Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Desperacja

-Mitaka? Wszystko dobrze... ?
Brunet skinął głową.
- Tak. W porządku... Ale się nie odzywał. Czy coś...
- Miał ciężką noc... I dzień... I znów noc – westchnął – dziękuję że z nim zostałeś.
- Nie ma za co. Zrobiłbym to nawet gdyby pan nie poprosił. I zrobię jeśli będzie to jeszcze potrzebne.
- Oczywiście. – pokiwał głową -Czy mógłbyś zorientować się jak sytuacja z Niszczycielem i naszymi gośćmi.
-Oczywiście, sir.
Poe pokiwał głową i wszedł do namiotu. Hux leżał na łóżku dokładnie tam gdzie Poe go zostawił. Przesuwał palcem po padzie przeglądając jakieś artykuły. Dameron usiadł przy nim i pogłaskał go
- Hej... – w odpowiedzi usłyszał cichy pomruk. – Nie odzywałeś się do Mitaki... ?
- Wie, że to nie dotyczy jego.
- Zmartwił się.
- Przepraszam.
- Nie ...nie masz za co.
- Przepraszam, że ty się martwisz. – Poe przytulił go mocno i przymknął oczy.- Wiem, że musisz iść udawać generała. Ale nie musisz znajdować mi niańki. Nic sobie nie zrobię jeśli o to się boisz.
- Mh... Powiedziałbyś mi? Gdybyś zamierzał ?- Hux milczał przez chwilę, a potem pokiwał głową.
- Tak. Powiedziałbym ci.
- Jadłeś coś?
- Nie nie mam ochoty. Idź. -Poe westchnął
- Liczyłem, że wyciągnę cię ze mną.
- Nie. Jak znów będę musiał na nich patrzeć to się załamie. Pomogę ci, ale jak przejdzie mi odstawienie i jak... Jak się...
- Pozbierasz?
- Jeśli jest co zbierać. – mruknął rudowłosy. Poe przypomniał sobie szklankę roztrzaskaną na podłodze. Przytulił go mocno i nie powiedział nic. Pocałował go delikatnie w kark i wyszedł.  Nie spędził dużo czasu w pracy nie był w stanie się skupić. Przez kolejne dni Hux był przytłumiony. Mało jadł mało spał ciągle był zmęczony i ciągle przygnębiony. Potem powoli zaczęło robić się lepiej... Dameron dbał żeby rudowłosy jadł i kładł się spać. Żeby nie zapracowywał się na śmierć. Co było ciężkie, bo Hux miał tendencje to pracowania nawet w czasie wolnym .
- Idę do medycznego...
- Źle się czujesz?
- Chyba się przeziębiłem. Wezmę coś i wrócę. – rudowłosy usiadł powoli. Przebrał się i wyszedł z namiotu wziął po drodze kubek z kafem i wpadł na Weltha.
- Uważaj Hux. W środku jest terapeuta.
- Co?
- Przyjechał wczoraj. Przerzucili go z innej bazy. Ma tu robić za trzeciego medyka  - Ciekawe..
- Skąd wiesz że to terapeuta.?
- Zadaje właściwe pytania. Łatwo poznać. -prychnął zirytowany i wyminął go. Hux patrzył za nim przez chwilę, niemal rozbawiony. Wszedł do namiotu.
- Potrzebuje czegoś na przeziębienie.
- Już szukam... Hux to jest Leila. Leila to jest Hux bądźcie dla siebie mili idę po leki. – zostawił ich. Rudowłosy podszedł powoli do medyka i wyciągnął do niego rękę.
- Miło poznać. – stwierdził beztrosko. Znaczna większość ludzi i nie ludzi w galaktyce nie uścisnęła by mu ręki. Lubił to czasem sprawdzić. Większość ją ignorowała. Leila odwzajemnił gest.
- Ciebie również. Chociaż muszę wspomnieć, że już się poznaliśmy. W innym życiu.

W innym życiu.

- Powiedziałem zabić wszystkich. – Wysyczał Pryde.
- Nie będę trwonił zasobów ludzkich lekką ręką bo chcesz zrobić wrażenie Pryde – warknął Hux
- Pamiętaj do kogo mówisz.
- To ty powinieneś o tym pamiętać. Jestem dowódcą największego projektu od czasów Gwiazdy Śmierci. A ci ludzi są zasobem, który można wykorzystać lepiej niz zabijając.
- Oh Hux gdybyś tak martwił się o inne nasze zasoby jak martwisz się o te bandę buntowników.
- Wierzę, że to mądrzy ludzie... Wybiorą to, co dla nich dobre... – zerknął na dziesiątkę więźniów klęczących w szeregu – to medycy, inżynierowie, architekci. Najlepsi na tej planecie. I zabieram ich ze sobą. Daje im możliwość. – odsunął się od Pryda – ci z was którzy dobrowolnie będę pracować dla Najwyższego Porządku mogą wstać. Nie stanie im się krzywda.
Pryde uśmiechnął się szyderczo.
- Widzę, że nikt się nie wyrywa.
Niebiesko włosy podniósł się powoli próbując nie stracić równowagi.
-Ja pójdę.
Hux kazał zabić resztę. A teraz stał przed nim ten sam człowiek. Gdzie go wtedy wysłał? Zabrał go za sobą. Na Starkillera. Czytał nawet jeden jego raport, a potem...
-Nie rozumiem – wymamrotał skonsternowany – czyje zwłoki..
- Z pewnością nie moje – uśmiechnął się rozbawiony mężczyznach. – Jestem pod wrażeniem, że pan pamięta.
- Pryde nigdy nie dał mi zapomnieć o porażkach. Tamta akcja była jedną z nich. – mruknął.
-Dla mnie była sukcesem. Uratowałeś mi życie..
-Nie sądzę żeby...
- To nie do końca ważne. Intencje. Żyje tylko dlatego, bo zdecydowałeś, że mogę. To cel posiadania władzy... Prawda? – Hux otworzył usta i zamknął je od razu. Welth miał rację. Miał pierdoloną rację.
- Nie zapisywałem się na sesję terapeutyczną – odciął się zirytowany. Leila uśmiechnął się lekko opierając o stolik.
- Nawyk zawodowy.
- Lepiej trzymaj swoje nawyki z daleka ode mnie.
- Tak będzie. Ale... Gdybyś chciał porozmawiać... O czymś czym nie chcesz obciążać Damerona albo cóż... O czymś czego nie chcesz mu mówić. – uniósł ręce w obronnym geście widząc jego minę – to tylko zaproszenie. To może być cokolwiek chcesz. Mogę się wcale nie odzywać. Albo możemy popracować razem... I zobaczyć gdzie nas to doprowadzi.
- Na pewno w żadne przyjemne miejsce.
- Trudno. Mogę powiedzieć ci prawdę?... Którą zachowasz dla siebie.
- Prawdę o czym?
- Dameron mnie prosił. Chce pomóc. Nie wie co robić. I ... Nie sądzę, że to fair żebyś obciążał go tym wszystkim. I wiesz o tym. Nie kiedy ledwo sam dajesz sobie radę. Nadal spadasz Hux, nadal nie znalazłeś dna, a on zacznie spadać razem z tobą.
Rudowłosy nie odpowiedział. Zabrał leki od drugiego medyka i wyszedł.
- To chyba nazywa się manipulacja.
- W dobrej sprawie. Zresztą on jest tego świadomy. Że to manipulacja. Po prostu powiedziałem na głos to co sam myśli.
- Naprawdę chcesz z nim rozmawiać?
- Poe mnie poprosił.
- Istnieje słowo nie.
- Nie chciałem odmawiać.

*****

- Zły humor Hux?
- Nie. Mam doskonały humor. Jestem zły na ciebie – warknął obrzucając go spojrzenie. Poe odchrząknął i westchnął.
- Tak.. Mitaka coś .. Wspominał, że poznałem Leile.
- Poznałem. Siadaj.
- Nie miałem wpływu na jego przeniesienie jeśli o tym myślisz.
- Nie. Siadaj. Musimy porozmawiać.
Dameron usiadł powoli przyglądając się mu. Rudowłosy westchnął odgarniając włosy do tyłu i spojrzał na niego.
- Obciążam cię?
- Co?
- Nie zgrywaj idioty, nie teraz. – Poe odchrząknął.
- Ja... Nie.. to znaczy. Chce słuchać Tage – przytulił go- dzięki temu cię poznaje. Po prostu kiedy patrzę jak jesteś... Rozbity boje się zrobię coś źle .. albo nie zareaguje kiedy będzie to potrzebne. Rozmawiałem z nim bo liczyłem, że powie mi co mógłbym zrobić żeby było ci lepiej.
- Obciążam cię.
- Hux...
-Nie. Miał rację. Obciążam. Nie przyznasz tego, bo nie chcesz mnie zranić, ale to prawda.
- Nie. Chcę żebyś mi o sobie opowiadał. 
- Opowiadał nie rozpadał ci się pod nogami za każdym razem jak próbuję coś powiedzieć – prychnął- ja...
- Tage.
- Porozmawiam z nim.
- Z... Z Leilą?
- Tak. Dla ciebie.
- Hux...
- Wiem. Powinienem zrobić to dla siebie jak wiele rzeczy, ale nie jestem w stanie. Więc pozwól mi udawać, ale chce żebyś znał prawdę.
Poe przytulił go mocno zamykając oczy
- Dziękuję.

*****

Hux skończył pracę po zmroku i skierował się do medycznego zamiast na kolację.
- Armitage. – niebiesko włosy uśmiechnął się.
- Nie przypominam sobie żebyśmy mówili sobie po imieniu..
- Cóż..  możemy ?
- Leila to nie twoje imię. To pseudonim.
-Nie używam imienia.
-Ja również. – medyk pokiwał głową.
- James. – Hux skinął głową – Wolisz usiąść czy...
- Możemy iść na spacer?...
- Tak. Założę coś cieplejszego. – wrócił w szarym płaszczu. Krój wydawał się znajomy. Bardzo ładny krój. Bardzo porządny płaszcz. Imperialny. Z grubego materiału w standardowym kolorze. Oficerski. James zauważył wzrok Huxa. -Należał do mojego dziadka, potem do ojca. Nigdy ich nie poznałem.
- Może lepiej dla ciebie.
- Prawdopodobnie tak. Ty raczej coś o tym wiesz.
- To ten moment w którym powinienem ci opowiedzieć moje straszne dzieciństwo?
Medyk uśmiechnął się rozbawiony
- Nie. Możemy rozmawiać o czym chcesz. Tak jak mówiłem. Zdaje się, że rozliczyłeś się już dawno ze swoim strasznym dzieciństwem. Ze swoim ojcem.
- Tak tak sądzę. Jeśli masz na myśli zabicie go.
- Więc o czym chcesz rozmawiać?. – Hux milczał. – albo o czym chciałby rozmawiać Armitage Hux gdyby był tu dla siebie.
- Poe ci...
- Nie. Wiem, że większość rzeczy które teraz robisz, robisz dla niego.
Hux pokiwał głową.
- Gdyby był tu dla siebie chciałby rozmawiać o Kylo Renie.
- Tak szybko?
- To jedyna rzecz, o której chciałby rozmawiać. – Medyk pokiwał głową.
- Nie wyglądasz jakbyś miał na to ochotę. Nie wolisz wybrać łatwiejszego tematu?
- Hosnian Prime.
Niebiesko włosy pokiwał powoli głową milcząc.
- Powinienem być... Powinienem... Coś czuć.
- A nie czujesz? Absolutnie nic?
- Wiedziałem jak powinienem się czuć. Powinien czuć się... Winny. Czuć wyrzuty sumienia czuć.. cokolwiek... A ja czułem tylko pustkę i...
- I?
- I chciałem żeby ktoś mnie skrzywdził, bo w końcu na to zasługiwałem na...
- Możemy się zatrzymać? -Hux umilkł.
- Jak często pracowałeś?
- Nie rozumiem.
- Codziennie? Bez wolnych weekendów wakacji, tylko w cyklu dziennym czy nocnym też?
- Codziennie. W obu cyklach. Spałem.. parę godzin dziennie. Czasem mniej czasem więcej... Raczej... Mniej.
- Stymulanty?
- Codziennie. Najpierw jedną dawkę potem więcej.
- I stres...
- Tak.
- Podsumowując przez lata pracowałeś codziennie, poświęcając swój czas i swoje myśli prawie tylko pracy, codziennie brałeś stymulanty codziennie towarzyszył ci podwyższony poziom stresu i brak snu. A potem skończyłeś pracę nad bazą i przyszedł czas żeby jej użyć. Więc wygłosiłeś płomienną mowę i wydałeś rozkaz. A potem ?
- Wróciłem do siebie. Leżałem. Czułem się.. pusty. Poszedłem do Rena i poprosiłem żeby mnie skrzywdził. Żeby móc coś poczuć.
- Już wcześniej z nim byłeś.
- Tak.
- Czemu?
- Bo... Miał władze.
- Co się wiąże z władzą? Dla ciebie.
- Nie rozumiem.
- Co się wiąże z władzą. Czemu postanowiłeś, że musisz za wszelką cenę otoczyć się ludźmi którzy mają władzę? Co ci to dawało.?
-Bezpieczeństwo. Poczucie bezpieczeństwa.
- I czułeś się z nim bezpieczny?
- Tak. Paradoksalnie tak. Dopóki... Aż do tamtego dnia. Zrozumiałem, że nie jestem już bezpieczny. Zacząłem planować jak się go pozbyć. Ale... Byłem do niego przywiązany... Mimo tego, że każdego dnia sprawiał mi ból. Nie mogłem tego przerwać dlatego.. dlatego to wszystko było nieudolne. Niewykonalne, niemożliwe... A potem... Supremancy. Nareszcie miał pretekst żeby zrobić ze mną co tylko mu się podoba. Nie potrzebował informacji... Nie potrzebował ode mnie nic. Oprócz mojego bólu...
James oparł się o barierkę założoną na urwisku biorąc powoli oddech. Hux stanął obok.
- Powiem ci coś czego nie powinienem mówić. Ale założę się, że nie zgodzisz się na żadną inną rozmowę. Więc to mój jedyny strzał... I doceniam szczerość. Wiem, że jej powodem jest tylko Poe. Ale nadal ją doceniam. Nie da się naprawić przeszłości. Nie możesz też zrobić nic żeby... Ponieść za nią odpowiedzialność. Nawet twój ból, nawet twój śmierć nie zmieni tego co się stało. Jeśli ktoś myśli, że będzie spokojniejszy, bo umrze jeden człowiek to jest głupcem. Zawiodła organizacja, zawiodła empatia i zawiodła cała galaktyka. Tamtego dnia na Supremancy Generał Hux zginął. Był torturowany i został zamordowany przez Kylo Rena. To była długa i bolesna śmierć – zapalił papierosa. – upokarzająca. Tylko od ciebie zależy co z tym zrobisz.
- Byłem... Wrakiem.
-Tak... To Najwyższy Porządek robi z ludźmi. Używa ich jak narzędzi. Aż są puści aż nie mają już nic do zaoferowania, a wtedy się ich pozbywa i zastępuje innymi. Tak było z tobą. Umarłeś w tamtej celi. Pozwól na to.
- Mam... Porzucić tyle lat pracy.
- Jesteś dumny ze swojej pracy? Z tego do czego posłużyła? – Hux nie odpowiedział – Tak myślę. Nie jesteś pusty Armitage. Doskonale zdajesz sobie sprawę z rzeczy które zrobiłeś. Wcale nie dziwię się, że twoja psychika nie pozwala ci przetworzyć Hosnian. Chroni cię. Najlepiej jak umie, żeby utrzymać cię w jednym kawałku. Proponuję ci wyjście. Masz przyszłość. I korzystasz z niej. Pracujesz. Nie bierzesz stymulantów. Masz kogoś. Nie tylko kogoś, masz Poe. Jest naprawdę dobrym człowiekiem. Prawdziwie... Już wiesz, że będzie cię to wiele kosztować.  Ale... Nie pozwól żeby Dameron był tylko kolejnym człowiekiem u władzy przy którym czujesz się bezpiecznie. Pozwól mu być Poe. Przy którym czujesz się bezpiecznie. I pozwól sobie być tylko tym czym jesteś. Wszystko inne umarło w tamtej celi. To co czujesz to tylko konwulsje. Miną kiedy się z tym pogodzisz.
Rudowłosy oparł się o barierkę przymykając na chwilę oczy.
- Jesteś niebezpiecznym człowiekiem Leila. – powiedział po chwili. Medyk zaśmiał się cicho.
- Jesteś pierwszym, który mi to mówi.
- Nie. Jestem pierwszym, który to zobaczył – wyjął mu z kieszeni papierosy i zapalił jednego – Teraz pamiętam...
***

- Co się stało?
- To tajne.
- Przywozisz mi rannego generała i wciskasz kit, że to tajne.?
- Sam nie wiem za dużo. Rób swoje medyku – warknął szturmowiec. – rozkaz Kapitan Phasmy. Musicie go postawić na nogi.
- Ciekawe czy byłby zachwycony, że mówisz o nim tak luźno – mruknął Leila przeprowadzając skan.
- Jeśli mu powiesz – wysyczał żołnierz.
- Wracaj do pracy med bay wszystkim się zajmie. – mruknął obserwując jak szturmowiec wychodzi – Musi pan ich lepiej szkolić sir. Powinni być w stanie rozpoznać czy człowiek jest przytomny.
Hux zakaszlał w odpowiedzi ocierając krew z ust.
- Co to? – wycharczał patrząc na strzykawkę.
- Środki przeciwbólowe... Zróbcie skan. Chce mieć pełny ogląd sytuacji i dajcie znać komand...
- Nie – wykrztusił Hux.
- Sir?
- Nie. Zrobisz to sam. Nie ma potrzebny nikogo informować.
- Ja...
- Wykonać – warknął. Medyk spojrzał na skaner i przygryzł wargę.- Co? – warknął Hux
- Nie najlepiej to wygląda naprawdę powinienem wezwać.
- Nie – syknął Hux. Czując jak kręci mu się w głowie – nie..  – mruknął – Nikogo.

**

-Gdzie?....
- To jeden z prywatnych oficerskich pokoi medycznych. Zwykle wykorzystujemy je do obserwacji po operacjach... Nikt nie wie, że pan tu jest oprócz tych co pana tu przynieśli. Lord Ren musiał być naprawdę wściekły.
Hux zazgrzytał zębami. Co za impertynencki...
- Jesteś tym buntownikiem ze szkoły medycznej, którego zabrałem z Ivos.
- Zdaje się, że jesteśmy kwita.
- Słucham.?
- Oboje siebie nie zabiliśmy.
- Jeśli powiesz komuś...
- Po co miałbym to robić? I kto chciałby słuchać? Okręt i tak wrze za każdym razem jak Ren rzuca panem po ścianach. Nie obchodzi ich jakie odnosi pan obrażenia tylko sam fakt rzucania.
Hux skrzywił się przymykając oczy.
- Mam złamane żebro?
- Dwa. Mogę podać więcej środków przeciwbólowych.
- Nie.
- Mógłbym zrobić coś jeszcze?
- Wyślij raport medyczny Renowi ucieszy się. – prychnął .
- Proszę go nie prowokować, następnym razem może się skończyć gorzej.
- Więc co miałbym zrobić twoim zdaniem? Buntowniku z Ivos.
Medyk wzruszył ramionami.
- Pierwszym krokiem do wyjścia z przemocowego związku jest prośba o pomoc i zerwanie kontaktu.

-Co ci odpowiedziałem? Nie pamiętam. – James pokręcił głową.
- Zaczęłeś się śmiać i dostałeś ataku histerii, a potem paniki. Podałem ci środki usypiające.
- Żałosne.
- Zrozumiałe.
- Więc jestem martwy.
- To będzie trudne. Będzie wracać. Będzie próbować wstać. Ale zabiłeś już raz jednego Huxa. Zabij drugiego. Zabijaj go za każdym razem kiedy będzie chciał się odezwć. A w końcu pozostanie martwy. A co być może ważniejsze razem z nim Kylo Ren...
Rudowłosy zaciągnął się kręcąc głową.
- Nie mam nic oprócz tego kim byłem.
- Nie prawda. Masz Damerona. I to życie które zaczęłaś prowadzić tutaj. To nie musi stać się od razu... To będzie proces... Długi, bolesny, trudny. -Hux prychnął – Zabij to co ci przeszkadza. Bo przeszkadza, przylepiło się do ciebie i nie chce puścić. To jest żałosne. Nie histeria, nie płacz, nie lęk. To wszystko jest normalne. I dotyczy każdego. Szczególnie w trakcie wojny... To wszystko.
- Co jeśli musiałbym zabić parę osób żeby móc pogodzić się z tym, że Generał Hux umarł na Supremancy?
- Im dalej będziesz się starał go zabić tym szybciej zrozumiesz, że to nie prawda. I przysięgam, że jak kogoś zastrzelisz każę Poemu razić cię prądem za każdym razem kiedy będziesz mówił o morderstwie.
Hux zaśmiał się cicho odchylając głowę.
- A za każdy dobry uczynek dawał mi nagrodę? – uniósł brew.
-Nie. Tylko prąd. Dobre uczynki powinny być bezinteresowne. Nagrody dostawałbyś za przyznanie się do czegoś złego. Zaraz potem prąd, oczywiście.
Rudowłosy pokręcił głową.
- Jesteś naprawdę niebezpiecznym człowiekiem. Zrobiłbyś wielką karierę w biurze bezpieczeństwa. Ilu moich oficerów zdążyłeś zepsuć Leila?
- Czterech. I nie jestem z tego dumny. Złamałem życie czterem żyjącym istotom tylko po to żeby się wydostać. I zrobiłem to nie dotykając broni. I nigdy więcej tego nie zrobię.
- Obawiam się, że będziesz musiał zrobić to jeszcze raz... – spojrzał na niego. – Oni nie poproszą. Mają cię za nieszkodliwego. Będą się z nim cackać zadawać pytania, rzucać puste groźby. Ale i tak nic nie wydobędą.
- Mówisz o Prydzie.
- Tak. Skoro ja nie mogę go zabić ty musisz go przesłuchać. Informacje które ma są kluczowe.
James milczał.
- W którym momencie rozmowy na to wpadłeś Hux?...
- w namiocie medycznym. Kiedy próbowałeś mnie zmanipulować żebym z tobą porozmawiał... – odwrócił się do niego przodem opierając się bokiem o barierkę – Zabiłbym Pryda gdybym próbował go przesłuchać. Nie dałbym rady, a reszta z nich to... Idealiści. Nieco naiwni. Może nie wszyscy ale ci którzy nie są, są zbyt mało wyrafinowani. Ty za to... Zdaje się masz nieco przesunięte granicę moralne. Najwyższy Porządek zostawia po sobie ślad w każdym. To jedno przesłuchanie, twoje człowieczeństwo jakoś to zniesie. Jasne pewnie będzie to nieprzyjemne i bolesne, ale czego się nie robi dla sprawy. Prawda? – uśmiechnął się wydmuchując dym.
James pokręcił głową.
- Chyba przedwcześnie doceniłem cię za szczerość.
- Byłem szczery. I doceniam radę... Ale on jest mi jeszcze potrzebny. Nadal mamy wojnę. Armitage by jej nie przetrwał.
- Nie prawda.
- Słucham?
- Nie prawda. I jestem przekonany, że to nie twoje słowa. Nie twoja opinia. Kogoś innego. Twojego ojca? Widzę, że tak. Być może nie zabiłeś go wystarczająco skutecznie.
Hux zacisnął usta i ręce na barierce.
- Należało mi się. – mruknął w końcu
- Tak. Należało, Przesłucham go. Jeśli o to poproszą.
*****

Poe poczuł jak Hux wsuwa się pod kołdrę i przytulił do jego pleców.
- Hej śliczności.
- Nie mam siły. – mruknął Armitage zamykając oczy.
- Było źle?
- To niebezpieczny manipulator. Możecie skorzystać z jego umiejętności lepiej niż urządzać terapię.
Poe westchnął cicho.
- Nie do końca wiem jak mam zareagować.
- Więcej z nim nie porozmawiam ale... Poczułem się lepiej. A wy powinniście go przekonać żeby przesłuchał Pryda.
- Tage.
- Co?
- Mamy teraz czas wolny. Jutro – pocałował go delikatnie. – Cieszę się, że czujesz się lepiej. Naprawdę... – Hux zamknął oczy zmęczony i złapał się go mocno.
- Nie możemy czekać.
- Hux.
- Wiem. Czas wolny. Ale musisz zrozumieć, że naprawdę nie możemy czekać... Musimy iść do Organy
- Tage...
- Bardzo chciałbym tu zostać nawet nie wiesz jak bardzo ...
- Leia na pewno śpi.
- Jeśli śpi zaczekamy do rana, ale jeśli nie... Pomożesz mi ją przekonać.
- Ja... – Dameron westchnął i skinęła głową siadając -Dobrze. Dobrze.
Armitage pocałował go lekko. Leia nie spała. Co więcej nie była sama. Rey, Finn i Rose rozmawiali z nią, widocznie czymś zajęci. W Dameronie coś pękło. Spotykają się po nocy bez niego?...
- Proszę, proszę... Zaczęliście organizować spotkania beze mnie?...
- Generale... Uznaliśmy, że lepiej żeby się pan wyspał...
-Czyżby!? Skoro uważacie, że jestem nieodpowiedzialny, albo nie możecie mi ufać proszę mnie zdegradować pani Generał.
- Poe.
- Nie. Mam dość. Dość tego jak się zachowujecie. Nie obchodzi mnie co myślicie o moich wyborach, ale odsuwanie mnie od planów to uniemożliwianie mi pomocy. Nie potrzebujecie jej ? Nie ufacie mi? Więc mnie zdegradujcie!
- Ufamy ci Poe. Oczywiście, że ci ufamy tylko... Nie ufamy jemu. Nie do końca.
- Ja mu ufam. I mówię wam, że wy też możecie. To nic nie znaczy? – zapadła cisza. – Rozumiem – mruknął. Spojrzał w bok zastanawiając się co powinien teraz zrobić. Zaskoczony poczuł rękę Huxa na swojej. Zrobiło mu się cieplej. Nie ważne. Kochał go. Jeśli oni nie mogli tego zaakceptować to był ich problem.
- Jeśli tak zwracacie się do przełożonych nic dziwnego, że tak ciężko było wam wygrać wojnę. – usłyszał sykniecie Huxa. – Musicie mieć o nim wyjątkowo niskie mniemanie skoro myślicie, że co sekundę wydaje mi wasze sekrety...
-Po co tu jesteście?
-To już nie ważne.
-Nie.  – Dameron westchnął – To nadal ważne. Bardzo ważne – spojrzał na Huxa. – I powinno być omówione... Chodzi o Pryda. O przesłuchanie go.
- Nie odzywa się. Rozmawialiśmy o tym. Nie mamy pojęcia co z nim zrobić....
-Pozwólcie żeby Leila go przesłuchał. Dajcie mu wolną rękę. – odezwał się Hux.
-Jak może go przesłuchać skoro się nie odzywa...
- Po prostu dajcie mu spróbować.
- Chce tego?
-Powiedział, że to zrobi jeśli poprosicie.
-Jest terapeutą co mógłby zrobić w tej sprawie...
-Jego umiejętności wykraczają poza prowadzenie terapii... Ale zrobicie co chcecie. – zacisnął mocniej rękę na ręku Poego i pociągnął go do wyjścia. Wracali do namiotu w milczeniu. -To ..
-Nie to nie twoja wina. Jeśli nie są w stanie zaakceptować tego, że jestem szczęśliwy z kimś kogo wybrałem trudno. Nie obchodzi mnie to Armitage. Kocham cię.
- Nie jestem pewien czy jestem tego wart. Poświęcasz swoich przyjaciół...
- Poświęciłeś całe swoje życie. I cię nie zostawię. Nigdy. Bez względu na opinie innych nawet moich przyjaciół. Znajdę nowych. Dogaduje się z Mitaką.
Hux nie mógł się nie zaśmiać.
- Lubi cię...
- Sądziłem, że go irytuje.
- Nie... Lubi. Ale jesteś jego przełożonym... Trzyma dystans.
- Huh.. no tak. Wrócimy do łóżka.? Potrzebuje snu. I potrzebuje z tobą poleżeć. Desperacko.
Rudowłosy uśmiechnął się słabo i pokiwał głową.
- Desperacko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro