16
*tydzień później*
- Robicie postępy. Myślę, że wygraną mamy w kieszeni, ale to nie zwalnia was z ćwiczeń. Widzimy się na następnym treningu. - Trenerka zakończyła swoją wypowiedź i pozwoliła opuścić nam salę.
Przez cały tydzień nie miałam chwili wytchnienia. Ze szkoły biegłam na trening, z treningu do domu gdzie czekała na mnie sterta książek i zadań domowych.
- Jakie plany na weekend?
Alex stał oparty o drzwi mojej szatni. Zawiązałam buty i podeszłam do szafki.
- Żadne.
Przepakowałam rzeczy do torby natrafiając na niewielką karteczkę.
Przyda ci się trochę zabawy.
Będę o 20.
Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Było chwilę po osiemnastej.
- A ty? Wychodzisz gdzieś? - zapytałam.
- Miałem w planach zaprosić Annabell do kina.
- Na pewno się ucieszy. Wpadłeś jej w oko.
Wsiedliśmy do samochodu Alexa.
- Myślisz? - zapytał zadowolony z takiego wniosku.
- Jestem pewna.
...
Przekraczając próg pokoju rzuciłam torbę na podłogę i położyłam się na łóżku. Przykryłam głowę poduszką chcąc zagłuszyć muzykę grającą w pokoju brata.
- Zabije go kiedyś.
Wyszłam na korytarz z poduszką w ręce i skierowałam się do jego 'samotni'.
- Mógłbyś to ściszyć?
- Nie słyszę cię! - krzyknął.
- Ścisz to kretynie!
Wydarłam się i przyłożyłam mu z poduszki, która trafiła w laptop rozłączając głośniki.
- Tak lepiej.
Wróciłam do siebie. Nastawiłam budzik żeby mieć czas się przygotować i zasnęłam.
...
Obudziło mnie pukanie do drzwi, które z czasem zmieniło się w łomot.
- Wyłącz ten budzik!
Chwyciłam telefon, który faktycznie od kilku minut bezustannie dzwonił. Zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnąłem z niej czarne rurki, krótszy szary top bez rękawów i czarne szpilki. Spięłam włosy w kucyka i nałożyłam lekki makijaż.
- Powiedz rodzicom, że nie wrócę późno - poleciłam bratu.
Zbiegłam po schodach i wyszłam z domu kierując się do czarnego pojazdu.
...
Dzielnica, w której się znaleźliśmy należała do jednej z bogatszych. Eleganckie domy z ogromnymi ogrodami, w których znajdował się baseny i prywatne boiska. Zatrzymaliśmy się pod dwupiętrowym białym budynkiem, przed którym stała już masa samochodów i słychać było głośną muzykę.
- Sąsiedzi się nie skarżą? - zapytałam.
- Wszyscy są w podróżach służbowych.
Weszliśmy do środka. Czułam się jak na wybiegu. Każdy skanował mnie wzrokiem i szeptał ze znajomymi. Gdy przeszliśmy przez korytarz naprzeciw nas pojawił się uradowany chłopak z butelką piwa w ręce.
- Devil. Stary jak ja cię dawno nie widziałem. - Uściskał go.
- Rozmawialiśmy wczoraj po południu.
- Tak? - Zmarszczył brwi.
Coś czuję, że większości swojego życia nie pamięta.
- Rose to Will mój dobry znajomy.
- Cześć ślicznotko. - Uśmiechnął się i zwrócił do niebieskookiego. - Ja się nią zajmę.
- Pamiętaj, że ona jest ze mną.
- Jasne przyjacielu.
Otoczył moje ramię swoją ręką i poprowadził w tłum ludzi.
Devil musi mu ufać skoro nas zostawił, więc postanowiłam zrobić to samo.
Dotarliśmy do stolika z różnymi napojami. Will podał mi kubek, do którego wcześniej wlał mieszankę alkoholi.
- Długo się znacie? - zapytałam.
- Dwa lata. Już dwa popieprzone lata męczę się z tym bałwanem. - Zaśmiał się i dopił piwo. Pomyślałam, że może on powie mi coś więcej na temat mojego tajemniczego towarzysza. Szczególnie, gdy jest trochę wstawiony.
- A wiesz kim on jest?
- Nie - odpowiedział od razu. - Odkąd pamiętam chodzi w tej swojej masce lub kapturze.
- Nie przeszkadza ci to?
- Przyzwyczaiłem się. Gdyby pozbył się tej maski pewnie bym go nie poznał. - Uśmiechnął się delikatnie pogrążony przez chwilę w swoich rozmyślaniach. - Dobra. Idziemy się bawić. - Chwycił moją dłoń i pociągnął w tłum.
...
Dalsze wydarzenia potoczyły się za szybko. Pamiętam tylko stertę kubków po drinkach, zapach dymu papierosowego, śmiejących się ludzi i zamazaną twarz Devila, który coś do mnie mówił.
- Jak się czujesz?
Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na tylnym siedzeniu jakiegoś samochodu.
- Niedobrze mi.
- Po takiej ilości alkoholu? Nie dziwie się.
- Gdzie jesteśmy?
- Jedziemy do twojego domu.
Wyjrzałam na zewnątrz. Poznawałam tą okolice.
- Mało pamiętam. Co się stało?
- Zniknęłaś z Willem. Znalazłem was z butelką wina na tarasie. Wzięło was na zwierzenia. Potem dołączyliśmy do pozostałych gdzie wlałaś w siebie pokaźną ilość drinków. Chciałaś też zapalić, ale udało mi się wyrwać ci paczkę papierosów. Zanim przekonałem cię do wyjścia założyłaś się z Willem, że zatańczysz na wyspie w kuchni.
- Nie. Powiedz, że tego nie zrobiłam. - Siedziałam z szeroko otwartymi oczami.
- Wyniosłem cię zanim do tego doszło i pojechaliśmy do mnie.
Wyprostowałam się i spojrzałam na niego.
- Do ciebie? Po co?
- Jak myślisz?
- My chyba nie...
Chłopak wybuchnął śmiechem dając mi do zrozumienia, że specjalnie sprowadził mnie na taki tor myślenia.
- Musiałaś doprowadzić się do porządku zanim odwiózłbym cię do domu. Spacerowaliśmy trochę na świeżym powietrzu i zdrzemnęłaś się na kanapie. Zmieniłem samochód i postanowiłem cię odwieść żeby rodzice się nie martwili.
- Która jest godzina?
- Po drugiej.
Oparłam głowę o szybę i analizowałam wszystkie informacje. Było tego tak dużo, że ponownie zasnęłam.
...
Tym razem nie obudził mnie ból głowy tylko wrażenia jakby ktoś mnie niósł. Po chwili poczułam pod sobą łóżko i zostałam okryta kocem.
- Dobranoc - wyszeptałam.
Chłopak przystanął na moment.
- Dobranoc - odpowiedział i wyszedł.
--------------------------------------------------------
Komentujecie i gwiazdkujcie 😊
Miłego weekendu :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro