarło do mnie, że rzeczywiście dryfuję w nicości. W zasięgu wzroku nie było zupełnie nic poza nieprzeniknioną czernią. Co dziwniejsze, wydawało mi się, że moje ciało emanuje delikatnym, przytłumionym światłem, bo widziałem sam siebie doskonale. Spodnie i koszulka były potargane w kilku miejscach, ale poza tym nie dostrzegłem ani nie poczułem żadnych poważniejszych uszkodzeń. Każdy ruch był spowolniony a opór był wyraźnie wyczuwalny, jakbym pływał w wodzie, albo czymś jeszcze gęstszym, jak kisiel albo galaretka. Strasznie dziwne uczucie. Mimo to oddychałem zupełnie normalnie, jakby wokół było tylko najzwyczajniejsze na świecie powietrze.

- Jest tu kto? - zapytałem, nie licząc nawet na odpowiedź. Skoro się tu znalazłem, coś hardo się spierdoliło, więc było wielce mało prawdopodobne, żeby ktokolwiek mógł mnie usłyszeć.

- Jestem za tobą Elevenie - odparł dziwnie znajomy głos.

Obróciłem się bardzo powoli, nie tylko dlatego, że miałem drobne trudności z poruszaniem się, ale też dlatego, że bałem się zobaczyć, kto za mną stoi, czy też wisi w powietrzu. Naprawdę kojarzyłem ten głos, ale nie mogłem go dopasować do nikogo konkretnego, mimo że wydawał się tak znany. Gdy udało mi się odwrócić dostatecznie, żeby zobaczyć tajemniczą istotę, która odpowiedziała na moje wezwanie, otworzyłem buzię ze zdziwienia. Tego się nie spodziewałem, chociaż to była najbardziej sensowna i przewidywalna rzecz we wszechświecie. Przede mną dryfował w nicości Tarkopies, także emanując delikatnym blaskiem, dzięki czemu mogłem go zobaczyć. Jego futerko jak zwykle było nieskazitelnie białe. Miałem wrażenie, że się uśmiecha.

- Tarkuś? - zapytałem głupio i nagle poczułem dziwną złość - Ja pierdolę, no nie mogę normalnie. Trzymajcie mnie, bo zaraz pierdolnę. Cóż to się stało, że szanowny anihilator spejsu raczył się tu zjawić, gdziekolwiek jesteśmy? I dlaczego cię rozumiem, mimo że nie mam słuchawek? Co mi, do cholery, zrobiłeś?

- Ciebie też miło widzieć Elevenie - wyraz jego mordki nie zmienił się ani odrobinę - Rozumiesz, co do ciebie mówię, bo nie jesteśmy już w świecie gry. Skrypty przestały na ciebie oddziaływać. Znajdujemy się aktualnie w przestrzeni między wymiarami.

- Ale dlaczego mnie tu trzymasz? - zapytałem już spokojniej - Przecież nacisnąłem guzik, podjąłem decyzję wcześniej, powinienem być gdzie indziej.

- Zatrzymałem cię, żeby coś ci wyjaśnić. Pamiętasz, jak rozmawiałeś ze mną na psiej planecie? Jak mówiłem ci o opętaniu i o tym, że Dark ma na ciebie wpływ? Myślałem, że postąpisz inaczej, ale widzę, że się uparłeś, więc ściągnąłem cię tutaj, żeby dać ci szansę na zmianę decyzji.

Gdy to powiedział, przede mną pojawiły się dwie żółte, świecące ramki. "Kontynuuj" i "Cofnij". Spojrzałem na nie, po czym zwróciłem wzrok z powrotem na Tarkopsa. Wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem.

- Dlaczego cofnij?

- Mogę to zrobić - przysiągłbym, że wzruszył ramionami - Cofnąć czas, żebyś mógł zmienić decyzję.

- Ale dlaczego miałbym to robić? - tym razem ja wzruszyłem ramionami - Mogło ci się wydawać, że zrobię inaczej, ale podjąłem decyzję i nie namówisz mnie do zmiany zdania, nie ważne jakie miałbyś argumenty.

- A co powiesz na to, że ściągając cię tutaj, przy okazji udało mi się ciebie uratować? Tak się składa, że to miejsce ani trochę nie różni się od aktualnego stanu tego, w którym byś się znalazł.

- Co? - czy on robi sobie ze mnie jaja?

- To, co słyszysz. Myślałeś, że to wszystko będzie działo się stopniowo, jak w grze? Przypomnę ci, że to już nie jest produkcja Erkasia. Jesteśmy ponad wszystkimi skryptami. Teraz wygląda to tak. Sam tego chciałeś, to ty to zrobiłeś. Nawet ja nie mogę bezpośrednio tego zmienić. Jedyne co mogę, to to, do czego właśnie próbuję cie namówić.

- A jeśli się nie zgodzę? Utknę tu na zawsze?

- No mniej więcej.

- Nie możesz przynajmniej wysłać mnie do rzeczywistości?

- Wiesz, że nie będziesz mógł go sprowadzić?

- Wiem, ale skoro inaczej się nie da, to zrób dla mnie chociaż to. Nie chcę znów na niego patrzeć, bo wiem, że jeśli zobaczę jego oczy choćby na sekundę, drugi raz postąpię tak samo.

- Jest mi naprawdę przykro, Elevenie.

- Wątpię, ale niech ci będzie. Miejmy to już z głowy - powiedziałem, zamykając oczy.

Czyli sytuacja wygląda tak. Chciałem go uratować, ale chyba byłem zbyt pewny, że ten szalony plan ma jakąkolwiek szansę na powodzenie. Teraz nie tylko nie żyją oni, ale i on. Zgadza się, Dark mnie przekonał. Nacisnąłem czerwony guzik. Miało być tak pięknie. "Wygrana dla ciebie" System perfidnie mnie oszukał. Wszyscy przegrali, łącznie ze mną. Nie wiem, jaką szansę dałby mi zielony przycisk. Mogłem wrócić i sprawdzić, ale nic mi to nie przyniesie. Spojrzałbym w oczy klona i znów sięgnął w stronę czerwonego. Nie wiem, czemu tak jest. To jest silniejsze ode mnie. Po prostu inaczej nie potrafię, mimo że wszelka logika i zdrowy rozsądek twierdzą, że jestem totalnym debilem. A ja mam podstawy, żeby się z nimi zgodzić.

Nagle poczułem uderzenie w okolicach klatki piersiowej. Na dwie sekundy zupełnie straciłem oddech. Miałem wrażenie, że spadam. Zresztą chyba nie było to tylko wrażenie, bo już po chwili wylądowałem na czymś twardym. Otworzyłem oczy. Podłoga. Kochana podłoga w pokoju nagrań w moim mieszkanku. Wstałem, odruchowo otrzepałem się z kurzu i spojrzałem na monitor. Ostatnia scena z gry, rozmowa ze studyjną ekipą. Westchnąłem tylko i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę kuchni. Poruszałem się najciszej jak mogłem, bo dobiegły mnie jakieś głosy. Stanąłem przy ścianie, nie wychylając się i słuchałem, co dzieje się w pomieszczeniu.

- Nie możemy się poddać. Gdzieś musi być - mówiła twardo moja współlokatorka.

- Ale szukaliśmy już wszędzie - westchnął Erkaś.

- Nie odbiera telefonu, kontaktowaliśmy się ze wszystkimi, u których mógłby być, ale nikt nic nie wie. Policja też nie pomogła, bo nijak nie mogą go namierzyć, a ty dalej chcesz szukać? - popierała go Graine.

- Właśnie tak! Musimy go znaleźć! Przecież nie rozpłynął się w powietrzu - upierała się Zhalia.

- Myślisz, że co się stanie? Że nagle usłyszy twój głos i wejdzie tutaj, jak gdyby nigdy nic, pomacha nam, po czym zrobi sobie kanapkę? - to był głos Yasu.

W sumie coś do jedzenia to nie był taki zły pomysł. Odbiłem się od ściany i wkroczyłem do kuchni, zatrzymując się trzy kroki od nich i pomachałem ręką. Yasu westchnęła głęboko i strzeliła sobie w czoło, Graine rzuciła się na Erkasia, który siedział z otwartą buzią i przypatrywał się mi, jakbym był duchem, natomiast Zhalia najpierw podeszła do mnie i mocno przytuliła, po czym odsunęła się i strzeliła mi w twarz.

- Ciebie też miło widzieć - uśmiechnąłem się, pocierając policzek.

- Nie żartuj sobie ze mnie! Martwiliśmy się o ciebie, a ty wchodzisz nagle jakby nic się nie stało! Gdzie byłeś przez te dwa tygodnie?!

- Coś mi się wydaje, że nawet jeśli wyjaśnię, to mi nie uwierzysz...

Opowiedziałem im całą historię. Coś tam jeszcze mówili, próbowali pocieszać, ale nieszczególnie ich słuchałem. Tak musiało być. Zepsułem, ale czy to było możliwe do uratowania? Już za późno, żeby się dowiedzieć. Miałem jedną szansę, przeżyłem przygodę, ale to koniec. Fabuła się wyczerpała i muszę się z tym pogodzić.
W końcu każda gra kiedyś musi się skończyć.

~~~

Wiem, jestem zła. Elek nacisnął czerwony guzik. Miała być wygrana, tymczasem Darky nie żyje a Elevenek jest samotny. Wersja zakończenia z zielonym przyciskiem też się pojawi, może nawet niedługo. W każdym razie postaram się napisać ją jak najszybciej.
Czekam na wasze odczucia i do następnego.
Ata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro