Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

,,Dobijała mnie już ta rutyna."

Dzisiaj czwartek, jeszcze tylko jeden dzień! Oprócz czwartku, świętujemy dzisiaj jeszcze walentynki...[A ja klasycznie sobie walę drinki~QBIK]. Do klasy weszła nauczycielka.

-Dzień dobry dzieci.

-Dzień dobry!

-Dzisiaj dołączają do nas 2 nowe osoby. Przedstawcie się, śmiało.

-Hejka! Jestem Carmen! A to mój brat. Mieszkamy razem na ul. Koralowej*. Przeprowadziliśmy się do Paryża z Polski. Braciszek nazywa się...mhmfmnh-chłopak podszedł do dziewczyny i zakrył jej usta dłonią.

-Możemy zająć miejsca?-zapytał.

-A ty się nam nie przedstawisz?

-Nie mam ochoty. To możemy?

-Oczywiście. Wyciągnijcie tablety i rozpocznijmy nowy temat.

Carmen usiadła obok Rose. Zaś ten chłopak miał wybór: albo Sabrina, albo ja. Peszek, brak miejsc obok chłopaków. Zaczęłam wyjmować tablet i inne rzeczy z torby, myśląc by nie usiadł obok. Na prawdę fajnie mi samej w ostatniej ławce. Podniosłam głowę by zobaczyć, wlepiające się.we mnie zielone oczy.

-Co sie gapisz?

-Przysiadę się. Chyba nie masz nic przeciwko?

-Mam, ale wolę żebyś siedział ze mną niż ze służąca Chloe.

On był totalnym przeciwieństwem swojej siostry. Jedyne co mieli wspólne to kolor oczu i jasna cera. Ona-blondynka, kolorowa sukienka, baletki na niskim obcasiku, zaś on-włosy przefarbowane na zielono z czarnymi odrostami, koszulka z guns'n'roses, czarna bluza, również czarne spodnie z niskim stanem oraz glany. Cóż, był ładny (nie to co niektórzy chłopacy) i wydawał się byc spoko. Przepisywałam notatki z tablicy, dopóki pojawił się przede mną liścik~,,Jestem Paul, a ty?"

-Shelie Williams, ale mów mi po prostu Shelie.-uśmiechnęłam się i podalam dłoń, całkowicie zapominając o poprawie rękawa. Odwzajemnił uścisk i uśmiech, lecz po chwili to drugie zniknęło.

-Co to?- szepnął, wskazując na mój bandaż.

-Nie ważne.- szybko zabrałam rękę, gorączkowo myśląc.

-Kot?

-Słucham?

-Kot Cię podrapał?

-Taaaaak. Ten sierściuch potrafi być uciążliwy...-kolejne kłamstwo. Chcialam coś jeszcze dodać, ale zadzwonił dzwonek.

-Do jutra!- krzyknął i zniknął niczym Struś Pędziwiatr. Ja powoli spakowałam się i wyszłam ze szkoły. W końcu coś nowego. Dobijała mnie już ta rutyna.
*********
*Nie miałam pomysłu na nazwę nie bijcie
Iiiiii... Brak pomysłu na notkę?

























A tak szczerze to może. Ale widzę coraz (ekhem) więcej (ekhem sorki kaszeleq) wyświetleń.... Więc postanowiłam dodać w końcu rozdział. Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro