Rozdział 1.3
Zielony golf przemierzał bezkresną szosę, a Willow ponownie rozkoszowała się samoistną jazdą. Czuła się wspaniale, przyglądając się rosnącym dookoła niesamowitym drzewom, które wydawały się sięgać nieba.
Samochód zahamował nagle, wciskając dziewczynę w fotel. Przed maską, na środku pustej drogi stała kobieta z kolorową torbą przewieszoną przez ramię. Kiedy zauważyła, że auto się zatrzymało, natychmiast podbiegła do drzwi.
- Może mnie pani podwieźć? - zapytała, a Willow mechanicznie skinęła głową.
- Wspaniale. - sapnęła, usadawiając się obok. - Mój syn ma dzisiaj siódme urodziny, nie mogę się spóźnić.
- Proszę złożyć życzenia. - szepnęła dziewczyna.
- Ależ oczywiście! Dziękuję.
- Gdzie jedziemy? - zapytała Willow, patrząc na kobietę przeglądającą coś w swoim telefonie.
- Och! Queen Street 13 poproszę. - kobieta uśmiechnęła się wdzięcznie a potem na powrót zajęła swoją komórką.
Samochód ruszył, wjeżdżając w całkowitą ciemność.
Dziewczyna obudziła się z kołdrą leżącą na podłodze obok łóżka. Była sobota, a już w poniedziałek zaczynały się wakacje, mimo to Willow nie była przesadnie szczęśliwa. Kolejny raz czuła się tak, jakby życie jej nienawidziło. Nie dało jej poznać ojca, zabrało matkę, a teraz doprowadzało do szału pokazując jej co noc ten sen. A niektórzy narzekają, że nie mają najnowszego modelu telefonu czy spodni z najnowszej kolekcji.
- Willy! Śniadanie!
Mimo złego samopoczucia się uśmiechnęła. Tessa i Weston już od dziesięciu lat zastępowali jej rodziców, a Willow mogła śmiało powiedzieć, że są najlepszym, co ją w życiu spotkało. Zabrali ją z tego szarego miejsca, jakim był dom dziecka i dali wszystko, o czym zawsze marzyła, a czego nigdy nie miała. Rodzinę, która była z nią w każdej chwili. Taką, na której mogła polegać.
Katherine, jej matka, była bardzo zapracowaną kobietą. Kiedy Willow teraz o tym myślała, dochodziła do wniosku, że to może dlatego zawsze wyglądała na smutną, nawet kiedy się śmiała. Przez ciągłe delegacje miała dla córki bardzo mało czasu, chociaż naprawdę starała się spędzać z nią każdą wolną chwilę. Niestety, ze względu na to, że było ich bardzo mało, Willow była wychowywana przez dwie opiekunki, ale dobrze wspominała tylko jedną z nich. Nie pamiętała za wiele, ale jej głos zawsze ją uspokajał. Wołała na nią Ellie, celowo przekręcając jej imię, żeby tylko móc popatrzeć na prawdziwy uśmiech, którego nigdy nie doświadczała u własnej matki.
Ellie była z nią też tego dnia, w jej siódme urodziny. Willow pamiętała, że bawiły się we wróżki, aż nagle zadzwonił telefon. Jej matka miała wypadek samochodowy, zmarła na miejscu. To był ostatni raz, kiedy widziała Ellie, ostatni, kiedy widziała swój stary dom na Queen Street. A przecież nadal mieszkała w tym samym mieście.
Willow chwyciła swój telefon, szukając numeru Aryi. Nie mogła tak tego zostawić, nie mogła dłużej unikać przeszłości, która teraz nawiedzała ją nawet w snach.
ZuMa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro