29
*Pov: Rose*
Zamknęłam za sobą drzwi łazienki i osunęłam się na ziemię. Przekręcałam pudełko w rękach myśląc jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Przeczytałam opis i pełna obaw wykonałam w końcu test. Siedziałam jak na szpilkach czekając na wynik, a może raczej wyrok. Do tego słyszałam jak Aron krąży po pokoju zestresowany. Nie byłam w stanie nic odczytać przez łzy zalewające moją twarz. Wróciłam do pokoju zatrzymując się pośrodku i wyciągając rękę z testem w stronę chłopaka. Podszedł do mnie i przytulił.
- A co oznaczają dwie kreski?
Na jego pytanie wybuchnęłam płaczem.
- Już wiem - stwierdził cicho.
Przyciągnął mnie do siebie i zaczął kołysać. Starałam się opanować emocje i napływające fale mdłości, których nie mogłam powstrzymać. Wybiegłam z pokoju opróżnić żołądek.
- Skarbie wszystko gra?
Przemyłam twarz zimną wodą i wróciłam do chłopaka.
- Nie. Nic nie gra. Czuję się okropnie, prawdopodobnie jestem w ciąży, a do tego moi rodzice wracają niedługo do domu!
- Uspokój się. Porozmawiajmy na spokojnie.
- Masz rację. - Usiadłam na łóżku. - Co ja teraz zrobię? Rodzice nawet nie wiedzą, że mam chłopaka. Jak ja im to wytłumaczę?
- Porozmawiamy z twoimi rodzicami i wszystko się ułoży.
- Naprawdę?
- Tak. Damy sobie radę.
Wtuliłam się w chłopaka. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i wierzyłam, że wszystko się ułoży.
- Skarbie już jestem!
Z dołu dobiegł głos mamy.
- Powinnam jej powiedzieć. Będzie musiała iść ze mną do lekarza, więc to nieuniknione.
- Nie ma co zwlekać.
Aron podszedł do drzwi czekając na mnie. Podniosłam się i poszłam za nim.
- Skarbie kupiłam ci nowe lekarstwa, bo tamte się nie sprawdziły.
Weszliśmy do salonu czekając aż mama wyjdzie z kuchni.
- Chyba nie będą już potrzebne.
- Ale jak to? - Wyjrzała zza ściany. - Nie mówiłaś, że mamy gości.
- Mamo to Aron, mój chłopak.
- Miło mi w końcu cię poznać.
- Panią również. - Podali sobie ręce.
- To ja przygotuję herbatę.
Zniknęła w kuchni, a my usiedliśmy na kanapie. Każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność. Czekałam aż rodzicielka w końcu wróci i usiądzie z nami. Nerwowo ścisnęłam dłoń chłopaka, gdy pojawiał się z tym swoim promiennym uśmiechem.
- Mamo jestem w ciąży.
Wypaliłam bez zastanowienia nie pozwalając jej nawet usiąść. Usłyszałam tylko dźwięk tłuczonego szkła i jakiś hałas na wejściu. Spojrzałam w tamta stronę zauważając mojego brata Nicka, którego torba treningowa leżała na ziemi, a on sam stał jak wmurowany. Chwilę później rzucił się z pięściami na zdezorientowanego Arona.
- Ty gnoju! Jak mogłeś ją wykorzystać!
Starałam się przekrzyczeć brata i odciągnąć go od mojego chłopaka. Mama po chwili szoku ruszyła mi na pomoc i po kilku minutach udało nam się opanować sytuację. Na szczęście chłopacy nie odnieśli większych obrażeń. Nick poszedł się przewietrzyć wracając do nas po dziesięciu minutach. Usiadł obok mamy na oparciu fotela masakrując Arona wzrokiem.
- W takiej sytuacji trzeba najpierw odwiedzić lekarza żeby potwierdził czy rzeczywiście tak jest.
Wydawało mi się, że chciała powiedzieć dużo więcej, ale postanowiła nie pogarszać sytuacji.
- Aron ty może już wróci do siebie. Mimo wszystko miło było cię w końcu poznać.
Chłopak wykonał polecenie, a ja poszłam do swojego pokoju unikając rozmowy z mamą i bratem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro