Rozdział trzeci
𝑩𝒂𝒎𝒃𝒊
Do tej pory nie znałam pojęcia prawdziwego kaca. Byłam szczęściarą, omijały mnie bóle głowy, nudności i dreszcze spowodowane resztkami alkoholu we krwi. Aż do tego dnia.
Usiadłam na łóżku tylko po to, żeby zaraz z powrotem opaść na poduszkę. Nie miałam siły wstać. Imprezowanie w środku tygodnia to jednak nie był najlepszy pomysł. Miałam na to jednak pewną wymówkę.
Ridge Rivers.
Cholerny kapitan drużyny hokejowej uczepił się mnie jak mokry liść podeszwy. Gdzie poszłam, tam za mną wędrował. Wlepiał we mnie swoje lodowate ślepia, jakby samą siłą woli chciał mnie nagiąć do zgodzenia się na beznadziejny pomysł randki.
Parsknęłam prześmiewczo w duchu. Nie umawiałam się z chłopakami jego typu. Już nie. Jednak nie potrafiłam przejść obojętnie obok głębokiej barwy jego głosu i błękitnych tęczówek. Tylko alkohol uratował mnie przed ześwirowaniem, więc wlewałam w siebie spore ilości, aż w końcu gonitwa myśli ustała. To znaczy, urwał mi się film.
Jęknęłam głośno, kiedy drzwi otworzyły się na oścież. Zerknęłam kątem oka w stronę wejścia do pokoju. Przyjaciółka stała w progu, podpierała się rękami pod boki. Próbowała utrzymać poważną minę, ale zdradzały ją drżące kąciki ust, które pomimo jej wysiłków chciały uformować się w uśmiech.
— Wstajemy, panno Jackson. — Podeszła bliżej i zerwała ze mnie kołdrę. Wciąż miałam na sobie wczorajsze ubrania. Kolejny raz jęknęłam. Chyba nie będę w stanie komunikować się dziś w inny sposób. — No już, nie możemy się spóźnić. Zajęcia nam przepadną, a chyba nie chcemy nieobecności na samym początku semestru, prawda?
Zdusiłam w sobie kolejne jęknięcie. Usiadłam na brzegu łóżka, kręciło mi się w głowie. Przymknęłam powieki i potarłam palcami skronie, by rozmasować bolące punkty.
— Musisz być tak głośno? — Przysięgam, że jej kroki brzmiały, jakby po moim pokoju chodziło stado słoni.
Paige zaśmiała się dźwięcznie niczym pieprzony skowronek.
— Chyba nigdy nie widziałam, żebyś się tak porobiła. — Spojrzałam na nią spod byka. Nie musiała mi tego wytykać. — Miałaś wielkie wejście, ale wyjście? E P I C K I E! — Przeliterowała, przesuwając dłonią w powietrzu, jakby widziała wyimaginowany napis na banerze.
Serce zwiększyło rytm uderzeń. Niepokój piął się wzdłuż kręgosłupa. Moja współlokatorka rzadko ekscytowała się czymś tak bardzo. Po jej minie widziałam, że stało się coś, czego będę żałować.
— Co zrobiłam?
— Och, Bambi. Pytanie powinno brzmieć, czego nie zrobiłaś? — Pokręciła głową z rozbawieniem. — Wszystko ci opowiem przy śniadaniu, ale najpierw weź prysznic. Strasznie cuchniesz alkoholem.
Chwiejnie wstałam na nogi. Nie podobało mi się, że wciąż byłam trochę pijana i będę musiała iść na uczelnie. Uważałam to za skrajnie nieodpowiedzialne, nigdy wcześniej nie doprowadziłam się do takiego stanu.
Winę zwalałam na Riversa. Właśnie z takiego powodu należało trzymać się od takich jak on z daleka. Wypowiedzą kilka zdań i człowiek przepada, i to wcale nie w pozytywnym sensie.
Słowa Paige tylko wzmogły mój strach. Jeśli gdzieś pokazałam tyłek, to się poszlachtuje, przysięgam.
Zimny prysznic pomógł z zawrotami, ból głowy minimalnie zmalał, a to już coś. Dobry początek.
Ubrałam się wygodnie, ale wciąż zachowałam krztę elegancji. Nawet jeśli zrobiłam coś głupiego na imprezie, nie mogłam nikomu pokazać, że jakoś mnie to obeszło. A przynajmniej tak myślałam, dopóki współlokatorka nie opowiedziała mi całej historii.
Pałaszowałam właśnie przygotowane przez nią śniadanie, przerzucałam po talerzu kawałki warzyw. Do życia potrzebowałam tłuszczu i węglowodanów, kiedy więc nie patrzyła, dosypałam do herbaty trzy łyżeczki cukru. Tylko on mógł mi zapewnić dawkę energii, jakiej potrzebowałam. No i kofeina, ale to później.
— Co wydarzyło się między tobą a Riversem? — zapytała bez ogródek, przyglądając mi się uważnie piwnymi oczami, gotowa do wychwycenia każdego nerwowego drgnięcia przy kłamaniu. Kochałam ją, ale czasem przerażało mnie, z jaką łatwością wyczuwała fałsz.
Zmarszczyłam brwi. Musiałam to rozegrać na spokojnie. To nie tak, że nie chciałam powiedzieć jej o naszej pogawędce na korytarzu na piętrze. Właściwie miałam zamiar to zrobić, w odpowiednim momencie. Wczoraj takiego nie było.
— Zaczepił mnie pod łazienką i zaprosił na randkę. — Bursztynowy płyn wylądował nie tylko na brodzie dziewczyny, ale także na blacie aneksu kuchennego. Nerwowo zaczęła wycierać powierzchnię jednorazowymi ręcznikami. Podążałam za nią wzrokiem, dopóki nie skończyła i znów na mnie nie spojrzała.
— Odmówiłam.
Pokiwała głową.
— Dobrze. Bardzo dobrze.
— Co to ma niby znaczyć?
Paige westchnęła głośno. Wypuściła tyle powietrza z płuc, aż jeden rudy kosmyk uniósł się z jej czoła i opadł na bok. Wyglądała na zagubioną. Błądziła wzrokiem gdzieś ponad moim ramieniem. Wyczuwałam bijące od niej zdenerwowanie, ale znałam ją na tyle, aby wiedzieć, że potrzebuje czasu, zanim coś powie. Paige nie działała pod wpływem emocji. Każde słowo, jakie wypływało z jej ust, było starannie przemyślane. Dlatego grzecznie czekałam, aż w końcu przerwie ciszę między nami.
— Kocham cię, Bambi. — Oparła przedramiona o blat i zwiesiła na moment głowę. Dopiero po kilku dłuższych sekundach na mnie spojrzała. Za cholerę nie podobało mi się to, co dojrzałam w jej źrenicach. — Jesteś dla mnie jak siostra, dlatego uwierz mi na słowo, Ridge Rivers nie jest chłopakiem dla ciebie.
Przewróciłam oczami.
— Przecież wiem. Spławiłam go. Mówiłam ci, że skończyłam ze sportowcami. — Posłałam w jej stronę delikatny uśmiech. — Nie masz się o co martwić.
— Mówię poważnie. — W tonie głosu Paige dało się wyczuć zmartwienie. — Trzymaj się od niego z daleka.
— Dobrze, mamo.
Obeszła aneks, po czym mocno mnie przytuliła. Zaciągnęła się moim zapachem. Mokre włosy zdążyły trochę podeschnąć. Pogoda dopisywała, ponieważ wciąż trwało późne lato. Nie miałam więc zamiaru sięgać po suszarkę. Naturalne fale były moim znakiem rozpoznawczym. Paige pogłaskała mnie po nich, jakbym była małą dziewczynką.
— Nie zrozum mnie źle. Po tym wszystkim, co zrobił ci Troy, nie chcę, żeby w twoim życiu gościły jakieś dupki. A Ridge Rivers jest totalnym dupkiem. W gruncie rzeczy to jest dupkiem do kwadratu — wyjaśniła. Zaśmiałam się głośno. Pobiła rekord słowa „dupek" w jednej wypowiedzi.
— Znajdę sobie jakiegoś seksownego faceta z koła naukowego — oznajmiłam, kiedy w końcu mnie puściła.
— Nawet znam jednego, który nadawałby się na randkę. — Poruszyła zabawnie brwiami, w tym samym czasie wciskając na stopy trampki. — Nazywa się Sterling i mogę was spiknąć, jeśli chcesz oczywiście.
Przekręciłam głowę na bok. Przyglądałam się Paige z nadzwyczajnym zainteresowaniem.
— Skąd go znasz?
Policzki dziewczyny spłonęły żywym rumieńcem. Nie, cholera, one były czerwone do granic możliwości. Nigdy nie widziałam, żeby tak reagowała na jakiegokolwiek faceta, w tym tego obecnego.
— Wiesz, miałam życie seksualne przed Cameronem. Sterling jest kumplem mojego byłego, z którym mam nawet dobre stosunki. Wydaje się w porządku. — Wzruszyła ramionami. — Jeśli się zgodzisz, dam mu twój numer, co ty na to?
Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę. Przed oczami pojawił mi się zdeterminowany wyraz twarzy Ridge'a, aż przeszły mnie ciarki na to wspomnienie. Nic bardziej nie odrzuca od drugiego człowieka, jak fakt, że spotyka się z kimś innym. Chyba że jest się zdradziecką gnidą jak Troy Parker. Wtedy takie szczegóły nie mają znaczenia. W każdym razie, jeśli przyjmę propozycję Paige, a Sterling zechce się ze mną umówić, mogę tym zniechęcić do siebie kapitana hokeistów, a na tym bardzo mi zależało.
— Jasne. — Zeskoczyłam ze stołka. — Miła randka dobrze mi zrobi. A teraz mi powiedz, co odwaliłam na tej durnej imprezie, na którą mnie zaciągnęłaś?
Zmartwienie szybko rozmyło się ze spojrzenia przyjaciółki. Zastąpiło je rozbawienie, a dziwny błysk w oku ponownie dał mi znać, że jestem w cholernych tarapatach.
— Nie bez powodu pytałam, czy łączy cię coś z Ridge'em. Uspokoiłaś mnie, kiedy powiedziałaś, że go odrzuciłaś, ale wczoraj zachowywał się, jak twój obrońca. Za to ty tak, jakbyś chciała mu z całych sił dopiec. Cameron o mało nie posikał się ze śmiechu, kiedy zaczęłaś tańczyć na stole.
Zamrugałam kilkukrotnie, kiedy próbowałam przetrawić otrzymane informacje. Tańczyłam na stole? Jak? Gdzie? Kiedy? Z kim? W ogóle tego nie pamiętałam. Mój umysł zionął pustką, jakby utworzyła się w nim czarna dziura.
— I... zrobiłam to, żeby zrobić na złość Riversowi?
— Ehe.
— Świetnie — wymamrotałam ironicznie. — Teraz na pewno się ode mnie nie odczepi.
— A to dlaczego? — Uniosła jedną brew w pytającym geście. Przemierzałyśmy właśnie korytarz, mnóstwo ludzi posyłało w moją stronę głupie uśmieszki i kiwało głowami na powitanie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ich nie rozpoznawałam.
— Bo będzie myślał, że wywołał we mnie jakieś emocje. To działa na facetów jak czerwona płachta na byka. Jest akcja, jest reakcja, więc zagrzewają się do działania. Gdybym obdarzyła go obojętnością, dałby mi święty spokój — wyjaśniłam swój punkt widzenia, kiedy kolejny raz skinęłam komuś głową w odpowiedzi. — Czy ktoś nagrał ten taniec i wrzucił do sieci, że wszyscy się na nas tak oglądają?
Paige przystanęła na parkingu przy swoim samochodzie. Zaczęła szukać kluczy w torebce.
— A jak myślisz? — zapytała retorycznie. — To Grand Forks. W ciągu roku nie dzieje się tu nic ciekawego, więc kiedy pojawia się coś takiego, wszyscy zaczynają plotkować.
Złapałam się dwoma palcami za nasadę nosa i mocno ją ścisnęłam. Przymknęłam powieki z nadzieją, że zaraz wybudzę się z tego koszmaru, ale nic z tego. Sama zamieniłam swoje życie w piekło. Nienawidziłam ludzi, wolałam ukrywać się w cieniu, a teraz każdy zwracał na mnie uwagę. Nie mogłam znaleźć się w gorszym położeniu. Moja niechęć do spędzania czasu wśród dużych skupisk studentów, była głównym powodem, dla którego sięgnęłam po taką ilość alkoholu. Zachowałam się jak nastolatka. Nigdy więcej.
— Ale hej! — Szturchnęła mnie ramieniem, wyrywając z zamyślenia. — Przynajmniej rozkręciłaś imprezę.
Najwidoczniej drzemały we mnie dwa wilki. Jeden z całych sił ignorował ludzi i całe otoczenie, a drugi wychodził na wierzch za sprawą używek. Zamieniałam się wtedy w głodną uwagi bestię. Miałam zamiar zrobić wszystko, żeby nigdy więcej ta strona mnie nie wylazła na wierzch.
Przez całą drogę na uczelnię Paige próbowała przygotować mnie na wszelkiego rodzaju plotki, zaczepki i nadzwyczajną uwagę. Fakt, że to Ridge ściągnął mnie ze stołu, dolał tylko oliwy do ognia. Wszyscy myśleli, że coś nas łączyło, a prawda była zgoła inna.
Nikogo to jednak nie interesowało. Wierzyli tylko w to, co widzieli. A widzieli fałszywą zaborczość, jaką ich karmił. Znałam go nie od dziś; był typem gracza, a ponieważ mu odmówiłam i zrobiłam na złość, podjął rękawicę. Źle się to wszystko potoczyło.
Miałam nadzieję, że Sterling zgodzi się na randkę, a cały kampus będzie mówił o tym, że nic nie łączy mnie z Riversem, skoro prowadzam się z innymi. Nie interesowało mnie, że mogę wyjść na zdzirę w oczach studentów. Liczyło się tylko to, by Ridge odpuścił.
Ignorowałam gwizdy, nawoływania i wszelkie powitania, kiedy szłam pod rękę z Paige w stronę budynku Wydziału Komunikacji. Zaciskałam usta we frustracji. Chciałam tylko znów stać się niewidzialna.
Zajęcia przebiegły bezproblemowo, choć nawet tam moja osoba cieszyła się nadmierną popularnością. Paige oznajmiła, że napisała do Sterlinga i przekazała mu mój numer, zgodził się ze mną umówić. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie wychodzę w ten sposób na jakąś desperatkę? Kiedy jednak w końcu zaczął się wykład, na który czekałam jak na szpilkach, wszystkie ciężkie doznania tego dnia zeszły na dalszy plan.
Profesor przekazał nam, że w tym roku Uniwersytet Północnej Dakoty organizuje konkurs dla naszego kierunku. Trzeba przeprowadzić wywiad z wybraną, interesującą osobowością z uczelni, a najlepszy zostanie wydany w studenckiej gazetce. Było to jedynie nagrodą poboczną.
Do wygrania był staż w Fusion, przewodzącym na rynku dziennikarskim magazynie. Widziałam w tym swoją szansę na przyszłość. Nie od dziś wiadomo, że jeśli ktoś spisze się dobrze na stażu, może dostać miłą posadkę po ukończeniu studiów.
Zależało mi na Fusion z prywatnych powodów, z których nie zwierzyłam się nikomu, nawet Paige. W głowie już wertowałam nazwiska uczniów, z którymi mogłabym przeprowadzić wywiad.
Mimowolnie w moim umyśle zaświecił się czerwony neon, krzyczał Ridge Rivers. Żeby wygrać, potrzebowałam czegoś mocnego, czyli tego, co mógł dostarczyć mi właśnie kapitan drużyny hokejowej. Rozmowy z nim zazwyczaj były oklepane, kręciły się tylko wokół zawodów, meczów, zwycięstw. Mogłabym wycisnąć z niego coś więcej. Było tylko kilka problemów.
Pierwszy — nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Obiecałam to Paige.
Drugi — nie wiedziałam, czy dam radę z nim współpracować. Nasze rozmowy zazwyczaj trwały kilka minut, tyle wystarczyło, żeby wyprowadził mnie z równowagi swoją arogancją.
I trzeci, najważniejszy — każda studentka dziennikarstwa na UND wiedziała, że Ridge pobierał sowitą opłatę za zgodę na wywiad. Coś, czego nie mogłam mu dać. Seks.
Ponieważ więcej było minusów, niż plusów, postanowiłam z niego zrezygnować. Mogłam też wziąć pod uwagę innych sportowców albo kogoś z programu Master of Music, gdzie studenci uczyli się na kierunku Wykonawstwa, Dyrygentury i Kompozycji. Muzycy zazwyczaj cieszyli się dobrą sławą, a taki wywiad mógłby pomóc obu stronom.
Zamyślona wyszłam z sali z zamiarem poczekania na przyjaciółkę za drzwiami. Podeszła do profesora, żeby o coś dopytać, ale nie słuchałam jej, kiedy wyjaśniała, o co. Zamknęłam się we własnym świecie, gdzie układałam skrupulatny plan, dzięki któremu miałabym szansę spełnić marzenie.
Ciepła ręka owinęła się wokół mojego ramienia. Zanim zdążyłam zareagować, zostałam pociągnięta w bok. Niezdolna do utrzymania równowagi przez siłę, z jaką ktoś mnie szarpnął, uderzyłam policzkiem w twardą klatkę piersiową. Otrząsnęłam się z szoku dopiero po kilku dłuższych sekundach. Podniosłam głowę, ale przez zapach roztaczający się dookoła, wiedziałam, kto zaburzył moją kontemplację.
Lodowate oczy Ridge'a Riversa patrzyły się na mnie z dziką fascynacją.
— Mamy do pogadania, Jelonku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro