Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. ZASKAKUJĄCA DECYZJA

Pierwszy weekend ze skoczkami minął szybko. Pracy było co niemiara. Jeszcze po powrocie z Wisły, kończyliśmy sklejanie  kolejnych wywiadów, żeby je wysłać FIS-owi. Tak intensywnego weekendu dawno nie miałam. Dobrze, że chociaż w tygodniu można było chwilę odsapnąć przed kolejną podróżą. Przynajmniej tak myślałam, dopóki nie zadzwonił do mnie Rafał.

— Cześć, Rafałku. Co słychać? — zapytałam, kiedy odebrałam połączenie.

— Dzwonił do mnie naczelny. Jutro wszyscy mamy stawić się w redakcji — zakomunikował.

— Serio? Mówił, chociaż po co? I dlaczego nie zadzwonił do mnie?

— Nie mam pojęcia, dlaczego nie zadzwonił do ciebie. Chodzi o wywiady, ale więcej nie chciał zdradzić. Powiedział, że wszystkiego dowiemy się na miejscu.

— Świetnie, czyli noc z głowy, bo będziemy zastanawiali się, o co konkretnie chodzi. Coś czuję, że nie trafiliśmy w ich gusta, a może zawodnicy poskarżyli się, że za bardzo ich maglujemy? Chociaż dotychczasowi rozmówcy byli pozytywnie nastawieni.

— No chyba nie sądzisz, że nas od tego odsuną?

— A, bo ja wiem? Może wolą taką formę wywiadów, jaką prezentuje grupa Kamili? Nie sądzę, że nas wyrzucą, ale kto wie, czy nie będziemy musieli zmienić formy.

— Nie no, to ja wtedy rezygnuję, bo nie uniosę tego.

— Spoko, nie będziesz jedynym, który zrezygnuje, bo ja też nie mam zamiaru zaniżać poziomu, tym bardziej po tych wszystkich nagrodach, jakie dostaliśmy.

— No też tak myślę. Cóż zobaczymy jutro, co będzie. A tak na marginesie, co robisz wieczorem?

— Nie mam żadnych planów.

— To może kino na odstresowanie się? Co ty na to? – zachęcał.

— W sumie czemu nie, ale ja wybieram film!

— O matko! To skończy się na jakimś romansidle — zaśmiał się.

— A właśnie, że nie. Podobno grają fajny horror.

— To będę po ciebie około dziewiętnastej. Do zobaczenia.

— Papatki.

Świetnie! Tyle pracy na marne. Nie miałam zamiaru brać udziału w pudelkowych wywiadach. Obawiałam się, że nasza przygoda z tym sportem miała skończyć się szybciej, niż się zaczęła. Miałam nadzieję, że chociaż przywrócą nas do poprzednich zadań, bo widziałam artykuły Artura i nie porywały za bardzo. W końcu trzeba było ogarnąć jakieś ciuchy na wieczorne wyjście do kina, bo jeszcze nawet nie wypakowałam walizki.

                                                                                    ***

— Hej złotko! Gdzie jesteś? — usłyszałam krzyk Rafała.

— Już idę! Co tak wchodzisz, jak do siebie? — zażartowałam.

— Jak zawsze otwarte było. Widzę, że już gotowa jesteś, to możemy jechać. Tylko nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz — powiedział uszczypliwie.

— Dobrze, że mi przypomniałeś, bez ciebie bym zginęła.

— Wiem, złotko — odpowiedział, uśmiechając się.

Na Rafała zawsze mogłam liczyć. Znaliśmy się najdłużej z całej naszej paczki. Był przy mnie w najtrudniejszych momentach. Gdyby nie on, już chyba dawno odpuściłabym sobie życie. Niektórzy, widząc nas myślą, że jesteśmy parą. Fakt, czasem tak się zachowywaliśmy, więc to mogło mylić obcych, ale to tylko przyjaźń. Znaliśmy nasze największe sekrety i słabości. Wiedzieliśmy, że jak coś się dzieje, to możemy do siebie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy.

— Jak wrażenia po weekendzie? — wyrwał mnie z zamyślenia.

— Nawet pozytywne, myślałam, że będzie gorzej. Ubolewam tylko nad stratą swojej mp3. Chyba zgubiłam ją gdzieś na skoczni.

— Mp3? Skarbie, teraz muzyki słucha się z telefonu — zaśmiał się.

— Oj tam, wiesz, że ja jestem oldschool. Takie fajne utwory miałam na niej. Normalnie smuteczek.

— A Freitag? Odzywał się do ciebie? Jesteście parą? — zapytał z zaskoczenia. Zauważyłam też, że mocniej zacisnął ręce na kierownicy.

— No gdzie parą, ledwie kilka razy ze sobą pogadaliśmy, teraz też nie mamy jakiejś gorącej linii.

W sumie to nie mieliśmy gorącej linii przeze mnie, bo Richard co chwilę do mnie wypisywał, ale ja go trochę zbywałam. Musiałam sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie.

— Chcesz z nim być? — Nie dawał za wygraną.

— Prawdziwy dziennikarz z ciebie. Myślałam, że wybieramy się do kina, a tu przesłuchanie mi się trafiło — zaśmiałam się.

Chociaż nie było mi  do śmiechu. Nie wiedziałam za bardzo, dokąd te pytania zmierzają i zaczęłam zastanawiać się, czy  kino sam na sam było dobrym pomysłem. Trzeba było wybrać się całą paczką.

                                                                                          ***

Na seansie cały czas patrzyłam w ekran. Przynajmniej starałam się. Od czasu do czasu, kątem oka zerkałam na Rafała i widziałam, że jest nieobecny myślami. W ogóle nie był skupiony na filmie i nawet w najstraszniejszych momentach nie drgnął. Coś go trapiło, a ja bałam się zapytać co, bo kiedy zaczęłam składać w całość zachowanie i te jego pytania o Niemca, to... Nie no, przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi — pomyślałam.

— Jak się podobał film? — zapytałam pierwsza po wyjściu z sali.

— Całkiem niezły był — powiedział lakonicznie. — Idziemy gdzieś jeszcze, czy do domku?

— Chyba domek. Trzeba wyspać się na jutro, żeby podczas rozmowy mieć świeży umysł — odpowiedziałam z uśmiechem.

— W sumie racja — przyznał zgaszony.

Droga powrotna przebiegła w całkowitej ciszy. W tle cicho grało radio, a w nim utwór Czułe miejsce Barnovskiego. No cóż, refren pasował do sytuacji jak ulał. W końcu dojechaliśmy pod mój dom, miałam wrażenie, że ta droga dłużyła się i dłużyła.

— Może chcesz wejść na kawę, herbatę, coś zimnego. Alkoholu nie proponuję, bo prowadzisz — uśmiechnęłam się nieśmiało.

Powiedziałam to chyba tylko dlatego, żeby przerwać tę ciszę i dające się wyczuwać napięcie.

— W sumie czegoś bym się napił, trochę suszy po tym popcornie.

— To, co zaserwować? Kawkę, żebyś miał noc z głowy? — próbowałam rozluźnić atmosferę.

— A może jednak coś z procentami? Nie przenocujesz mnie jak za starych dobrych czasów? Pogadamy, powspominamy. Co ty na to?

— Hmm... Niech będzie — odpowiedziałam. — Topografię domu znasz. Ja zaraz wracam — odpowiedziałam z uśmiechem, wchodząc na górę po schodach, chociaż tak naprawdę nie było mi do śmiechu.

Zobaczymy, dokąd zaprowadzi nas ta rozmowa.

                                                                                    ***

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi od sypialni.

— Gośka! Wstawaj śpiochu, bo się spóźnimy do redakcji — powiedział Rafał.

— Matko Boska! Już ta godzina!? — krzyknęłam, kiedy spojrzałam na zegarek. — Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej!

— Budziłem, ale powiedziałaś No daj mi jeszcze 5 minut, błagam — odpowiedział teatralnym głosem, naśladując mnie.

— Kiedy to było?.

— Godzinę temu — śmiał się do łez, patrząc jak miotam się po pokoju. — Nie martw się, zrobiłem ci śniadanie i kawę na wynos.

                                                                                   ***

— Mmm... Jaka pycha ta kanapka — powiedziałam z pełną buzią, popijając kawą, kiedy byliśmy już w aucie.

— No jest z czymś ekstra, specjalnie dla ciebie — odpowiedział tajemniczo.

— Co to znaczy?

— Wyobraź sobie, że znalazłem w szufladzie trochę magicznego zioła i postanowiłem przyprawić nim twoje jedzonko — mówił, śmiejąc się cały czas.

— Że coooo? Zwariowałeś? Chcesz mnie skompromitować w redakcji? — mówiłam histerycznie, na co on wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. — Co cię tak bawi?

— Żartowałem, złotko, ale przynajmniej dowiedziałem się, że faktycznie można u ciebie takie coś znaleźć — odpowiedział.

— Hmm... to są jakieś pomówienia — powiedziałam, pokazując mu język.

Jego śmiech... No właśnie, po naszej nocnej rozmowie wszystko wróciło do normy. Wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii i znów było tak, jak przedtem. Przynajmniej na razie i miałam nadzieję, że tak już zostanie. Nie chciałam stracić najlepszego przyjaciela.

                                                                                 ***

Kiedy dotarliśmy do redakcji, pozostali już czekali. Po chwili wyszedł naczelny i zaprosił nas do środka. Mój stres z każdą minutą narastał, kiedy niespodziewanie nasz szef powiedział:

— Decyzją FIS-u i moją zostaliście jedyną grupą, która będzie przeprowadzała wywiady. Tamci się nie sprawdzili. Podjęliśmy taką decyzję po obejrzeniu pierwszych materiałów. Oznacza to, że będziecie mieli podwójną robotę, przez co zmieni się trochę wasz system pracy. Oczywiście, musicie też powtórzyć wywiady ze skoczkami, które były przeprowadzone przez grupę Kamili. — Wszyscy słuchaliśmy tego z niedowierzaniem. — Teraz najważniejsze pytanie, czy zgadzacie się na to?

Spojrzeliśmy na siebie i każdy z nas wiedział, że odpowiedź może być tylko jedna.

— Wchodzimy w to — odpowiedziałam podekscytowana. — Tylko co oznacza, że zmieni się nasz system pracy?

— Już mówię o szczegółach.

                                                                                            ***

Kiedy wyszliśmy z redakcji, puściły nam emocje, cieszyliśmy się jak dzieci. Myśleliśmy, że nasza praca pójdzie na marne, a tu taka niespodzianka.

— To u kogo impreza? — zapytał Piotrek.

— U mnie! — wykrzyknęłam z radością.

— Jestem za. Gośka, mam nadzieję, że dasz nam trochę spróbować ziółek — powiedział Rafał, puszczając mi oczko.

— Jakich ziółek? — zainteresował się Karol.

— Zobaczysz, tylko trzeba dobrze poszukać w szufladach, bo podobno w którejś są — odpowiedział z uśmiechem Rafał.

— Wariat — powiedziałam i popukałam się palcem w czoło.

No cóż, wieczorne świętowanie, jak zawsze było można zaliczyć do udanych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro