28
-Pov: Arona-
Rose jak obiecała zastała w domu. Napisałem do niej żeby odezwała się jak wstanie przez co nie wypuszczałem telefonu z rąk. Siedziałem w jadalni przebierają jedzenie na talerzu aż odezwał się mój telefon.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Lekarstwa są do niczego, nic nie pomagają. Mam dosyć cały czas siedzę w łazience, bo mój żołądek nie przyjmuje nawet herbaty.
- Chyba powinnam odwiedzić lekarza. Nie zapowiada się żeby samo przeszło.
- Masz rację. Muszę kończyć pa.
Rozłączyła się.
...
Po śniadaniu musiałem wyskoczyć załatwić pare spraw. Kupując kawę natknąłem się na kumpli.
- Słyszałeś o jutrzejszej imprezie?
Stałem z nimi pogrążony w myślach. Słyszałem tylko urywki ich rozmów dotyczące planów na ten weekend. Większość z nich nie próżnuje w swoim życiu towarzyskim, więc problem Joe'a z niemą ciążą jego ostatniej zdobyczy jest na porządku dziennym.
- Stary słuchasz nas?
- Tak, tak.
Wrócili do swoich tematów, a mnie olśniło. Przecież my też się nie zabezpieczyliśmy. Minęły dobre dwa miesiące. Rose ma mdłości, humory, jest osłabiona, a lekarstwa na grypę nie działają.
- O cholera. Ona jest w ciąży - wymamrotałem pod nosem.
- Co? - wszyscy spojrzeli na mnie. - Pobladłeś wszystko gra?
- Muszę iść.
...
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu dziewczyny. Po drodze jednak minąłem aptekę, pod którą się zatrzymałem. Siedziałem w samochodzie niepewny co zrobić dalej, jednak po chwili wysiadłem i wszedłem do środka.
- Dzień dobry. - uśmiechnięta starsza kobieta czekała na moją odpowiedź. - Co dla pana?
- Poproszę test ciążowy - powiedziałem na jednym wydechu.
- Rozumiem.
Podała mi pudełko po czym jak najszybciej wróciłem do samochodu. Oparłem głowę na kierownicy żeby zebrać myśli. Opanowałem emocje i pojechałem do Rose.
...
Zatrzymałem się pod jej domem. Na szczęście jej rodzice byli w pracy, więc bez problemu mogliśmy porozmawiać. Zapytałem do drzwi, w których po dłuższej chwili pojawiła się dziewczyna.
- Hej.
Wyminąłem ją i ruszyłem po schodach do jej pokoju. Zdezorientowana szła za mną.
- Co się stało? - zapytała.
Nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć o moich przypuszczeniach, więc po prostu rzuciłem na jej łóżko test.
- Co to? - zabrała pudełko do ręki. - Chyba sobie żartujesz.
Usiadła na łóżku. Chodziłem po całym pomieszczeniu zdenerwowany.
- Przecież to niemożliwe - stwierdziła.
- Rose.. - uklęknąłem obok niej łapiąc jej dłonie.
- Nie. To nie może..
- Musisz zrobić test.
Dziewczyna siedziała bez słowa po czym podniosła się i zniknęła za drzwiami łazienki. Usiadłem na łóżku, później chodziłem w kółko po pokoju w końcu zatrzymując się pod drzwiami łazienki.
- Rose wszystko w porządku?
- Tak, tak. Zaraz wyjdę.
Usiadłem na krześle przy biurku kręcąc się dookoła. Zatrzymałem się słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Rose stała w miejscu z płynącym po policzkach łzami. O cholera.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro