,,Dobijała mnie już ta rutyna."
Dzisiaj czwartek, jeszcze tylko jeden dzień! Oprócz czwartku, świętujemy dzisiaj jeszcze walentynki...[A ja klasycznie sobie walę drinki~QBIK]. Do klasy weszła nauczycielka.
-Dzień dobry dzieci.
-Dzień dobry!
-Dzisiaj dołączają do nas 2 nowe osoby. Przedstawcie się, śmiało.
-Hejka! Jestem Carmen! A to mój brat. Mieszkamy razem na ul. Koralowej*. Przeprowadziliśmy się do Paryża z Polski. Braciszek nazywa się...mhmfmnh-chłopak podszedł do dziewczyny i zakrył jej usta dłonią.
-Możemy zająć miejsca?-zapytał.
-A ty się nam nie przedstawisz?
-Nie mam ochoty. To możemy?
-Oczywiście. Wyciągnijcie tablety i rozpocznijmy nowy temat.
Carmen usiadła obok Rose. Zaś ten chłopak miał wybór: albo Sabrina, albo ja. Peszek, brak miejsc obok chłopaków. Zaczęłam wyjmować tablet i inne rzeczy z torby, myśląc by nie usiadł obok. Na prawdę fajnie mi samej w ostatniej ławce. Podniosłam głowę by zobaczyć, wlepiające się.we mnie zielone oczy.
-Co sie gapisz?
-Przysiadę się. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Mam, ale wolę żebyś siedział ze mną niż ze służąca Chloe.
On był totalnym przeciwieństwem swojej siostry. Jedyne co mieli wspólne to kolor oczu i jasna cera. Ona-blondynka, kolorowa sukienka, baletki na niskim obcasiku, zaś on-włosy przefarbowane na zielono z czarnymi odrostami, koszulka z guns'n'roses, czarna bluza, również czarne spodnie z niskim stanem oraz glany. Cóż, był ładny (nie to co niektórzy chłopacy) i wydawał się byc spoko. Przepisywałam notatki z tablicy, dopóki pojawił się przede mną liścik~,,Jestem Paul, a ty?"
-Shelie Williams, ale mów mi po prostu Shelie.-uśmiechnęłam się i podalam dłoń, całkowicie zapominając o poprawie rękawa. Odwzajemnił uścisk i uśmiech, lecz po chwili to drugie zniknęło.
-Co to?- szepnął, wskazując na mój bandaż.
-Nie ważne.- szybko zabrałam rękę, gorączkowo myśląc.
-Kot?
-Słucham?
-Kot Cię podrapał?
-Taaaaak. Ten sierściuch potrafi być uciążliwy...-kolejne kłamstwo. Chcialam coś jeszcze dodać, ale zadzwonił dzwonek.
-Do jutra!- krzyknął i zniknął niczym Struś Pędziwiatr. Ja powoli spakowałam się i wyszłam ze szkoły. W końcu coś nowego. Dobijała mnie już ta rutyna.
*********
*Nie miałam pomysłu na nazwę nie bijcie
Iiiiii... Brak pomysłu na notkę?
A tak szczerze to może. Ale widzę coraz (ekhem) więcej (ekhem sorki kaszeleq) wyświetleń.... Więc postanowiłam dodać w końcu rozdział. Papatki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro