Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁹ - ᴛʜɪɴᴋ ᴏɴʟy ᴏꜰ ᴍᴇ, ʟᴏᴏᴋ ᴏɴʟy ᴀᴛ ᴍᴇ

↷나를 생각하는 것만이
나를 생각한다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Od samego początku nie podobał mu się ten pomysł i robił wszystko, co mógł, byle tylko odciągnąć Yute od zabrania go na lekcję tańca.

Próbował wiecznego przytulania i całowania, co nie wiele pomogło, gdyż mimo, iż na to nie narzekał, jego zdanie pozostawało wciąż takie same.

Sztuczny płacz, którego nauczył go Jungwoo, też nie wiele pomógł, a tylko spowodował u niego atak niekontrolowanego śmiechu.

Dlatego też godzinę później, obrażony jak cholera, jechał razem z Nakamoto na jego trening.

Miał przeczucie, że nie będzie tam pasować, a jego przyjaciele uznają Sichenga za jakiegoś dziwaka, bądź kogoś niegodnego ich uwagi.

Gryzło go też przeczucie, że Taeyong wcale go nie lubi i tak naprawdę śmieje się z niego za jego plecami.

Dong był zwykłą jedynką, podczas gdy oni dwaj mogliby z łatwością uchodzić za porządną dziesiątkę.

Takie towarzystwa się zbytnio nie mieszały.

Upierał się do samego końca, że japończyk powinien iść sam, bez niego.

Winwin mógłby poczekać na niego w kafejce, bądź wrócić autobusem prosto do domu.

Na jego nieszczęście Nakamoto był uparty bardziej od niego i nie chcąc więcej słuchać jego narzekań, tuż przy wejściu na salę treningową, złapał go w pasie i podnosząc lekko do góry, przewiesił go sobie przez ramię, ignorując jego okrzyki protestu i stawiając go na podłodze dopiero wtedy, gdy obydwoje znajdują się na miejscu.

Yuta zaczynał powoli tracić już cierpliwość do tego, jak bardzo małostkowy i antyspołeczny był Sicheng.

Bał się nawiązywać nowe znajomości, nie wspominając o chodzeniu na imprezy oraz spędzaniu czasu jak na normalnego nastolatka przystało.

Nie chciał komentować tego zbyt złośliwie, by Dongowi nie zrobiło się przykro, ale zawsze starał się przekonać go do ludzi.

Chciał przekonać go do tego, iż świat ma do zaoferowania trochę więcej, niż złośliwość i gniew.

Miał nadzieję, że mu się to uda.

Coraz częściej odczuwał potrzebę zabierania go ze sobą wszędzie i spędzania z nim każdej, wolnej godziny.

— Gdzie są te cholerne dzieciaki?
Zaraz zaczynamy — Mruknął do siebie japończyk, zostawiając swoją sportową torbę pod ścianą, jak to miał zawsze w zwyczaju i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

Winwin też zaczął przyglądać się miejscu, w którym się znalazł.

Pokój pokryty był w większości lustrami i oprócz małej półki na odtwarzacz - nie znajdowało się tam nic.

Był to po prostu pusty i dobrze widoczny pokój.

Nie zdążył nawet porządnie ponarzekać, gdy poczuł, jak coś okropnie ciężkiego wiesza się na nim, o mało co nie łamiąc mu żeber swoim uściskiem.

Gdy w końcu mógł normalnie oddychać, przed nim stał chłopak w jasnych, blond włosach, o szerokim uśmiechu i masą kolczyków, które zdobiły jego uszy, nadając mu pewnego rodzaju zmysłowego blasku.

— Cześć, jestem Lucas — Powiedział, ciut za głośno, czym zwrócił uwagę reszty chłopaków, którzy już stali przed Winwinem, bacznie mu się przyglądając.

— Ja... ja... ja jestem Sicheng — Wydukał słabo, starając się opanować trzęsące się ręce i kropelki potu, które lśniły na jego twarzy, niczym zbiór meteorów.

— Dużo o tobie słyszeliśmy.
Nie mogłem się doczekać, aż cię poznam i się zaprzyjaźnimy.
Fajnie będzie, czyż nie? — Dong zauważył, że nowo poznany chłopak ma dużo wspólnych cech z Jungwoo.

Obydwoje zbyt szybko się ekscytowali, często z błahych powodów, byli zbyt głośni i hiperaktywni, często nie potrafiąc usiedzieć w jednym miejscu dłużej, niż jedna minuta.

Zakodował sobie w głowie, że chciałby ich ze sobą poznać, by mogli trochę porozmawiać.

Był pewny, że się polubią i od razu złapią wspólny język.

— Ja... jasne, czemu nie? — Zaśmiał się nerwowo, nie rozumiejąc dokąd ta rozmowa zmierzała.

Czuł się niezręcznie, odpowiadając na jego dziwne pytania, które nie bardzo miały dla niego znaczenie.

Szukając Yuty w zasięgu swojego pola widzenia, poczuł, jak para dobrze znajomych mu rąk oplata się wokół jego talii.

Za nim w życiu by tego nie przyznał, ale taki ruch ze strony Nakamoto go uspokajał, pozwalając mu opanować swoje nerwowe zachowanie oraz nadając jego poddenerwowanemu sercu odpowiedni rytm.

— Dzieciarnia, co tu się dzieje, co?
Dlaczego męczysz mi chłopaka?

— Nie męczę go hyung, słowo.
Tylko się zaprzyjaźniam — Odpowiedział mu Lucas, szczerząc swoje śnieżnobiałe zęby w ogromnym uśmiechu.

— Bo co innego miałbyś robić — Mruknął cicho, co spotkało się ze śmiechem ze strony chłopaka.

— Lucas jeszcze dojrzewa, daj mu spokój — Skomentował to stojący tuż obok nich Taeyong, kończąc jeść jabłko, które chwilę temu wyciągnął z kieszeni swojej bluzy.

— Winwin-nie, poznaj proszę moją dzieciarnię — Zignorował słowa swojego przyjaciela i zajął się przedstawianiem mu swoich przyjaciół — Ten dziecinny i niepełnosprawny umysłowo to Lucas, ale nie obrazi się jak powiesz do niego Xuxi.
Potrafi mówić po chińsku, także się dogadacie.
A ten o to pan ciemności, to Doyoung.
Wredny gryzoń z niego, ale jak przychodzi co do czego, to jest w stanie zrobić wszystko za kawałek marchewki.

Niechcący cichy śmiech wyrwał się z ust Sichenga, co za chwilę przypłacił pojawieniem się na jego polikach dużych, czerwonych rumieńców.

Nie chciał wyjść na niegrzecznego, okazując w ten sposób brak szacunku do nich.

Bał się powiedzieć cokolwiek do Doyounga, będąc onieśmielonym jego aurą, którą wytwarzał wokół siebie.

Czuć było od niego zaciętość i pewność siebie.

Jego przenikliwy błysk w oku i ładna twarz, czyniły go potężnym człowiekiem i on całkowicie zdawał sobie z tego sprawę.

Zaskoczyło go więc wystawienie prawej ręki do przywitania, poczym ciągnąć go do przodu za dłoń, przytulił go lekko, mierzwiąc mu włosy i również lekko się do niego uśmiechając.

— Widziałem, że zaraz się rozpłaczesz, dlatego postanowiłem zdemontować te paskudne plotki o sobie, które powiedział twój chłoptaś bez kultury — Przerwał swoją wypowiedź, spoglądając kontem oka na japończyka, który tylko przewrócił oczami, pozostawiając wcześniejszą wypowiedź chłopaka bez
komentarza — Tak naprawdę jestem miłym i pokojowym człowiekiem.
Dlatego następnym razem staraj się po prostu do mnie odezwać, dobrze?

Uśmiechnął się lekko do chińczyka, poczym odszedł w kierunku szatni, zostawiając go samego z Yutą, Taeyongiem i sobowtórem Jungwoo.

— Chodź Sicheng pokaże ci jaki fajny pojemnik na jedzenie kupił mi Taeyong hyung.
Uwierzysz, że sprzedają normalne pojemniki z motywem Gudetamy? — I zanim Winwin zdążył się jakkolwiek odezwać, został wręcz pociągnięty za rękę przez Lucasa, który był najbardziej nadpobudliwą osobą tego świata, a zaś z drugiej strony biła od niego dobroć i chęć nawiązywania nowych kontaktów.

Ucieszył go również fakt, że będzie miał z kim rozmawiać w języku, którego słyszał już dobre wieki temu.

Tęsknił za Chinami i mimo, że tutaj niczego mu nie brakowało, to jednak jego serce dalej biło w tamtym kierunku.

Nie tęsknił jedynie wtedy, gdy miał obok siebie pewnego japończyka, który z rozbawieniem obserwował to jak jego przyjaciel próbuje przekonać Winwina do Pristin, zawzięcie prezentując mu układ taneczny do 'wee woo'.

W głębi serca cieszył się, że go tu zabrał i pokazał mu, jak naprawdę wygląda jego idealny świat, któremu nigdy nic nie brakowało.

No może prawie nigdy.

Jego malutka, idealna planeta zdawała się być kompletna dopiero teraz, gdy miał obok siebie pewnego aspołecznego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro