Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. KONIEC PRZYJAŹNI?

— Nie znacie się na zegarku? — zapytałam chłopaków, którzy na parkingu pojawili się po dwudziestu minutach od mojego telefonu.

— Rafał chciał od razu przyjechać, żebyś sama nie siedziała... i widzę, że dobrze zrobiliśmy — powiedział Piotrek. — Co to do cholery jest?!

— Moje auto, nie widać?

— Chciałaś to przed nami ukryć? Przecież to trzeba na policję zgłosić — mówił zdenerwowany Rafał. — Dlaczego ja wróciłem do hotelu? Mogłem zostać.

— Już bez przesady z tą policją — machnęłam ręką. — Widocznie niektórzy nie przepadają za mną w Klingenthal — skłamałam. Przecież nie mogłam im powiedzieć, że to było celowe i przez to, że pomagałam Beratowi, i jego rodzinie miałam problemy.

— Uważasz, że mogły to zrobić jakieś osoby, które przyjechały kibicować? — zapytał Piotrek.

— Nie wiem, zgaduję — odpowiedziałam, wzruszając ramionami. — O! Jest pomoc drogowa. Trzeba było przyjechać tak, jak mówiłam, to nie byłoby teraz tej niepotrzebnej dyskusji.

— Niepotrzebnej dyskusji? — wzburzył się Rafał. — Bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! — krzyczał. — Ktoś demoluje ci auto, a ty przechodzisz nad tym do porządku dziennego? Chyba zwariowałaś!

Nic nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami i poszłam do człowieka, który przyjechał zabrać samochód. Na szczęście długo to nie trwało i mogliśmy w końcu wracać do hotelu.

— Jedziemy? Nad czym tak dyskutujecie? — zapytałam kolegów, kiedy do nich wróciłam.

— Nad możliwością przejrzenia monitoringu, może jakaś kamera złapała to miejsce. O widzisz, na tamtych słupach są kamery —  Rafał pokazał mi palcem, stojące nieopodal cztery wysokie maszty. — Tylko pytanie, czy sięgają aż do tej części parkingu, i gdzie to można sprawdzić — zastanawiał się, rozglądając dookoła.

— Może tam zapytamy? — powiedział Piotr, wskazując palcem stojący nieopodal dwupiętrowy budynek.

— A nie możemy wracać już do hotelu? Jestem zmęczona i głodna, i trochę zmarzłam — narzekałam, jednak moi współtowarzysze byli głusi na te argumenty.

— To idź do auta, a my się przejdziemy i zapytamy — odpowiedział Rafał i poszli.

  Miałam nadzieję, że nic nie załatwią. Bałam się, co się stanie, jak odkryją prawdę.

RAFAŁ

— Ona coś kręci.

— Kto? Gosia? Niby dlaczego? — zapytał zdziwiony Piotrek.

— No zastanów się. Ktoś niszczy jej auto, a ona pozostaje niewzruszona i nawet policji nie chce powiadamiać, ani przeglądać monitoringu.

 — Co sugerujesz?

— Skup się, Piotr! Byłeś policjantem przecież! Co prawda krótko, ale zawsze. Ona wie, kto za tym stoi! I czegoś się obawia. Tylko nie wiem czego — powiedziałem o swoich spostrzeżeniach.

— No w sumie, możesz mieć rację — przytaknął mi. — Myślisz, że pokażą nam nagrania? Pewnie może to zrobić tylko policja.

— Mam pewien plan. Aha i miej przygotowany telefon. Jak uda nam się dogadać z ochroniarzem i pokaże nam nagrania, to spróbuj je dyskretnie nagrać — odpowiedziałem, kiedy wchodziliśmy do budynku.

— Dobry wieczór. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy kamery na tych wysokich słupach obejmują cały parking?

— Tak, a dlaczego panowie pytają?

— Czy jest możliwość przejrzenia nagrań? Bardzo nam zależy.

— Ale co chcą panowie oglądać? — zapytał, bacznie nam się przyglądając.

— Naszej koleżance zniszczono auto po zawodach. Wie pan, jesteśmy byłymi policjantami i nie chcemy robić zamieszania, bo jak to się rozjedzie, to kibice mogą się wystraszyć, a wtedy może spaść frekwencja w następnych konkursach i innych imprezach organizowanych w pobliżu — mówiłem pewny siebie.

— No nie wiem, to wbrew przepisom — odpowiedział ochroniarz.

— Przecież nikt się o tym nie dowie. My tylko chcemy zobaczyć, kto to zrobił. Może kogoś rozpoznamy. Koleżanka też nie chce rozdmuchiwać tej sprawy — powiedział Piotr.

— No niech będzie — zgodził się ochroniarz. — Proszę za mną — zaprowadził nas do pomieszczeń z monitoringiem.

Na nagraniach zobaczyliśmy, jak po tym, kiedy teren skoczni opuścili już wszyscy, na parking podjechało auto, z którego wysiadło dwóch mężczyzn i zaczęli niszczyć własność Gosi. Niestety byli zamaskowani. Jednak moją uwagę zwrócił jeden szczegół. Zanim odjechali, coś włożyli do środka. Gośka nie mówiła, że coś znalazła. Zastanawiałem się, co ukrywała.

— Chyba nie uda się panom zidentyfikować tych mężczyzn. Może jednak wezwać policję? — zapytał ochroniarz.

— Nie, nie trzeba. A może pan jeszcze pokazać moment, jak nasza koleżanka wróciła do auta?

— Proszę bardzo — odpowiedział mężczyzna i przewinął nagranie.

Zobaczyliśmy, jak Gosia podchodzi do auta i zagląda do środka od strony kierowcy. No tak pewnie myślała, że to sprawka złodziei. Po kilku chwilach było widać, jak ze środka coś wyciąga i nagle rozgląda się dookoła. Ktoś zostawił jej jakąś informację. Nie wierzyłem, że to przed nami ukryła.

— To już chyba wszystko, co chcieliśmy zobaczyć. Dziękujemy za udostępnienie nagrań. Do widzenia — powiedziałem, wyciągając z portfela sto euro, które zostawiłem na biurku.

                                                                           ***

— No nie powiem, hojny byłeś — zaśmiał się Piotrek.

— Jakby nie patrzeć, koleś mógł nas odprawić z kwitkiem. Udało ci się coś nagrać?

— Wszystko. Jak myślisz, co ona mogła wyjąć z auta?

— Nie mam pojęcia, ale już czuję, jak się we mnie wszystko gotuje.

GOSIA

Po kilkudziesięciu minutach w końcu zauważyłam wracających kolegów. Chciałam już być w hotelu. Byłam potwornie zmęczona. Jednak nie sądziłam, że najpierw czeka mnie przesłuchanie. Kiedy wsiedli do auta, zauważyłam, że Rafał jest mocno wkurzony.

— Jaką wiadomość ci zostawili? — nie owijał w bawełnę. Dotarło do mnie, że udało im się przejrzeć monitoring. Jednak mimo to postanowiłam, że będę udawała, że nie wiem, o co chodzi.

— Nikt nie zostawił żadnej wiadomości. Skąd takie przypuszczenia?

— Piotrek, pokaż naszej szanownej szefowej, o co pytamy — odpowiedział zdenerwowany Rafał, po czym kolega podał mi telefon, na którym był nagrany film z monitoringu.

— Nic ważnego tam nie było napisane — odpowiedziałam, oddając komórkę Piotrkowi.

— Zaraz moja cierpliwość się skończy. Daj mi tą kartkę!

— Rafał, uspokój się — próbował załagodzić sytuację Piotr.

— Podasz ją sama, czy mam ci zrobić rewizję osobistą?

— Proszę bardzo — powiedziałam obrażona i dałam mu kartkę. Kiedy ją odwinął, przeczytał treść, a następnie podał Piotrkowi. Sam wysiadł z auta i wściekły zaczął kopać w oponę.

— Dlaczego to przed nami ukryłaś? Grozi ci niebezpieczeństwo. Da się jakoś odkręcić tę twoją pomoc? — pytał Piotrek.

— Nie bardzo. Już nawet mam wyznaczony dzień, kiedy mam osobiście stawić się w Turcji. — odpowiedziałam. — Richard wie, że jechaliście po mnie?

— Dasz mi numer do Berata. Tak, Freitag wie, nawet chciał z nami przyjechać.  Ale trener powiedział, że chce z nimi pogadać wieczorem i nie udało mu się wyrwać.

— Całe szczęście — powiedziałam do siebie. 

Nie chciałam, żeby zaprzątał sobie tym głowę. Gdyby widział, w jakim stanie było moje auto, zaraz zaczęłyby się pytania. Kiedy Rafał ochłonął, wsiadł do auta.

— Możemy jechać — powiedział do Piotrka, a ten odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę hotelu.

— Rafał... — zaczęłam mówić.

— Nie odzywaj się do mnie — przerwał mi ze złością.

Dalsza podróż minęła w kompletnej ciszy. Nigdy nie widziałam Rafała takiego wściekłego. Nie miałam pojęcia, co robić. Nie chciałam, żeby ta sytuacja nas poróżniła. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, szybko wysiadł z auta i poszedł do hotelu. Nawet na mnie nie spojrzał.

— Przejdzie mu — powiedział do mnie Piotrek, a ja próbowałam stłumić łzy w moich oczach.

                                                                        ***

Kiedy przyszłam do pokoju, Rafał leżał na łóżku i pił piwo.

— Pogadamy? — zapytałam z nadzieją, że przystanie na tę propozycję. 

Jednak on nadal nie odzywał się do mnie. Zabrałam telefon, swoją mp3 i wyszłam z pokoju. Postanowiłam zadzwonić do Richarda, jednak odrzucił moje połączenie. Po chwili dostałam SMSa, że nie może rozmawiać, bo nadal trwa spotkanie z trenerem. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić. Trudno. Włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam przed hotel. Usiadłam na pobliskiej ławce. Myśli miałam zaprzątnięte dzisiejszą sytuacją i kłótnią z Rafałem. Oczywiście reszta ekipy już o wszystkim wiedziała, bo zaraz dostałam SMSa od Karola, żebym odstąpiła od pomocy Beratowi i pogodziła się z kolegą. No tak, męska solidarność. Wiedziałam, że będę tą najgorszą, chociaż tak naprawdę to nie chciałam się kłócić. Chciałam z kimś pogadać, ale nie miałam z kim. Kiedy coś się działo, zawsze zostawałam z tym sama. Nawet Richard nie miał dla mnie czasu. Zastanawiałam się, jak udobruchać Rafała. Nie chciałam, się kłócić. Potrzebowałam przyjaciela, a nie wroga. Byłam tak pochłonięta myślami, że nawet nie zauważyłam, jak ktoś się do mnie dosiadł. Zorientowałam się kiedy, pociągnął za słuchawkę od mp3 i wyrwał mi ją z ucha.

GREGOR

Kiedy wracałem ze spaceru, zobaczyłem, że przed hotelem na ławce siedzi Gosia. Sama. Była smutna i zamyślona. Postanowiłem, że się dosiądę, ale ona nawet mnie nie zauważyła. Musiałem jakoś zwrócić na siebie jej uwagę, więc pociągnąłem za słuchawkę. Wybita z zamyślenia spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnąłem.

— Nie chciałem cię przestraszyć.

— Nie przestraszyłeś. Zamyśliłam się i nie zauważyłam, kiedy się dosiadłeś.

— Wszystko w porządku? O czym tak rozmyślasz? Chyba nie o awarii auta? — zapytałem ze śmiechem.

— Nie. Skąd wiesz, że mam problem z samochodem?

— Słyszałem, jak Richard rozmawiał z twoimi kolegami. To o czym myślisz? Co cię tak smuci?

— A tak po prostu — wzruszyła ramionami. — Miałam ciężki dzień i jeszcze pokłóciłam się Rafałem. W sumie, czemu ja ci to mówię?

— Najwidoczniej masz potrzebę wygadania się. Richard nie chciał cię wysłuchać? Przepraszam, jeśli się wtrącam.

— Jest zajęty, ma spotkanie z trenerem.

— Mam sobie już iść? — nie chciałem się narzucać, jednak miałem nadzieję, że pozwoli mi zostać.

— Nie, możesz zostać — odpowiedziała i zamilkła. — Przepraszam, nie jestem dziś dobrą rozmówczynią.

— Możemy sobie pomilczeć, nie mam nic przeciwko temu — uśmiechnąłem się do niej. 

Miała piękne oczy. Smutne, ale piękne. Nie rozumiałem Richarda. Gdyby była moją dziewczyną i miała problem, to zrobiłbym wszystko, żeby z nią pogadać. Nawet, jakbym miał skłamać trenerowi, a on siedział sobie w pokoju i miał wszystko gdzieś. — Sytuacja między tobą a Rafałem jest aż tak napięta? — zapytałem z nadzieją, że się przede mną otworzy.

— No trochę tak. Kłóciliśmy się już, ale takiego wkurzonego jeszcze go nie widziałam. W ogóle nie odzywa się do mnie i nie wiem co robić.

— A o co poszło? Jeśli można wiedzieć.

— Nie mogę powiedzieć wszystkiego, ale zataiłam coś przed nim i pozostałymi, co niestety wyszło na jaw. No i stało się.

— Przejdzie mu, zobaczysz. Jak ochłonie i nabierze dystansu. Wiecznie nie będzie się na ciebie dąsał — próbowałem ją pocieszyć. Wtedy zauważyłem, jak się otrząsa. — Zimno ci? — zapytałem z troską. — Może wejdziemy do środka i tam dokończymy rozmowę?

— Chyba tak będzie lepiej.

— Ale najpierw nim wrócimy, podaj mi swój telefon.

— Po co ci? — zapytała zdziwiona.

— Przekonasz się — odpowiedziałem i puściłem oczko. 

Wyciągnęła komórkę z kieszeni i podała mi ją. Wpisałem do niej swój numer telefonu, a sobie wysłałem SMSa, żeby mieć jej numer. 

— Zawsze, jak będziesz chciała się wygadać, to możesz zadzwonić. Oczywiście mam nadzieję, że jak ja będę miał taką potrzebę, to mogę liczyć na ciebie — powiedziałem, oddając jej telefon.

— Pewnie, nie ma sprawy.

Było 1:0 dla mnie. Uśmiechnąłem się do siebie. Pierwszy krok został wykonany. Richardzie Freitagu, lepiej teraz uważaj — pomyślałem sobie, idąc do hotelu ramię w ramię z Gosią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro