Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁴ - ᴛʜᴇ ᴍᴏʀᴇ ɪ ꜱᴇᴇ ʜɪᴍ, ᴛʜᴇ ᴍᴏʀᴇ ɪ ʟɪᴋᴇ ʜɪᴍ

↷내가 그를 더 많이
볼수록 그를 좋아해

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


— Ktoś mi może wytłumaczyć, co tu się dzieje?

Po tym, jak nieznajomy mu się przedstawił, pojechali do miejsca, w którym - według niego Sicheng będzie czuł się bezpiecznie.

Taeyong -  bo tak miał nazywać się chłopak o mocno czerwonych włosach i dziwnej brwi, zawiózł go swoim samochodem do domu Yuty.

Mimo protestów i uprzedzeń chłopaka, że naprawdę nic mu nie jest, a drogę do domu pokona taksówką nie przekonały go tak mocno, by wziąć go na ręce i niemal siłą wepchnąć do auta.

— Wracałem z siłowni do domu, gdy zobaczyłem szamotaninę w parku.
Poszedłem zobaczyć, co takiego się tam dzieje i znalazłem go — Przerwał, by wskazać palcem na siedzącego cicho na kanapie Donga, który marzył tylko o tym, by zamknąć się w pokoju i zacząć płakać — jak ktoś się do niego dobierał w parku.

Pierwszą reakcją Nakamoto na zobaczenie przed swoimi drzwami Winwina w towarzystwie jego przyjaciela był szok.

Potem, gdy poznał tak naprawdę powód ich odwiedzin jego postawa zaczęła się zmieniać.

Ze zmęczonego i zirytowanego, na jego twarzy szybko wkradł się gniew i cała jego osoba zionęła gniewem.

Zabrał Donga z korytarza, gdzie usadowił go na kanapie, okrywając szczelnie kocem i rzucając co rusz chłodne spojrzenia w jego stronę.

— Jakim cudem wracałeś sam do domu? Miałeś przecież spędzić dzisiejszy czas ze mną — Zapytał ostrym tonem, spoglądając na chłopaka, który od dobrych kilku minut spoglądał na swoje buty.

Nie miał za bardzo ochoty o tym rozmawiać, a tym bardziej zwierzać się ze swoich odczuć do japończyka.

Jedynymi osobami, z którymi chciał rozmawiać byli jego przyjaciele, ale niestety nie mógł teraz się z nimi skontaktować.

Jego telefon się zepsuł, gdy szamotał się z Taeyongiem w parku.

Na samą myśl o tym chciało mu się płakać.
Nie było go stać na nowy telefon, a tym bardziej taki porządny.

— Po prostu źle się czułem i chciałem zostać sam — Wydukał, nadal nie podnosząc wzroku ze swojego obuwia

— Teraz masz te swoje zostawianie samemu. Nie wiesz, że samemu się nie chodzi po parkach, a tym bardziej po zmroku? — Wypowiedział ironicznym tonem, czując jak lada chwila rozwali coś, co tylko wejdzie mu w ręce.

Gdy tylko zobaczył pod swoimi drzwiami przestraszonego Sichenga, z zadrapaniem na policzku i Taeyongiem u boku, dziwnego uczucie ścisnęło jego serce.
Coś na kształt strachu o młodszego.

Zmienił swoją opinię na temat chłopaka w ciągu ostatnich kilku dni spędzonych razem.

Mimo, że chłopak był straszną niezdarą, która potrafiła zabić się na prostej drodze, posiadająca w dodatku złote serce, to Yuta go lubił.

Potrafił sprawić, że na jego twarz niejednokrotnie wkradał się słaby uśmiech, co udawało się tylko nielicznym.

Opowiadał mu kiepskie dowcipy, z których śmiał się tylko z przyzwoitości, chwalił go, gdy tylko Nakamoto pochwalił się do niego dobrą oceną.

Był dla niego jak taki ciapowaty młodszy kolega, wobec  którego nie mógł  być zbyt surowy.

— No przepraszam.
Nie wiedziałem, że tak się stanie, to nie jest moja wina — Szepnął, pozwalając spłynąć kilku samotnym łzom po jego policzkach.

— Stary, odpuść trochę.
Nie widzisz, że on zaczął płakać?
Jesteś dla niego zbyt surowy.
Przecież nie specjalnie dał się napaść, prawda?

Po słowach Taeyonga, gdy spojrzał na Sichenga, dostrzegł, że ten mówił prawdę i chłopak cicho łkał, siedząc skulony na kanapie.

Momentalnie zrobiło mu się głupio.

Nie chciał na niego nakrzyczeć, wręcz przeciwnie.
Starał się zrozumieć dlaczego jest taki uparty i nie da mu zarabiać.

Potrzebował tych pieniędzy, a to dziecinne wręcz zachowanie chińczyka mu to utrudniało.

Na początku, gdy chłopak zaczynał grać mu na nerwach, chciał niejednokrotnie zrezygnować z umowy i pożegnać go serdecznie środkowym palcem.

Jednak coś się zmieniło i teraz był w stanie go jako tako polubić.

Chcąc przeprosić chłopaka, kucnął przed nim i złapał jego twarz w dłonie, kciukami wycierając jego mokre od łez policzki.

— No już, nie płacz Sicheng.
Wiesz, że to nie miało być tak, prawda?
Jakby coś ci się stało, to byłoby mi smutno, wiesz?
Nie wyobrażam sobie, że mógłbym już nie zobaczyć twojej małej, okrągłej twarzy.
Dlatego przepraszam cię i masz moje słowo, że postaram się być miły.
Zarzekam się na całą moją kolekcję z Naruto — Uśmiechnął się lekko do niego, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

Taeyong widząc, co się dzieje po cichu wyszedł z mieszkania zostawiając ich samych.
Wierzył, że Winwin jest kimś, kogo jego przyjaciel potrzebował od dawna.
Czekał tylko na dobrą chwilę, która pozwoli im dostrzec, im mimo dużych przeciwności, łączy ich kilka ważnych cech.

Dong nic mu nie odpowiedział, tylko przytulił się do chłopaka, który z początku zaskoczony gestem młodszego - odwzajemnił jego uścisk.


—Jesteś pewny, czy aby na pewno nie nadużywam twojej gościnności? — Zapytał niepewnie Sicheng, stojąc w progu pokoju chłopaka, ubrany tylko w jego dresy i za dużą koszulkę.

Po kilku dłuższych chwilach rozmowy, Nakamoto zadecydował, że dzisiaj Dong przeżył za dużo wrażeń i odwożenie go do domu zajmie zbyt dużo czasu i energii, w efekcie czego miał zamiar go przenocować dzisiaj u siebie.

Chińczyka nie był do końca przekonany odnośnie tego pomysłu, jednak stanowcze spojrzenie Yuty, zdołało go uświadomić, by lepiej nie kłócić się już z nim w tym dniu.

— Tak, jestem pewny.
Przestań marudzić.
To był ciężki dzień i jedynym, czego teraz potrzebujemy jest sen.
Tak przy okazji fajnie wyglądasz w moich ciuchach.
Będziesz mógł je jutro wziąć ze sobą do domu, skoro tak dobrze ci pasują — Puścił mu oczko, kończąc ścielenie ich wspólnego łóżka.

Nie posiadał dużego mieszkania, więc za bardzo nie miał go gdzie położyć, a jego łóżko  było dość duże, by zmieściło ich dwójkę.

I nie kłamał, gdy mówił, że Sicheng świetnie wyglądał w jego ciuchach.

Był to widok, który mógłby oglądać codziennie.
Mimo, że nigdy nie przyznał by tego przed samym sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro