32
*trzy tygodnie później*
- Ta kelnerka cały wieczór się na ciebie gapiła - stwierdziłam.
- Przesadzasz.
- Tak? Przecież oblała jakiegoś gościa, bo nie zauważyła, że idzie prosto na stolik zbyt zajęta wpatrywaniem się w ciebie.
- No dobra. - Zaśmiał się.
Przewróciłam się na brzuch żeby móc lepiej widzieć jego twarz.
- Ale jedzenie mieli dobre - stwierdził.
- Ta.
Odwróciłam się ponownie na plecy żeby móc obserwować gwiazdy. Od czasu naszej poważnej rozmowy Aron się zmienił. Jest kochany, opiekuńczy, ale czasami wręcz przewrażliwiony. Codziennie mnie gdzieś zabiera, co weekend jemy kolację w restauracji i obserwujemy gwiazdy. Czuję, że pod tym coś się kryje, ale nie chcę się kłócić i psuć tych pięknych chwil.
- Może pojedziemy jutro do tej nowej chińskiej knajpki w centrum? - zaproponowałam.
- Chciałbym, ale nie mogę.
- Czemu?
- Jutro razem nigdzie nie wyjdziemy.
- Powinnam coś wiedzieć?
Domyśliłam się co znaczy jego milczenie.
- Proszę cię nie jedź tam.
- Rozmawialiśmy o tym.
- Wiem, ale nadal się boje.
Zmieniłam pozycję siadając i podciągając kolana pod brodę. Chwilę później chłopak siedział obok mnie otaczając moją drobną postać ramieniem.
- Nie masz czego. Wrócę do ciebie najszybciej jak to będzie możliwe.
- A jak coś ci się stanie?
- Proszę cię. Nie jestem dzieckiem i nie pierwszy raz biorę w tym udział.
- Ale ostatni. Obiecałeś mi.
- Wiem i dotrzymam słowa.
Pocałował mnie w czoło. To wcale nie zmniejszyło moich obaw. Czułam, że sprawdza się tu powiedzenie kto mnie wie, lepiej śpi. Gdybym nie miała pojęcia o tym co robi, gdy nie jesteśmy razem zapewne nie męczyłyby mnie koszmary.
- Chcesz wracać?
Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Możemy jechać do ciebie. - podniosłam się i pomogłam mu wstać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro