Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34

- Nie rozumiem.

- Ja jestem w tej ciąży. Przepraszam. - Zacisnęłam dłonie wokół jego.

Milczał przez dłuższą chwilę. Czekałam na jego odpowiedź jak na wyrok. Bałam się, że to wszystko zmieni.

- Nigdy cię nie zostawię. Wychowamy to dziecko razem. - Spojrzałam w jego ciemne oczy. Pomimo bólu, który na pewno odczuwał widziałam tam radość. Uniósł moje dłonie i złożył na nich delikatny pocałunek. Podniosłam się z krzesełka łącząc nasze usta. Pomijając cały ten szpital byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Zagłębiam się w tej chwili, gdy usłyszałam piszczenie. Kątem oka zauważyłam, że monitor wskazujący jego funkcje życiowe przestał pokazywać rytm jego serca. Odsunęłam się od niego z przerażeniem na twarzy.

- Aron. Aron. Obudź się. - Zaczęłam szarpać za jego ramiona. - Otwórz oczy. Proszę cię otwórz oczy. Nie rób mi tego. Nie teraz. Nie zostawiaj nas. - Moja twarz zalała się łzami, a głos zaczął się łamać. - Ja cię kocham. Słyszysz? Kocham cię. Nie zostawiaj mnie.

Trzymałam jego dłoń swoimi trzęsącymi się palcami.

- Pomocy! Zawołajcie lekarza! - Wybiegłam na korytarz zwracając na siebie uwagę brata i mamy.

Pielęgniarka wyminęła mnie wbiegając do sali. Chwilę później dołączył do niej lekarz i kilka innych kobiet. Stałam pod ściana obserwując całe zamieszanie. Nie mogłam z siebie nic wydusić ani zrobić. Byłam jak sparaliżowana. Stałam tam, a jednocześnie znajdowałam się gdzieś indziej. Wysoka brunetka w białym ubraniu zaczęła coś do mni mówić. Nie mogłam zrozumieć jej słów, które słyszałam jakby przez szybę. Chwilę później poczułam ręce na ramiona i znalazłam się na korytarzu. Nick otoczył mnie ramionami i mocno przytulił.

- Będzie dobrze. Będzie dobrze. Zobaczysz.

Kołysał mną w przód i w tył powtarzając w kółko te słowa.

Po godzinie lekarz wyszedł z sali. Jego twarz jak zwykle była poważna przez co nie mogłam odczytać jakie ma wieści. Mama wstała. Wymienili kilka słów po czym mężczyzna odszedł. Rodzicielka zwlekała z odwróceniem się w moją stronę, ale gdy w końcu to zrobiła widziałam wszystko.

- Nie, nie, nie, nie.

Poczułam jak moim ciałem wstrząsają dreszcze i kolejna fala szlochu.

- Skarbie. - Mama usiadła obok mnie.

- Chce do niego wejść. Mogę?

- Tak.

Powoli zbliżyłam się do drzwi, za którymi straciłam najważniejszą część mojego świata. Zbliżyłam się do łóżka i przesuwając dłoń Arona położyłam się obok niego. Wpatrywałam się w jego bladą twarz. Wyglądał jakby spał, tylko z tego snu miał już się nie obudzić.

Złapałam jego dłoń, której już nigdy miałam nie dotknąć. Zatrzymałam wzrok na jego zamkniętych oczach, które kochałam w nim najbardziej. Wiedziałam, że nie zobaczę już w nich tego blasku i miłości, że już nigdy nie poczuje ciepła jego ramion, w których czułam się tak bezpiecznie.

Niełatwo jest z tą myślą żyć, że nie ma już nikogo, kto podniesie cię. Teraz przenoszę się do miejsc, w których mam cię, na zawsze. Twój obraz w mojej głowie nie zgaśnie, nie wyblaknie. Zachowam cię już w sercu na zawsze. Mam w głowie szał i w oczach starych, bo nawet w moich oczach nie ma śladu nas.

Przytuliłam się do chłopaka i zamknęłam oczy wspominając momenty spędzone razem. Czas, który już nie wróci, który była tak krótki, a zarazem piękny.

- A jeśli coś ci się stanie?

- Proszę cię. Nie jestem dzieckiem i nie pierwszy raz biorę w tym udział.

- Ale ostatni. Obiecałeś.

- Wiem i dotrzymam słowa.

Łzy płynęły powoli po moich zimnych policzkach. Chciałam zostać z nim. Zasnąć i obudzić się w świecie, w którym będziemy razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro