Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czwarte Zbiory

Dwanaście godzin wcześniej...

Kristian oparł się o ścianę, przyglądając się uśmiechniętej twarzy Rosjanina. Miał w pogotowiu pistolet, gdyby ten zdecydował się negować jego decyzje.

-  Pamiętasz wszystko? – zapytał cicho, dając rozmówcy do zrozumienia, że jego zadanie niemal się rozpoczęło.

Wystarczyło delikatnie popchnąć.

- Naturalnie, szefie. Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jednak chciałbym wiedzieć, co z moją zapłatą… J-jeśli oczywiście szef będzie łaskaw…

- Porozmawiamy o tym, kiedy zasłużysz na wynagrodzenie.

Dimitri drżał, kiedy posadzono go na fotelu w jego własnym domu. Był trochę szalony, ale z pewnością nie był samobójcą. Nie śmiałby sprzeciwić się Podziemiu.

- Oczywiście… Wszystko będzie tak, jak obiecałem… - powtórzył tępo, aby zostać dobrze zrozumianym – Malinowski trafi na Wrzosowiska.

- Nie dosłyszałem. Powtórz.

- Malinowski trafi na Wrzosowiska.

- Dobrze. Chłopcy, zajmijcie się nim. Dopilnujcie, żeby nie zapomniał – wymamrotał szeptem, poprawiając marynarkę.

Kristian od jakiegoś czasu miewał problemy z głosem. Mówił cicho, ale niesamowicie wyraźnie. Niekiedy dało się usłyszeć cichą chrypę, ale to nie ujmowało mu respektu . Ludzie nadal się bali i tak powinno pozostać.

- Nie krzycz tylko. Boli mnie głowa.

Wyszedł z tego budynku, kierując się w stronę zbiorowiska manekinów. Założył czarne, aksamitne rękawiczki, podnosząc plastikowe ciało. Wyrwał prawe oko, umieszczając w jego miejscu małą, odporną na warunki atmosferyczne kamerę.

Kilka sekund później usłyszał wrzaski z domu Dimitriego, lecz nie było to niczym dziwnym. Kiedy pragnął, aby ktoś wykonał jego polecenia, siła perswazji była zdecydowanie niezastąpiona. Westchnął ciężko, rozmasowując skronie po zdjęciu rękawiczek. Zdecydowanie był przeziębiony, a ostatnie poczynania można šmiało określić jako powód aktualnego stanu zdrowia. W końcu kto normalny chodziłby zimą w samej bluzie?

- Szefie, zadanie wykonane – poinformował go jeden z jego podwładnych.

Udało się mu bardzo wyraźnie zauważyć, że nieprzytomny, nowy wysłannik leży na podłodze. Wszystko szło zgodnie z jego wyliczeniami.

- Teraz jedziemy na Wrzosowisko. Pora przesłuchać świadków – zarządził Kristian, spoglądając wrogo na swoich towarzyszy, którzy zadrżeli. – Ale najpierw do lekarza. Potrzebuję leków.

W samochodzie Kristian włączył laptopa, uruchamiając zamontowaną wcześniej kamerę. Musiał być pewny, że Dimitri wywiąże się ze swojego obowiązku i go nie zdradzi. Jeśli jednak tak by się stało, zamontował małą bombę o niespotykanej sile rażenia, naturalnie pod budynkiem. Jeśli jego wynalazek wybuchnie, wtedy zginie zarówno zdrajca, jak i wszyscy w promieniu stu kilometrów. Mężczyzna cierpliwie czekał. Wiedział, że to dopiero początek całej zabawy.

- Do zobaczenia, Filipie… - wymamrotał do siebie, powstrzymując kaszel.

Zło nigdy nie śpi. Nawet kiedy ma gorączkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro