Rozdział dwudziesty pierwszy
𝑩𝒂𝒎𝒃𝒊
Leżałam w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Kiedy tylko zamykałam oczy, wspominałam wydarzenia z pokoju Ridge'a. Wciąż czułam na skórze dotyk jego palców, byłam rozgrzana do granic możliwości. Co chwilę otwierałam oczy, nie mogłam zwalczyć pożądania. Gdzieś o trzeciej nad ranem poddałam się, usiadłam na łóżku po turecku i przetarłam spocone czoło.
Włączyłam laptopa. Zaczęłam pracować nad redagowaniem wywiadu. Miałam nadzieję, że dzięki niemu wygram konkurs i zdobędę staż w Fusion. Moimi realnymi przeciwniczkami na ten moment była Paige i Madison. Tak jak z sukcesu tej pierwszej bym się cieszyła, tak miałam nadzieję, że ta druga nie wygra. Pamiętałam wredny uśmieszek, jaki wczoraj mi posłała. Bałam się, na jaki głupi pomysł mogła wpaść. Nie od dziś wiadomo, że nie darzyłyśmy się sympatią.
Po jakimś czasie kręgosłup dał o sobie znać, więc przeniosłam się do biurka, gdzie wygodnie oparłam plecy o oparcie. Nie miałam pojęcia, ile czasu pracowałam, ale zasnęłam z głową na klawiaturze. Kiedy rano się obudziłam, miałam odbite klawisze na policzku.
Paige zapukała do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wparowała do środka. Wystarczyło jedno jej spojrzenie w moją stronę, żeby wiedziała, że zaspałam. Zaczęła mi więc pomagać, jak to miała w zwyczaju. Czasem zastanawiałam się, czy nie jest jakąś moją zaginioną siostrą, bo tak właśnie się zachowywała.
Przebrałam się, o tej godzinie mogłam jedynie pomarzyć o prysznicu. W tym czasie przyjaciółka zbierała potrzebne podręczniki i spakowała mojego laptopa do torby. Dziesięć minut później, siedziałyśmy już w samochodzie. Zaparkowała z piskiem opon, a następnie ruszyłyśmy biegiem w stronę budynku Wydziału Komunikacji. Zajęcia miały zacząć się za dwie minuty, a ja naprawdę nie mogłam pozwolić sobie na więcej spóźnień, czy nieobecności. Semestr dopiero się zaczął, a ja już posiadałam sporo takich niby przewinień na koncie.
Weszłyśmy do sali dwie sekundy przed młodym profesorem, do którego wzdychała większość dziewcząt z naszego roku. Opierały brody na dłoniach i wpatrywały się w mężczyznę rozmarzonymi spojrzeniami. Nie wydawał się skrępowany tym faktem.
Skrupulatnie robiłam notatki, nie chciałam przegapić kolejnego tematu. Moje myśli jednak wciąż uciekały w stronę Ridge'a. Miał napisać do mnie wczoraj po treningu, ale do tej pory się nie odezwał.
Stało się coś? A może zrobiłam coś nie tak? Tylko co? Może to całe gadanie o posiadaniu siebie na wyłączność było tylko bzdurą i wcale mnie już nie chce?
Co jakiś czas przyłapywałam studentów na gapieniu się wprost na mnie. Czasami stawało się to po prostu bezczelne. Za dziesiątym razem, kiedy to Madison zerknęła w komórkę, aby następnie posłać mi mrożące krew w żyłach spojrzenie, nie wytrzymałam.
— Wiedziałam, że będę tematem plotek numerek jeden po wywiadzie z Ridge'em, ale żeby tak napastować mnie spojrzeniami? Niedorzeczne — szepnęłam do przyjaciółki, nie odrywając wzroku od prezentacji, którą wyświetlał prowadzący zajęcia.
Byłam wściekła, że Troy ponownie próbuje namieszać w moim życiu; miałam pewność, że to on powiedział wszystkim o tym, że Ridge zgodził się na wywiad ze mną, a cały kampus zdawał sobie sprawę, jaką opłatę za to pobierał od studentek.
Może dlatego się nie odzywał? Bo potraktował nasze zbliżenie jako swoją zapłatę?
— Nic nie wiesz? — zapytała zdumiona ściszonym głosem.
Zmarszczyłam brwi.
— O czym?
— O tym, co zrobił twój chłoptaś — wypowiedziała z minimalnym obrzydzeniem. Niezły postęp, jeszcze niedawno nazywała go dupkiem do kwadratu.
Mimo to zjeżyłam się na jej słowa. Wspomnienia tego, jak zranił mnie były, pojawiły się niespodziewanie, nie mogłam nad tym zapanować. Wtedy też wszyscy o mnie plotkowali, bo przecież mnie zdradził, a następnego dnia widziano go z jakąś nową laską.
— Co zrobił? — Nawet nie zarejestrowałam, jak bardzo mój głos drżał.
Paige posłała mi uśmiech, co totalnie zbiło mnie z tropu.
— Lex Cordis — mruknęła. — Oznajmił wszystkim, że jego serce należy do ciebie, a twoje do niego. Oficjalnie staliście się najbardziej medialną parą tego kampusu. Wasze fotki z imprezy po wygranym meczu, kiedy niósł cię na górę, krążą po wszystkich socjalach.
Wspaniale. Tylko tego mi brakowało — rozgłosu, kolejnych plotek i jakiegoś chorego przywłaszczenia przez faceta.
Jasne, sama chciałam, żeby nasza relacja była na wyłączność, ale nie sądziłam, że to oznacza związek. Zgodziłam się na to wszystko, bo myślałam, że zostawiłam sobie w ten sposób otwartą furtkę do ucieczki, gdyby coś poszło nie tak. Jak widać, Ridge nie brał jeńców. Z nim szło się albo na całego, albo wcale.
— I wiesz, co jest najlepsze?
Zerknęłam na przyjaciółkę kątem oka, a ona uśmiechała się pod nosem, choć w jej tonie wyczułam nutkę... rozgoryczenia? Oskarżenia? Nie miałam pojęcia, czym to było, ale na pewno kojarzyło się z czymś negatywnym.
— Co?
— Doszło do czegoś między wami, a ty mi nawet nic nie powiedziałaś — mruknęła tak, żebym tylko ja mogła ją usłyszeć.
— Skąd ci to przyszło do głowy?! — sapnęłam, serce odmówiło prawidłowego rytmu.
Zostałam przyłapana.
I to wcale nie tak, że nie chciałam o niczym mówić przyjaciółce. Nie wiedziałam po prostu, jak się do tego zabrać. Myślałam, że nie będzie popierała mojego związku z najbardziej znienawidzonym przez nią chłopakiem na Uniwersytecie.
— Promieniejesz — odparła, nie przestając notować. — Twoja skóra jest ciągle zarumieniona, a w oczach masz ten blask podniecenia. Potrafię go rozpoznać, Bambi, więc nie wciskaj mi kitu.
— No dobrze... — wymamrotałam zbita z tropu.
— Zrobimy sobie dziś wieczór filmowy i o wszystkim mi opowiesz — postanowiła, a ja nawet nie miałam szans na sprzeciw. Poza tym nic innego nie znajdowało się w moich planach, skoro zostałam olana przed Ridge'a.
Kiedy Paige poszła na dodatkowe zajęcia, postanowiłam zaczekać na nią w bibliotece. Wywiad z kapitanem drużyny hokejowej miałam prawie skończony, lada chwila mogłam go wysyłać do profesora i pozostało tylko czekać na wyniki konkursu. Stwierdziłam, że spożytkuję wolny czas w inny sposób.
Zaczęłam przeglądać ogłoszenia o pracy. Jeśli chodziło o kampus, nie było tego za wiele. Z brakiem koordynacji ruchowej nie nadawałam się na kelnerkę, a tym bardziej na barmankę, ale nie miałam wyjścia. Nie chciałam dłużej ciągnąć pieniędzy z konta rodziców. Wybrałam najbardziej pasującą mi ofertę, wbiłam numer do telefonu i już po chwili byłam umówiona na rozmowę.
W barze Birch Corner miałam zjawić się następnego dnia wieczorem, po zajęciach. Jako osoba, która nie lubiła niespodzianek, nieprzewidzianych zdarzeń i wolała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, skrupulatnie sprawdziłam w internecie trasę oraz rozkład jazdy autobusów.
Zerknęłam na zegarek. Okazało się, że minęła dopiero godzina, więc miałam drugie tyle, żeby coś ze sobą zrobić.
Zamknęłam komputer, schowałam go do torby i ruszyłam między półki z książkami, z torbą przewieszoną przez ramię. Szukałam czegoś związanego z historią starożytnego Egiptu, bo właśnie na to naszła mnie ochota. Choć byłam niepoprawną romantyczką i częściej zaczytywałam się w romansach, to czasem musiałam zrobić sobie od nich przerwę. Były świetne, dopóki nie okazywało się, że nie mają żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, a taka miłości rzadko zdarzała się w prawdziwym życiu.
Wyciągnęłam jeden tytuł, który mnie zaintrygował. Nie zdążyłam jednak przeczytać opisu z tyłu okładki.
Nagle wszystkie światła zgasły, a drzwi trzasnęły. Podskoczyłam w miejscu, książka wyślizgnęła się z moich rąk. Gdy uderzyła z hukiem o posadzkę, ja potrafiłam tylko stać jak sparaliżowana. W głowie pojawiło się mnóstwo czarnych scenariuszy. Do tej pory nie spotkałam Troya, ale co, jeśli wymyślił jakąś podłość, żeby odegrać się na mnie za złamany nos? W podświadomości wiedziałam, że wtrącenie się Ridge'a nie będzie najlepszym wyjściem.
Mimowolnie zaczęłam się cofać. Stawiałam powolne, ciche kroki. Choć nie słyszałam żadnych oznak obecności innych osób w bibliotece, wolałam zachować ostrożność.
Niespodziewanie zderzyłam się z czymś twardym i... ciepłym. Sapnęłam w przerażeniu, próbowałam odskoczyć, ale silna ręka przyciągnęła mnie z powrotem do siebie. Do moich nozdrzy wdarł się znajomy zapach, rozluźniłam mięśnie.
— Ridge — westchnęłam, po czym zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
— Bambi — szepnął wprost do mojego ucha. — Czy chcę wiedzieć, dlaczego szwendasz się po bibliotece o tak późnej godzinie?
Zrobiłam dwa kroki z nadzieją, że zwiększę tym między nami dystans, ale ciężko było to określić, skoro niczego nie widziałam. Z tego powodu wpadłam na krzesełko, mało się nie przewróciłam. Ridge w porę przytrzymał mnie za ramię.
— Mogłabym zapytać o to samo — mruknęłam w odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
— Robiłem projekt na zajęcia, trochę się w tym zatraciłem i nie zdałem sobie sprawy, że to godzina zamknięcia — wyjaśnił spokojnie.
Złość na chłopaka zmalała. Jeśli to właśnie było powodem, przez który nie odezwał się do mnie, choć obiecał, nie miałam prawa się na niego gniewać. Wmawiałam sobie, że wczoraj po treningu mógł przecież być zmęczony, prawdopodobnie wrócił i padł. A dziś był na zajęciach i robił projekt. Normalne, że nie miał czasu...
Jedna sekunda.
Dwie sekundy.
Trzy sekundy.
No dobra, to nie było normalne. Poświęcenie pół minuty, żeby napisać do kogoś wiadomość, nie jest raczej jakimś niesamowitym wyczynem. Znów byłam zła.
— To świetnie — parsknęłam. — Nie sprawdzają, czy ktoś przypadkiem nie został w środku?
— Na to wychodzi. — Wyobraziłam sobie, jak wzrusza ramionami. — To nie pierwszy raz, kiedy tu utknąłem.
Przez umysł przeleciały mi wizje Ridge'a spędzającego tutaj czas ze studentkami. Z jakiegoś powodu od razu wyobraziłam sobie, jak zabawiali się między regałami albo na stolikach, kiedy obiekt już zamknięto.
Nie wiedziałam, czy sama nakręcam tę spiralę wściekłości, czy naprawdę miałam powód, żeby czuć się odrzucona.
— Nie wątpię, że na pewno ci się to podobało. — Po omacku zaczęłam przeszukiwać kieszenie.
Ridge zacisnął mocniej palce na jednym z moich ramion.
— Nie robiłem nic, co właśnie przewinęło się przez twoją główkę, Jelonku — oznajmił spokojnie, chociaż uścisk jasno pokazywał, jak bardzo spięty był. — Jestem kapitanem. Często przebywam w bibliotece, bo potrzebuję ciszy, żeby skupić się na nauce i mieć dobre stopnie. W domu chłopaki zazwyczaj krzyczą lub organizują imprezy.
No dobra, to miało sens. Logiczne wyjaśnienia sprawiały, że stawałam się spokojniejsza i chociaż cieszyłam się, że Ridge nie zabawiał się z nikim w bibliotece, pozostawała kwestia dotrzymywania obietnic, obok której nie potrafiłam przejść obojętnie.
Z trudem odczepiłam od siebie rękę chłopaka.
— Jesteś zła?
— Tak — odparłam bez ogródek, po czym wyrzuciłam z siebie skrępowanym tonem: — Obiecałeś, że napiszesz i tego nie zrobiłeś. Poczułam się przez to jak...
— Nawet nie waż się powiedzieć o sobie głośno jakiejś obrzydliwości, Bambi — warknął. Ewidentnie stał już bliżej, czułam woń cytrusów wokół siebie. — Przepraszam, że tego nie zrobiłem, ale musiałem o tym wszystkim pomyśleć. To nie tak, że nie chciałem. Nie masz bladego pojęcia, jak ciężko przyszło mi utrzymać dystans.
Zamiast mnie uspokoić, słowa Ridge'a zestresowały mnie jeszcze bardziej.
— Pomyśleć? Nad czym?
— Bałem się, że to, co między nami zaszło, było dla ciebie za szybko... — przyznał skruszony.
Przeczesałam nerwowo włosy. Poważne rozmowy nigdy nie były moją mocną stroną.
— Mogłeś mnie zapytać, Rivers — burknęłam w końcu. — Powiedziałabym ci, co myślę. Poza tym, cholera, potrafię powiedzieć nie. Robiłam to już w przeszłości, asertywność seksualna to moje drugie imię. Gdybym nie chciała, żebyś... no wiesz... to na pewno byś o tym wiedział.
Minęła dłuższa chwila w ciszy, przerywanej jedynie naszymi głębokimi i szybkimi oddechami. Nagle chłopak przyciągnął mnie do siebie. Jedną rękę owinął wokół talii, a drugą położył na moim karku i przyciągnął moją głowę do swojej piersi. Z przyjemnością się w niego wtuliłam. Wydawało się to być odpowiednie.
— Przepraszam. Straszny ze mnie głupek — wymamrotał w moje włosy. — Rozmawiałem wczoraj z Paige i zrozumiałem jej słowa tak, że przyda nam się złapanie oddechu po pierwszym zbliżeniu.
— Słucham? — Nieznacznie uniosłam głowę, ale i tak nie mogłam dostrzec nic, oprócz konturów jego twarzy. — Paige ci tak powiedziała?
Jeśli to prawda, to całą swoją złość przeniosłabym na przyjaciółkę.
— W pewnym sensie, ale mogłem ją też źle zrozumieć. Nie jestem za dobry w rozmowach z kobietami.
Parsknęłam suchym śmiechem.
— Chodzi mi o to, że potrafię z nimi flirtować i przekonać, żeby poszły ze mną do łóżka, ale głębsze rozmowy to nie jest mój konik. Tylko przy tobie potrafię się tak otworzyć i nie być przy tym onieśmielony, a umówmy się, Paige ma bardzo dominującą osobowość, więc tylko dodatkowo mnie przytłoczyła.
Doskonale go rozumiałam. Nigdy nie czułam się tak swobodnie przy mężczyźnie, jak przy Ridge'u.
Z jednej strony imponowało mi, że przyjaciółka w jakiś sposób próbowała pomóc, ale z drugiej nie powinna mieszać się do mojej relacji z Ridge'em. Kiedy byłam z Troyem nie powiedziała ani słowa, dopóki mnie nie zdradził i nie rozpadłam się na drobne kawałki. A potem wyszła afera ze zdjęciem i ruda miała ochotę udusić mojego ex gołymi rękoma.
Dlaczego sama podjęła za mnie decyzję, zamiast zapytać, co ja czuję wobec zaistniałej sytuacji? Przecież to nie ona leżała w intymnym uniesieniu na biurku Ridge'a. A ja wcale nie potrzebowałam złapać od niego oddechu.
— Następnym razem po takiej sytuacji skontaktuj się ze mną i po prostu porozmawiajmy. Powiem ci szczerze, co myślę, czuję i czego oczekuję, jeśli będziesz mieć jakieś wątpliwości.
W odpowiedzi cmoknął mnie w czubek głowy.
— Masz jakiś pomysł, jak się stąd wydostać? — zapytałam, przypomniawszy sobie, że wciąż znajdujemy się w zamkniętej bibliotece.
— Napisałem do Daxa. Jest na dodatkowych zajęciach, miał powiadomić profesora. Zanim na ciebie wpadłem, napisał, że będą za jakieś dwadzieścia minut.
Jęknęłam z frustracją, uderzyłam czołem o jego tors. Ridge wyciągnął telefon. Niewielkie światło z odblokowanego ekranu padało na połowę jego twarzy.
— Zostały nam jakieś... trzy. Chodźmy do wyjścia, a potem odwiozę cię do domu.
— Tak właściwie to mam wracać z Paige. Czekałam, aż skończy zajęcia, a potem zrobimy sobie wieczór filmowy.
— To napisz jej, że poczekasz już w akademiku.
Zrobiłam, jak powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro