Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Time and drugs create the best art

— Powinniśmy dopracować ten moment, gdy wchodzi gitara basowa, na końcu ostatniej piosenki, bo dzisiaj, to zabrzmiało co najmniej źle. — Joe sięgnął do lodówki, wyjmując z niej zimną puszkę piwa.

— A według mnie to brzmi nieźle. — Sam nie poparł swojego przyjaciela.

— Ryan co o tym sądzisz? — zwrócił się do mężczyzny, bazgrajacego coś w swoim notatniku.

— Co? — zdezorientowany uniósł na nich wzrok, patrząc to na jednego to na drugiego.

— Skończ palić! — Joe widocznie podirytowany wytrącił Ryanowi skręta z marihuaną z dłoni. — Nie możesz być wiecznie na haju. — Usiadł obok niego na kanapie, zadeptując peta butem. — Może spróbuj napisać coś wreszcie, gdy jesteś trzeźwy — odparł wymownie, patrząc na przyjaciela.

— Ty i te twoje "dobre rady" — odparł, z jakby lekką pogardą, robiąc cudzysłów palcami — pozwól, że ci coś objaśnię. — Ryan, ani trochę nie zrażony, ponownie sięgnął do kieszeni, wyjmując kolejne zawiniątko i zapalniczkę, następnie wkładając narkotyk do ust. — Trawka wyzwala — mówił trochę niewyraźnie, przez zioło zawinięte w bletke między zębami — pozwala być ponad tym wszystkim. — Odpalił ogień i przytyknął go do jednego końca bibułki. — Czujesz się jakbyś mógł wszystko. — Ponownie schował źródło ognia, rozkładając następnie ręce. — Prawdziwa sztuka powstaje na totalnym haju. — Ujął papieros w dwa palce, wydychając następnie dym przed siebie.

— Prawdziwa sztuka powstanie wtedy, kiedy skończy ci się kasa na prochy — skomentował mężczyzna — nie wydaliśmy nic już od ponad roku!

— I czy ktoś po za tobą się tym martwi? — Biały dym wypiełniał już połowę małego pokoju. Ryan wydawał się być nie wzruszony. — Sztuka potrzebuje czasu.

— Ale fani nie będą czekać wiecznie, aż królewicz raczy coś napisać. — Joe skrzyżował ręce.

— Dobra..  Skończ pierdolić i pójdźmy się zabawić. — Poklepał przyjaciela po ramieniu, z trudem podnosząc się z kanapy.

⚫⚫⚫

— Dawno nie widziałem tyle towaru. — Ryan aż się zapowietrzył, wchodząc wręcz do narkotykowego raju. Uśmiech miał teraz od ucha do ucha i za nic nie miał zamiaru psuć sobie tego wieczoru.

W jego oczach było widać iskierki, spowodowane podnieceniem tym wszystkim. Jeżeli ktokolwiek spytałby się go jak wygląda niebo, powiedziałby, że właśnie tak.

Teraz, jak młody Escobar, chodził od stolika do stolika mijając pijanych i najpewniej zjaranych ludzi.

Później już nie wiele pamiętał, bo tylko przed oczami co chwila migały mu kolorowe obrazy i świecące neony. Co i rusz jego ciało ocierało się o inne podczas tańca, na samym środku parkietu, a jego dłonie bezwstydnie wędrowały pod zwiewne bluzki i spódniczki dziewczyn, którym w sumie nie przeszkadzało to za bardzo. Chciały być w jego centrum zainteresowania i był to dla nich pewnego rodzaju zaszczyt.

One wszystkie chciały go mieć, lecz on nie skupiał się na żadnej dłużej niż paręnaście minut. Wszystkie zdawały się być ciekawe co najwyżej na noc, bo potem nudziły się, a ich maski razem z pokruszonym z rzęs tuszem, lądowały na pościeli.

Tak naprawdę była to trochę wyliczanka, na którą padnie tym razem, i z którą to spędzi parę godzin w ciemnościach.

⚫⚫⚫

— Teraz dobrze? — Dziewczyna podskakiwała co i rusz pojekując i w zamian słysząc posapywanie mężczyzny pod nią.

— Tak. — Ryan pokiwał jedynie głową, mając przy tym zamknięte oczy, rozkoszując się aktualnym stanem.

Nie sądził, że tak młodo wyglądająca dziewczyna, będzie potrafiła dać taki wycisk w swojej sypialni. Stwierdził, więc, że jest po prostu doświadczona, a mu to odpowiadało.

— Kurwa dziewczyno — stęknął, gdyż nawet nie pamiętał jej imienia. Tak dobrze mu teraz było, nie zwracając uwagi na pluszaki, gapiące się wprost na niego, siedząc na wysokiej szafie. Zaczął czuć, że nie chce, by to się kończyło. Zatrzymał ją tak, że ta zastygła na jego penisie. — Chcę zrobić to z tobą na sto sposobów — powiedział krótko, patrząc w jej oczy. Wydawały się być nadzwyczaj młode tak samo jak piersi, niezbyt duże, lecz jędrne.

— Okej. — Dzieczyna jedynie pokiwała głową przystając na tą propozycje. W sumie czuła się teraz trochę dumna ze właśnie teraz Ryan Ross, ten słynny w ich mieście muzyk będzie uprawiał seks właśnie z nią.

Z każdą minutą obydwoje zatracali się w sobie na nowo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro