Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁵⁰ - ᴡʜᴇʀᴇ ᴅᴏ yᴏᴜ ɢᴏ ᴡʜᴇɴ yᴏᴜʀ ʜᴏᴜꜱᴇ ɪꜱɴ'ᴛ ʜᴏᴍᴇ?

↷ 결국엔 너도 날
또 떠나버릴까

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Wahał się zdecydowanie zbyt długo, czy powinien to zrobić.

Tysiące za i przeciw kotłowało się w jego głowie na raz, a natłok myśli nie pozwalał mu normalnie funkcjonować.

Nie mógł spać w nocy, a gdy udało mu się na chwilę zasnąć, budziły go koszmary, gdzie tracił na zawsze najważniejszą dla niego teraz osobę.

Bywał rozkojarzony i nerwowy, często miał wrażenie, że ktoś go obserwuje, niezależnie od pory dnia.

Tak dalej już nie mogło być.

Sicheng powoli miał dość sytuacji w której się znalazł.

To dobijało go.

Nie wiedział kim jest ta tajemnicza osoba, która się nad nim tak znęca, ale to musiało się skończyć i to jak najszybciej.

Podejdzie do tego tak, jakby był w szkole na lekcji matematyki i musiał rozwiązać trudne równanie.

Krok po kroku wykona szereg skomplikowanych i nie do końca właściwych ruchów, by na sam koniec zaprezentować wszystkim prawdziwy wynik, który od samego początku był na wyciągnięcie jego ręki.

Jednak od samego początku.

Potrzebna mu jest osoba, która mu pomoże i której może zaufać niemal bezgranicznie.

Która będzie neutralna i nie osądzi tego, co chce zrobić.

Nie mógł to być żaden z jego przyjaciół ani Taemin.

Wstydził się i bał pokazać im od tej strony, dlatego nie chciał nic im mówić.

Mieli teraz własne życia i zmartwienia.

Byli zakochani i szczęśliwi miłością, która ich otaczała, a on nie miał serca im tego burzyć – dlatego też zwrócił się do osoby, która idealnie się do tego nadawała.

Która wielokrotnie słuchała jego problemów i dawała mu najlepsze rady, nie osądzając go przy tym w najmniejszym stopniu.

Zjawił się pod jego drzwiami z samego rana, nie mogąc dłużej czekać na odpowiednią okazję.

Wiedział, że było to samolubne, tak niepokojąc go o wczesnych godzinach ale nie miał wyjścia – zaczął się rozsypywać i bał się, że jeszcze trochę i każdy będzie mógł zobaczyć jego upadek.

A zwłaszcza Yuta.

— Przepraszam, że niepokoję cię o szóstej rano, ale muszę z kimś porozmawiać — Powiedział ponurym tonem, patrząc na niego przepraszająco. — To sprawa dość ważna, a chyba tylko tobie ufam na tyle, by całkowicie nie zwariować

— Wchodź do środka, zrobię nam po herbacie i wtedy będziemy mogli na spokojnie pogadać

Dziesięć minut później siedzieli w jego salonie i pili ulubioną herbatę chińczyka, zagryzając pokrojoną w małe kawałki persymoną, którą niedawno pokroił i podał mu na talerzu.

Po wzięciu kilku głębszych oddechów, wziął się w garść i zaczął opowiadać.

Powiedział mu o dziwnych wiadomościach, jakie dostawał, o uczuciu ciągłego obserwowania i strachu, jaki czuł bez przerwy, gdy tylko myślał o tym, że może mieć potencjalnego stalkera, chcącego wyrządzić mu krzywdę.

— Proszę, pomóż mi Taeyong, ja już nie daje sobie z tym wszystkim radę — Powiedział, zaciskając mocniej dłonie na gorącym kubku. — Czuję się, jakbym wariował i wszystko to sobie wymyślił

Chłopak słuchał go uważnie, co jakiś czas kiwając głową i przyglądając mu się uważnie, jakby szukał podstępu w jego słowach.

Po kilkunastu sekundach westchnął ciężko, odkładając swój do połowy wypity kubek i wziął go za dłoń, przysuwając nieco bliżej.

Na jego twarzy wypisane jest zmartwienie, a jego bystre ciemne oczy zdawały się być bardziej intensywne, niż zazwyczaj.

— Wierzę ci we wszystko, co mówisz Sicheng — Wyznaje —Nie sądziłem tylko, że ta gnida tak szybko będzie próbował się do ciebie dostać. Myślałem, że mamy czas zanim cię znajdzie i zacznie tobą manipulować byś sam odszedł

— Przepraszam ale nie bardzo rozumiem

Lee pokrótce opowiedział mu, że osobą, która pisze do niego i go napastuje jest pierwszy chłopak Nakamoto – niejaki Minki.

Szczeniacka miłość zakończona złamanym sercem Japończyka i uprzedzeniem do związków na długie lata.

Nie wiedział co ma odpowiedzieć na to.

Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, mimo iż w głowie ułożył sobie wiele potencjalnych wytłumaczeń i scenariuszy.

To było takie proste i przewidywalne.

Czuł, jakby ktoś zdzielił go w twarz i zaczął się po tym histerycznie śmiać.

Los po raz kolejny wykręcić mu niezły żart, zostawiając samego z całym bałaganem, który się po tym wytworzył.

— Nie chcieliśmy byś się o nim kiedykolwiek dowiedział, jednak jak przystało na niego... musiał zrobić scenę, by dać o sobie znać dosłownie każdemu

Przyjrzał się Taeyongowi, który mimo wczesnej godziny i nagłego obudzenia wyglądał naprawdę dobrze.

Sprane czerwone włosy, rozczochrane w nieładzie, rozchodzące się na wszystkie strony a do tego niebieska piżama w białe pasy na długi rękaw.

Podpuchnięte oczy patrzyły na niego przyjaźnie, gdy upijał delikatnie łyk napoju, czując wielką gorycz spływającą w dół jego gardła zamiast słodkiej nuty pomarańczy i wiśni które były w herbacie.

Gdy tak siedział tuż obok niego i analizował jego elfią urodę, dochodził do wniosku, że przyszedł do właściwej osoby.

Był na siebie zły, że wątpił w niego i w jego dobre serce, które ofiarowywało mu pomoc za każdym razem, gdy tylko był w potrzebie.

— Co ja mam zrobić teraz? On chce mi odebrać Yute i liczy, że wchodząc na głowę uda mu się mnie złamać — Czuje jak łamie mu się głos, jednak nic nie jest w stanie z tym zrobić. — Muszę walczyć o niego, nie oddam go tak łatwo

— Nikt nie każe ci go oddawać Winnie — Zapewnia go. — Jestem w stu procentach pewny, że Nakamoto kocha cię zbyt mocno, by pomyśleć chociażby przez sekundę o zostawieniu cię

Ta odpowiedź powinna być dla niego wystarczająca i zapewne by była, gdyby nie aktualne okoliczności.

Zmarszczył czoło, zaczynając zastanawiać się nad tym, jak on i Tae mogliby się pozbyć tego niechcianego gościa z ich życia.

Trybiki pracowały w jego mózgu na przyśpieszonych obrotach, próbując znaleźć złoty środek jego problemu.

— Widzę dokładnie, jak twój mózg mieli różne sposoby na pokonanie finalnego bossa, jakim jest Minki — Zaśmiał się szczerze, zarażając swoim uśmiechem Chińczyka, który również odwzajemnił ten gest.

— Chcę się go pozbyć

— Uwierz mi, że nie tylko ty. Nikt z nas go nie lubi

— Gdybym był wystarczająco silny i przebiegły, jak ty czy Taemin, to mógłbym skopać mu tą jego kuszącą twarzyczkę i nie mieć żadnych wyrzutów sumienia. Jednak jestem pacyfistą, który nawet nie potrafi zabić muchy bo czułby się z tym źle — Zastanowił się Sicheng, zaczynając powoli zbytnio odpływać w kierunku przemocy, co nie umknęło uwadze Lee.

— Przerażasz mnie powoli, jeśli mam być szczery

— Oh, sorki. Poniosło mnie trochę — Przeprosił zaczynając bawić się rękawem swojego swetra, delikatnie go skubiąc. — Po prostu nie mogę tak siedzieć i czekać na to, co wydarzy się później. Mam pozwolić by zabrał mi mojego chłopaka, bo jestem za słaby i zbyt miękki by nas obronić? Jestem w kropce i nie zawaham się wyjść poza strefę swojego komfortu, jeśli będzie to konieczne

— To co, chcesz go przestraszyć? Wywieść gdzieś do lasu i pokazać z kim ma do czynienia? — Dopytywał, przygryzając dolną wargę. Skoro został w to wciągnięty, to nie zamierza tylko siedzieć i potakiwać głową. Pomoże mu jak tylko będzie mógł. — Mam ci pożyczyć mój kij bejsbolowy?

— A mógłbyś?

— Mógłbym. Powiedziałem ci kiedyś, że dla ciebie zrobię wszystko i miałem to w stu procentach na myśli

— Dziękuję Taetae, jesteś najlepszy na świecie — Wyszeptał, kładąc mu głowę na ramieniu, po czym dodał. — Twoja dobroć jest wręcz nie do opisania

Teraz w jego oczach był niczym anioł, przybywający na pomoc w chwili, w której był najsłabszy.

Jako jeden z pierwszych przyjaciół Yuty przyjął go do ich paczki z otwartymi ramionami.

Siedział z nim przez wiele godzin, gdy on i Nakamoto się kłócili, tłumacząc mu krok po kroku wszystkie części Step-up i nie wstydząc się przy wszystkich w szkole tego, że go zna.

Był kimś, kto zasługiwał na wszystko co najlepsze.

— Taeyong? — Dotknął go delikatnie w przedramię, by zwrócić na siebie jego uwagę.

— Tak?

— Czy jeśli nie wyjdzie mi z Yutą, to będę mógł się do ciebie przyczepić?

— Nie mów tak skarbie, na pewno ci wyjdzie z Yu i nie może być inaczej — Zapewnił go, odgarniając mu z czoła włosy, by lepiej móc spojrzeć mu w oczy — Kochacie cię i żaden blond kretyn z pszczółkami w uszach tego nie zmieni

— Ale jeśli tak nie będzie? Zgodzisz się wtedy za dziesięć lat być moim mężem? Mogę mieszkać nawet w piwnicy, byle tylko być blisko z tobą

Lee potrząsnął głową, śmiejąc się na te niedorzeczne słowa, które mamrotał Chińczyk.

Nic z tych rzeczy nigdy się nie wydarzy; za bardzo ta dwójka się kochała, by cokolwiek mogło ich rozdzielić.

Rozumiał jednak, że był przebity i gadał głupoty dla samej idei nie siedzenia w ciszy.

I on w to wszedł, nie kwestionując nawet tego, co się działo.

— Jeśli za dziesięć lat obydwoje będziemy sami, możemy wziąć ślub i kupić mały domek na wsi gdzie będziemy hodować ryż i chodzić na długie spacery w góry

— Dziękuje Taetae, że rozumiesz... to wszystko

— Od tego są przyjaciele, Winnie 







Dzięki @Lou--Chan za przypomnienie
mi o istnieniu tego fanfika 😉🌸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro