once
Pov. ??? 4/18/23
- A więc, jaki jest dalszy plan?- Spytałem się siwowłosego, na co ten westchnął głośno.
- Wezwę Davida do siebie by z nim to przedyskutować. W tym czasie, ty razem ze swoimi ludźmi porwiecie tego, tego...
- Nicollo- podpowiedziałem.
- Dokładnie, Nicollo. Dowiemy się kilku informacji i oddamy go w ręce policji. Chyba nie chcemy konkurencji na rynku.
- Co na to Gilkenly?
- Conrad, znam Davida nie od dziś.
Pov.Gross 4/18/23
- No właśnie, znasz go nie od dziś i wiesz do czego jest zdolny. Nawet do zabójstwa, nie chcemy również rozlewu krwi.
- Jego zdanie jest najmniej ważne w tej chwili. - Uderzył pięściami o blat.
- Jednak z tych zdjęć wynika, że nie są tylko przyjaciółmi.- Podsunąłem jedno zdjęcie na którym dwójka mężczyzn się całuje.
- Hmm- podrapał się po brodzie.- Faktycznie, no cóż, poradzimy sobie.
- Erwin, on zrobi wszystko dla swojego chłopaka. - Zwróciłem się do niego, złapałem za swoją klamkę w razie bezpieczeństwa.
- Nic nam nie zrobi. Teraz pewnie pojedzie z nim gdzieś, za pół godziny zadzwonię do niego by przyjechał na bazę. Zapewne przyjedzie z dealerem. Wtedy wejdziecie wy i go poddacie. Zawieziecie go na torturownie Dii. Dojadę tam jak dacie mi informacje.
- Okej- westchnąłem i wyszedłem z biura.
Pov.Carbonara 4/18/23
Siadłem na swoim fotelu i zacząłem szeptem liczyć pieniądze. Równe trzydzieści pięć tysięcy dolarów, samowolnie się uśmiechnąłem i odłożyłem plik do schowka.
- Podwiózłbyś mnie na gps'a?- Spytał się mnie David.
- Jasne- brunet podał mi adres i z piskiem opon odjechaliśmy z miejsca. Po niecałych pięciu minutach dojechaliśmy na podaną lokalizację.
- Poczekasz na mnie? Nie zajmie to długo- wysiadł z auta i oparł się dłonią o framugę dachu.
- Nie widzę problemu- uśmiechnąłem się i otworzyłem swoje okno. Heterochromyk zamknął drzwi i zniknął za drzwiami wejściowymi. Wyciągnąłem papierosa i go odpaliłem. Piękne uczucie. Dym tytoniowy i cisza.
- Unosisz ręce- powiedział spokojny głos przystawiając mi coś zimnego do głowy. Od razu domyśliłem się, że przystawił mi do skroni broń. Wykonałem posłusznie polecenie wkładając papierosa między zęby.- Świetnie, teraz wyjdziesz z samochodu i nie powiesz nic.- Potrząsnąłem głową i otworzyłem jedną ręką drzwi i wysiadłem z Gt-R'a. Zostałem automatycznie skuty i został założony mi worek na głowę, westchnąłem głośno. Jedno imię przeszło mi przez myśl- David. No tak, jak głupi mu zaufałem i się w nim zakochałem. Jaki ja jestem kurwa głupi. Wepchnięto mnie chamsko do pojazdu. - Cel w aucie, jedziemy cel docelowy. Nagle zrobiło mi się jasno przed oczami, lecz nie na długo. Poczułem jak zostaje mi przyłożona jakaś szmatka do ust i nosa. Próbowałem się wyrywać bądź mówić cokolwiek, ale dłonie porywacza sprawnie mi to utrudniały.- Csii maleńki. To nie boli.- Ostatni raz spojrzałem w miejsce gdzie ma oczy i odpłynąłem w nieznany mi świat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro