Pierwszy stopień do piekła
Dameron umiał naprawić swój myśliwiec. I to był właściwie szczyt jego możliwości. Umiał też naprawić czasami BB-8, ale tylko jeśli było to coś nieskomplikowanego. Nie był pewien co do umiejętności Huxa, ale szybko przekonał się, że niesłusznie. Bo w połowie rozmowy przestał rozumieć o co chodzi. Rose natomiast zdawała się chwytać w lot wszystko o czym mówił Hux. Gdyby Poe nie wiedział, że go nienawidziła mógłby stwierdzić, że była pod wrażeniem.
- Stop. Moglibyście... Zwolnić?
- Poe nie jest zbyt zorientowany w takich rzeczach.
- To typowe dla pilotów. - Dameron puścił to mimo uszu i został wykluczony z reszty rozmowy. Rose miała ocenić czy Hux się przyda. I chyba faktycznie była pod wrażeniem. Szczególnie, że rudowłosy co drugie zdanie mówił o tajnych projektach Najwyższego Porządku tak beztrosko jakby dyskutowali o planach na wieczór. Rose zostawiła ich po dwóch godzinach, które były dla Dameron istną męczarnią. Nudził się. Odprowadził Rose wzrokiem i spojrzał na Huxa.
- Typowe dla pilotów huh?
- Tak. Zwykle są ignorantami. - Dameron prychnął.
- Ilu ich było ?
- Co?
- Pilotów, których pieprzyłeś w rękawiczkach.
Rudowłosy wzruszył ramionami rozbawiony.
- Brzmisz jak zazdrosny kochanek Dameron.
- Próbuje się zorientować jak dużo była twoja grupa badawcza. Może poznałeś zbyt mało pilotów.
- Zgłaszasz się na ochotnika?...
- Nie lubię rękawiczek.
- Polubiłbyś... - Poe odchrząknął zmieszany i spojrzał na datapada.
- Musimy porozmawiać o Najwyższym Porządku. I o szpiegowaniu i o tym co się stało na Supremacy... - Hux przełknął ślinę odwracając wzrok. Wcale nie miał ochoty o tym mówić. Nie miał ochoty na przesłuchanie, na przypominanie sobie wydarzeń na Supremacy. Najchętniej zapomniałby o nich na zawsze.- Chcesz zapalić ?..
Armitage skinął głową przyjmując papierosa.
-Powinienem zadawać pytania czy...
- To nie pamiętnik tylko przesłuchanie Dameron oczywiście, że powinieneś. - prychnął Hux. - Skoro nie umiesz zachowywać się jak generał to chociaż udawaj, że nim jesteś.
-To pomaga?-rudowłosy pokiwał głową z wahaniem.
- Pomaga.
Dameron wyprostował się biorąc oddech. Udawaj, że nim jesteś. Tak... To... Było wykonalne. Dameron miał jakieś wyobrażenie o tym jak powinien zachowywać się generał. Odchrząknął.
- Zacznijmy od końca.
-Masz jakąś awersję do zaczynania jak należy ? - Dameron spojrzał na niego zirytowany - nie obiecywałem, że ci coś ułatwię.
- Skoro ja udaje generała ty też powinieneś udawać, że nim jestem. - Hux uniósł brew - Ja będę udawał generała Ruchu Oporu, a ty dezertera, który dla nas szpiegował i którego muszę przesłuchać żeby dowiedzieć się czy możemy mu ufać. Udawajmy.
Rudowłosy pokiwał powoli głową. Dameron odetchnął. Przynajmniej tyle. Może obejdzie się bez trupów.
- Musimy wiedzieć co dokładnie się wydarzyło. Jak i czemu? Od kiedy wiedzieli ?
- Nie wiem... Pryde podejrzewał już od pierwszego zebrania Najwyżej Rady, na którym Ren poruszył temat. Ale on zawsze miał mnie za zdrajcę.
- Przestałeś się odzywać.
- Tak. Wolałem zejść im z celownika. Dopiero kiedy was złapali. Otworzyłem śluzy z jednego z centrum dowodzenia.
- To byłeś ty ?
- Tak. Ale to zostawiło ślad. Wiedzieli, że ktoś wam pomógł. I szybko się zorientowali. Wpadli w nocy do kajuty i zaczęli ją przeszukiwać. Mnie ściągnęli z mostka prosto do celi. I wszystko. Ren nie zadawał sobie nawet trudu żeby sformułować pytania. Po prostu wziął to czego chciał. - odchrząknął strząsając popiół z papierosa i umilkł. Dameron wziął oddech nie podnosząc wzroku. Jesteś generałem i masz do wykonania zadanie. Skup się. Udawaj. Spojrzał na kolejne pytania i kontynuował. Hux palił papierosa za papierosem. Poe pił czwartą kawę. Znieruchomiał patrząc jak Hux gasi papierosa na swoim nadgarstku.
-H..Hux ?- rudowłosy podniósł na niego wzrok zabierając szybko papierosa i rzucając go na ziemię.
- Udawaj, że nie widziałeś... - mruknął - jeszcze jakieś pytania, Generale?
Jesteś generałem i masz do wykonania zadanie. Poe pokręcił głową. Później zajmie się całą resztą. Teraz udaje generała. Teraz ma zadanie do wykonania. Wrócił do pytań. Skończyli po godzinie. Dameron westchnął odchylając się na krześle zmęczony.
- Wyrazy uznania Dameron. Może będzie z ciebie generał. - pilot prychnął cicho przeciągając się.
- Często gasisz na sobie papierosy Hux?... - spojrzał na niego uważnie.
- Jeśli to wszystko pójdę się położyć.
- Hux...
-Jeszcze jakieś pytania? Dotyczące tematu przesłuchania.
-Nie. To wszystko. - Poe westchnął wstając - odprowadzę cię.
Hux skinął głową. Odprowadził go do namiotu i wszedł za nim.
- Nie zapraszałem cię...
- Nie?... Ciągle mnie zapraszasz Hux. Zgłosiłem się do twojej grupy badawczej pilotów. - Rudowłosy spojrzał na niego zdziwiony. - Poważnie.- powiedział rozglądając się i odchrzknął. To bardzo zły pomysł. Hux przyglądał się mu uważnie i usiadł na łóżku.
-Jeśli myślisz, że w ten sposób wyciągniesz ze mnie...
- Nie. - przerwał mu Dameron.
- Więc czemu?...
- Czemu? Tak ciężko ci uwierzyć, że po prostu chcę się z tobą przespać?...
- Tak. - mruknął rudowłosy patrząc jak Poe siada obok. - Na pewno masz dużo lepszych opcji niż ja.
- Jesteś przystojny Hugs. - Rudowłosy prychnął zirytowany.
- Nie drwij.
- Nie drwię Hugs.
- Nie dotknę cię jeśli będziesz mnie tak nazywał.
- Tak jest, Generale Hux.
- Tak chcesz się bawić Dameron? - Hux uniósł brew patrząc na niego.
- Powiedziałeś, że mi się spodoba. - Rudowłosy odchylił się lekko i opadł w poprzek na łóżko.
- Najpierw musisz nauczyć się do mnie zwracać Dameron. Nadal nie umiesz.
- Przepraszam. Sir - mruknął kładąc się na boku. Hux uśmiechnął się rozbawiony i spojrzał na niego. Poe odchrząknął. - Ale to nie jest... Znaczy jeśli nie chcesz - zaczął się podnosić.
Rudowłosy pociągnął go z powrotem na łóżko.
-Trudno jest powiedzieć nie generałowi... -zamruczał łapiąc go za kurtkę. Poe zadrżał czując rękę w rękawiczce na swoim policzku. - mówiłem, że ci się spodoba. - stwierdził beztrosko rudowłosy.
*****
- Co zazwyczaj robią teraz twoi piloci?
- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji z pilotem.
-Co?
Hux zaśmiał się.
- Nigdy nie zabierałem ich do swojej kajuty i raczej nie zdejmowałem munduru. Oni też rzadko.
- Więc mogę czuć się wyjątkowy... Pewnie od razu wychodzili albo wracali do obowiązków. -odchrząknął.
- Możesz zostać Dameron. Byle nie na noc... - rudowłosy sięgnął po papierosa. Pilot spojrzał na niego kładąc głowę na jego ramieniu.
- Czemu nie? Może w końcu przypilnował bym żebyś spał.
- To ten moment kiedy powinieneś ograniczyć się do Tak jest, sir. - Poe prychnął cicho. Zabolało. Ale sam był sobie winien. Chyba nie powinien oczekiwać nic więcej. Prawdę mówiąc był zdziwiony, że Hux w ogóle pozwolił mu zostać.
- Tak jest, Generale Hux. - rudowłosy nie odezwał się. I faktycznie kazał mu potem wyjść. Dameron spacerował w nocy po obozie. Nie miał ochoty spać. Nie miał też ochoty wracać do Huxa. O drugiej się przełamał. Zajrzał do środka namiotu. Rudowłosy siedział na ziemi z głową opartą o łóżko. Mitaka siedział obok z kubkiem kafu. Dameron wszedł do środka.
- Czy wy zamierzacie się oboje wykończyć ? -Hux uśmiechnął się rozbawiony wyciągając nogi i krzyżując je w kostkach. -Mitaka kazałem ci iść do łóżka.
- I poszedł. A potem wstał i przyszedł tutaj. - rudowłosy spojrzał na niego. Dameron prychnął.
-Może powinniście zaprosić Weltha i zorganizować grupę wsparcia? Wracaj do łóżka Mitaka i tym razem tam zostań. Potrzebuje cię rano przytomnego.
- Ja w przeciwieństwie do pana będę gotowy rano. Generale. - wyminął go wychodząc. Poe zacisnął usta nie mógł powiedzieć, że Mitaka nie miał racji.
- Nie powinieneś pozwalać zwracać się tak do siebie podwładnym Dameron.
- Nie zamierzam się nad nim znęcać.
- Nie mówię o znęcaniu się. Tylko o zwróceniu uwagi. Że jest twoim podwładnym i powinien się do ciebie zwracać z szacunkiem.
- To dotyczy też ciebie Hux. Jestem za ciebie odpowiedzialny. - rudowłosy spojrzał na niego rozbawiony.
- Na mnie to nie zadziała. Na Mitakę tak.
- Mh...
******
Hux spał mniej niż godzinę i oddałby wszystko za jakiś skuteczny stymulant, ale musiał zadowolić się kafem. Rano FN-2187 (pierdolony zdrajca - tak. Hux był hipokrytą) zabrał go do innego namiotu. Dameron stał razem z Organą i Rey przy stole projekcyjnym. Ukradzionym Najwyższemu Porządkowi. Oczywiście. Hux skinął im głową przesuwając ręką po urządzeniu. Przestarzały model, ale całkiem dobrej jakości.
- Jesteśmy wdzięczni za twoją pomoc, Armitage.
- Hux. - poprawił ją rudowłosy.
Organa skinęła głową.
- I doceniamy każdą informację. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie mówisz nam wszystkiego.
- Odpowiem na każde pytanie. Musicie je tylko zadać.
- Biorąc pod uwagę twoje przeszłe działania spodziewałabym się większego... Zaangażowanie. W twoim własnym interesie. - Hux zacisnął usta przyglądając się Organie. Spojrzał na Damerona. Pilot nie patrzył na niego. Rudowłosy przekrzywił głowę lekko przyglądając się mapie wyświetlanej na stole. Wpisał na ekranie współrzędne.
- To punkt zboru, w którym mieliśmy się stawić w razie rozproszenia. Ale nie mogę ręczyć, że nie zmienili planów. Są świadomi tego, że znam te plany. Mogli je zmienić, ale...
- Ale?
- Pryde jest bardzo pewny siebie. A Kylo Ren zaślepiony. Opuścili Supremacy z przekonaniem, że tam umrę. Mogą być na tyle głupi żeby go nie zmieniać.
- Co po przegrupowaniu?
- Plany nie wybiegały tak daleko. Ograniczyliście mocno zasoby i dostęp do funduszy. Sojusznicy na pewno zaczęli się wycofywać. Morale już dawno są poniżej poziomu... Pryde ściągnie kogo się da. Z dalszych sektorów. Za wszelką cenę będą chcieli znaleźć to miejsce. I w końcu im się uda.
- Długo im się to nie udało.
- Powinniście być gotowi do walki. Pozbyliście się części Niszczycieli, ale nie wszystkich. - Oparł się o stół przyglądając się mapie. Przymknął na chwilę oczy, ciężko mu było zebrać myśli. Był wyczerpany. Presja wcale nie pomagała. I obecność Organy. To uczucie zimna i niepewności, uczucie nacisku. Jak lufa blasteru przy skroni.
- Hux...?- rudowłosy zignorował Damerona i otworzył oczy.
- Musielibyście zlikwidować Pryda. Zlikwidować Kylo Rena. To byłoby prawdziwe rozproszenie. Prawdziwy chaos... Znaleźliby się tacy którzy by walczyli, ale niewielu. - przetarł twarz. - Linie dostaw na pewno nie są już tak dobrze chronione. Będzie im brakować do tego personelu i okrętów. Desperacko potrzebują teraz dostaw części do napraw... To będzie priorytet. Naprawić to co się da i znaleźć was. - mówiąc to wprowadzał do urządzenia kolejne współrzędne.
Organa przyglądała się mapie i pokiwała głową.
- Weźmiemy to pod uwagę. Poe wspominał, że jesteś zainteresowany pomocą przy naprawach.
- Jestem inżynierem. Jestem zainteresowany wszystkim co tego dotyczy.
Pokiwała głową.
- Więc zezwalam. - I to była najlepsza wiadomość jaką Hux usłyszał od paru miesięcy. Resztę dnia spędził na naprawianiu wszystkiego w obozie co tego wymagało. Oczywistym było, że nie dali mu dostępu do żadnych poważniejszych projektów, ale to wystarczyło żeby mógł czymś zająć głowę. Wieczorem siedział w namiocie medycznym sprawdzając po kolei każdy sprzęt i każdego droida. Welth porządkował leki siedząc na jednym z blatów. Rudowłosy oparł się na chwilę o ścianę zamykając oczy. Klucz wypadł mu z ręki. Quinn zerknął na niego. Sięgnął do szuflady.
- Hux.
- Hm?
- Łap. - rzucił mu pudełko. Odbiło się od Huxa i spadło na ziemię. Armitage otworzył oczy i spojrzał na nie po czym pojrzał zdziwiony na Weltha.
- Zabierają wszystko z Niszczycieli. Stymulanty też.
- Nie powinieneś mi tego odradzać? - mruknął Hux podnosząc pudełko.
- Jeśli chcesz się zajechać to nie moja sprawa. Generale. - zsunął się z blatu zamykając szufladę. Hux wziął kapsułkę i schował resztę do kieszeni. Podniósł klucz i wrócił do rozgrzebanego droida. Siedział tam do pierwszej. Potem oczywiście zjawił się Dameron.
- Hux. Powinieneś...
-Spać? Robisz się monotonny Dameron. Wyśpię się po śmierci. Idę spojrzeć na myśliwce.
- Jest ciemno.
- Po to są latarki. - Poe złapał go za ramię. Hux spojrzał na jego rękę zirytowany. Dameron puścił go, ale się nie odsunął.
- Odprowadzę cię do namiotu.
- Hm - mruknął posyłając mu cierpki uśmiech - Generałowi się nie odmawia.
Dameron zacisnął usta. Mentalnie dostał po twarzy. Ale nie odpuścił. Odprowadził go do namiotu, spojrzał jak Hux siada na łóżku i zdejmuje buty.
- Będziesz tak stał Dameron?
- Ja...
- Wziąłem stymulanty. Albo zapewnisz mi rozrywkę albo idę oglądać myśliwce. O śnie nie ma mowy.
- Co? Skąd je miałeś ?
- Z namiotu medycznego. Zabrałem z szuflady. To jak?... - Uniósł brew.
-Ja pierdole Hux... - Armitage uśmiechnął się rozbawiony.
-Nie zauważyłem.. - Dameron rozejrzał się bezradnie. Usiadł obok na łóżku. Hux pocałował go, wsuwając ręce pod jego kurtkę. Nadal w rękawiczkach. - Idę pod prysznic. - odsunął się wstając.
- Sam?
- Sam. Jestem cały w samarze.
- Nie przeszkadza mi to. - Hux skrzywił się.
- Obrzydliwe Dameron. Mnie przeszkadza. - poszedł w stronę prysznica. Poe westchnął opadając plecami na łóżko. Kiedy Hux wrócił coś było nie tak. Odsunął się gwałtownie kiedy pilot próbował go objąć. - Zmieniłem zdanie. Chyba jednak się prześpię.
Poe szczerze w to wątpił. Chciał zapytać, ale wiedział, że Hux nie odpowie.
- Cóż... Jeśli... Nie masz nic przeciwko mój myśliwiec... Coś jest nie tak z systemami bojowymi. Zacinają się. Jeśli to leży w um.. twoim polu zainteresowań.
Hux uniósł brew i spojrzał na niego jak na idiotę.
- Pozwolę ci przemyśleć co powiedziałeś. Daj mi znać jak skończysz.
Poe otworzył usta i zamknął je od razu. Tak... Starkiller. No tak. Poe był idiotą. Oczywiście, że to leżało w jego polu zainteresowań.
- Już. - odchrząknął Dameron.
- Doskonale. - rudowłosy wstał ubierając się. - To chodźmy. Zobaczymy co zepsułeś...
Dameron siedział oparty o kadłub trzymając latarkę i przyglądając się jak Hux pracuje. Nie było to zbyt mądre, Poe nie miał pojęcia co właściwie robi rudowłosy. Równie dobrze mógłby całkowicie zniszczyć mu myśliwiec. Ale wyglądało na to, że Hux trochę się zrelaksował.
- Więc... - chciał zacząć, ale oberwał takim spojrzeniem, że umilkł natychmiast. Armitage odsunął się po chwili od myśliwca.
- Już. Gdybyś nie latał jak szaleniec uniknąłbyś problemów. Trochę je zmodyfikowałem.
- To znaczy?
- Będą się szybciej ładować... Częstotliwość wystrzelenia wiązki powinna być większa. Ale to stary model nie jestem pewien. - westchnął wstając. - Zepsułeś coś jeszcze?
- Właściwie to... Prawe dolne skrzydło szwankuje. - Hux pokiwał głową przechodząc na drugą stronę X- Winga.
- Czemu latasz na uszkodzonym sprzęcie Dameron ?
- Rose ma dużo na głowie. Nie mamy wielu ludzi.
- I nikt nie ma czasu naprawić myśliwiec waszego najlepszego pilota?
- A.. więc uważasz, że jestem najlepszy?
- Uważam, że jesteś szalony - mruknął Hux odrywając kawałek blachy ze skrzydła. Poe odchrząknął.
- Może... Powiesz mi co się stało zamiast wyżywać się na myśliwcu?
- Naprawiam go.
- Przy okazji. Przede wszystkim się wyżywasz. Daj spokój Hugs widzę, że coś jest nie tak.
- Nie twoja sprawa Dameron. Nic nas nie łączy nie musisz się mną przejmować. - mruknął sięgając po narzędzia.
- Hux...
- Miałem atak paniki.
Dameron przygryzł wargę.
- Potrzebujesz... ?
- Nie. Niczego nie potrzebuje. Daj mi pracować.
Poe usiadł obok trzymając latarkę i milczał. Ale pilot nienawidził ciszy. Nie mógł długo wytrzymać.
- Wiesz, że stymulanty
- Zwiększają prawdopodobieństwo ataków paniki. Wiem. - mruknął rudowłosy - Wiesz, że mam cię ochotę uderzyć za każdym razem kiedy otwierasz usta?
- Domyśliłem się. - pokiwał głową Poe. - Ale... Um... Wolę żebyś mnie bił niż był obojętny.- Hux uniósł brew i spojrzał na niego. - No wiesz... To jakaś emocja. Gaszenie na sobie papierosów boli. Nawet nie drgnąłeś...
Rudowłosy westchnął wracając wzrokiem do skrzydła.
- Miałeś udawać, że nie widziałeś.
- Nie mogę!...
- Po prostu zostaw mnie w spokoju Dameron. To takie trudne?... Jestem twoim wrogiem.
- Nie prawda. Pomagałeś nam i nadal to robisz. I poszedłem z tobą do łóżka, a nie poszedłbym do łóżka z wrogiem. To wbrew moim zasadom!
Hux potrzebował dużo samokontroli żeby się nie uśmiechnąć.
- Tak? To pewnie gdzieś obok tej zasady, że nie możesz milczeć dłużej niż pięć minut...
- Dokładnie tak.
- Postawmy sprawę jasno Dameron. Nic między nami nie ma. I nie będzie. Już nie angażuje się w takie rzeczy... Możesz czasem wpaść, ale nie licz na nic więcej. - znów zabolało. Ale nie na tyle żeby Poe nie usłyszał tego już, którego Hux nie zdążył powstrzymać. Którego nie chciał powiedzieć, ale powiedział. Które zawisło teraz nad nim jak wyrok. Poe zmrużył oczy lekko.
- Już? Więc miałeś kogoś? Oprócz pilotów ?... Swoją drogą czemu nie obsługa mostka? Albo technicy?...
- Bo to byłoby niezręczne. Codziennie pracuje na mostku. Gdybym przespał się z jego połową straciłbym autorytet. Technicy są zajęci. Poza tym... Pilotom zdarza się często umierać, nie wracać z misji. To wygodne jeśli któryś chciał na mnie donieść.
- Więc ich... Galaktyko... Hux.
- Robiłem gorsze rzeczy niż odstrzelenie paru idiotów, którzy chcieli mnie szantażować, Dameron.
- Tak... Cóż... Ale ta jest... To co innego niż wydanie rozkazu. Prawda?...- Rudowłosy wzruszył ramionami.
- Dla mnie to był łatwy wybór Dameron. Ja albo oni. Z Hosnian.... - urwał milknąc na chwilę - Nie widzę różnicy. Zbudowałem tą broń. Nie sam oczywiście, ale była moim projektem. Ja ją nadzorowałem. I wiedziałem do czego ma służyć. Nie różni się to niczym od pociągnięcia za spust. Tylko skala jest inna.
Poe przełknął ślinę. Czuł się nieswojo. Hux mówił o zniszczeniu całego systemu planet, o miliardach istnień, które zniknęły w ułamku sekundy. I mówił to tak beznamiętnie. Tak obojętnie, że Dameron chciał krzyczeć z bezsilności.
- Jak możesz mówić o tym tak spokojnie? - latarka w jego ręku zadrżała. - Jak możesz... Jak...
Hux zerknął na niego kątem oka.
- Zapytałeś ja odpowiedziałem. Nie będę udawał, że cokolwiek poczułem kiedy wystrzeliliśmy wiązkę. Bo tak nie było.
Poe zacisnął zęby.
- Tak? Wydałeś wyrok na miliardy istnień i wróciłeś do pracy?... Może jeszcze zrobiliście sobie przyjęcie... - syknął. Hux obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.
- Wziąłem stymulanty, złożyłem raport, wróciłem do pracy. Wróciłem do pokoju i położyłem się do łóżka i...
-I co? Może zaprosiłeś jakiegoś przystojnego pilota, bo łatwo ich potem zlikwidować albo świętowałeś przy kieliszku wina?- Hux odsunął się sztywno od skrzydła odkładając narzędzia i wstając powoli.
- I chciałem tylko jednego. Żeby ktoś mnie skrzywdził. - obrzucił go pustym spojrzenie i odszedł w stronę namiotu. Dameron znieruchomiał. Cała złość i rozżalenie ustąpiły nagle miejsca wstydowi. Kim był żeby powiedzieć to co powiedział? Byłym handlarz przyprawy desperacko próbujących odkupić swoje winy. Naprawić swoje porażki. Nie zniszczył nigdy planety, ale byłoby nieprawdą powiedzieć, że nigdy nie zabił człowieka, który na to nie zasługiwał. Powinien był trzymać język za zębami. Nie tylko dlatego, że Hux był dla nich ważny i jeśli przestanie mówić będą mieli problem. Dlatego, że Hux był... Poe jeszcze nie wiedział o co chodzi, ale nie chciał stracić z nim kontaktu. Na pewno nie w taki sposób. Poszedł szybko za nim. Znalazł rudowłosego siedzącego na ziemi opierającego się o łóżko. Nogi miał podciągnięte do klatki piersiowej. Poe usiadł powoli obok, zapalił papierosa, którego trzymał Hux. Armitage zaciągnął się powoli.
-Ja..
- Nie. Nie pozwalam ci przepraszać. - powiedział cicho rudowłosy. Dameron umilkł, objął Huxa spodziewając się, że wyląduje zaraz na zewnątrz, ale ten tylko spojrzał na niego i oparł głowę na jego ramieniu. Poe westchnął łapiąc go mocniej.
- To ... Kto był tym szczęściarzem?
- Naprawdę nie potrafisz wytrzymać w ciszy.
- Nie. Nie bardzo... Przeraża mnie. Zawsze przerażała.
- Kylo Ren.
Cisza, która nastała po tych dwóch słowach była najbardziej przerażającą ciszą jakiej Poe kiedykolwiek doświadczył. Żałował, że spytał. Żałował, że był ciekawy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro