Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Zasnęłam"

Nie no, nie wierzę! Ja płaczę i to przez jakieś romansidło! Jak mogłam dać się tak podejść?! Co jest nie tak z tobą, Shelie?!

-Masz więcej chusteczek? -Spytałam siedzącego obok mnie chłopaka.

-Ta, trzymaj -przyjęłam kolejną paczkę i wyciągnęłam już chyba pięćdziesiątą chusteczkę. -Wiesz, że przegrałaś zakład?

-Zakład? -Spojrzałam na niego, już myślałam, że zapomniał. -Jaki znowu zakład? -Próbowałam udawać.

-Kłamać to ty też nie umiesz. -Cicho zachichotał. -To kiedy ci pasuje?

-Uhh.. Jutro, po lekcjach? -Po cholerę mu to mówisz, idiotko?

-Okey, weż bikini.

-O nie! Nie ma mowy! Nie pójdę na żaden basen!

-No dobrze, dobrze... To będzie niespodzianka.

-Mogłeś to sobie darować. -Prychnęłam.

-Ale.. Ale, że co? -Uniósł jedną brew.

-Pstro. -Odwróciłam się w drugą stronę.

-O nie nie nie, żadnych foszków w moim domu! -Zaatakował mnie łaskotkami.

-Przestań! Hahahaha!

-No nie wiem.. -przestał na chwilę. -A może jednak nie? -Powrócił do poprzedniej czynności.

- Proszę! Dość już! Hahaha!

-Już już, bo mnie zaraz zakopiesz na śmierć. -Usiadł na swoim miejscu.

-To ja pójdę się myć. -Wstałam i wzięłam ręcznik z oparcia kanapy.

-Może ci pomóc umyć plecki? -Odwróciłam się do niego.

-Co ci do łba strzeliło?!

-Nie zaprzeczyłaś, -cmoknął w powietrzu- no idź, poczekam tu sobie.

Machnęłam tylko ręką i poszłam do łazienki wziąć długi, gorący prysznic. Po dwudziestominutowej toalecie, mój relaks zagłuszyły dźwięki gitary. Założyłam koszulkę, a włosy zawinęłam w turban i wyszłam z łazienki. Pokierowałam się w stronę dźwięków, jak się okazało z pokoju Paul' a. Po cichu otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Chłopak siedział na łóżku tyłem do mnie z gitarą, grając spokojną melodię. Przymrużyłam oczy, po czym zaczęłam się kołysać do dźwięków. Niestety moja niezdarność oraz nieuwaga dały się we znaki i po chwili leżałam na podłodze niczym kłoda.

-Auć.. -Jęknęłam, podniosłam się do siadu.

-Shelie? -Odwrócił się, wstał i podszedł do mnie. -Hahaha, ty geniuszu, wstawaj. -Podał mi rękę i z jego pomocą wstałam. Jakim cudem tak szybko się zaprzyjaźniliśmy? -Zmiana planów, ja śpię na materacu, zaś ty masz ten zaszczyt, spać na moim świeżo pościelonym łóżku.

-Oh, nie spodziewałam się tego. Może lepiej to ja będę spać na materacu? W końcu jestem tu przypadkiem no i..

-Jesteś moim gościem plus dziewczyną, więc śpisz na moim łóżku. -Położył się na materacu, przykrywając kołdrą, ja zrobiłam to samo tylko, że na łóżku. Po chwili ciszy postanowiłam się odezwać:

-Od kiedy grasz na gitarze? -Szepnęłam, wlepiając swój wzrok w sufit.

-Od.. Od kiedy ukończyłem 12 lat, czyli od trzech lat. Większość osób, o dziwo, powtarzała mi, że to za późno i powinienem się zająć czymś rozsądniejszym, jednakże moja mama powtarzała mi, że marzenia są po to, aby je spełniać, więc postanowiłem się zapisać na zajęcia w domu kultury i tak jakoś wyszło. -Po jego głosie mogłam wyczuć, że się uśmiechał.

-Twoja mama...-Przypomniałam sobie o zdjęciu dwójki rodzeństwa z mężczyzną. -Musiała być mądrą kobietą. Co się z nią stało, o ile mogę spytać?

-Ja, ja nie chcę o tym rozmawiać, przepraszam.

-Oh, no dobrze, może kiedyś mi opowiesz.

-Mhm, -mruknął- dobranoc.

-Branoc.

Ziewnęłam. Byłam zmęczona już tym dniem, po przejrzeniu portali społecznościowych, stwierdziłam, że już typowo muszę iść spać, więc otuliłam się kołderką i po pewnym czasie zasnęłam.

*****

Kiedy pisanie rozdziału zajęło ci z pół dnia i na koniec patrzysz na swoje dzieło i "Jakim cudem to jest takie krótkie?!", no i dostajesz załamania psychicznego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro