Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. PARTY TIME

Uff, na dzisiaj był koniec pracy. Teraz czekało na nas trochę zabawy. Musiałam zacząć się szykować. Jakoś nie byłam przekonana do tej imprezy, ale w sumie, co mi szkodziło pójść?  Zrobiłam się na bóstwo, żeby utrzeć nosa Kamili i pokazać, że też potrafię rewelacyjnie wyglądać, a poza tym szłam tam z niezłymi przystojniakami, i nie chciałam wyglądać, jak ich uboga krewna. Uważałam, że obcisła mała czarna będzie odpowiednia. Do tego szpilki. Jeszcze tylko poprawiłam fryzurę i byłam gotowa. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.

— Proszę.

— Oj przepraszam, pomyliliśmy pokój — powiedzieli moi koledzy, kiedy weszli do pokoju.

— Ale zabawne. — Przewróciłam oczami.

— No kotek, takiej cię jeszcze nie widziałem, normalnie petarda — komplementował Rafał. — Oj, chyba nie pozwolę nikomu innemu z tobą tańczyć.

— Freitag padnie z wrażenia — wtrącił Darek.

— A niech sobie pada, mało mnie to obchodzi — odpowiedziałam naburmuszona.

— Co tak ostro? — zapytali.

— Mam zamiar dobrze się bawić i nie potrzebuję do tego Freitaga. Mam nadzieję, że mnie nie olejecie i nie zostawicie samej?

— Ja na pewno nie. — Puścił mi oczko Rafał.

— No to się zbieramy! Pani przodem — powiedział Piotrek, pokazując mi dłonią drzwi.

                                                                                 ***

Kiedy dotarliśmy na miejsce, impreza trwała już w najlepsze. Nie ma co, szybko się rozkręcili. Mieliśmy zarezerwowaną lożę, wiec na szczęście nie było problemu z miejscem do siedzenia.

— Trzeba ogarnąć jakieś alko. Gośka, co chcesz? — zapytał Rafał.

— Chcę coś ekstra, zdaję się na ciebie. Zresztą ja i tak nie znam się na tych wszystkich drinkach.

— Piotrek, Karol, a wy co chcecie?

— Na początek piwo — odpowiedzieli.

— To my zaraz wracamy.

Rozglądając się po sali, nigdzie nie dostrzegłam Kamili. Hmm... Czyżby jej nie było? Niemożliwe. Widać było, że wiele osób ma już za sobą kilka drinków. Byłam ciekawa, ile jeszcze wytrzymają. Nagle na drugim końcu sali, pod ścianą dostrzegłam obściskującą się z kimś Kamę. Nie ma co, szybka była. Ciekawe, kim jest ten nieszczęśnik, który na następnej imprezie zostanie zamieniony na kogoś innego. Kiedy sobie to myślałam, w tym samym momencie Kamila odkleiła się od swojego kochasia, a moim oczom ukazała się sylwetka Niemca. Tego Niemca, który miał nadzieję, że też pojawię się wieczorem. No nie powiem, byłam trochę w szoku, ale przynajmniej miałam już pewność, że dobrze zrobiłam, postanawiając, że nie będę sobie nim zaprzątała głowy. Kiedy zauważył, że ich widzę, natychmiast odsunął się od brunetki i zaczął iść w kierunku naszej loży. W tym momencie wstałam i ruszyłam w stronę Rafała, który wracał z moim drinkiem. Powiedziałam, żeby postawił je na stoliku i poszedł ze mną potańczyć. Kiedy Freitag to zobaczył, ustawił się pod ścianą. Przetańczyłam z kolegą kilka utworów i poszliśmy do stolika. Wypiłam parę drinków, a procenty niestety zaczęły uderzać mi do głowy. Nie miałam nic przeciwko, kiedy Rafał obejmował mnie ramieniem i szeptał sprośne teksty do ucha. Na dodatek, kilka razy musnął moją szyję swoimi ustami, a ja przygryzłam wargę, kiedy po moim ciele przeszedł dreszcz. Freitag wpatrywał się w nas, a ja chciałam, żeby poczuł zazdrość. Tylko po co? Przecież nie chciałam zaczynać z nim żadnej znajomości, to powinien mi być obojętny, a chyba jednak nie był.

Po jakimś czasie poczułam, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza, bo inaczej będzie ze mną jeszcze gorzej. Rafał chciał iść ze mną, ale ja się uparłam, że pójdę sama. Nie chciałam towarzystwa, bo musiałam pozbierać myśli.

Noc była chłodna, ale w sumie jak miało mi być ciepło, skoro nie zabrałam z szatni okrycia? Wzięłam głęboki wdech. O tak, tego mi było trzeba. Jednak muszę już wracać, bo chyba zamarznę. Kiedy miałam się odwrócić, poczułam, jak na moje ramiona, ktoś kładzie ciepłe ubranie. Sądziłam, że Rafał wyszedł za mną, ale to nie był on. Odwróciłam się, a przede mną stał Richard. W tym momencie moje głupie serce oszalało. Kompletnie mnie nie słuchało, kiedy mówiłam mu, że to nie jest facet dla mnie.

— Zimno jest, jeszcze się rozchorujesz — powiedział. — Dlaczego oni pozwolili ci wyjść bez żadnego okrycia?

— Bo jestem dorosła i sama o sobie decyduję? — zapytałam ze złością. — Tak poza tym, to jest mi ciepło.

— Jasne, właśnie widzę — odpowiedział ironicznie. — Cała się trzęsiesz.

— Lepiej idź do swojej Kamilki, bo jeszcze ci ją ktoś odbije. — Nie wiedziałam, w jakim celu to powiedziałam.

— Po pierwsze, ona nie jest moja...

— Serio? To ciekawe jak się zachowujesz, kiedy...

— Dasz mi skończyć?

— Proszę.

— Po pierwsze nie jest moja, a po drugie to ona się na mnie rzuciła. Ale, jak zapewne zauważyłaś, szybko ją od siebie odsunąłem. Wtedy zobaczyłem ciebie i chciałem podejść, wytłumaczyć sytuację, ale ty porwałaś tego mięśniaka na parkiet. Więc nie wmawiaj mi czegoś, co nie jest prawdą — powiedział ze złością. — A tak poza tym, to chyba nie powinnaś tyle pić.

No tego było już za dużo. Kim on był, że miał czelność mi mówić, co mogę robić, a co nie?

— Jak już wcześniej powiedziałam, jestem...

— Tak wiem, jesteś dorosła —  przerwał mi. — Ale zachowujesz się jak zazdrosna nastolatka.

No może było w tym trochę prawdy, ale tylko troszeczkę, tak tyci, tyci.

— Ale wiesz co, podoba mi się to — powiedział, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie. — Miło mi, że ktoś jest o mnie zazdrosny — dodał, a ja prychnęłam, próbując się odsunąć.

Czułam, jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi. Co się ze mną działo?  Poczułam się, jak nastolatka. Czy to przez ten alkohol? Zapewne tak, znowu za dużo wypiłam.

— Masz takie hipnotyzujące spojrzenie i piękne usta, a twoje perfumy kuszą, żeby podejść bliżej — mówił dalej, a ja czułam, jak przechodzi mnie dreszcz. — Co tak zamilkłaś? Zawsze taka wygadana jesteś — powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. Zapewne miał pełną świadomość, że swoim zachowaniem właśnie całkowicie mnie sparaliżował.

— No cóż, widocznie nie zawsze jestem wygadana. — Ocknęłam się i lekko przesunęłam do tyłu.

Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam, że na zewnątrz stoi wiele osób. Na szczęście nikt nie zwracał na nas uwagi. No prawie nikt. Ze schodów obserwowali nas jego koledzy z kadry, którzy coś do siebie szeptali.

— Może przejdziemy się trochę? 

— Zmarzniesz bez kurtki, przecież oddałeś mi swoją.

— Ale przecież ja mam na sobie kurtkę, aż tak cię zahipnotyzowałem, że tego nie zauważyłaś? — zapytał z szelmowskim uśmiechem.

— Zawsze na imprezę zabierasz ze sobą dwie? Taka kurtka rezerwowa dla przypadkowych kobiet? — zapytałam ironicznie.

— Nie, głuptasku, Markus oddał mi swoją — roześmiał się.

— Ach tak. — Zrobiło mi się głupio. W tym momencie zadzwonił mój telefon. — Muszę odebrać — dodałam.

— Jasne — odezwał się, a w jego głosie słychać było niezadowolenie.

Dzwonił Rafał. Pytał, gdzie jestem, bo oni zaraz się zbierają. O kurczę, już ta godzina? — pomyślałam sobie. Kompletnie straciłam rachubę czasu. Powiedziałam tylko, że zaraz przyjdę i się rozłączyłam.

— Muszę już iść. Moja ekipa powoli zbiera się do wyjścia — zakomunikowałam.

— Nie możesz zostać? Razem potem wrócimy do hotelu, twoi znajomi nie muszą się o to martwić.

— Jednak wrócę z nimi, jestem już trochę zmęczona. Dzięki za okrycie — powiedziałam, podając mu kurtkę.

— Miej ją jeszcze na sobie, do wejścia jest mały kawałek, to zdążysz zmarznąć. Wracajmy, ale spaceru i tak ci nie odpuszczę — odpowiedział, puszczając w moim kierunku oczko.

Wchodząc do środka, przechodziliśmy obok jego reprezentacyjnych kolegów, którzy szczerzyli zęby. Richard, jeszcze szybko rzucił kurtkę zmarzniętemu Eisenbichlerowi i weszliśmy do środka. Już chciałam odejść do swoich, kiedy wąsacz złapał mnie za rękę i podał swój telefon.

— Wpisz mi swój numer — zaskoczył mnie.

— Hmm... Niech ci będzie - odpowiedziałam po chwili.

Szybko wklepałam cyferki i zapisałam. Wyszłam z książki telefonicznej, oddałam telefon, pożegnałam się i odeszłam. Kiedy odwróciłam się, widziałam, jak Richard przeszukuje kontakty, żeby odnaleźć mój numer. Nawet zabawnie to wyglądało. W końcu wróciłam do swoich kumpli.

W tym samym momencie dostałam SMS-a "Bardzo zabawne, Pani Dorosła". No cóż, Richard odszukał mój numer.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro