Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁴ - ꜱᴏᴍᴇᴏɴᴇ'ꜱ ᴇɴᴅ ᴜᴩ ᴄʀyɪɴɢ. ᴩʀᴏʙᴀʙʟy ᴍᴇ

↷ 나는 언젠가 너에게 모든
것을 말할거야

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


W ciągu trzech godzin uzgodnili
szczegóły ich umowy.

Jako, iż Yuta rownież chodził do tej samej szkoły, co Sicheng oczywiście nie wiedział, umówili się, że będą spędzać czas z ich wspólnymi znajomymi, gdzie stworzą wspólną paczkę przyjaciół.

Winwin mimo tego, że zdążył poznać w ciągu tych kilku godzin chłopaka, to nadal miał co do niego pewne obawy.

Nakamoto wyglądał zbyt idealnie i nierealnie, by być z kimś takim, jak on.
Nawet, jeśli to było wszystko na pokaz.

Stojąc przed wejściem do szkoły, ciągle bił się z myślami, czy na pewno dobrze robi, zgadzając się na ten układ.

Było mu z tym niewygodnie oraz
czuł się źle.

Wiedział, iż jego udawany chłopak potrzebuje pieniędzy na lekcje tańca, dlatego zgodził się na układ wymyślony przez jego przyjaciół.

Nie miał pojęcia, ile ta dwójka zapłaciła chłopakowi, że zgodził się na ten układ, wystawiając swoją opinię na lekkie nadszaprnięcie.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż plotka o rzekomym związku tej dwójki rozniesie się w trybie natychmiastowym i wystawi ich na sam środek plotkarskiego zainteresowania wszystkich uczniów.

— Będziesz tak stał całe życie, czy jednak się ruszysz? — O mało co nie dostawał zawału, gdy usłyszał obok swojego ucha cichy głos Yuty.

— Ja... ja... ja... mógłbyś mnie tak nie straszyć? To było okropne — Poskarżył się, patrząc na stojącego obok Nakamoto.

Ubrany był w dopasowane, czarne spodnie z przetarciami, szarą koszulkę na ramiączkach, do tego jego ręce zdobiła masa różnych pierścionków i bransoletek, a na nosie spoczywała para okularów przeciwsłonecznych, w kolorze granatowym, która starannie uzupełniała jego i tak niesamowity outfit.

— Przepraszam, po prostu wyglądałeś tak komicznie, stojąc tak samemu przed wejściem, że grzechem byłoby cię nie wystraszyć — Zaczął tłumaczyć, uśmiechając się lekko pod nosem.

Mimo, iż Sicheng wiedział, że Yuta nie chciał powiedzieć niczego złego w jego stronę, to i tak poczuł się tym trochę dotknięty.

Mógł nie pokazywać tego, że ruszają go zaczepki i drwiny kierowane w jego stronę, jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej.

Był wrażliwy na każde złe słowo i potrafił je rozdmuchiwać przed dobre kilka dni.

— Cieszę się, że potrafię dostarczyć ci sobą rozrywki. Teraz jednak wybacz, ale spieszę się na lekcje — Powiedział cicho, chcąc pójść pod salę lekcyjną i tam poczekać na swoich przyjaciół, jednak nie bardzo mógł się ruszyć, gdyż plecak, który miał na plecach, został złapany przez mocny uścisk Yuty.

— Gdzie się wybierasz tak
samotnie, co?

— Może mógłbyś mnie puścić, co? — Zapytał, ignorując jego pytanie i starając się wyrwać mu plecak z ręki.

Nie minęło kilka sekund, a plecak znowu leżał, nienaruszony, tak jak wcześniej.

Zamiast tego złapał swoją prawą ręką, tę należącą do Winwina i złączył ich palce razem, poprawiając przy okazji zsuwające się z jego nosa okulary.

— Co... co... co... co ty robisz? Ludzie się patrzą — Wydukał, czując jak robi się co raz bardziej czerwony na twarzy.

— Jak to co? Od dzisiaj zaczyna się nasza umowa, w której to będę pokazywał wszystkim  swojego chłopaka — Odpowiedział obojętnie, ciągnąc Sichenga w stronę szkoły i nie  zwracając uwagi na dziesiątki par oczu, które zszokowane obserwowały każdy ich ruch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro