XIX
Adelina nie powinna czuć się nieswojo z powodu stanowczego i despotycznego charakteru władcy, ponieważ nie był to pierwszy taki król, z którym miała do czynienia. Jednak świadomość tego, iż jest to ojciec przyszłej małżonki jej ukochanego powodował w niej poczucie strachu. Patrząc na niego, wiedziała, że przybyli do Mrocznej Puszczy z jednego konkretnego powodu. Bała się, iż król Thranduil zwierzy się z tego, że Adelina zapałała do księcia uczuciem, które z resztą jest odwzajemnione i przez to, przybędzie jej jeszcze więcej problemów ze strony króla Celtharina.
Adelina i Tauriel podprowadziły konie dla władcy i księżniczki i przytrzymały je, aby podczas wsiadania stały w bezruchu. Chwilę później rudowłosa elfka stała obok króla, zaś blondynka pilnowała konia, którego posiadała jego córka. Ruszyły jako pierwsze, idąc cały czas przy wierzchowcach. Za nimi jechało dwóch królewskich strażników, na których uparł się Celtharin. Być może obawiał się, że dwie elfki nie poradzą sobie i nie obejdzie się bez komplikacji. Wojowniczki nie protestowały, jednak chciały, aby ktoś z armii królewskiej doprowadził ich później do granicy, gdyż tylko on i jego córka mieli zostać w Królestwie. Władca przystał na ich propozycję i nie odezwał się już, aż do pierwszego postoju.
Elfki nie miały możliwości rozmowy, gdyż szły po lewej stronie pilnowanych koni. Podróż powrotna miała im zająć o wiele dłużej, ponieważ nie mogły sobie pozwolić na szybsze tępo, niż umiarkowany marsz. Po trzeciej godzinie drogi władca zażądał zorganizowanie przynajmniej półgodzinnego postoju, argumentując to samopoczuciem swej córki. Strażnicy więc przejęli konie od Adeliny i Tauriel, one zaś przeszły po okolicy, jeszcze raz sprawdzając, czy nic w tym miejscu nie zagraża królewskim gościom.
- U mnie czysto - odparła blondynka, gdy wracając na miejsce postoju spotkała się z przyjaciółką.
- U mnie to samo - odpowiedziała i przekazała jeszcze Adelinie, iż pójdzie zapytać króla Celtharina, czy czegoś mu nie potrzeba.
Z blondynką wypadało zrobić to samo. Adelina zauważyła zmartwienie wymalowane na twarzy księżniczki. Podeszła do niej, posyłając jej uśmiech, gdy tylko ta podniosła na nią wzrok, wcześniej wlepiony w przestrzeń daleko przed nią.
- Wszystko w porządku, Pani? - zapytała, klękając przed siedzącą na kamieniu elfką.
- J-ja? Tak, tak. Wszystko dobrze - odpowiedziała niepewnie, lecz zakończyła wypowiedź uśmiechem. Adelina nie chciała zagłębiać się w ten temat, nie chciała sprawiać wrażenia nachalnej. Księżniczka gniotła w dłoni materiał swojej sukni, nerwowo przebierając palcami.
- Gdyby coś się działo, proszę mówić. Jestem tu, aby Ci pomagać, czegokolwiek być nie potrzebowała, Pani - odparła Adelina i posyłając jej jeszcze jeden uśmiech wstała. Z trudem wymawiała te słowa, gdyż nie mogła odpędzić od siebie myśli, że to jest właśnie osoba, która poślubi Legolasa.
- Właściwie - zaczęła, na co wojowniczka w pół kroku przystała i zwróciła się do blondynki. - Mam pytanie.
- Słucham.
- Znasz księcia Legolasa? - zapytała, a Adelina potwierdziła tylko skinieniem głowy, gdyż nie była ona w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Gdzieś głęboko w podświadomości zdawała sobie sprawę, że pytanie o następne tronu Leśnego Królestwa w końcu padnie, lecz nie sądziła, iż tak szybko ono nadejdzie. Chcąc, nie chcąc musiała się z nim zmierzyć. - Jaki on jest?
- Cóż... Przeniosłam się do Mrocznej Puszczy stosunkowo niedawno i nie miałam zbytnio okazji, aby porozmawiać z księciem, lecz... - Elfka wzięła głęboki oddech. - Nie masz się o co martwić, Pani. Książę Legolas jest bardzo oddany i dobry. Walczy za tych, których kocha do ostatniej kropli krwi. Na pewno... Na pewno będzie cudownym mężem - dodała na jednym wdechu.
Na twarzy księżniczki zagościł mały uśmiech, jednak nie był on szczery, lecz wciąż przepełniony smutkiem i zmartwieniem.
- Pozostaje pytanie, czy będę dla niego tą, którą pokocha.
Błękitne niebo, gdzieniegdzie przebijające się zza ciemnych chmur zmieniło barwę. Nie przypominało tego sprzed kilku godzin, było bardziej szare. Można by powiedzieć, iż ściągnęło na siebie kolory burzowych obłoków. Nic jednak nie zwiastowało postoju w najbliższym czasie. Dobrym tempem elfy powinny dotrzeć do bezpiecznych progów Leśnego Królestwa za dwie godziny.
***
Legolas wraz z ojcem już kilkanaście minut przed przyjazdem gości honorowych wyszli przed bramę wejściową królestwa. Król Thranduil jak i jego syn nie byli w tym momencie cierpliwi, jednak z dwóch zupełnie różnych powodów. Władca jak najszybciej chciał zakończyć to co próbował zwalczyć od momentu pierwszego spotkania elfki i księcia. Przestępował z nogi na nogę, w późniejszym czasie chodził w tę i z powrotem przed wielkim wejściem oczekując króla Celtharina oraz jego córki, mającej zaszczyt poślubić Legolasa. Ten natomiast mieszał w sobie ogromne ilości rozpaczy oraz złości, skierowanej do ojca. Fale niezrozumienia zalewały go coraz bardziej, a serce biło coraz szybciej z każdą następną upływającą pośpiesznie sekundą. Wydawało mu się, iż z chwilą przestąpienia progu Leśnego Królestwa przez jego przyszłą małżonkę oraz władcy jego los zostanie nieodwracalnie przypieczętowany, choć wie, że nie spocznie, nawet gdy zgaśnie już ostatni promyczek nadziei. Wiedział, że podjęta przez niego gra o szczęście pociągnie za sobą koszty, których nie da się przeliczyć na żadne klejnoty, czy skarby. Przeżywał momenty wewnętrznej plątaniny, rozjaśnionej przebłyskami szczęścia, wynikającymi z widoku pięknej blondwłosej wojowniczki, lecz są to jednak chwile udręki.
Nadszedł moment, kiedy dwójka wysoko postawionych elfów dojrzała wśród drzew tych, których się spodziewali. Blondynka unikała niebieskich oczu następcy tronu. Spojrzenie, które niegdyś uwielbiała, stało się dla niej powodem do smutku. Obawiała się następnych dni, nie wiedząc zupełnie czy poradzi sobie z presją króla Thranduila oraz widokiem Legolasa na ślubnym kobiercu.
- Co się dzieje, Legolasie? - odezwał się władca z niemałym uśmiechem na twarzy, czując nadciągający triumf. - Nie cieszysz się, że za moment poznasz swą przyszłą małżonkę?
Pragnienie udowodnienia synowi, iż w walce z nim nie ma szans zupełnie przysłoniło mu to, co powinno być dla niego najważniejsze - dobro syna oraz odpowiedzialność, którą powinien władać każdy król. Rozsądek przysłonięty dumą i przeświadczeniem władzy mieszał mu w głowie i brnął bezmyślnie do obranego przez siebie celu.
- Cieszę się, że za moment zobaczę elfkę, na którą czekam - odpowiedział Legolas pewnie, przenosząc spojrzenie z ojca właśnie na nią, prowadzącą konia z księżniczką na grzbiecie.
- Nie na tym powinieneś się teraz skupić, mój drogi. Chcę Ci przypomnieć, że niedługo się żenisz, skończ proszę swoje niedojrzałe zachcianki i bunty. Nic tym nie wskórasz.
- Ojcze, wiedz, że to Ty nic nie wskórasz zmuszając mnie do tego małżeństwa. Wiem, że masz tego świadomość i wiem, że Cię to denerwuje. Nie dasz rady Nas poróżnić.
- Jak śmiesz tak się do mnie odzywać, synu!? - Thranduil podniósł ton, jednocześnie pilnując, aby przybywający goście nie usłyszeli tego, co mówi.
- Sam uczyłeś mnie, aby walczyć o swoje. Nie zniszczysz tego, co łączy mnie i Adelinę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro