16. Trudny wybór
~Dark Eleven~
Przeprowadziłem Elka przez ciemne korytarze placówki SCP, po czym wydostaliśmy się na powierzchnię, ściślej, do jego domku w Pieszywicach. Myślałem, że może będzie chciał odpocząć, ale zarządził twardo, że ruszamy natychmiast. Wyszliśmy więc niemal od razu, kierując się do Jaskini Zagłady. Cieszyłem się, że zgodził się mi pomóc stać się człowiekiem. No w sumie 'zgodził się' to chyba nieodpowiednie wyrażenie, bo nawet nie wie, w co się konkretnie wpakował. Gdy byłem martwy przez ostatnie kilka godzin, wszystko zdążyłem przygotować. Cała sekwencja jest już zaprogramowana, wystarczy tylko, że ktoś z rangą Mistrza, w tym przypadku Mateusz, przyłoży dłoń do serca i wciśnie guzik. W tedy będziemy mogli stąd spadać. Oczywiście zakładam, że bez komplikacji się nie obędzie i po raz kolejny prawie uda nam się zginąć, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Prawdę powiedziawszy, mam wrażenie, że nie pójdzie tak łatwo, jak może się wydawać. Elek nie jest głupi, choć może czasem wygląda. W rzeczywistości ma piekielnie czuły dar wyczuwania, że coś jest nie tak. To może się źle skończyć, chociaż obie wersje są, delikatnie mówiąc, raniące. Nie da się przejść tak, żeby wszystko było w porządku. Ten idiotyczny system nie daje się obejść tak, jakbym chciał. Próbowałem kilku możliwości, ale każda sprowadza się do tego samego. Nie można nawet wymienić ceny. Wszystko jest odgórnie ustalone, nawet jeśli Elek-Mistrz spróbuje się do tego dobrać. Dlaczego Erkaes musiał wymyślić to akurat w taki sposób? Nie mógł sobie darować zabezpieczeń? Chociaż w sumie sam niedawno mówiłem, że gra zaczyna się uczyć. Właściwie to prawda. System zaczął dostrzegać zachowania oryginału i czasami komplikuje sytuację, mimo że nikt w nim nie grzebie. To może znaczyć, że Mateusz staje się częścią rozgrywki, przekształca się w cyfrową postać, a to bardzo niedobrze. Im dłużej będzie tu siedział, tym ciężej będzie mu się wydostać. Trzeba się z tym uwinąć jak najszybciej.
Ja wcześniej wydostałem się zupełnym przypadkiem. Stawiam, że gdybym próbował zrobić to umyślnie, nie byłoby mi tak łatwo. Obejście oprogramowania chociażby po to, żeby go tu ściągnąć już zajęło mi dość dużo czasu, z wydostaniem się byłoby jeszcze gorzej. W moim przypadku na pewno, bo w końcu od początku należę do tego świata, ale nie wiem jak system zareaguje na niego. Jeśli stanie się całkiem cyfrowy, skutki mogą być odrobinę nieprzewidywalne. Jakby nie patrzeć, wcześniej nie było ani jednej okazji, żeby zetknąć się z czymś takim. I zapewne więcej okazji już nie będzie. I niekoniecznie tylko dlatego, że nie będzie miał kto ściągać tu ludzi. Można by nauczyć chociażby Yasu albo Marcina i gra toczyłaby się nie tylko na ekranach. Obawiam się, że po moich rotacjach i ich akceptacji przez Mistrza taka opcja może być raczej niedostępna.
Tymczasem przemierzaliśmy wspólnie Szlak Zwycięstwa, rozwiązując po kolei zagadki i tłukąc kogo się da. Próbowaliście czasami klepać dupska żywiołom? Ogólnie polecam, fajna zabawa. Przejście tych kilku korytarzy nie było specjalnie wymagające i poszło nam stosunkowo szybko. Most do Ligi przemierzyliśmy niemal biegiem, wpadając do budynku przez ciężką bramę. Przywitaliśmy się z recepcjonistką, czy też raczej Elek się przywitał, bo mnie przecież nie widziała. Mateusz postanowił darować sobie zwiedzanie Ligi, przechodząc bezpośrednio do pokoju Mistrza. Przywitał się z Yasu, rzucił jej wyzwanie, po czym zniknęli w sferze walki.
~Eleven~
Czerwonowłosa nie dawała za wygraną, ale ja też nie zamierzałem. Starałem się robić wszystko jak najbardziej sensownie, w dodatku itemów miałem od cholery i jeszcze trochę. Moi partnerzy radzili sobie doskonale. Nawet kiedy Yasu uderzała w nich swoim młotem, natychmiast się podnosili i znów ruszali do przodu. Walka była męcząca i ciągnęła się dosyć długo, ale w końcu czerwonowłosa opadła z sił. Upadła na kolana, opierając się o rękojeść swojej broni. Spuściła głowę, puściła młot, który upadł z hukiem na podłoże i uderzyła pięściami w kolana. Jej twarz zasłaniały włosy, ale mogę się założyć, że była wkurzona. Jakby nie patrzeć, zostało jej tylko kilka punktów życia. Wystarczy jeden cios i polegnie na dobre a ja przejmę rolę Mistrza. Yasu podniosła wzrok, patrząc na mnie ze smutkiem. W jej oczach błyszczały łzy.
- Więc... pokonałeś mnie - westchnęła - To koniec. Tak długo byłam najlepsza, a tu proszę, wystarczyłeś ty, który twierdzisz, że nie umiesz grać w RPG, żeby mnie pokonać. Co ja teraz zrobię? - słona kropla spłynęła po jej policzku - Poza tym, że jestem Mistrzynią, nie znaczę tutaj właściwie nic. Nie mogę ponownie ubiegać się o ten tytuł, do domu też nie wrócę. Eleven, proszę, nie rób mi tego - zachłysnęła się powietrzem, ale po chwili kontynuowała - Ja nie chcę być znowu sama, nic nie znaczyć. Co mi po tym, że nie umrę? Proszę cię Elek, pozwól mi zostać i kontynuować moją przygodę - popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem w błyszczących wilgocią oczach, co chwilę pociągając nosem.
- Nie tym razem - odparłem sucho - Teraz mnie w to nie wrobisz. Raz już darowałem, a ona zabiła Darka. Tym razem nie będzie taryfy ulgowej.
Dałem znak ręką, a trzy silne ataki zostały jednocześnie wysłane w stronę czerwonowłosej. Przez sekundę widziałem w jej oczach strach, ale zaraz zastąpiło go zrezygnowanie. Sfera walki rozpłynęła się, a my na powrót znaleźliśmy się w pokoju Mistrza w Lidze Herosów. Yasu wciąż klęczała, z twarzą ukrytą w dłoniach, a młot leżał na podłodze obok niej. Obróciłem się w stronę Darka, który nie wiem jakim sposobem znalazł się nagle tuż przede mną. Przytulił mnie mocno.
- Udało ci się. Jesteś teraz Mistrzem, możesz przeprogramować Serce Świata.
- A ty nareszcie możesz być człowiekiem i wyjść stąd raz na zawsze - uśmiechnąłem się, ale zaraz spoważniałem - Czekaj, a teraz nie powinni wbić Zamaskowani i chcieć mnie zabić?
- Nie - odparł tylko i wyciągnął do mnie rękę - Gotowy?
- Jak nigdy - odparłem, chwytając jego dłoń.
Przestrzeń wokół nas zawirowała. Wylądowaliśmy na metalowym moście. Wokół nas z każdej strony był tylko bezkresny błękit. Wydawał się jednocześnie ścianami i podłożem, a jednocześnie przepaścią. Postanowiłem jednak trzymać się metalowej ścieżki. Dark ruszył przodem, ciągnąc mnie lekko za sobą, ponieważ nasze ręce wciąż były złączone. Po kilku minutach dotarliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowało się Serce. Podszedłem niepewnie do metalowej konstrukcji, a klon podążał obok mnie.
- Więc, co mam robić? - zapytałem, spoglądając nieufnie na te wszystkie panele z różnokolorowymi guzikami i pokrętłami.
- Wszystko jest już zaprogramowane. Jedyne co musisz zrobić, to nacisnąć ten guzik - odparł Dark, wskazując duży, czerwony przycisk.
Miałem ochotę się roześmiać. Mam go uratować dużym, czerwonym guzikiem? One przecież właściwie zawsze przynoszą nieszczęście. Moja dłoń była coraz bliżej wskazanego obiektu, gdy nagle moją uwagę przykuła niewielka, świecąca tabliczka. Przyjrzałem się jej bliżej. Literki były malutkie, ale doskonale czytelne. "Jeśli chcesz jego życie, ona musi poświęcić swoje. Wybrana jest jedna jedyna. Na pewno chcesz ją ofiarować?" Kto mógł zostawić dla mnie taką wiadomość? Czyżby system wiedział coś, czego Dark nie raczył mi zdradzić? Klon patrzył na mnie z wyczekiwaniem, a ja przyglądałem się tekstowi. Nagle litery rozmyły się, ukazując zamiast całego tekstu cztery słowa: "Ona zginie, wszyscy zginą". Teraz to już się zrobiło niepokojące.
- Dark, możesz mi powiedzieć, co to jest?
- Cholera - warknął - Przeklęta sztuczna inteligencja.
- Czyli to coś ważnego? Powinienem był się tego spodziewać. Po co miałbyś we wszystko mnie wtajemniczać? Powiedz mi jeszcze, że zaciągnąłeś mnie tutaj tylko po to, żeby móc uciec. Równie dobrze mogło ci nie zależeć na mnie, tylko na byciu człowiekiem i nieumieraniu - mówiłem oskarżycielskim tonem. Dlaczego on zawsze musi coś ukrywać?
- Słuchaj - westchnął - Skoro już tak reagujesz, to wszystko ci powiem - o, jakiej łaski się doczekałem - Zależało mi na tobie, chciałem, żebyśmy spędzili trochę czasu razem, a przy okazji wypełnili zadanie. Sprawa wygląda tak, że jeśli chcesz dać mi ludzkie życie, komuś trzeba je odebrać. Sprawdzałem możliwości, ale nie da się tego nijak obejść. Ofiarą jest... jest Andżelika.
- Że co?! - czy ja dobrze zrozumiałem? - Jak mogłeś coś takiego przede mną ukrywać?! Nie ma mowy, nie zabiję jej - odpowiedziałem twardo.
- Wiedziałem! - krzyknął klon z wściekłością - Wiedziałem, że jak się dowiesz, nie będziesz chciał zabić tej szmaty. Jej nie chcesz odebrać życia, ale to, że ja umrę jakoś ci nie przeszkadza. Zależy ci na niej bardziej, mogłem się spodziewać. Powiedz mi tylko dlaczego? Ona jest tylko zbiorem kolorowych pikseli, nie powinna nic znaczyć. Nie jest niczym więcej niż postacią z gry. Nie liczy się.
- Przymknij się i posłuchaj - warknąłem, teraz to już byłem wkurzony - Cholernie się mylisz. Może i jest tylko postacią z gry, ale przypomnę ci, że ty też. Ja w tej chwili tak samo. Poznałem ją jako dziewczynę, jako człowieka, i nie skażę jej na śmierć. Poza tym, nie wpadłeś na to, że fabuła może się rozpierdolić? Ona też jest ważną postacią, może nie kluczową, ale ważną. Sam stwierdziłeś, że kłótni z nią nie da się usunąć, choćby po to, żeby zyskać na czasie. Ciebie można sklonować, ale jej już nie. Cały wymiar może się zapaść. Nie wpadłeś na to?
- Wpadłem - odparł, wzruszając ramionami - Po prostu miałem nadzieję, że ty nie wpadniesz.
- Masz mnie za aż takiego idiotę? Chcesz, żebym uśmiercił Andżelikę, wszystkich innych, doprowadził do rozdarcia przestrzeni, jakimś cudem zwiewając stąd z tobą za łapkę, zanim to nas dosięgnie? I myślisz, że wszystko będzie w tedy dobrze?! - nie wiem, w którym momencie zacząłem wrzeszczeć.
- Właśnie tak myślę. Oni wszyscy nie znaczą zupełnie nic, nigdy nie mieliby nawet cienia szansy, żeby się stąd wydostać, albo chociaż jakkolwiek sprzeciwić skryptom. Udało im się tylko dlatego, że twoja obecność trochę namieszała w systemie. Gdyby nie to, wszystko toczyłby się zupełnie zwyczajnie, a...
- A ty próbowałbyś mnie zabić - dokończyłem chłodno.
Spojrzałem raz jeszcze na tabliczkę. Tym razem napis również był inny. "Czerwony - wygrana dla ciebie, przegrana dla nich. Zielony - szansa na lepszą decyzję" Dark na pewno też dostrzegł napis. Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił. Patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem. Bezgłośnie przekazywał mi, żebym tego nie robił. Żebym go nie zostawiał. Cały się trzęsłem. I co ja mam zrobić? Czerwony czy zielony? Czy ta szansa jest rzeczywista? Co to za wygrana, gdy ma się na sumieniu tyle istnień? Tysiąc myśli kołatało się w mojej głowie, oddech przyspieszył, podobnie jak serce. Czułem, że nogi się pode mną uginają. Spojrzałem na klona jeszcze raz i już znałem odpowiedź. Wyciągnąłem drżącą rękę i nacisnąłem guzik.
~~~
Pojawiam się dużo szybciej, niż się spodziewałam. Rozdział wyszedł też dłuższy niż przewidywałam. Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się was zaskoczyć. Pozostało pytanie, który guzik wybrał Elek?
Na dzisiaj się żegnam i do następnego.
Ata
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro