Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

,,To..."

Słuchając muzyki, usiadłam na schodach w ,,ogrodzie inspiracji" Mari.  Wyjęłam telefon z kieszeni i weszłam na Poznajemy. pl i od razu dostałam wiadomość

Badboy: Hej Mała :*

Okeyy rozłączamy się. Następna osoba:

Przystojna_Panda: Cześć

Wilczek: Od kiedy mój kot ma telefon i umie pisać?

Przystojna_Panda: Od bardzo dawna...

Wilczek: Uważaj bo uwierzę hahaha

Przystojna_Panda: A tak na prawdę jestem BARDZO normalnym chłopakiem. Wiesz, pozwól, że ci się zwierzę, więc podoba mi się pewna dziewczyna, znam ją od dzieciństwa, ale ona chyba mnie nie pamięta. Masz może jakąś radę bądź pomysł?

Wilczek: Hm... Wiesz ja bym osobiście chciała zostać zaproszona do kawiarni albo.. oo do wesołego miasteczka. [To drugie się zbytnio z prawdą nie mija xD ~ Autorka]

Przystojna_Panda: Dzięki za pomoc. Ja muszę kończyć. Do napisania!

Wilczek: Pa!

Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Wstałam, a gdy chciałam iść do domu , coś stanęło mi na drodze, przez co znalazłam się na ziemi.

-Ej! Uważaj trochę jak leziesz!

-Sorki...Shelie. -Eee co? Szybko podniosłam głowę.

-Ooo haha... Cześć Paul, a co ty tu robisz?- Jak to było? A, tak, suszymy ząbki.

-Widocznie słucham krzyków i skarg skierowanych w moją stronę. -Powiedział i podał rękę, a ja przyjęłam pomoc. Jest silny no nie powiem, że nie, bo znaleźliśmy się bardzo blisko, wręcz za blisko siebie.

-Sorki, że na Ciebie nakrzyczałam...-spojrzał się na mnie... Tak jakoś.

-Niegrzeczne dziewczynki trzeba karać-przełknęłam głośno ślinę, chciałam uciec, bo praktycznie nie znałam tego chłopaka, niestety moje ciało było sparaliżowane. Ratunkuu...-No to hop!

-Aaa! Puść mnie!- przerzucił mnie przez bark i zaczął iść w stronę jeziorka- O nie.. NIE! NOPE! NIE ZGADZAM SIĘ! NIE WRZUCISZ MNIE TAM!-zaczęłam go ,,bić" po plecach.

-Chcesz się założyć?

-Nie, dzięki.

Po paru sekundach byłam pod wodą. Mój bandaż na prawej ręce zaczął przemakać i się osuwać. ,,Nie nie proszę". Wypłynęłam na powierzchnie i podpłynęłam do brzegu.

-Nigdy więcej tego nie rób. Zimno mi.

-Chodź ze mną.

-Ale gdzie?

-Do mojego domu to chyba logiczne.

-Do Ciebie? Ale mama cze-...

-Twojej mamy nie ma w domu, a klucze mam ja. -Wyciągnął rękę z kluczami i brelokiem-kotkiem.

-Jak ty co?

-Magic. No chodź już. -Podbiegłam trochę do niego.

-Ej, a twoja siostra jest w domu?

-Mhm, a co?

-Dobra jest  z matmy?

-Tak. Chyba mistrzyni z niej.

-To może dałaby mi z niej korki.. Dobra zapytam jej się później.

-Gdzie twój bandaż?

-Prawdopodobnie w wodzie.

-To tu. Chodź, opatrzę Ci rękę.-faktycznie byliśmy przed mieszkaniem, ale ja spostrzegawcza.-Idziesz? Prosto, potem w prawo i drzwi po lewej. Poczekaj na mnie chwile.

Poszłam według jego wskazówek i dotarłam do (jak się okazało) łazienki tak ciut spięta. Gdzie jest Yoru?

-Już jestem- przyszedł z bandażami, wodą utlenioną itd.-Daj tą rękę.

-Nie.

-Shelie ja chcę Ci tylko pomóc.

-Ale ja nie chcę pomocy.

-Chodź tu. -Zaczęłam biegać po łazience, zaś on za mną. -Shelie! -Ooł wkurzył się... Momentalnie się zatrzymałam, za to Paul nie zdążył i wpadł na mnie. Oboje wylądowaliśmy na podłodze, a moja twarz przypominała dorodnego buraczka.

-Możesz ze mnie zejść?

-A jeśli powiem nie?

-To...

*****************

Szczerze? Rozdział miał być dłuższy, ale zabrakło mi ciut czasu. Do nexta!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro