Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁹ - ᴛʜᴇ ᴇyᴇꜱ, ᴍy ᴅᴀʀʟɪɴɢ. ᴛʜᴇy ɴᴇᴠᴇʀ ʟɪᴇ

↷ 마음과 반대로
아픈 말이 나와

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Był naprawdę ładny, słoneczny dzień. 

Słońce świeciło z każdej możliwej strony, słychać było z okna śpiew ptaków, a cicha muzyka wydobywająca się z głośników przyprawiała go o dobry humor.

Minusem było to, że siedział u Junhyunga w kawiarni i pomagał mu sprzatać.

Do końca nie ma pojęcia, jak to się stało, że zgodził się na tą pomoc, zważywszy na fakt, iż nienawidził sprzątać. 

Z tyłu głowy cichy głos podpowiadał mu, iż w nagrodę dostanie kawałek ciasta, co samo w sobie podnosiło go na duchu. 

Nie potrafił przejść obojętnie obok czegoś słodkiego.

Lubił słodycze i jeśli nie otaczał go z każdej strony Jungwoo, próbujący mu je ukraść, gryząc go przy tym w palce, delektował się ich boskim smakiem, tak długo, jak to tylko możliwe.

— Czy ten stolik jest już wystarczająco czysty? — Spytał stojącego nad nim Junhyunga, który uważnie obserwował go, wzdychając od czasu do czasu, gdy chłopak robił jakiś błąd, bądź omijał dużą plamę po kawie.

Znał go od kilku lat, traktował jak młodszego brata i dawał darmowe jedzenie, jednak jednego nie potrafił znieść - jego bałaganiarstwa, które było jednym z jego najgorszych koszmarów.

Drugim koszmarem były sny z Gordonem Ramseyem, który krytykował jego kawiarnię.

— Mam kilka zastrzeżeń co do niego — Odpowiedział po chwili namysłu — Ale pracowałeś naprawdę dzielnie, dlatego zasłużyłeś na swoją nagrodę

Sernik z galaretką o smaku mango oraz malinowa bubble tea były dla Donga wybawieniem.

Z wielkim uśmiechem na twarzy pochłaniał zawartość talerza, o mały włos nie dostając czkawki.

— Jedz nieco powoli, bo się udusisz — Zaśmiał się, wycierając serwetką jego usta, które były brudne od truskawkowej polewy, którą polane było ciasto.

Jadł identycznie, jak Jungwoo, z tą różnicą, że chińczyk nie bekał po posiłku, próbując w ten sposób wyrecytować wierszyk. Było to obrzydliwe, jak i niehigieniczne. 

— Przepraszam, hyung — Uśmiechnął się delikatnie, widząc jak starszy z nich, kręci głową z niedowierzaniem.

Nie pamiętał, kiedy spędził spokojny dzień w towarzystwie Yonga, jedząc ciasto i czując się po prostu dobrze.

Ostatnimi czasy coraz więcej chwil spędzał z Yutą, bądź Taeyongiem.

Oglądał z nimi filmy, chodził do parku, czy podziwiał gwiazdy o zmroku.

Jego życie zmieniło się znacznie.

Poszerzył się krąg znajomych Sichenga, mając tym samym znacznie większą możliwość wyboru, spośród czterech osób, jak to było do tej pory.

Dla przykładu, jeśli potrzebował gdzieś pojechać, mógł zadzwonić do Deana, który zawsze był dla niego dostępny.

Z kolei, jeśli potrzebował po prostu wygadać się o bezsensownych rzeczach, nie mających żadnych wartości dla normalnego człowieka, pod ręką zawsze miał Taeyonga.

Zapomniał wtedy o osobach takich jak jego Jun hyung, które były z nim od zawsze, bez względu na okoliczności.

W głębi serca liczył, że będzie mógł mu się wygadać, dostając złotą radę, rozwiązującą jego problemy.

— Coś cię gryzie mój drogi — Nie było to pytanie, a stwierdzenie faktu.

Znał go jak własną kieszeń i mógł powiedzieć od razu, że coś było nie tak.

Pomijał sam fakt sprzątania, bo nie musiał być filozofem, że chińczyk zgodził się na to, by zagłuszyć swoje myśli, uciekając od czegoś, co ciążyło mu na duszy.

Ludzie na zewnątrz wyglądają normalnie.

Te same, nijakie ubrania, które można spotkać w każdej sieciówce, mrożona kawa, która smakowała cierpko i nieco wodniście. Wyjściowa, nieco obojętna mina, która nie zmieniała się zbyt często, no chyba, że nikt nie patrzył.

To w środku można było dostrzec różnicę.

Jeśli ktoś uważnie patrzy, może dostrzec lekki błysk w oku drugiej osoby, na widok małego pieska biegającego wesoło po parku, bądź marszczenie nosa na widok tytułu gazety, którą ktoś aktualnie czyta.

Emocje są chwilowe i jak najbardziej zmienne.

W jednej chwili możesz być nieczuły i zimny, jak skała, by zaraz tańczyć na środku polany, czując przysłowiowe motyle w brzuchu.

Do nas samych należy wybór, czy chcemy być świadomi tych uczuć u innych, czy może wolimy być na nie obojętni.

Junhyung wybrał tą najlepszą opcję, obserwując to, czego normalny człowiek nie chciał widzieć, analizując małe gesty i przypadkowe słowa. Zastanawiając się nad pewnymi wyborami, nie pomijając ani jednej rzeczy.

Mieć wybór, to także mieć możliwość widzenia rzeczy, które były ulotne i zbyt szybkie do zrozumienia za pierwszym razem.

— Zacząłem się gubić — Wyznał, biorąc mały łyk napoju, spoglądając w ciemne oczy siedzącego naprzeciw niego Yoona — Podejmować dziwne decyzję, które nie są udane i przyprawiają innych o ból głowy. Z początku to wszystko było jak sen, z którego nie chciałem się budzić. Wyobrażałem sobie dziwne scenki, które teraz są moim brzemieniem . Nie zauważałem problemów, upychając je na samym końcu mojej głowy. Ale to zaczęło się burzyć i ja nie mogę tego dłużej ignorować....

Słyszał te wyraźne kocham cię, które powiedział mu Nakamoto.

Poczuł każdą literę, zapamiętując ich wydźwięk na długie godziny.

Żal było mu tego, iż japończyk obrócił wszystko w żart, gdy zapytał go o prawdziwość swoich słów.

Będąc życiową porażką i nieudacznikiem, który nauczył się grać na zawołanie - przytaknął mu bez problemu.

Nie zaprotestował, nie potwierdził tych słów.

Poddał się presji.

Nie miał odwagi pokazać tego, iż on również go kochał, może nawet mocniej, niż pokazywały to jego gesty.

Wyszedł dla niego ze strefy swojego komfortu, farbując dla niego włosy.

Nigdy nie zrobiłby tego dla siebie samego, gdyż nie czuł takiej potrzeby.

Ale dla Yuty mógł zrobić nawet więcej.

Pokonał dla niego lęk jazdy na łyżwach oraz próbował zaprzyjaźnić się z jego znajomymi, mimo, iż do tej pory boi się spojrzeć Doyoungowi w oczy oraz nigdy nie wdaje się w dyskusję z Lucasem odnośnie oglądania anime.

Mógłby oczywiście pozostać sobą, ale zabrnął w swoim uczuciu zbyt daleko, zachowując się jak tchórz i robiąc to, czego się od niego wymaga.

— Nie wymagaj od siebie zbyt dużo, Sicheng. My wszyscy popełniamy w życiu decyzje, które nie są dla nas dobre. Największym problemem jest życie z nimi i nie powtarzanie ich po raz drugi

— Nie bardzo rozumiem

— Ja też robiłem w swoim życiu rzeczy, z których nie byłem dumny.
Młodość ma to do siebie, że potrafi być niewinna, jak i również  nieodpowiedzialna. Kierujesz się swoimi uczuciami, a nie rozumem. Płaczesz całymi dniami za miłością, która nie była tego warta, obiecując sobie, że już nigdy tak nie zrobisz. Chociaż i tak wiesz, że zrobisz to jeszcze niezliczoną ilość razy, cierpiąc równie mocno, jak na początku

Pokiwał głową, uśmiechając się smutno.

Wszyscy uważali go za kujona, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania i nie ma dla niego rzeczy, która jest mu obca.

Było zupełnie inaczej.

Nie potrafił zrozumieć swoich myśli, oraz decyzji, które się z nimi nie pokrywały.

Dong czuł się bezużyteczny w chwili, w której miał mówić o swoim szczęściu.

Uśmiechał się, mimo, że czuł w środku pustkę.

Powoli to stawało się jego nawykiem.

Yuta palił papierosy, a on wyolbrzymiał i się bał.

Powinien nie widzieć tego, że jego udawany chłopak sobie popala, udając swój stereotyp.

Ale on czuł duszący zapach nikotyny, który przenikał przez jego nozdrza za każdym razem, gdy go przytulał.

Zmieszany ze zbyt dużą ilością perfum, nie należał do najlepszych połączeń.

Nie mógł pominąć też faktu, iż pewnego razu, gdy pożyczył od Nakamoto jego bluze, w kieszeni znajdowała się pusta paczka po papierosach.

Wolał jednak o tym nie mówić.

Pozostawił to tak, jak było.

— Bo chcesz być po prostu kochany i doceniany — Dodał cicho, bardziej do samego siebie, niż do Junhyunga.

Otaczali go ludzie z każdej strony, ale on zawsze czuł się tak samo samotny, jak zwykle.

— Ci, którzy nas kochają, nigdy od nas nie odchodzą

— Skąd mam wiedzieć, kim są te osoby? I jak zobaczę, czy są pośród mnie?

— Oczy, mój Winnie, patrz na oczy. One nigdy nie kłamią

Coś było w tych słowach, co sprawiło, że Sicheng zaczął zastanawiać się, czy widział jakiekolwiek reakcje zachodzące w spojrzeniu japończyka, ale nie mógł sobie przypomnieć.

Na tą chwilę widział tylko ciemny brąz, wymieszany z miodowymi plamami, znajdujący się w oczach Taeyonga, które niezależnie od sytuacji, zawsze błyszczały jak dwa małe księżyce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro