doce
Pov. Gilkenly 4/18/23
- Ciebie do końca pojebało?!- Wykrzyczałem uderzając w stół i od niego wstając.- Brak jakiejkolwiek prywatności?! I do tego plan, który miał być odwołany jest nagle robiony?!
- David, uspokój nerwy- siwowłosy również wstał, lecz było widać, że jest bardziej opanowany ode mnie.
- Jak mam się uspokoić?! Jak ja go do chuja kocham! Czego nie potrafisz zrozumieć?!
- Ja..- Uciął wypowiedź.
- Tak ty. Nigdy jeszcze nie zrezygnowałem z jakiekolwiek planu. Więc powinieneś wywnioskować, że chyba jakaś grubsza sytuacja siedzi za tym. Oczekuje od ciebie tylko jednej informacji. Gdzie on do cholery jest?
- Torturownia Dii.
- Która? Paleto czy Winiarnia?
- Nie wiem, raczej Paleto.- Wzruszył rękami i opadł na krzesło.- David ja na prawdę przepraszam.
- Jeśli chcesz, żebym ci wybaczył, to weź ten jebany telefon i zrób coś by zatrzymać tą akcje. A ja po niego jadę.- Głośno westchnąłem i wyszedłem z Triady. Wyciągnąłem z garażu Elegy, wsiadłem do niego i ruszyłem w kierunku białowłosego. Złamałem przy tym wszystkie możliwe zasady. Przy wjeździe do Paleto minęły mnie trzy G klasy. Spodziewałem się, że Erwin się mnie posłuchał. Wjechałem driftem na teren torturowni i szybko wybiegłem z auta.
Przeszukałem ponad połowę budynku, została mi ostatnia część.
- Nico?- Wszedłem do pokoju kierownika.
- David?- Do moich uszu doszedł znikomy głos brązowookiego, przejechałem wzrokiem po całym pomieszczeniu. W rogu znalazłem skutego Carbonarę z kilkoma ranami. Podbiegłem do niego, odkułem go i przytuliłem.
- Jak ja sie o ciebie martwiłem.- Szepnąłem urywanym tonem.
Hmmm. Kto wie co dalej
kto wie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro