Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

*Pięć lat później*

Moje życie wróciło do normy. Staram się cieszyć każdym dniem i Charliem, tak właśnie nazwałam naszego syna. Obserwując go jak rośnie i zmienia się z dnia na dzień zauważam coraz więcej podobieństw do jego ojca. Ten sam zniewalający uśmiech, twarz z zabójczo niebieskimi oczami, a nawet zainteresowanie szybkimi autami. Chodzi już do przedszkola, gdzie uwielbia spędzać czas. Ja natomiast zdecydowałam się przejąć firmę Arona i zamieszkać w jego domu. Jestem szefową, ale nie szczędzę czasu dla rodziny. Co tydzień jemy obiad u moich rodziców, na których pojawia się mój brat z narzeczoną oraz Alex z Annabell, a wieczorami oglądam bajki z Charliem, które zazwyczaj kończą się opowieściami o Aronie, którym mój mały skarb jest tak bardzo zachwycony. Czasem sam przedstawia wymyślone historię na jego temat, a wtedy na jego twarzy gości niesamowita fascynacja i szeroki uśmiech jakby opowiadał o największym bohaterze.

- Skarbie spóźnimy się!

- Już idę. - Chłopczyk zszedł na dół.

- Szybko, szybko do samochodu.

Wyszliśmy z domu z opóźnieniem. Odstawiłam Charliego do przedszkola i pojechałam do firmy. Dzisiaj miało się odbyć spotkanie, w czasie którego mieliśmy podpisać umowę z ważnym klientem.

Poprawiłam dopasowana do ciała spódniczkę i przeczesałam rozpuszczone włosy szybkim krokiem zbliżając się do drzwi, które otworzyły się zmuszając mnie do cofnięcia się, w czasie którego straciłam równowagę.

- Nic pani nie jest?

Podniosłam wzrok na osobę dzięki, której nie zderzyłam się z chodnikiem. Musiałam zmrużyć oczy przez świecące słońce. Stając już na nogach o własnych siłach mogłam przyjrzeć się wysokiemu, dobrze zbudowanemu mężczyźnie około dwudziestu pięciu lat. Miał dłuższe czarne włosy i miły uśmiech, jednak najbardziej zaciekawiło mnie oczy, które przez moment miały ten sam blask, jak te, w których kilka lat temu bezgranicznie się zakochałam.

- Już pani jest. Właśnie mieliśmy dzwonić. - Spojrzałam na Erica, który był jednym z pracowników mojej firmy i sprawcą mojego niedoszłego upadku. - Oo. - zaskoczony zatrzymał wzrok na moim wybawcy. - Skoro i pan już się pojawił możemy zaczynać.

Przystojny szatyn, który okazał się klientem, z którym miałam dzisiaj podpisać umowę otworzył mi drzwi i przepuścił przodem.

- Jestem Brandon - powiedział, gdy minęłam go w drzwiach.

- Rose. - Uśmiechnęłam się podając mu dłoń.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro